czwartek, 24 lipca 2014

Od wroga do przyjacielan

Nashi,Ethan

Jak co dzień weszłam do gildii pełna energii. Moje blond włosy sterczały we wszystkie strony.Drzwi gildii zostały otworzone przeze mnie z kopa co oczywiście nie zdziwiło jej członków. Sama podeszłam do tablicy z ogłoszeniami. Miałam tylko nadzieję, że mrożonki nie ma w pobliżu. Każde nasze spotkanie przebiegało zawsze tak samo: wyzwiska, pogróżki i na koniec bijatyka. Nie raz słyszałam, że to nie wypada dziewczynie. Co ja zrobię, że mam wybuchowy charakter po ojcu?

Siedziałem przy jednym ze stołów leniwie pijąc sok.Nagle poczułem lekki powiew wiatru więc odwróciłem się i westchnąłem cicho.Zapałka inaczej zwana Nashi znowu przyszła.Odwróciłem się z powrotem i usłyszałem ciche głosy dochodzące od tablicy ogłoszeń.Nie mogłem powstrzymać i zerknąłem pół okiem.Dziewczyna o blond włosach spostrzegła mnie i ruszyła w moją stronę.

Przy tablicy znalazłam wprost idealną pracę za niezłą sumkę dla mnie, ale niestety-zaznaczono, iż potrzeba dwóch osób. Przecież sama dałabym sobie radę w pilnowaniu przez całą noc jakiegoś durnego kota starszej pani! No co w tym trudnego? Gdy tylko spostrzegłam spojrzenie mrożonki podeszłam do niego, a gdy stałam już wystarczająco blisko wytknęłam mu kartkę z misją, którą wcześniej zerwałam z tablicy. Zmuszając się do sztucznego uśmiechu powiedziałam: Pójdziesz ze mną na misje lodów...Znaczy Ethan?

Również uśmiechnąłem się sztucznie.
-A co cię tak natknęło zap...Droga Nashi?-odstawiłem szklankę.
-Po prostu chcę się wybraĆ na misję z moim-przełknęła ślinę-przyjacielem.
-Nie wiedziałem że czujesz do mnie taką sympatię.
-Ale mnie też chyba lubisz-nasze nosy prawie się dotknęły.Rozmowa wyglądała jak sztuczna wojna.W końcu wyprostowałem się i spojrzałem na nią z góry.
-Dobra pójdę z tobą.-wziąłem do ręki papier.-Gdzie to jest konkretnie?

Jego opanowanie jak i sztuczny ton denerwowały mnie. Może i pomógł mi z tą misją, ale wiele razy wręcz utrudniał życie. -Dokładnie leży w królestwie Fiore.-odpowiedziałam sarkastycznie. Gdy chłopak spojrzał na mnie spod byka uniosłam ręce do góry w poddańczym gęście. -Masz kartkę to sam sprawdź geniuszu. Najchętniej znów bym się z nim pobiła, ale mus to mus.

-Dobra-mruknąłem-muszę jeszcze iśĆ po plecak.To co tutaj za godzinę?
-Skoro chcesz-odwróciła się i wyszła jakbym właśnie ją czymś obraził.
-No i co ja ci zrobiłem?-mruknąłem do siebie i schowałem papier do kieszeni.
Ruszyłem do swojego domu.Nie był największy ale nie był też mały.
-Wróciłem!-zawołałem przy drzwiach.
-Witaj w domu!-zza rogu wyłoniła się moja uśmiechnięta mama.-Coś się stało?
-Jadę z Nashi na misję,mogę prawda?
-Jasne...Chociaż myślałam że macie raczej oschłe kontakty...
Wzruszyłem ramionami i ruszyłem do swojego pokoju.Spakowałem się do swojego plecaka i wróciłem po schodach na dół.Rozejrzałem się w około.
-Gdzie poszedł tata?-spytałem.
-Ah! Pojechał z Natsu na misję-uśmiechnęła się szeroko.-powinni wróciĆ wieczorem.
Skinąłem głową i wyszedłem przed dom.

Gdy tylko dotarłam do domu wzięłam szybki prysznic układając przy tym włosy. Spokowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby po czym zbiegłam szybko po schodach na dół niemal wpadając na kwiatka, który stał w przejściu. Oczywiście musiałam się spóźnieć dwadzieścia minut przez co prawdopodobnie Ethan wpadnie w furię. Wbiegłam szybko do gildii i tylko jak ujrzałam czarnowłosego krzyknęłam: -Gomenasai!-co prawda domyśliłam się, że durne przepraszam nie załatwi sprawy.

Zmrużyłem oczy.
-Spóźniłaś się.
-Wiem! Przecież przeprosiłam!-zaczęła się dąsaĆ.
-Tak,tak..-mruknąłem.-Uwzględniłem to i nasz pociąg odjeżdża dopiero za pół godziny.
Pokazałem jej język i ruszyłem przed siebie.Nashi podbiegła do mnie i stanęła przede mną torując mi drogę.Uniosłem jedną brew.
-A więc ja się śpieszę jak głupia a ty to sobie wszystko uwzględniłeś?-nawrzeszczała na mnie i poszła przodem.Stałem tak jeszcze przez chwilę patrząc jak odchodzi ode mnie.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet-jęknąłem i wzniosłem oczy do góry.Ruszyliśmy w stronę stacji.Na pociąg nie czekaliśmy długo gdy wsiedliśmy,usiad
usiadliśmy na przeciw siebie.Dziewczyna usiadła dumnie wyprostowana dziwnie się uśmiechając.Lecz zaraz po tym gdy pociąg ruszył zrzedła jej mina.Zrobiła się cała blada i położyła się na swoim dwuosobowym miejscu.Westchnąłem i wstałem.Pociąg jechał powoli więc mogłem utrzymaĆ równowagę.Sięgnąłem do plecaka po mały woreczek.Jedną ręką wyczarował parę kostek lodu i włożyłem je tam.Lekko podniosłem Nashi z miejsca i usiadłem obok.Położyła się na moich kolanach i odgarnąłem jej grzywkę.Położyłem jej woreczek na czole i westchnąłem cicho.

 No i pięknie. Całkowicie się pogrążyłam. Czy naprawdę musiałam mieć tą durną chorobę lokomocyjną? Na moi policzki powoli wpełz rumieniec, a niestety przez moją w miarę jasną cerę musiał być bardzo widoczny. -C-co..t-ty...w-wyprawiasz?!-wyjąkałam między mdłościami. Tył mojej głowy dotykał jego umięśnionego przycha, a jego chłodne ciało naprawdę miło na mnie działało. Co nie zmienia faktu, że powinnam go za to wyrzycić przez okno!

-Jestem już przyzwyczajony do twojej choroby lokomocyjnej-mruknąłem.-Poza tym...Chyba nie chcesz cierpieĆ co?
-N-n-iee...-mruknęła.Jechaliśmy tak przez jakiś czas.Nashi pojękiwała co jakiś czas ale nie przeszkadzało mi to.Gdy na dłuższą chwilę była cicho pytałem się czy żyję.Gdy w końcu dojechaliśmy wstałem i przeciągnąłem się.Jechanie w tej samej pozycji przez tyle czasu bywa męczące.
-Nashi-powiedziałem biorąc swój plecak.-Jesteśmy.
-W końcu!-krzyknęła i prawie ze szczęścia wyskoczyła przez okno.Nagle stanęła jak wryta i prawie się przewróciła.Złapałem ją za nadgarstek zdziwiony.
-Coś się stało?-spytałem.
-Kręci mi się w głowie!-mruknęła.
-Za szybko wstałaś! Przez tą twoją chorobę musisz nawet gdy pociąg stoi byĆ ostrożna.
-Długo mi będziesz prawił te kazania?-mruknęła znudzona.

Chociaż dalej lekko czerwona kątem oka spoglądałam na Ethana idącego tuż obok mnie. Nie chciałam, żeby mi wtedy pomagał, ale i tak jestem mu wdzięczna. Dzięki temu droga i tak minęła mi ,,znośnie,,, Po chwili staliśmy przed wielkim domem,które spokojnie nazwałabym willą. -A więc to tu!-powiedziałam jakby głośno myśląc. Pchnęłam wrota, które dzieliły nas od posesji zleceniodawcy. Nie czekając na mrożonkę wbiegłam do domu aby po chwili ujrzeć niską starszą panią i jej ,,kiciusia,,. Niestety ten mały jak myślałam kotek okazał się wielkim lwem spoglądającym na mnie niczym zabawkę. -Ethan...Powiedz, że lubisz większe koty..-powiedziałam, gdyż chłopak zostając w tyle jeszcze nie zdążył zobaczyć ,,niespodzianki,,.

-Lew-spostrzegłem.Nashi zrobiła minę mówiącą "No co ty nie powiesz?!"
-Tak-powiedziała staruszka trzęsącym się głosem.-Muszę niestety wyjechaĆ do mojej przyjaciółki i nie mam go gdzie zostawiĆ.
-Może w zoo?-skrzywiła się Nashi.Spiorunowałem ją wzrokiem.Uśmiechnąłem się ciepło do staruszki.Zaprosiła nas do swojego domu na herbatę.Jej dom był oszałamiający.W holu wisiały różne obrazy a wszystko było przyozdobione złotymi drobiazgami.Przeszliśmy prostym korytarzem do głównego salonu i napiliśmy się herbaty.
-No więc trzeba go karmiĆ pięĆ razy dziennie.Miska stoi w kuchni.Lubi sobie pobjegaĆ na ogrodzie.Powinniście się czasami z nim pobawiĆ...-staruszka mówiła w zastraszająco szybkim tempie.Starałem się nadąrzyĆ.Blondynka najwyraźniej się tym nie przejmowała i mówiąc coś do lwa wciąż go głaskała. 

Gdy zbliżyłam się trochę do zwierzęcia nie okazało się takie złe, wręcz przeciwnie- można go było uznać za milszego niż zwykły kot. W między czasie staruszka zdążyła opuścić rezydencję, a ja jakby nigdy nic zostawiłam lwa i udałam się na poszukiwanie lodówki. -Emmm...Ethan...-zatrzymałam się w połowie drogi spoglądając na siedzącego na skórzanej kanapie czarnowłosego-Dzięki.-uśmiechnęłam się lekko i nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam ponownie schodami w górę. Po kilku minutach dotarłam do kuchni i jak się okazało w lodówce było dużo mięsa, ale wszystko surowe. Oczywiście dla mnie to nie problem! Gdy tylko znalazłam widelec nakłułam na niego pierś z kurczaka podpalając go moim ogniem z ręki. Niestety moje
22:07
Niestety moje szczęście dało o sobie znać, gdyż płomyk dotknął szafki, która po chwili stanęła w płomieniach. Szybko odkręciłam kran nabierając wody na ręce i rzucając nią w kierunku szafki. Po kilku takich powtórzeniach ogień został opanowany, ale niestety szafka zmieniła swój jasny kolor na przypaloną czerń. Postanowiłam jak najszybciej opuścić miejsce zbrodni wracając do mrożonki. Niestety na miejscu nie zastałam, ani Ethana, ani lwa. 

Wróciłem zdyszany do salonu.Nashi stała na progu i przyglądała mi się bacznie.
-Lew...Uciekł...-wydyszałem.Blondynka otworzyła szerzej oczy i ruszyła biegiem przed siebie po drodze łapiąc mnie za nadgarstek.
-Jak można zgubiĆ lwa!?-krzyknęła.
-Czy ja czuje spaleniznę?
-Chyba widziałam go na dworzu!-powiedziała i przyśpieszyła.Wybiegliśmy na podwórze.Było dwa razy większe od domu.
-On może byĆ wszędzie-ruszyliśmy przed siebie spacerem.Wszędzie latały motyle i rosły różnokolorowe róże.W powietrzu unosił się słodki zapach.Sam był bym wniebowzięty żeby sobie tu chwilę odpocząĆ.
-Hej lewku! Kici kici!-Nashi zaczęła go wołaĆ. Nie miałam zielonego pojęcia jak wołać lwa, więc postawiłam na ,,kici,kici,,. Ethan spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem:-Kici, kici? Serio?-prychnął pod nosem, przez co żyłka na moim czole zaczęła pulsować.-Masz lepszy pomysł?-spytałam z powątpieniem. -A żebyś wiedziała! Wystarczy porozrzucać wszędzie mięso i już jest nasz!-klasnął w dłonie na potwierdzenie swoich racji. Dobra...Tym razem miał rację. Kilkanaście minut później siedzieliśmy ukryci za krzakami róż przyglądając się ze zniecierpliwieniem ostatniemu kawałkowi mięsa na naszym szlaczku. Oczywiście nie pozwaliłam mrożonce nawet zbliżyć się do kuchni przez co sama wszystko przynosiłam, a on roznosił. -Dłuuugo jeszcze?-spytałam ziewając. 

-Cierpliwości-powiedziałem sam ziewając.Ten słodki zapach w powietrzu lekko mnie odurzał a do tego ta podróż pociągiem...Byłem wykończony.Modliłem się tylko żebym nie zasnął.Bacznie przyglądałem się każdemu zakątkowi ogrodu,którego byłem w stanie zobaczyĆ.W ogrodzie była strasznie cicho a wiatr lekko powiewał.Nashi siedząca obok mnie w znudzeniu przyglądała się krzakom.Usiadłem wygodniej i oparłem pod brudek o rękę.

Przeciągnęłam się, aby tylko nie zasnąć spoglądając kątem oka na Ethana. Po chwili usłyszałam szelest i krzyknęłam na cały regulator:-To lew!-nie czekając na reakcje chłopaka ruszyła przez krzaki rozdzierając sobie przy tym policzek z którego po chwili pociekła krew. Jak na takie wielkie zwierzę był cholernie szybki.

Wstałem po woli i ruszyłem za Nashi.Niech się dziewczyna wybiega.Spokojnie szedłem za krzykami Nashi aż nagle wpadłem do jakiejś dziury.A dokładniej do wielkiej przepaści.Rozejrzałem się dookoła.Były tam schody prowadzące do góry.Wspiąłem się po nich i znów rozejrzałem.Blondynki nigdzie nie było.
-Nashi!-krzyknąłem.
-Tutaj,mrożonko!-usłyszałam jej głos dochodzący z przepaści, od której wznosił się korytarz.
-Tak to na pewno ona-mruknąłem i ruszyłem w ciemności.

-Pośpiesz się!-zapach lwa z chwili na chwilę coraz bardziej się oddalał, a ja nie miałam czasu na spokojne czekanie, aż Ethan łaskawie ruszy te swoje czteru litery. Nagle dostałam olśnienia, a wredny uśmieszek wpełz mi na usta. -Ryk Ognistego Smoka!-krzyknęłam, gdy z moich ust wyleciał ogień skierowany w stronę Ethana. To powinno zadziałać jako szybki przyspieszenie. Nie czekając, aż chłopak wykona swoją zemste ruszyłam ciemnym korytarzem za lwem.

-Zabiję ją przysięgam!-zdjąłem z siebie osmaloną koszulę.Zacząłem biec jak dziki.Po paru chwilach byłem już obok Nashi.Złapałem ją za nadgarstek i zacząłem krzyczeĆ:
-No i co to miało byĆ?!
-To nie moja wina że się wleczesz! I czemu znowu się rozbierasz!?
-To moja wina że ktoś spalił moją koszulę!?
-Było się szybciej ruszaĆ!
-Nie wystarczało krzyknąĆ!?
Puściłem jej nadgarstek i poszedłem szukaĆ lwa.

-Cholerny pedofil...-burknęłam i z zaciśniętymi pięściami szybkim krokiem wyprzedziłam Ethana. O nie! Teraz mrożonce zachciało się prowadzić? A niech mnie w dupe pocałuje teraz! -Co tak będzisz, zapałko?!-spytał z żyłką pulsującą na czole i groźnym wyrazem twarzy. -Idź się utop w rzece, a nie sorry...Ty ją wcześniej w lód zamienisz chodząca lodówko!

Zacisnąłem pięści i zignorowałem ją.To nasz kłócenie się było normalką,lecz z czasem zaczęło mnie irytowaĆ.
-O! Teraz pan mrożonka ma focha tak!-zaczęła się ze mną drażniĆ.Przyśpieszyłem kroku ale ona zrobiła to samo.Zapanowała pomiędzy nami cisza i nie miałem ochoty jej przerywaĆ.Pomyślałem że jak się odezwę to palnę coś głupiego a ta się rozpłacze.Wyprostowałem się i szedłem w ciszy.

Gdy chłopak tak szedł szybkim tempem obok mnie podstawiłam mu nogę, a ten najzwyczajniej w świecie uderzył twarzą o ziemie. -Hmmm...Jaki słodki pocałunek!-prychnęłam i przeszłam obok niego specjalnie tak, aby kurz uniesiony od mojego buta uderzył niczym huragan w jego czarną czuprynę.

-Nie wiem dlaczego zgodziłem się z tobą iśc-mruknąłem jakby do siebie.Podniosłem się i otrzepałem z kurzu.Zacisnąłem zęby i przezwyciężałem chęĆ pobicia się z nią i nazwania od najgorszych.Mój tata nie miał podobnego problemu.Jeśli nie radził sobie z panem Natsu nadzwyczajniej się bili i wyzywali.Ale to jest dziewczyna.Muszę ją traktowaĆ bardziej...Ostrożnie.
-Wiesz może na jaką misję pojechali?-zagadnąłem.
-Niby kto?-odfurchnęla.
-No mój tata i twój.

Zamyśliłam się na chwilę zerkając przy tym w ciemność przed nami jak gdyby tam miała być odpowiedź. -Mieli chyba załatwić jakiegoś potwora i wrócić.-wzruszyłam ramionami w geście nie wiedzy. -A czemu to Cię tak nagle interesuje?-spojrzałam na niego. Na szczęście ogień we mnie już trochę ochłonął.

-Z ciekawości-mruknąłem i zarzuciłem koszule na przez ramię.-Czujesz jeszcze może tego lwa?
-Tak jest nie daleko-powiedziała patrząc w ciemnośĆ.Skinąłem głową.
-Ładna pogoda-powiedziałem nagle.
-Jesteśmy w jaskini.Tu nie ma pogody tylko ciemnośĆ.
-Założysz się?-uśmiechnąłem się szarmancko.-To patrz.
Pstryknąłem palcami i ze sklepienia jaskini zaczął padaĆ śnieg.
-Wow...Kiedy się tego nauczyłeś?
-Nie dawno.
-Świetne-powiedziała na prawdę szczerze.

Dobra zarobił u mnie plusa, ale to nic nie oznacza! Każdy debil umiałby coś takiego. -W sumie też się czegoś nauczyłam.-mruknęłam wyciągając dłoń od wewnętrznej strony. Pojawił się na niej ogień, który po chwili przybrał kształt znaku Fairy Tail po czym zmienił się w ognistą tańczącą wróżkę z ogonem, aby zgasnąć po kilku sekundach.-I jak?-spytałam lekko czerwona.

Świetne-uśmiechnąłem się lekko.Położyłem swoja rękę na jej głowie i pogłaskałem ją przyjacielsko.-WidaĆ że robisz postępy.
W ciemności widziałem tylko jej duże,brązowe oczy.Zwężyła je i przyśpieszyła kroku.Nagle weszliśmy do większego pomieszczenia.Wszędzie osadzone były szlachetne kamienie.Rubiny,diamenty i takie tam.Na samym środku siedział lew.
-Sugoii-dziewczyna zaczęła się rozglądaĆ.

Zamiast interesować się lwem w moich oczach pojawiły się pięciodolarówki, a sama zaczęłam zbierać wszystko co się błyszczało. Jeśli chodzi o pociąg do pieniędzy to byłam podobna do mamy. -Ethan masz pożyczyć bluzkę?-spytałam, gdy moje ręce, kieszenie, torebka i wszystko co się dało zapełniły drogocenne kamienie. Lew wstał i podszedł do mnie machając przy tym dziwnie ogonem. -Uciekaj kiciuś zajęta jestem!-burknęłam na co zwierzę głośno ryknęło, a włoski na karku stanęły mi dęba. -Upsssss...-pisnęłam i schowałam się za plecy Ethana dalej trzymając w ręku diamenty itp. Jak ja mam z nimi się bronić?!

-Nashi-próbowałem mówiĆ najspokojniej jak umiałem.-Proszę odłóż to.
-Nie ma mowy...
-Jeśli nie chcesz zostac pożarta rób co mówię.Wygląda na to że to jego i nie chcę się tym dzielic.
Nashi kucnęła i odłożyła diamenty.Lew przestał warczec i dumnie usiadł na bacznośc.

-Egoista!-burknęłam na lwa, który tylko ziewnął na te słowa. Czarnowłosy kazał zostawić mi moje drogocenne kamyczki, więc będzie musiał załatwić sprawę z lwem! -Ethan zajmij się lwem...Musi wrócić do domu na górę. -Dlaczego ja podpałko do grila?!-spytał najwyraźnien oburzony. Zrobił smutną minkę łapiąc się za ręke i mówiąc słodkim głosikiem. -Bo ja jestem tylko słabą dziewczynką, która podziwia tak silnych chłopaków jak ty.

-Ty mała...-zacisnąłem zęby.
-Oj no weź się w garśĆ!-krzyknęła.
Westchnąłem i ostrożnie zacząłem się zbliżac do lwa.
-No chodź kici kici...-wyciągnąłem do niego rękę.-Czy to nie ty miałaś z nim takie dobre kontakty?
-Ale zobacz jak ci dobrze idzie!-uśmiechnęła się.Położyłem swoją rękę na jego głowie i pogłaskałem go.Lew jakby zaczął mruczeĆ.Uniosłem brew do góry ale nie przestawałem.
-Ice Make...-wyszeptałem.-Lanca.
Z mojej ręki wystrzeliła lodowa lanca.Owinęła się wokół szyi lwa niczym jakaś obroża.Z tej wystrzelił jeszcze jeden szpikulec,którego złapałem.
-No i proszę! Smycz i obroża-wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.

-Brawo, chodź już lepiej.-powiedziałam bez nuty zainteresowania ruszając przed siebie z cichym westchnieniem. Szliśmy tak jakiś czas w milczeniu, aż zobaczyłam schody. Weszłam po nich i gdy już słońce rozświetliło mi twarz krzyknęłam:-Jak ja kocham powierzchnię.-niestety okozało się, iż poszukiwania zajęły tyle czasu, że powoli zbliżał się wieczór.

-Starszej pani dalej nie ma-mruknąłem.-Nie dostane buzi za złapanie lwa?
-Jesteś niepoważny..-odpowiedziała i poszła przed siebie.
-Odezwała się pani poważna!-zacząłem się śmiaĆ.-Dobra biorę tego kotka na obiad musi coś zjeśĆ.
Dziewczynie rozszerzyły się oczy.
-Wiesz co ja go nakarmię ty idź znajdź nam pokój!-krzyknęła i zabrała mi smycz.
-C-co czekaj dlaczego?
-Widzimy się na kolacji w salonie!-pobiegła pędem do kuchni a lew ledwo za nią nadążał.

Gdy byłam w kuchni odetchnęłam z ulgą. Ciekawe jak długo uda mi się to ukrywać? Lew patrzył na mnie z wyczekującym wzrokiem oblizując pysk. -No już szukam!-powiedziałam i zaczęłam przeszukiwać szafki, aż znalazła udo od hmmm...krowy? Nieważne. Rzuciłam je kiciusiowi, który od razu wziął się za robotę. Pomyślałam, aby zrobić kanapki Ethanowi...z trutką na myszy, ale pewnie by się domyślił. Wyszłam z kuchni zostawiając lwa samego oczywiście wcześniej szczelnie zamykając okna na dwór. -MROŻONKOOO!-wydarłam, się, gdyż znalezienie chłopaka w tym wielkim domku mogłoby być niemożliwe. -O czego się drzesz?-spytał wychodząc zza drzwi po mojej lewej stronie. -I czego się rozbierasz?-odgryzłam się wskazując palcem na jego gołą klatę.

-Spaliłaś mi koszule pamiętasz?-zmrużyłem oczy.
-To się przebierz a nie paradujesz nago!
-Właśnie się przebierałem zapałko.Czego chcesz?!
-Co chcesz na kolację?-oparła się o framugę.
-Jak to słodko brzmi z twoich ust-zrobiłem zwycięską minę.
-C-co?-zrobiła się czerwona.-Po prostu spytałam cię co chcesz na kolację!
-No już,już..Spokojnie. Zrób cokolwiek...Tylko nie używaj trutki na myszy!

Kurna...domyślił się. Nic już mu nie odpowiedziałam tylko znów ruszyłam do kuchni. Co mogłoby być smaczne? NALEŚNIKI! Zaczęłam krzątać się po kuchni czując na sobie wzrok lwa. Po pewnym czasie naleśniki były gotowe, a czekolada znaleziona wcześniej w lodówce została stopiona i teraz ładnie robiła za polowe. Ruszyłam z talerzem i sztućcami do Ethana uważając, aby się nie potknąć i wreszcie otworzyłam drzwi z kopa i jak nigdy zaćwierkałam:-Kolacja gotowa!

Wyszedłem spod prysznica tylko w spodniach i z ręcznikiem przewieszonym przez ramię.Wszedłem do salonu gdzie Nashi już jadła naleśniki.Podniosłem rękę na przywitanie i uśmiechnąłem się.Dziewczyna przez chwilę patrzała się na mnie z wytrzeszczonymi oczami ale później wróciła do spożywania posiłku.Usiadłem obok niej i również zacząłem jeśĆ.
-Lew dostał żarcia?-spytałem.Dziewczyna skinęła głową i podnosząc na mnie wzroku.Zmarszczyłem brwi i wzruszyłem ramionami.

Skończyłam wcześniej niż Ethan i zostawiając talerz na stole opadłam na łóżko spoglądając za okno. Ciemność ogarnęło wszystko na zewnątrz. Po chwili usłyszałam ciche kapanie, które przerodziło się w wielką ulewę. -Mam nadzieję, że nie będzie burzy.-szepnęła pod nosem. Nienawidziłam piorunów głównie dlatego,że się ich bałam. Chociaż podobno ojciec kiedyś je wchłonął i zmienił się w Ognistego Smoka Błyskawicy, ale dla mnie to bynajmniej nie wykonalne.

Gdy również ja skończyłem jeśĆ poszedłem odłożyĆ nasze talerzyki do kuchni.Nagle oniemiałem.Górne szafki były całe osmalone.Wiedziałem dzięki komu to...Wkroczyłem do salonu gotowy wyrzuciĆ wszystkie zarzuty.Gdy skierowałem wzrok na Nashi nadal patrzała przez okno.
-Coś nie tak?-spytałem.
-Nie...Wszystko gra...
Zmarszczyłem brwi.Coś na pewno nie grało.
-Boisz się burzy?-uśmiechnąłem się lekko.
-Nie! To znaczy...Uch!-krzyknęła i schowała głowę w poduszce.

Chociaż bardzo nie chciałam płakać nie mogłam się powstrzymać. Bałam się i to bardzo. Leżąc tak w ciemności pod kołdrą objęłam rękoma nogi. Moje policzki były już całe mokre od łez. -Zostaw mnie!-krzyknęłam na Ethana. Nie chciałam by nikt wiedział, że ,,silna Nashi,, płacze.

Usłyszałem cichy szloch dochodzący spod kołdry.Uniosłem wysoko brwi.Nashi płaczę? Nadal nie mogłem w to uwierzyĆ ale podszedłem i usiadłem na skraju łóżka.Złapałem za kołdrę i odchyliłem ją nieco.Dziewczyna przez chwilę opierała się i trzymała ją zawzięcie.Pociągnąłem ją trochę mocniej i ujrzałem zapłakaną twarz Nashi.
-Nie patrz na mnie!-krzyknęła i chyba chciała mi przywaliĆ.Złapałem ją za nadgarstek.
-Aha.Boisz się burzy,chowasz pod kołdrę,krzyczysz na mnie a potem chcesz pobiĆ?Rany...Jesteś bardzo skomplikowana.-westchnąłem.Blondynka spuściła wzrok.
-Nie zapominaj jesteś bardzo dzielna.-uśmiechnąłem się ciepło i rozczochrałem jej włosy.-Nawet jeśli się boisz,tak?
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i spojrzała się na mnie.
-Oczywiście że tak!

Moje policzki oblał rumieniec, a gdy błyskawica znowu uderzyła samoistnie podskoczyłam i złapałam chłopaka za rękę.-Prze-przepraszam.-szepnęłam wściekła za to, że przez ten cholerny strach płaczę tylko bardziej. Puściłam rękę Ethana i zamiast przykrywać się pościelą przytuliłam poduszkę, która robiła za misia.

-Robi się późno-położyłem jej rękę na głowę i wstałem.-Lepiej idź już spaĆ.
Dziewczyna tylko skinęła głową ale nie ruszyła się z miejsca.
-Pójdę jeszcze zobaczyĆ jeszcze co z kiciusiem i wracam.
Poszedłem do kuchni i zacząłem szukaĆ tygrysa.Znalazłem go tam bawiącego się kłębkiem wełny jak prawdziwy kot.Wycofałem się powoli i wróciłem do pokoju.

Błyskawice się nasilały, a moje nerwy i zdrowy rozsądek coraz bardziej zanikały.Gdy tylko Ethan wrócił dosłownie rzuciłam się na niego wtulając się w jego zimne ciało.Pierwszy raz zwróciłam uwagę na coś takiego jak jego zapach. Kojarzył mi się z wodą morską, czymś zimnym i rześkim. -Proszę zostań ze mną.-wyszeptana wtulona w jego szyję. Moja twarz wyglądała jak buchający wulkan, a oczy dziwnie lśniły. Gdy kolejny piorun uderzył jęknęłam cicho i mocniej wtuliłam się w niego.

Ogłupiałem.Stałem tak z szeroko otwartymi oczami jak jakiś idiota.Takiej reakcji nigdy bym się po niej niespodziewał.Czułem żar na swoich policzkach.Było to trochę dziwne,ponieważ...Mag lodu...Sam zimny jak lód czuje że policzki mu płoną.
-Oczywiście że zostanę-powiedziałem najspokojniej jak umiałem i wziąłem ją na ręcę.Dziewczyna skuliła się.Moje serce waliło jak oszalałe,a myśli błądziły gdzieś w mojej głowie.Doszedłem do łóżka i położyłem ją na nim.Blondynka nadal kurczowo trzymała się mojej szyi i do głowy wpadł mi pewien pomysł,przez którego zaczerwieniłem się jeszcze bardziej.Ale widocznie nie miałem wyboru.Położyłem się obok niej i przytuliłem ją do siebie.
-"Rany...-pomyślałem.-Pierwszy raz jest mi tak gorąco..."
Z tą myślą zasnąłem.

Zasnęła czując się w miarę bezpieczna przytulona do Ethana. Bicie jego serca pomagało zagłuszyć pioruny. Wszystko pięknie, ładnie dopóki nie obudziłam się rano. -TY CHOLERNY ZBOKU JAK ŚMIAŁEŚ WLEŹĆ DO MOJEGO ŁÓŻKA!-obudziłam go moim krzykiem. Gdy otworzyłam rano oczy i ujrzałam jego twarz tak blisko mojej...Arrrr! ZABIJE! Zaczęłam rzucać w na w pół rozbudzonego chłopaka dosłownie czym się dało.

Rzuciłem w nią poduszką.
-ŚPIĘ!-ryknąłem.
-TO WSTAWAJ! Ta babcia zaraz tu będzie!-dziewczyna robiła parę rzeczy naraz.Czesała się,ubierała buty,sprawdzała czy tygrys ma jedzenie i oczywiście wydzierała się na mnie.Podniosłem się z łóżka i ziewnąłem.Nashi akurat czesała włosy obok mnie.
-Czy ty kiedyś widziałeś może szczotkę?-zaśmiała się.Spojrzałem w górę moje włosy jak zawsze rano wyglądały jakbym przeżył tornado.Podniosłem ręce i je nimi ulizałem.Opuściłem je ale włosy znowu stanęły jak na sprężynie.
-Widzisz?-mruknąłem ponurym głosem.
-Widzę że rano twoja radosna energia znika-zamrugała szybko.

Zdecydowałam się na nie wkurzanie chłopaka, bo jak się później zdecydowałam naprawdę mi wczoraj pomógł. Usiadłam koło niego i powoli się nachylając pocałowałam go w policzek. Nie byłam czerwona, gdyż to dla mnie w sumie nic nie znaczyło. -Dziękuje!-powiedziałam i wyszłam z pokoju jakby nigdy nic pozostawiając chłopaka samemu sobie.

Byłem zbyt nie ogarnięty żeby zrozumieĆ co się właśnie stało.Ubrałem swoją osmaloną koszulę i ruszyłem za nią.Dziewczyna czyściła górne szafki.
-Kiedy ona ma przyjechaĆ?-spytałem zapinając koszulę.
-Za chwilę-powiedziała próbując sięgnąc.
-Pomóc ci?
-Nie trzeba...-powiedziała ale i tak podszedłem do niej i wziąłem ją na barana.
-Ty głupku!-krzyknęła rozzłoszczona.
-CzyśĆ to zanim ta pani przyjdzie.
Dziewczyna energicznie pocierała szmatką drewniane szafki.Nagle usłyszałem zamykane drzwi.
-Wróciła! Spręż się!
Nashi zaczęła robiĆ to coraz szybciej.
-I jak sprawował się mój tygrysek?...O MÓJ BOŻE!-krzyknęła gdy nas zobaczyła.
-"No świetnie"-pomyślałem.
-Ale z was dobre dzieciaczki! Nawet tu posprzątaliście!

-Jasne psze pani!-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się pokazując wszystkie moje białe ząbki wraz z kłami jak u dzikiego zwierzęcia. -Ehem...Paniczu Ethanie może panicz mnie postawić?-natychmiast nabrałam inny akcent, a cała moja luzacka pozycja stała się wyprostowana jak struna. To się nazywa robić pozory!

Kucnąłem a dziewczyna zeskoczyła z moich pleców.
-Dobrze dzieciaczki chodźmy do salonu!-uśmiechnęła się a jej zwierzak wesoło podreptał za nią.
-Mało brakowało...-uśmiechnąłem się.
-Odbiło ci!?
-Już idziemy!-krzyknąłem i poszedłem pierwszy.

Ruszyłam za nim i to co zobaczyłam zamurowało mnie. Na miejscu lwa siedział mały kiciuś ziewający sennie. -Czy mówiłam, że ma on zdolność zmieniania się różne koty?-spytała staruszka, a ja siląc się na uśmiech powiedziałam;- Oj to tam mały problem milady!-machnęłam ręką lekceważąco, a gdy Ethan nic nie mówił dałam mu kuksańca w bok.

-He? Ah tak! Oczywiście!-uśmiechnąłem się sztucznie.
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiac ze staruszką.Była bardzo miła.Zapłaciła nam i ruszyliśmy do domu.Nashi coraz lepiej radziła sobie z chorobą lokomocyjną.Gdy wysiedliśmy ruszyliśmy w stronę gildii.Nagle na drodze rozpoznaliśmy swoich ojców.Szli jak zawsze kłócąc się.Jakbym widział siebie i Nashi.

Zaczęłam powoli liczyĆ diamenty jakie dostaliśmy za spełnioną misje, ale moje cholerne szczęście dało o sobie znać. Potknęłam sie upadając na Ethana. Ten złapał mnie za ramiona i próbował jakoś pomóc złapać równowagę, gdy usłyszałam krzyki. Jeden należał do taty:-Ethan gówniarzu jak Cię dorwę!-ręce Natsu płonęły ogniem tak samo jak oczy. Za to Gray wydawał się przeszczęśliwy i krzyczał: Dobry wybór synu, ale nie zrób TEGO za szybko! Na ostatnie słowa wujka Gray wytrzeszczyłam oczy. CO ONI SOBIE MYŚLĄ?! MOŻE ETHAM POKAZAŁ IM JAKIŚ TAJNY ZNAK? -Co żeś zrobił?!-krzyknęłam na granatowlosego, którego wyrazy twarzy nie potrafiłam nazwać żadnymi ze znanych mi uczuć

Miałem szeroko otwarte oczy pełne niedowierzania.
-Ja...Ona...My..
-TY MAŁY SZCZYLU!-usłyszałem krzyk wujka Natsu.
-JAK TY SIĘ ZWRACASZ DO MOJEGO SYNA!?-odparował mój ojciec. No i jak zawsze zaczęła się bójka.



Uwaga z góry ja Biała Ahri przepraszam za błędy z małą literą "Ć".Mój laptop chyba go nie lubi i gdy piszę małe "Ć" wyskakuje mi błąd.Dziękuje i jeszcze raz przepraszam ♥.

Kłótnia

Weszłam do gildii otwierając drzwi jak zwykle z kopa. Na starcie oberwałam krzesłem.
- KTÓRE TO!- krzyknęłam na cały regulator zagłuszając wrzaski.
Unikałem różnych rzeczy, którymi Nashi chciała mnie zatłuc. Tu rzuciła wazonem, tu stołem i krzesłem. Były coraz większe i coraz trudniej było ich uniknąć.
-Zapałka nie przesadzasz trochę?!- zrobiłem unik przed paroma książkami - Rozwalimy całą gildię!
-ZAMKNIJ SIĘ MROŻONKO!- odpowiedziała. Dziewczyna w blond włosach podbiegła do mnie i walnęła z ognistej pięści. Z moich zaczęła lecieć zimna para i zaczęliśmy się bić... Jak co dzień. Tu prawy sierpowy tu lewy... Normalka.
Nagle zatrzymałam się jak porażona piorunem i odwróciłam się do wściekłego oblicza Emily. Z jej ust normalnie leciała para, a oczy stały się czerwone-NORMALNIE MAMUSIA! Niestety tak nagłe przerwanie walki było moim błędem, gdyż dostałam kopniaka od Ethana odlatując na kilka metrów i uderzając w ścianę. Niemal natychmiast się podniosłam z okrzykiem wojennym.
-ZABIJĘ CIĘ MROŻONKO!
Chłopak przygotował się do obrony, a ja nacierałam na niego z płonącą pięścią. My na serio często się bijemy.
- Kurwa.- szepnęłam - Brama do barana: Aries!- obok mnie pojawiła się różowo włosa.
- T-tak Emily?- spytała.
- Proszę wypełnij pomieszczenie wełną- poprosiłam ją.
- J-już.- powiedziała a po chwili pokój zapełnił się różową wełną przerywając walki.
Nagle całe pomieszczenie wypełniła różowa wełna.Akurat kiedy razem z Nashi skoczyliśmy sobie do gardeł. Nasze twarze dzieliło parę centymetrów. Zacząłem się wierzgać ale nie chciała pościć. Nashi postąpiła za moim przykładem i wyglądaliśmy jak para tańczących dżdżownic.
-Ciekawe czy można to jeść?- powiedziałem i ugryzłem kawałek.
-Idiota...- mruknęła Nashi próbując się ode mnie odsunąć - Emily! Proszę... Możesz powiedzieć coś Aries?
Dziewczyna z różowymi włosami wypowiedziała parę słów i wełna zniknęła razem z duchem. Upadłem na brzuch i odetchnąłem ciężko. 
Moje spotkanie z ziemią wyszło wręcz idealnie.- czyli jeb twarzą w podłogę. Gdy zerknęłam na Ethana stwierdziłam, że jemu wcale lepiej nie poszło.
-Kurna Emily...Mam Cię potraktować jak sracza lodem?!- krzyknęłam podnosząc się powoli masując bolące miejsce na twarzy. JAK ONA MOGŁA! WŁASNEJ SIOSTRZE!
Podeszłam do tych dwóch sierot leżących na ziemi.
- Ciesz się, że tym razem to nie był Loki.- uśmiechnęłam się wspominając ostatni raz gdy oberwałam podczas ich kłótni. Loki ich wbił w ściany.
- Ej!- oburzyła się Nashi.
- To które mnie uderzyło krzesłem?- spytałam patrząc na siostrę.
Wstałem z trudem i rozciągnąłem się.Wzrokiem zacząłem szukać swojej koszulki.No świetnie...Znowu jej nie ma...
-Jak widzisz wszędzie leżą wazony,książki oraz stoły.Jak myślisz kto byłby tak zdrowo rąbnięty żeby nimi rzucac?-spytałem unosząc jedną brew.Nagle dostałem z łokcia Nashi w brzuch.
-Oczywiście nikogo nie oskarżam,prawda Nashi?-rozczochrałem jej włosy.
Spojrzałam spod przymrużonych oczu na granatowowłosy. -Oczywiście Ethan.-odparłam z lekkim sarkazmem powoli się wycofując. -Poszukajmy lepiej misji!-powiedziałam, a kropelka potu spłynęła mi z tyłu głowy.
- Ja wybiorę!-krzyknęłam zapominając o krześle i pobiegłam do tablicy z ogłoszeniami. Po chwili machałam im przed oczami kartką - Ja chcę tą! Będziemy pracować w barze!- powiedziałam biegnąc w podskokach w stronę stacji kolejowej.
Wzruszyłem ramionami i wraz z Nashi poszliśmy w ślady Emily. Zabrałem po drodze nową koszulkę i mój plecak.Na pociąg czekaliśmy około dziesięć minut.Gdy podjechał na stację znaleźliśmy wolne miejsca i ruszyliśmy.Nashi położyła się na oparciu i wyglądała jakby miała zaraz umrzeć.
-Nee-san! Nie umieraj proszę-Emily odchodziła od zmysłów.
-Spoko mała znam sposób-uśmiechnąłem się do niej i wyjąłem z plecaka mały,materialny woreczek.Magią wyczarowałem parę kostek lodu i wrzuciłem je tam.
-Podnieś ją proszę-uśmiechnąłem się lekko i dziewczyna podniosła.Usiadłem i położyłem sobie jej głowę na kolanach w tym samym czasie kładąc jej woreczek na głowę.
-Powinno zadziałać.-westchnąłem.-Ciocia Wendy mi o tym powiedziała.
Na moje policzki wpełzł lekki rumieniec...A może to tylko wina choroby lokomocyjnej? Nie tylko woreczek chłodził mnie, ale także ciało Ethana. Czemu? Mag lodu, mag ognia i gorąca skóra, coś świta? Spojrzałam na Emily i w tym momencie zechciałam zapaść się pod ziemię, ale nic nie mówiłam. Zdążyłam jeszcze pochwycić, iż Lucyfer i Tetsu również wpakowały się do pociągu siadając na kanapach za nami jakby ich nie było.
Widząc dwa duże koty nagle sobie coś uświadomiłam.
- Gdzie Miki?- spytałam szukając excedki - Zapomniał am o niej przez was idioci.- wybuchnęłam płaczem.
-Spokojnie pewnie miło spędza czas z twoją mamą-próbowałem ją pocieszyć. Spostrzegłem że koty Nashi patrzą się to na nią to na mnie.Było to bardzo dziwne uczucie i przez to cały czas siedziałem wyprostowany bacznie wszystko
-Ale chciałabym żeby była ze mną!-krzyknęła.
-Spotkacie się przecież jak wrócimy!
-E-emily j-ja p-przepraszam! T-to moja wina!-wybąkałam próbując się podnieść, ale po chwili opadłam na kolana chłopaka cała zielona. -J-jak chcesz to przerobie Lucyfera na tygrysa!-powiedziałam szybko na jednym wydechu, a pantera słysząc swoje imię podniosła swój wielki łeb na mnie z pytaniem w oczach:,,Pojebała do reszty?"
- Na najbliższej stacji przesiadamy się i wracamy po nią.- postanowiłam. W tym momencie przez otwarte okno wleciała Miki.
- Cześć.- opadła na moje kolana.
- Miki!- pisnęłam zachwycona - Przepraszam, że cię zostawiłam.- załkałam - Wybacz mi!
Emily i Miki zaczęły rozmawiać między sobą.
-Wow...Poczułem się taki samotny...Tylko ja nie mam zwierzaka-mruknąłem.
-Musisz sobie znaleźć dziewczynę mrożonko...Chociaż wątpi wszystkie by pouciekały-Nashi odgryzła się złośliwie.
-Co taka chętna jesteś?-wyszczerzyłem się kąśliwe.
-Co!? Ty głupi...
-Tak,tak odpoczywaj-przerwałem jej.
Moje ciało natychmiast rozgrzała się do takiego stopnia, iż lód w woreczku stopniał, a woda zlatywała na moje czoło. -Zboczeniec!-spróbowałam stanąć, ale pociąg w tym momencie najechał na jakiś kamyk i moja równowaga została zachwiana do tego stopnia, iż upadłam prosto na kolana Ethana.
Wybuchłam śmiechem gdy to ujrzałam. Po chwili jakiś czarno włosy poszedł do nas.
- Mogę się dosiąść?- spytał uprzejmie.
- Siadaj.- uśmiechnęłam się - Czym nas więcej tym większa beka. Emily jestem.
Złapałem dziewczynę w pasie i położyłem na siedzeniu. Ta najwyraźniej próbowała mnie zabić wzrokiem. Ciemno włosy chłopak przyglądał nam się z zaciekawieniem. Położyłem głowę blondynki na kolanach i znów zamroziłem wodę z woreczka.
-Teraz lepiej bądź grzeczna-uśmiechnąłem się.
-Jak ci zaraz...-powiedziała ale zaraz potem ją zemdliło.
Wyzywałam w duchu wszystko zaczynając na podłogi, a kończąc na grawitacji. Spojrzałam na chłopaka na przeciwko nas i w tym momencie mnie zemdliło i jakby to określić...Czarnowłosy nieznajomy został spawiowany. -PRZEPRASZAM!-wykrzyknęłam od razu podnosząc głowę z kolan Ethana. Moja twarz wyglądał jak zielono-czerwony pomidor. -Brawo zapałko.-mruknęła mrożonka, a ja na jego słowa dałam mu kuksań w bok.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem, aż mi łezka poleciała.
- ... - chłopak przemilczał sprawę.
- Przepraszam! Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.- powiedziałam.
- Ciekawe.- rzekł.
- Heh.- mruknęłam.
-Pójdę do łazienki się umyć-powiedział i sobie poszedł.
-Brawo,Nashi-potargałem jej włosy.
-Zabijee...-mruknęła.
-Patrzcie nasz przystanek!-krzyknęła nagle Emily.-No to się z kolegą nie pożegnamy.
Wysiedliśmy z pociągu.Nashi wyglądała na prze szczęśliwą.
Upadłam na ziemię całując ją i po chwili plując we wszystkie strony. -Ble! Ma okropny smak!-poskarżyłam się, a Ethan tylko mruknął pod nosem ,,No co ty nie powiesz,, jednak postanowiłam puścić jego uwagę mimo uszu. Zerknęłam na Lucyfera i Tetsu, którzy podeszli do mnie prosząc się o pieszczoty, które oczywiście otrzymały. Jednal zdziwiło mnie zachowanie Lucyfera, ktry oddalając się od nas lekko podszedł do Ethana i usiadł przed nim. Tetsu za to tylko warknął nie zadowolony z zachowania jego przyszywanego brata i udał że tego nie widzi.
- Hej ho! Hej ho! Do pracy by się szło.- zawołam idąc w kierunki restauracji.
- Fuck.- nagle krzyknął Ethan - Lucyfer mnie osikał.- wyjaśnił.
- Też go osikaj.- powiedziałam jak najzwyklejszą rzecz na świecie i pobiegłam w stronę restauracji, chyba.
-Zmieniam zdanie...Wolę by samotny niż obsikany...
-Dobry kotek!-Nashi pogłaskała zwierze.
-Widać podobne do swojej pani...-ruszyliśmy za Emily.
-Mówiłeś coś mrożonko?!-spytała.
-Skądże znowu...
Szliśmy parę minut a Emily podskakiwała na każdym kroku.Była bardzo podekscytowana.
-To gdzie to jest?-spytałem w końcu.
-Przed nami!-rozpromieniła się dziewczyna z różowymi włosami.
-A więc ja mam tu niby robić za kelnerkę? Banał!-prychnęłam pod nosem łapiąc dziwne spojrzenie Ethana i Emily. -Czego?-spytałam podejrzliwie. Emily zaczęła niepwnie swoje ,,wieeeeszzzz,, ,ale Ethan ją wyręczył i mruknął:- Ty zazwyczaj wszystko psujesz...a jeśli nie wiesz ta praca nie polega na tłuczeniu zastawy stołowej. Zmierzyłam ich dwójkę wściekłym wzrokiem po czym prychnęłam, zarzuciłam grzywą i otworzyłam drzwi od restauracji.
- OHAYO!- ryknęłam na wejściu. Ethan spojrzał na mnie jak na idiotkę.Podeszłam do baru przy którym stała kobieta mniej więcej po pięćdziesiątce - My z Fairy Tail. Przyszliśmy pomóc w restauracji.
- Wejdźcie.- powiedziała - Dziewczynki przebierzcie się w mundurki.- wskazała na dwa różowe mundurki - A ty chłop za stań tu i rób drinki.
-Whoah...Takie fascynujące zajęcie.
Stanąłem za ladą i zapoznałem się trochę z alkoholami wszelkiego rodzaju.Były na prawdę dziwne.
-"ROSEBLANS!-Zapomnij o problemach już dziś!"-przeczytałem na głos.-Co jest...
Nagle dziewczyny wyszły zza drewnianych drzwi.Ubrane były w różowe sukienki z białymi fartuchami i mnóstwem falbanek. Emily wyglądała na bardzo szczęśliwą co nie można było powiedzieć o jej siostrze.Wyglądała jakby miała zaraz roznieść wszystko to co się tu znajduje.Ja stałem za ladą próbując nie wybuchnąć śmiechem.
-Wyglądacie świetnie!-krzyknąłem.
-Dzięki!-uśmiechnęła się Emily i poszła szukać naszej zleceniodawczyni.
-Mrożonkaa...-blondynka zagroziła mi pięścią.Uniosłem ręce w geście poddania się a ona oddaliła się.
Zdziwiłam się ponieważ moja praca szła mi wyjątkowo dobrze. Wszystkie zamówienia szły sprawnie i tak samo zostawały dostarczone. Bardzo często dostawałam napiwki za piękny uśmiech prze co uzbierałam niezłą sumkę. Praca wprost stworzona dla mnie. Za pięknie prawda? Gdy przechodziłam między stolikami jakiś facet złapał mnie za dupę przez co został kopnięty i wyleciał na dwór robiąc dziurę w ścianie. Ta złapały go moje kociaki, a ja ruszyłam na niego z płonącymi pięściami. -ZAJEBIE!
Oparłam się o jakiś stolik i wyjrzałam przez okno.
- Nashi przestań!- krzyknęłam. Nagle ktoś złapał mnie za piersi przez co wylałam z siebie "cichy" pisk. Od razu uderzyłam chłopaka mniej więcej w naszym wieku tacką przez co się złamała i czmychnęłam za bar do Ethan'a.
Emily podbiegła i schowała się za mną.
-Co jest?-spytałem unosząc brew.
-Zboczeńcy!-powiedziała z załzawionymi oczami.
-Oho! Będzie dym-uśmiechnąłem.
Nagle Nashi wbiła do lokalu a z oczy jej jakby się paliły.
-TY-wskazała na chłopaka,który obmacywał Emily.-ZGINIESZ.
Dziewczyna zaczęła się z nim bić. Chociaż wyglądało to bardziej jakby to ona się nad nim znęcała a nie biła...
Jak tylko skończyłam z tym dupkiem co mnie obmacywał wzięłam się za kolejnego chama, który odważył dotknąć Emily. -ZABIJE, ZABIJE!-darłam się uderzając go ognistymi pięściami, gdy Lucyfer i Tetsu rozrywali jego ubranie na strzępy ostrząc sobie przez to pazurki. Na koniec podrzuciłam go do góry uderzając z kopa. Mężczyzna wypadł z lokalu zabierając ze sobą drzwi. -KTOŚ JESZCZE?-krzyczałam ziejąc ogniem na prawo i lewo. Niestety przez to troszkę...Ociupinkę podpaliłam restauracje.
- Nashi uspokój się!- krzyknęłam. Nie zareagowała. Dlaczego ona mnie nigdy nie słucha?
- Wiesz..-zaczął Ethan - Chyba nici z wypłaty.
- O boze!- krzyknęłam uświadamiając sobie coś - Znowu zawaliliśmy misję. Dziadek się wścieknie! I jeszcze znowu Era może mieć waty do nas.- załamał am się.
-Spokojnie-uśmiechnąłem się do niej.-Jest już przyzwyczajony po naszych rodzicach.
-Kurczę-mruknęła.-Zmywajmy się stąd!
Cała nasza trójka ruszyła przed siebie biegiem.
-Zrobili ci coś?-Nashi pytała Emily.
-Nie nic...Uspokój się...
-Przysięgam jeśli coś to skopię im...!
-Nashi...
Wszystko się we mnie gotowało, a sama wręcz paliłam się. -Co za chamstwo! Trzeba tacie dać znać, aby tu przy,..-nie dane było mi dokończyć, gdyż Emily mi przerwała:-Ani słowa tacie, bo przysięgam zabiję cię!-zagroziła, a ja tylko zbyłam jej wypowiedź machnięciem dłoni.
- Nashi zacznij mnie w końcu słuchać!- krzyknęłam oburzona - Może i jesteś starsza o te parę minut ale to nie pozwala ci na ignorowanie mojego zdania!- wyprzedził am ją i pobiegłam w stronę stacji kolejowej.
-Chodźmy za nią bo sobie coś zrobi...-mruknąłem.
-I to ja ją traktuje jak sierotę!?-krzyknęła i puściliśmy się biegiem.Dogoniliśmy ją kiedy czekała na stacji.Obok niej latała Miki.Dziewczyna miała wysoko uniesioną głowę i ręce skrzyżowane na piersi.
-A fochaj się DZIECIAKU.-specjalnie wypowiedziałam nacisk na ostatnie słowo i spojrzałam na Lucyfera dalej kręcącego się dość blisko Ethana. Jego ogon co chwilę chodził do góry i na dół co oznaczało, że poluje. Dopiero po sekundzie zauważyłam, że Tetsu robi to samo i nim zdążyłam krzyknąć ,,uwaga,, koty powaliły Ethana na ziemie twarzą do gleby. -ZŁE NEKUSIE! PUSZCZAĆ NATYCHMIAST!!
Zignorowałam koty i przybycie tej dwójki. Gdy tylko podjechał pociąg weszłam i zajęłam jedną podwójną kanapę. Nie będę wiedzieć obok Nashi jak zawsze gdy wracamy. A niech sobie mówi na mnie dzieciak. Nie obchodzi mnie to. Po chwili usiedli naprzeciwko i pociąg ruszył. Z satysfakcją patryłam na zieloną twarz Nashi. Z nudów wyjęłam pieniądze z napiwków i zaczęłam je liczyć.
Nashi znów odwalało ale wytrwale siedziała wyprostowana.Pierwszy raz nie miałem czego robić. Patrzałem tak na Nashi to na Emily i tak cały czas.Czułem że pomiędzy tymi dwoma było napięcie więc wolałem się nie odzywać. Czasami padały jakieś drobne wyzwiska ale obie ignorowały to.
Droga okrutnie mi się dłużyła. Chociaż było mi nie dobrze dałam radę. Gdy tylko pociąg się zatrzymał wyskoczyłam z niego niczym błyskawica, której tak się boję. -KOCHAM ZIEMIE!-krzyknęłam, a ludzie patrzący na mnie z boku patrzyli się na mnie jak wariatkę. -A więc wracamy do domu...-chciałam dodać Emily, ale nie miałam zamiaru tego robić, gdyż to oznaczałoby, że może fochać się kiedy chce i ja będę za nią biegać, więc dodałam: Ethan?-sama zdziwiłam się, że wolałam zwrócić się do mojego rywala, a nie obrażonej siostry.
Zaśmiałam się.
- Serio?- spytałam.
Te dwie już zaczęły mnie irytować. Przewróciłem oczami i wziąłem Emily na barana.
-Macie się nie kłócić.-mruknąłem.-Znowu mi się o to dostanie. Na następną misję idę z Estebanem...Chociaż on jest zdrowy umysłowo.- ostatnie zdanie wypowiedziałem szeptem.
Nashi odwróciła wzrok od Emily a różowo włosa zrobiła identycznie.Ruszyliśmy w stronę gildii.Po mieście jak zwykle roznosiły się śmiechy i głośne rozmowy.Gdy doszliśmy do gildii nasiliły się.
-Musimy iść do mistrza-westchnąłem.-Nie będzie zadowolony że znowu coś zniszczyliśmy.
-Ja nic nie zrobiłam!-Emily zrobiła nadąsaną minę.
-Nawet jeśli musimy iść całą trójką-uśmiechnąłem się lekko.
-Lepiej idźcie sobie we dwójkę na romantyczną randkę, a ja pójdę sama!-krzyknęłam i ruszyłam do gildii. Nie wiem czemu tak zareagowałam...Przecież on nic złego nie zrobił, ale. .
- POSTAW MNIE NA ZIEMIĘ ETHAN!- krzyknęłam gdy wziął mnie na barana - Co cię ugryzło pochodnia?- powiedziałam do blondynki.
Poczułem jak zadrgało mi oko.Te dwie są gorsze od pięciolatków.Chętnie bym teraz je zostawił i poszedł do domu,lecz był jeden problem.Wujek Natsu by mnie zabił.Westchnąłem cicho i podreptałem za Nashi. Emily wciąż wierzgała się na moich plecach.
-Przysięgam...Muszę w końcu iść na misję z jakimś facetem bo nie wyrobię...

Doszłam jako pierwsza do gildii...Nie ma to jak biec, nie? Opowiedziałam wszystko mistrzowi, dostałam ochrzan i specjalnie unikając ,,zakochanej parki,, zaczęłam wracać do domu.
- Postaw mnie na ziemię. Zimno mi mrożonko.- skłamałam - Proooszę. Muszę zobaczyć o co chodzi ognikowi.- mruknęłam.
-NO WRESZCIE!-postawiłem ją na nogach a ta podreptała za Nashi.-Idę do gildii.
I ruszyłem przed siebie.

Przechadzałam się wzdłuż rzeczki mając wszystkich gdzieś. -Baka, baka, BAKA!-zaczęłam się drzeć na samą siebie.
Zamiast iść szukać Nashi tak jak powiedziałam Ethan'owi poszłam do domu. Wzięłam książkę z półki, usiadłam na łóżku, owinęłam się szczelnie kocem i zaczęłam czytać.

Ojciec i syn

EthanNashiMamoru 


Siedziałem w gildii i piłem sok pomarańczowy. Nagle do gildii wbiła Nashi i Mamoru. Głośno się z czegoś śmiali aż zobaczyli mnie.
Nie wierzę, że Emily naprawdę to powiedziała w dzieciństwie.
Śmiałem się jak głupi, słysząc żenującą historię siostry Nashi, żeby mówić swojemu tacie, że z przodu w gaciach ma odstającą kupę. No nie wierzę.
-Zawsze była słodka! -gdy weszliśmy do gildii zwróciłam uwagę na Ethana i spytałam: -Może pójdziemy we trójkę na misję?
- Ja, ty i... - przełknąłem ślinę, aby zaraz pojawiły mi się gwiazdki w oczach - Ethaaaan-chan?!
Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, spoglądając to na Nashi, to na Ethan'a.
Ruszyli w moją stronę. Podniosłem jedną brew i z wyczekiwaniem czekałem aż coś powiedzą.
-Ethan-chan! -krzyknął Mamoru.- Chcesz iść ze mną i Nashi na misje?
-Misje -uśmiechnąłem się lekko.- Czemu nie.
Podniosłem się i ruszyliśmy do tablicy ogłoszeń
Przeszukiwałam wszystkie misje szukając tej za największą ilość diamentów. -A ta?-podałam kartkę z napisem nagroda na której widniała jedynka i baaardzo dużo zer.
Rzuciłem okiem na zlecenie i trochę się przeraziłem. Tyle zer, co musi znaczyć poziom trudności misji... Nie jestem przecież tak silny jak Ethan lub Nashi... Stoję mocno w tyle, lecz nie chce pokazać swojej słabości... Raz się żyje! Spojrzałem na Nashi i przytaknąłem głową z potwierdzeniem, chowając ręce do kieszeni.
-Świetnie-uśmiechnąłem się lekko.-Idziemy?
Ruszyliśmy w stronę stacji kolejowej. Mamoru dziwnie się zachowywał. Był jaki taki nieobecny.
Gdy wsiedliśmy do pociągu Lucyfer i Tetsu usadowili się na tyle pociągu, a ja zwinęłam się w kulkę cała zielona na twarzy. -Nie...dobrze...mi...
Usiadłem z dala od nich przy oknie. Kątem oka obserwowałem żałosną postawę Nashi. Pokręciłem głową i podziwiałem krajobraz za oknem, który zmieniał się z sekundy na sekundę. Strasznie mnie męczyły myśli, że nie dam rady na misji, mimo, że ćwiczyłem ostatnio.
Zmarszczyłem brwi.
-Nashi...Zauważyłaś że z Mamoru jest coś nie w porządku? - spytałem. Dziewczyna odpowiedziała jakimś nie zrozumiałym bełkotem.
-Ah przepraszam-mruknąłem i wrzuciłem do materiałowego worka parę kostek lodu. Położyłem go na czole Nashi i kontynuowałem rozmowę.
Gdy pociąg się zatrzymał od razu wyskoczyłam przez otwarte okno i pocałowałam ziemię. -Ro gdzie idziemy? - spojrzałam na Mamoru i Ethana pytającym wzrokiem.
Obserwowałem dzikie zachowanie Nashi i stałem z dala od niej, aby się nie przyznawać do tego stworzenia.
- Mamy wygonić Goliany z lasu, więc... Trzeba iść do lasu.
Wytłumaczyłem prosto, bo to same mówiło za siebie. Czułem na sobie wzrok Ethan'a, co mnie jeszcze bardziej peszyło.
Gdy Nashi się uspokoiła ruszyliśmy do pobliskiego lasu. Włożyłem ręce do kieszeni i zacząłem wypatrywać małp.
-Wychodźcie głupie małpki! Cip cip cip-krzyczała Nashi.
-Tak się małpy woła? - spytałem śmiejąc się. Dziewczyna zrobiła nadąsaną minę i szła dalej.
Spec się znalazł. Dałam Mamoru kuksańca w bok. -Co ty taki przygaszony? - spytałam uśmiechając się ciepło i rzucając do Ethana nieme: ,,Też coś powiedz,,.
Gdy poczułem ukucie w bok, podniosłem głowę i spojrzałem na Nashi, nawet nie zauważyłem kiedy do mnie podeszła. Za bardzo przejąłem się myślami. Ubrałem ręce za tył głowy i uciekłem wzrokiem, zaczynając oschle.
- Nie jestem przygaszony, tylko nie chce prowadzić konwersacji z idiotami.
Odparłem, aby zaraz spojrzeć kątem oka na ich reakcje.
Uniosłem brwi. Idiotami,co? Miłe.
W lesie było bardzo cicho. Czasami tylko przerywało ćwierkanie ptaków. Nashi zrobiła obrażona minę i i odwróciła wzrok na drzewa.
Zbyłam jego wypowiedź mimo uszy i dalej nawijałam. -Może wolałbyś inną misje? Zawsze możemy się cofnąć! - uśmiechnęłam się wskazując palcem drogę powrotną.
Spojrzałem na nią zdumiony. Chciała zmienić misję z powodu mojej niepewności...? Miło... Pokręciłem głową i udawałem twardego.
- Wycofanie się to nie moja rola. Wypełnimy tą misję bez problemu.
Powiadomiłem ją szorstko, patrząc takim samym wzrokiem.
Skinąłem głową i nagle przed nami opadło wielkie drzewo. Całą trójką uskoczyliśmy i usłyszeliśmy donośny ryk.
-To chyba nasz cel- mruknąłem. Ruszyliśmy za krzykiem omijając co kolejne drzewa.
-CHODŹ TU TY MAŁPISZONIE! - krzyknęłam i z płonącą pięścią ruszyłam na małpę. Po chwili już walczyliśmy gdzieś dalej od reszty grupy, których także atakowały te potwory.
Złapałem za swoją kartę i jeszcze raz wykonałem skok w tył. Butami szurałem o ziemie, aby wyhamować.
- Figura! - przyłożyłem łokcie na boki, a palce skierowałem ku ziemi. - Gryf!
Z moich rękawów zaczęła wylatywać fala talii, aby ułożyć się w niebezpiecznego stworzenia. Oczywiście sięgnąłem po wyższą półkę, bo czułem, że zwykłymi agresywnymi zwierzętami nie dałbym rady. Na moim czole pojawiły się krople potu dając oznaki, że podtrzymywanie tego zaklęcie już mnie marnuje, ale wytrwale stałem prosto. - Atak! - Rozkazałem, a Gryf ryknął - lecąc - i pazurami przejechał po klatce piersiowej przeciwnika, aby stworzyć rany cięta. Małpa od razu się wkurzyła, robiąc te swoje uderzenia o ziemie i coś tam marudząc...
Słyszałem odgłosy walki za plecami. Moi towarzysze radzili sobie dobrze, więc zająłem się stworem, który stanął na mojej drodzę. Przede mną stanęła wielka, biała małpa.
-Ice Make...-ułożyłem ręce do ataku.-Lanca!
Z mojej ręki wystrzeliły parę lodowych lanc lecących w stronę stwora. Potwór swoją wielką łapą odrzucił je i skoczył na mnie. Cofnąłem się i jeszcze raz zaatakowałem.
-Ice Make! Hammer! - krzyknąłem i w mojej ręce zmaterializował się ogromny młot. Uderzyłem nim w goryla i ten padł.
Małpa uderzyła mnie swoją wielką łapą przez co odleciałam kilka metrów dalej i uderzyłam o drzewo. Wstałam po woli i spojrzałam na małpę z uśmiechem. -Ryk Ognistego Smoka!
- krzyknęłam po czym wielki ogień wyleciał z moich ust dotykając małpę. -MASZ ZA SWOJE! - niestety po chwili wstała, a moim kierunku leciało drzewo.
Widząc jak małpa wstaje i łapie za drzewo bez wahania wydałem rozkaz.
- Obrona, już!
Wskazałem ręką w Nashi, a magiczne stworzenie od razu mnie zrozumiało. Poleciało, aby zaraz swoim dużym cielskiem rozwalić drzewo na pół. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc, że udało mu się szybko zareagować, ale nie spodziewałem się jednego.
- Zasłoniłeś się! - Odparł śmieszkowym głosem, łapiąc mnie w swoje wielkie dłonie. Próbowałem się poruszać i wyjść, ale z każdym ruchem, on ściskał mocniej. - Chcesz uciec? A jak zamienię Ciebie w placek, to nie uciekniesz!
Zaśmiał się, tańcząc jak to małpy i wykonał żelazny uścisk, a ja czułem, że zaraz żebra mi połamie. Krzyknąłem raz z bólu, aby zaraz wydawać niemy ryk z braku powietrza w płucach.
Spojrzałem w stronę gdzie usłyszałem rechot stworzenia.
-Mamoru! - krzyknęłem i zacząłem biec w jego stronę. Zwierze było bardzo duże. Chyba największe, które dotąd widziałem. Miało około czterech metrów.
-ICE MAKE! – ryknąłem.- GEJZER!
Z ziemi wyłonił się wielki lodowy gejzer. Małpa przez to podskoczyła do góry w locie upuszczając Mamoru. Chłopak zrobił zgrabne salto i wylądował na kolanach. Zaczął kaszleć ale po chwili mu przeszło.
-MAMORU! - krzyknąłem.-WYKOŃCZ GO!
Ufałem mu. Uda mu się to zrobić. Ja pobiegłem pomóc Nashi zostawiając chłopaka samego.
Otworzyłam szerzej oczy na widok gryfa ratującego mnie przed drzewem. Widząc biegnącego do mnie Ethana mruknęłam dzięki Mamoru nic mi się nie stało.- uśmiechnęłam się jednocześnie martwiąc czy u chłopaka wszystko okej. Niestety nie miałam tyle czasu, gdyż małpa biegła w moją stronę. -Pokonajmy go razem! - klasnęłam w dłonie, które zapłonęły ogniem. W tym samym momencie, gdy Ethan wymówił swoje zaklęcie. -Pięść Ognistego Smoka!
Gdy wylądowałem bezpiecznie na ziemi, wpierw co zrobiłem, to złapałem powietrze. Gdyby nie Ethan, na pewno można było wykorzystać moje kości do gier. Słysząc jego słowa, uśmiechnąłem się w duchu. Podniosłem się na nogi i spojrzałem w stronę Gryfa, który leciał moją stronę. Podskoczyłem, aby wejść na jego grzbiet. Chwyciłem mocno jego pióra, aby nie wypaść.
- Ej! Durna małpo! - Krzyknąłem do niej, prostując plecy i wycofując jedną rękę - Ja Ci zaraz pokaże, kto kogo zamieni w placek! Figura. Rękaw Pokera!
Krzyknąłem, aby zaraz moje napięta ręką schowała się w kopule z kart. Będąc już bardzo blisko wroga, wyskoczyłem z ,,pojazdu", aby zaraz dać prawego, mocnego sierpowego małpie, pomiędzy oczy. Od razu poleciała na ziemie, a ja lądując zrobiłem fikołka. Wszystkie moje moce rozsypały się na nieruchome karty, opadając na ziemie i znikając po kilku sekundach. Dyszałem z zmęczenia, bo podtrzymywanie dwóch figur łatwe nie jest... Chociaż dla mnie.
-Nashi mam pomysł! - krzyknąłem nie odwracając wzroku od małpy.-Co powiesz na atak łączony?
-Co?...Tylko raz go próbowaliśmy! - sprzeciwiła się.
-Może warto go teraz przećwiczyć - uśmiechnąłem się i wystawiłem rękę. Dziewczyna spojrzała na mnie z powątpieniem, ale po chwili na jej twarzy pojawił się wariacki uśmiech. Skinęła głową na znak że się zgodziła. Chwyciła moją rękę i zamknęła oczy. Również je zamknęłam i odczułem silną wibracje magii wokół nas. Krzyknęliśmy zaklęci i otworzyłem oczy. Przed nami w stronę małpy leciały ogromne, lodowe pociski. Na dobór tego każdy się palił, co było dość dziwne i zaprzeczało prawom fizyki. Każde z pocisków trafiło w cel na końcu wybuchając.
Gdy małpa padła od razu stwierdziłam, że ten atak jest nawet w miarę. -Chodź zobaczymy czy u Mamoru wszystko okej! - krzyknęłam i ruszyłam biegiem przez las. Uratował mnie i nie byłam pewna czy wszystko z nim okej. Powinnam mu jak i Ethanowi podziękować...Ale to już jak będziemy wracać!
Usłyszałem huk i poczułem wibracji na podłożu. To na pewno oni, podniosłem jeden kącik ust z myślą, że się uśmiechnę, ale zaraz poczułem jak mnie bolą boki żeber. Złapał się za jeden i skrzywiłem z bólu twarz. Może ich nie złamał, ale uścisnęło swoje piętno. Co za siara... Jedyny zostałem pokaleczony... No tak! Przecież to się zdarza, tylko i wyłącznie najsłabszemu magowi Fairy Tail!
Podbiegliśmy z Nashi z Mamoru. Kurczowo trzymał się za bok. Podniosłem go i zarzuciłem sobie jego rękę za szyje. Jęknął cicho. Nashi też nie wyglądała najlepiej. Była cała posiniaczona zresztą ja też. Właśnie sobie uświadomiłem że w czasie walki zgubiłem górną część ubioru.
Spojrzałam na chłopaków i westchnęłam cicho po czym sama w sumie nie wiem skąd wyskoczył Lucyfer i Tetsu. Usiadłam na Lucyferze pozwalając, żeby zawiózł mnie na stację. -ALE BYŁO ZABAWNIE! JA CHCĘ JESZCZE RAZ!
Spojrzałem na Ethan'a, który pomógł mi stanąć i chodzić. Krzywiąc dalej lekko twarz z bólu, odparłem cicho.
- Dam radę sam... Nie musisz się przemęczać...
Muszę Ci pomóc w końcu jesteś moim przyjacielem, nie? - wyszczerzyłem żeby w uśmiechu. Chłopak otworzył szerzej oczy jakby usłyszał coś bardzo szokującego. Przez chwilę nic nie mówił, ale zaraz bardzo delikatnie się uśmiechnął.
Spojrzałam na nich. Później na Tetsu i wreszcie spytałam. -Może Mamoru pojedzie na Tetsu, a Ethan ze mną na Lucyferze? - spytałam widząc krople potu na czole Ethana. No przecież jeśli wydam im komendę to ich nie zjedzą!
Spojrzałem na kota i przełknąłem głośno ślinę. Widząc te pazury, kły, dzikie oczy, miałem wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci.
- Eeee... Czy, aby na pewno to bezpieczne?
Zapytałem się dla pewności Nashi, bo niepokoiło mnie zachowanie panter.
 -Nie pojadę już na tym zwierzęciu - mruknąłem. Drogę na stację przebyliśmy piechotą.Gdy pociągiem już przyjechaliśmy do Magnolii zaprowadziliśmy Mamoru do cioci Wendy.
Gdy staliśmy tak w lecznicy powiedziałam do Ethana i Mamoru
-Bardzo dziękuję za ratunek! - pokłoniłam się lekko zaczerwieniona. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie przewyższę Natsu...
Słyszał słowa Nashi zdziwiłem się. On-ona mi podziękowała? Ktoś mi podziękował. Czułem przyjemne uczucie w żołądku, a na mojej twarzy rodził się szczery uśmiech. Nawet nad tym nie kontrolowałem. Podrapałem się za tył głowy, pokazując, że nie musi dziękować.
- Etto... Każdy by ruszył na ratunek...
- Nie ruszaj się! - Skarciła mnie Wendy, gdy poruszyłem górną kończyną.
- Przepraszam - Mruknąłem do niej i zaraz odstawiłem rękę na swoje miejsce.
Jako jedyna odmówiłam opatrunku, gdyż dzięki temu będę pamiętać o częstszych treningach! Mimo wszystko na widok uśmiech Ethana zrobiło mi się miło. Cała misja w końcu zakończyła się sukcesem, a ja zarobiłam parę(dużo) groszy.
Nagle do sali gdzie ciocia Wendy nasz przyjęła wpadł wujek Laxus. Podbiegł do łóżka z zmarszczonymi brwiami. Nigdy nie zapomnę miny Mamoru. Wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować, pomieszane z uczuciem niedowierzania.
- Ale na pewno nic Ci nie jest, tak? - Zapytał się mnie z paniką w oczach. Złapał moją głowę i spoglądał w oczy, chyba chciał sprawdzić czy łapie świadomość. Byłem w niezłym szoku, odkąd mój ojciec przeszedł przez próg drzwi i zadawał te wszystkie pytania Wendy, dotyczące mojego zdrowia. Osłupiały byłem dotykany przez Laxus'a jak manekin na lekcje medyczne.
- Wendy! Wendy! On się nie odzywa! Coś mu się dzieje! - Potrząsnął mną mocno z myślą, że wydam jakiś dźwięk. Dobrze myślał. Złapałem jego ręce.
- Tato! - Krzyknąłem, a ten zaprzestał czynności i popatrzył na mnie - Nic mi nie jest. - Wytłumaczyłem, a ten mnie przytulił. Otworzyłem szeroko oczy, bo nie mogłem uwierzyć, że on tutaj ciągle jest! No po prostu szczęka do ziemi. Chciałem jeszcze, aby mnie tak trzymał, ale grałem twardego. - No, no... - Poklepałem starego po plecach - Bo mi jeszcze złamiesz żebro.
Zaśmiałem się, a ten od razu mnie puścił, jakby to była prawda.

Plan

 Mistrz Haruki,Opętany Akihiro,Dziewczyna z gildii,Kirsa
Po tej całej akcji z Emily,Nivess i Mamoru wróciłem do swojej gildii i dzięki zaklęciu meteor doleciałem tam w parę minut.Stanąłem w drzwiach i zobaczyłem jak Mistrz idzie w moją stronę więc uchyliłem głowę przed nim spoglądając na ziemię.
-Witaj Mistrzu -przywitałem się
-Witaj Akihiro,możesz nam powiedzieć do jasnej cholery gdzie się podziewałeś cały dzień ?-krzyknął tak żeby oczy gapiów spoczęły na nas
-Przepraszam ale coś mnie zatrzymało ... jednakże zyskałem nowego potężnego sojusznika.
-Ouu naprawdę gdzie on jest? kim on jest ? chcę go poznać -powiedział ciekawskim głosem.-Daj pokażę mu -usłyszałem głos złego ja.Nagle straciłem nad sobą kontrolę i mogłem się tylko przyglądać tej całej sytuacji znowu oczy stały się całe czarne tak samo białka.
-Ja jestem tym nowym potężnym sojusznikiem .. razem z Akihiro jesteśmy silniejsi -zaśmiałem się szyderczo a w moich słowach czuć było pogardę dla Mistrza.
-Hmm pięknie ale chcę żebyś nam to udowodnił skoro stałeś się taki potężny -powiedział patrząc mi prosto w oczy.-Daj opowiem im swój niecny plan przez który wszyscy dowiedzą się że Blue Pegasus to były tylko pionki których wybiliśmy a teraz chcemy zniszczyć Fairy Tail! a teraz opowiem wam nasz plan.Odzyskałem kontrolę nad swoim ciałem i znowu moje oczy zrobiły się czerwone. -A teraz słuchajcie wszyscy to będzie tak .......... -po 30 minutach wytłumaczyłem im cały plan wydawali się być nim zachwycony.Nawet Mistrz spoglądał na mnie z dumą.
-Akihiro przypominasz mi siebie z za młodu -rzekł do mnie, a tak w ogóle ktoś chce z tobą porozmawiać -powiedział wskazując na dziewczynę z gildii.Poszedłem do niej i spytałem się jej o co chodzi
-Walczyłam z członkiem Fairy Tail był to mag powietrza
-Mam nadzieję że teraz wącha kwiatki od spodu -zaśmiałem się
-Właśnie niestety nie,był silniejszy ode mnie a ja musiałam się wycofać -odparła.Na mojej twarzy zawitał gniew jednak robiłem dobrą minę do złej gry.Odwróciłem się do niej plecami spoglądając na nią przez ramię.
-Nie będziesz już nam więcej potrzebna -powiedziałem i od razu przywołałem gwiezdną strzałę którą trzymałem w dłoni.Obróciłem się do niej a strzałę wbiłem jej w gardło przebijając na wylot,zdążyła tylko wybałuszyć oczy i padła na ziemię leżąc w kałuży krwi.Wszyscy popatrzyli na to i nie wiedzieli co zrobić więc się tylko przyglądali tej sytuacji.
-Była za słaba żeby pokonać członka Fairy Tail ... jeżeli wy też jesteście to dołączycie do niej ... potrzebujemy silnej gildii a nie słabej a więc będziecie w stanie pokonać Fairy Tail czy nie ? -spytałem wycierając chusteczką jej krew którą miałem na policzku. -Kto przyjmie to zadanie o którym mówiłem -spytałem patrząc na nich jednak przez chwile nikt nie odpowiedział.
-Ja -usłyszałem za sobą głos i momentalnie się tam odwróciłem a na mojej twarzy zawitał uśmiech.
-Kirsa ...jak miło cię widzieć -powiedziałem bo miałem do niej wiele szacunku .. była to najsilniejsza członkini naszej gildii której nawet ja się bałem ale nie dawałem po sobie tego poznać.
-Cześć Aki -odparła i wystawiła dłoń którą złapałem i pocałowałem na znak szacunku mojego do niej.
-Podołasz temu zadaniu ? wiesz że to trudne .... -zapytałem znając i tak odpowiedź.
-Ja bym nie dała rady ? -zaśmiała się 
-Musiałbym cie nie znać -odparłem śmiejąc się 
-Czym zawiniła ta dziewczyna że ją zabiłeś ? -spytała 
-Nie potrafiła zabić maga Fairy Tail a gildia musi wiedzieć że takie coś będzie nagradzane śmiercią -odparłem nie czując ani trochę współczucia.Kirsa się tylko zaśmiała i zniknęła by wykonać to zadanie a ja poszedłem do zarządcy miasta ''prosić'' o jakiś wolny budynek.
-Nie obchodzi mnie że ten budynek wynajęła rodzina bogaczy,masz dwa dni na wygonienie ich stamtąd a jeśli nie to spotka cię śmierć ..zrozumiano  ? -spytałem bardzo pewny siebie
-Ro-ro-rozumiem -odparł -Dołożę wszelkich starań aby ten budynek był wolny dla pana dyspozycji -dodał 
-Świetnie przyjdę za dwa dni -powiedziałem wychodząc przed drzwi.Teraz muszę skołować jakieś przebrania -Wiem pójdę na targ coś ''kupić' dotarłem tam po 20 minutach i wszedłem do sklepu z płaszczami i wziąłem 5 płaszczy (coś jak Akatsuki) tylko że całe czarne a potem wszedłem do sklepu z maskami i różnymi takimi.Postanowiłem że wezmę maski gladiatorów którzy  walczyli dawno dawno temu na arenach.Ja kupiłem sobie właśnie taki.Wszystkie różniły się czymś od siebie jednak ten najbardziej przypadł mi do gustu więc go sobie przywłaszczyłem.Po dwóch dniach budynek został zwolniony a ja wraz z
najsilniejszymi osobami w gildii go przygotowaliśmy czekając na odpowiedź od Kirsy bo przecież słabych ludzi nie mogę wziąć do tej misji.Najsilniejsza piątka powinna dać sobie radę.Po paru godzinach budynek był już gotowy a Kirsa wleciała przez okno.Spojrzałem na nią
-I jak ?,Uznali nas ? -spytałem
-W rzeczy samej ...wpisałam nas do księgi oficjalnych gildii pod nazwą The Legion -uśmiechnęła się -Jeszcze tylko przyjdą jutro na inspekcję i nasz plan może się udać.
 -On musi się udać ... pozbędziemy się Fairy Tail na zawsze -powiedziałem pewnym siebie głosem.
-Teraz tylko czekać na Wielkie Igrzyska Magiczne -pomyślałem uśmiechając się sam do siebie.