- Witam bardzo serdecznie na czwartym dniu Igrzysk
Magicznych! W ciągu ty ostatnich walk, przeżyliśmy niesamowicie dużo emocji!
Ale nadszedł ten czas, gdzie członkowie gildii będą musieli współpracować w
ramię w ramię z sojusznikiem, aby pokonać dwóch przeciwników! Wszystko na
arenie! Wszystko przed waszymi oczami! Komentować będzie ja, Chapati Lola wraz
z Yajimą szefem restauracji 8Island, a naszym gościem specjalnym jest Jura
Neekis! Piąty najsilniejszy mag z świętej dziesiątki!
- Witam serdecznie i dziękuje za zaproszenie. Czuję się
zaszczycony siedząc tutaj.
- My również się cieszymy, że z nami siedzisz.
Rozbrzmiał się głos zachrypniętego dziadka, po
siedemdziesiątce spokojnie.
- A może panu pożyczyć perukę? – Zapytał się główny
komentator, ściągając tupecik z głowy.
- Eeee… - Maga Ziemi zatkało kakao – Emmm.. Uh… Nie…
Dziękuje.
- No to możemy lecieć z walkami! – Pomachał włochatą czapką
jak jakąś chustą i wstał z miejsca z emocji. – Pierwsza walka rozstrzygnie się
pomiędzy Fairy Tail a Titan nose! Szczegółowo, Wróżki, które wlecą na arenę to
Ethan Fullbuster! Syn Gray’a oraz Juvi, którzy brali udział szesnaście lat
temu! Ojciec słabo wypadł w pierwsze dni…
Mruknął cicho do mikrofonu, ale i tak każdy słyszał.
Widownia się zaśmiała, a groźby lecące z lobby Fairy Tail oczywiście należały
do mężczyzny w bokserkach. Ucichło go głośne chrząknięcie szefa baru.
- Będzie musiał współpracować z Mamoru Dreyar’em! Dziecko
potwora, który zabłysnął pięknie na arenie pokonując całe Raven Tail, już nie
wspomnę o matce rozwalającą maszynę do mierzenia magii!
- Racja. Laxus Dreyar to silny mag. Niesamowicie się z nim
walczyło.
Dodał swoje trzy grosze Jura, ciągnąc palcami swoją brodę.
- Ej! Co to za chwalenie samą rodzinę Dreyar’ów! A co o mnie
i Juvii i o naszej walce przeciwko Lyon i Chelii! To było coś! A nie tam te
pedały! Gadać coś o nas!
Gorączkował się dalej na widowni Gray, grożąc pięścią w
stronę okienka z sędziami. Próbowali go uspokoić członkowie gildii, aby nie
robił, tak zwanej siary, ale dopiero ,,miłosny uścisk cyckami” Juvii, ucichł
Fullbuster’a, który wręcz się topił w poduszkach!
Stałem ramię w ramię z Mamoru. Energia
ze mnie się wręcz wylewała. Blondyn wyglądał trochę...Inaczej. Staliśmy w
tunelu i czekaliśmy na wejście kiedy komentator opowiadał o naszych rodzicach. Obiecałem
sobie że po walce wywalę tego gościa za arenę za "Ojciec słabo wypadł w
pierwsze dni…". Gdy usłyszałem jak wołają nas na arenę jeszcze raz
spojrzałem na Mamoru.
-Idziemy! - uśmiechnąłem się ciepło. Chłopak najwyraźniej lekko zdenerwowany skinął głową i ruszyliśmy przed siebie. Nawet nie zauważyłem jaki ja byłem zdenerwowany. Ręce drżały mi z podniecenia, a oddech był szybki i nie równy. Rozkazałem się sobie uspokoić, lecz nic to nie dało.
Gdy weszliśmy na arenę oblaną blaskiem słońca, cały stres zniknął. Poczułem się fantastycznie...Poza tym zacząłem kminić jak moja koszula magicznie wyparowała.
-Idziemy! - uśmiechnąłem się ciepło. Chłopak najwyraźniej lekko zdenerwowany skinął głową i ruszyliśmy przed siebie. Nawet nie zauważyłem jaki ja byłem zdenerwowany. Ręce drżały mi z podniecenia, a oddech był szybki i nie równy. Rozkazałem się sobie uspokoić, lecz nic to nie dało.
Gdy weszliśmy na arenę oblaną blaskiem słońca, cały stres zniknął. Poczułem się fantastycznie...Poza tym zacząłem kminić jak moja koszula magicznie wyparowała.
Czułem się zajebiście okropnie
siedząc w korytarzu. Słysząc chwalenia Dreyar’ów zalał mnie zimny pot. Mój
tata, mama… Tacy potężni, a jak ja przegram to… Nie chce nawet o tym myśleć. Słysząc wołanie Ethan’a,
dotrzymałem szybko jego kroku, aby zaraz zasłonić dłonią oczy od ostrego
światła. Spojrzałem na mojego księcia. Rozrywała go energia, było to widać.
Spostrzegłem, że ściągnął koszulkę, słysząc westchnienia żeńskich grup,
uśmiechnąłem się z planem w głowie. Chwyciłem za swój T-shirt i również
pozbyłem się ubrania. Ha! Dziewczyny to chyba orgazmu dostawały widząc dwa żywe
mięsa na arenie!
Żeńska część widowni zaczęła krzyczeć
ze szczęścia. Uśmiechnąłem się chytrze do Mamoru i przybiliśmy sobie żółwika.
-Mamy już po swojej stronie parę osób - mruknąłem rozciągając mięśnie rąk.
-Mamy już po swojej stronie parę osób - mruknąłem rozciągając mięśnie rąk.
Przebiłem żółwika z Ethan’em!
Boże! Chyba dołączam do widowni i zaraz również eksploduje. Odwróciłem się do
niego plecami i zakryłem dłonią nos, widząc jak się rozciąga! Te ruchy…Te
ciało… Ummm chodź do mnie kochanie, niech ja się zatopie w Tobie! Proszę!
Mamoru! Ogarnij się! DON’T NOSEBLOOD! Nie możesz się wykrwawiać przed walką! W
trakcie! Owszem! Chrząknęłam głośno i zaraz się ogarnąłem.
- Widzę, że młodzi chłopacy pryskają energią i ciałem… -
odparł przygnębiony Yajima – Tak im zazdroszczę młodości…
- A więc! – Szybko przerwał mu pierwszy sędzia – Wróżki
zmierzą się wraz z Hotari oraz Eren’em z Nose Titan! Nie będą mieli lekko.
Przeciwnicy znani z dobrej współpracy.
Z korytarza wyszła dwójka ludzi, kobieta oraz mężczyzna.
Dziewczyna w blond włosach, zaczesanych na dwa kucyki, zakryte węglowym
kapturem z bluzy, która sięgała jej, aż do ud, ukończywszy białymi falbankami.
Długie podkolanówki barwy czarnej, a na czubku głowy uszy tego samego koloru.
Niebieskie oczy, lustrującego młodych mężczyzn, wcale się nie zachwyciły ich
ciałami. Wręcz przeciwnie. Czuła obrzydzenie.
- Cóż to za zbrodnia w biały dzień.
Odezwałam się, kładąc dłoń na
biodrze i wykrzywiając usta w zniesmaczenie.
- Dziewczynki w Twoim wieku
Hotari, powinny się takim czymś interesować.
Odparłem z wrednym uśmieszkiem,
który zirytował moją kompankę. Poprawiłem swoją beżową, skórzaną kurtkę i
zaczesałem swoje brązowe włosy do tyłu, aby zaraz znowu opadły mi na boki
twarzy.
Ta dwójka nie przypadła mi do
gustu. Wyglądali jakby zaraz mieli się położyć na leżakach i obserwować walkę, w
której biorą udział. Dziewczyna nie zwróciła na mnie uwagi, ale chłopak był
inny. Świdrował mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, jakby chciał już teraz
skoczyć mi do gardła. Był trochę wyższy od dziewczyny.
- Mamoru...-mruknąłem do niego.
- Hm? -chłopak zakrywał sobie ręką nos.
- Mógłbyś więcej uwagi poświęcać tej..No...
- Hotari?
-Tak właśnie...Wiesz nie lubię bić dziewczyn - podrapałem się w tył głowy. - Ale Nashi to co innego!
- Hm? -chłopak zakrywał sobie ręką nos.
- Mógłbyś więcej uwagi poświęcać tej..No...
- Hotari?
-Tak właśnie...Wiesz nie lubię bić dziewczyn - podrapałem się w tył głowy. - Ale Nashi to co innego!
Od razu dodałem, aby nie myślał
sobie nie wiadomo co! Dwójka podeszła do nas mierząc wzrokiem.
-Możecie się teraz poddać to
zaoszczędzicie sobie wstydu...- mruknąłem. Chłopak w węglowych włosach wyglądał
jakby chciał mi przywalić, jednocześnie uśmiechając się miło.
-Mamoru - szturchnął blondyna.
Ten skinął głową i w oczach obydwóch dostrzegłem dziwny błysk.
- Nie mówcie że nie ostrzegałem...-uśmiechnąłem się zgrzytliwie. Chciałem jak najbardziej wyprowadzić ich z równowagi ale i tak...Nie mają z nami szans!
-Mamoru - szturchnął blondyna.
Ten skinął głową i w oczach obydwóch dostrzegłem dziwny błysk.
- Nie mówcie że nie ostrzegałem...-uśmiechnąłem się zgrzytliwie. Chciałem jak najbardziej wyprowadzić ich z równowagi ale i tak...Nie mają z nami szans!
Spojrzałem na foczkę przed mną.
Uśmiechnąłem się do niej czarująco i już miałem zaślepić moją urodą, dopóki nie
usłyszałem.
- Jestem lesbijką.
Odparła zdenerwowana,
zachowywała się jakby ktoś jej ogon przypalił. Otworzyłem szeroko szczękę na
jej nowinkę, ale zaraz się ogarnąłem.
- Jesteś moim wrogiem. O tam tym
przystojnym panu zapomnij.
Wskazałem ręką na Ethan’a, który
piorunował wzrokiem narcyza z nad przeciwka.
Kątem oka spostrzegłam, że mój
kompan już się gryzie z drugim. Westchnęłam głośno, aby zaraz spojrzeć na
wroga.
- Mów sobie co chcesz. Jednak ja
posłucham się swojej taktyki i będę robić co chce, pedale.
Czy ona mnie nazwała pedałem? Tik
nerwowy na mojej lewej powiece nie świadczył dobrze. Przybliżyłem się do niej,
zderzając się czołami.
- Jak mnie nazwałaś?
Zapytałem się groźno, grając, że
nie słyszałem mojej ,,pieszczotliwej” ksywki. No nie! Ta dziewuszka za dużo
sobie pozwala! Zaraz jej przywalę z lewego, prawego i jeszcze raz lewego
sierpowego!
- Ooo! Między naszymi gildiami już się dymi! Może najlepiej
rozpocząć pojedynek, bo zaraz wskoczą sobie do gardeł!
Zaapelował Lola, obserwując wzrokiem kicającą maskotkę w
kształcie dyni.
- Proszę się odsunąć od siebie o metr, dynia! – Stanął
pomiędzy nimi i rozdzielił, popychają dłońmi do tyłu. – Gotowi?
- HAI! – Krzyknęli głośno żyłkami na czole kipiąc energią i
złością.
- Możecie zaczynać, dynia!
Ogłosił i zaraz uciekł z areny, aby nie oberwać z jakiegoś
pocisku.
Na mojej twarzy pojawił się
wielki uśmiech. Prawa powieka drżała mi z irytacji.
-Ice Make! Tarcza! - krzyknąłem i usłyszałem cichy świst. Byłem pewny że pierwsi zaatakują. Rozbiłem moją tarczę, a Mamoru skoczył. Użył swoich kart do stworzenia orła, który złapał mnie i rzucił w ich stronę.
-Ice Make! - uśmiech nie schodził mi z twarzy.-Lodowy Excalibur!
Wymierzyłem cios prosto w buźkę chłopaka, lecz ten zrobił szybki unik, nadal się szczerząc.
-Ice Make! Tarcza! - krzyknąłem i usłyszałem cichy świst. Byłem pewny że pierwsi zaatakują. Rozbiłem moją tarczę, a Mamoru skoczył. Użył swoich kart do stworzenia orła, który złapał mnie i rzucił w ich stronę.
-Ice Make! - uśmiech nie schodził mi z twarzy.-Lodowy Excalibur!
Wymierzyłem cios prosto w buźkę chłopaka, lecz ten zrobił szybki unik, nadal się szczerząc.
Szybko wyłączyłem magię kart i
sprintem biegłem w stronę dziewczyny. Obracałem pomiędzy palcami kartę w
gotowości. Nie ruszała się, mimo, że jej kompan był już atakowany przez mojego
Ethanusia! Jestem coraz bliżej, a ona dalej się nie rusza. Co z nią?! Nie boi
się!? O! Wykonuje jakiś ruch! Wyciąga coś z rękawa i… i… AAAAA! Zawracam!
Zawracam! Wystrzeliła z małego pistoletu falę ognistych pocisków! To mnie spali
żywcem! Aaaaa! Aaaa! Biegałem jak idiota
z wywalonymi rękoma do góry z paniką. Widownia się śmiała w niebogłosy. Kurde!
Ściana! Odwróciłem się i dotknąłem plecami muru nie mając drogi ucieczki, one
zaraz mnie rozwalą! Myśl, myśl… Skoro strzeliła z wyprostowanej ręki, to
znaczy, że tor strzałów jest jeden i taki sam… Opadłem szybko na ziemie i
zakryłem rękoma głowę, aby obronić czaszkę od spadających gruzów, które się
zaraz na mnie posypały. Niby zwykłe ogniste pociski… ALE TO ROZWALIŁO ŚCIANĘ!
Wygramoliłem się spod kamieni i zaraz ponowny paraliż! Nie ma jej! Zniknęła!
Gdzie ona? Zacząłem się gorączkowo rozglądać.
Prychnęłam widząc jego żałosną
postawę. Po co idioto patrzy dwa razy w lewo i prawo skoro tam mnie nie ma?! Unosiłam
się w powietrzu od wcześniejszego wyskoku i lecąc w stronę chłopaka,
wycelowałam w jego głowę.
- Ogniste Pociski! – Ryknęłam tak
głośno, że zwróciłam na siebie jego uwagę, lecz było już za późno na unik.
Pociągnęłam za spust milion razy, wystrzeliwując gorące naboje lecące w
prędkości światła. Widziałam jedynie jak jego oczy rozszerzają się z
przerażania. Później jedynie kurz i dym od uderzania. Wylądowałam gładko na
ziemi i poczekałam chwilę, upewniając się czy wyjdzie zza mgły, ale jednak.
Leży i zdycha. Uśmiechnęłam się z tryumfem.
- Niemożliwe! Hotari położyła Mamoru jednym zaplanowanym
zaklęciem! Tuż to…
Komentator nie wiedział co dalej powiedzieć, gdyż z wrażenia
nie umiał wydać swojej opinii. To było… Coś… Wow!
- Mamoru! Wstawaj spod gruzów i zbij jej mordę! Słyszysz,
k*rwa?!
Krzyknął z widowni jego ojciec, wychylając się do przodu,
prawie wypadając z lobby.
Dmuchnęłam w dym unoszący się nad
pistoletami i spojrzałam na Eren’a. Oooo! Ten cały Ethan walczy z nim w łeb w
łeb, ale niestety szala zwycięstwa dalej pochylona nad nami. Tym razem moim
celem był on. Ten chłoptaś. Wciągnęłam powietrze, aby moja ręka nie trzęsła się
podczas wymierzania. Już miałam wystrzelić, dopóki nie poczułam żelaznego
uścisku na nadgarstku. Był tak mocny, że z bólu wypuściłam jedną spluwą na
ziemie. Spojrzałam na bok i otworzyłam szeroko oczy.
- Demon…
Wyszeptałam cicho z przerażeniem. Widząc połowę człowieka.
Wyszeptałam cicho z przerażeniem. Widząc połowę człowieka.
Uśmiechałam się jak psychol, a
moje ciało jeszcze nie do końca się ożywiło od tego ataku. Musiałem je
rozszczepić na milion kart, aby jakoś przeżyć. Na jednej, lewej dolnej
kończynie się trzymałem. Jedną, lewą ręką trzymałem ją mocno. Pół głowy, więc
widziałem ją tylko przez jedno oko. Dziury na brzuchu oraz gdzieniegdzie na
plecach. Widziała jedynie jak moje kości się zlepiają, bo reszta to papiery do
gry. Czułem ból w każdej tkance mięśni, to nie tak, że mogę sobie ciało
rozwalać na ,,atomy”, kiedy chce! O nie! To mnie cholernie boli, ale nie dam
skrzywdzić Ethan’a.
- Mówiłem. Ja jestem Twoim
wrogiem.
Zaśmiałem się krótko, aby zaraz
dać jej mocnego prawego sierpowego, czując, że już mam wszystkie górne kończyny
na kupie. Poleciała na parę metrów i za nim się pozbierała ja spokojnie mogłem
odetchnąć i poczekać, aż ciało wróci do sprawności.
- Cóż za niesamowita sztuczka! Zamienił swoje ciało na
karty!
Zawołał zachwycony Chopita, poprawiając peruke z głowy,
która co chwile mu zjeżdżała.
- To prawda. Młodzieniec dobrze wykorzystał mózg w ostatniej
chwili. Zgaduje, że jego ojciec wziąłby na siebie atak.
- Ej! Co to ma znaczyć?!
Ryknął obrażony przez najstarszego sędzię Dreyar, czując, że jego ciało oblepiają małe załadowania elektryczne.
Ryknął obrażony przez najstarszego sędzię Dreyar, czując, że jego ciało oblepiają małe załadowania elektryczne.
- Nic, nic… Yghm! Walka pomiędzy dwoma Stwórcami Żywiołu
jest równa! Nikt nie umie powiedzieć, kto wygra!
- Skąd on umie takie coś… - Wymruczał pod nosem zdziwiony
Laxus, widząc pierwszy raz taką genialną sztuczkę! Myślał, że jego syn to lewa
para skarpet w zielone kropki, a tu jednak Chuck Noris.
Usłyszałem głośny aplauz ze
strony widowni. Kątem oka zobaczyłem szczerzącego się Mamoru. Jednak chwila
mojej nieuwagi doprowadziła do tego, iż dostałem prawego sierpowego. Uderzyłem
plecami o ziemię i odkaszlnąłem. Nie miałem czasu nawet pomyśleć, ponieważ
ziemia pode mną zatrzęsła się i uniosła w górę. Rozszczepiła się na dwie połowy
i wiedziałem co się zaraz stanie. Otworzyłem szerzej oczy i gotowy do skoku
wstałem, lecz za późno. Dwie, wielkie, ziemne łapy zmiażdżyły mnie.
-ETHAN! - usłyszałem głos swojej matki. Słyszałem również komentatora.
-Masz już dość? - ten pajac znowu się odezwał. Spiąłem wszystkie mięśnie i rękami rozdzieliłem ziemną pułapkę.
-Ja dopiero się rozkręcam! - uśmiechnąłem się triumfalnie.
-Dalej, Ethan! - usłyszałem głos Mamoru.
-Nie powinieneś zajmować się czymś innym!? - próbowałem złapać powietrze.
-Spokojnie mam wszystko pod kon...-nie dokończył, ponieważ dostał kamieniem po głowie.
-OK! Zostawiam to tobie! - krzyknąłem i przeniosłem wzrok na przeciwnika.-Umiem wszystko to co mój ojciec...A nawet więcej...
Chłopak zmrużył oczy.
-Ice Make! Manekin! -krzyknąłem, a obok mnie nagle pojawiła się kopia mnie. Na początku niebieska, lecz później przybrała właściwy kolor i teraz byliśmy nie do odróżnienia. Chwilę później znów zacząłem tworzyć kopię. Po chwili parę "mnie" otaczało Eren'a z wszystkich stron.
-Co za idiota...Przecież wiem, który to on...Po prostu nie będę go spuszczał z oczu...-mruknąłem do siebie.
-Nie doceniasz mnie...-usłyszałem jego głos zza pleców.
Chwila co jest!? Przecież prawdziwy Ethan cały czas stoi przede mną więc jak!?
-Skołowany? - powiedział ktoś po lewej.
-Mam Cię już powyżej uszu! - powiedział przez zaciśnięte zęby.- Po prostu zniszczę was wszystkich!
-Kamienna Pięść! - krzyknąłem i ode mnie poleciało pięć pięści każda uderzająca w swój cel.
-Akuku...-otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem w górę.
-Jak ty to...
-ETHAN! - usłyszałem głos swojej matki. Słyszałem również komentatora.
-Masz już dość? - ten pajac znowu się odezwał. Spiąłem wszystkie mięśnie i rękami rozdzieliłem ziemną pułapkę.
-Ja dopiero się rozkręcam! - uśmiechnąłem się triumfalnie.
-Dalej, Ethan! - usłyszałem głos Mamoru.
-Nie powinieneś zajmować się czymś innym!? - próbowałem złapać powietrze.
-Spokojnie mam wszystko pod kon...-nie dokończył, ponieważ dostał kamieniem po głowie.
-OK! Zostawiam to tobie! - krzyknąłem i przeniosłem wzrok na przeciwnika.-Umiem wszystko to co mój ojciec...A nawet więcej...
Chłopak zmrużył oczy.
-Ice Make! Manekin! -krzyknąłem, a obok mnie nagle pojawiła się kopia mnie. Na początku niebieska, lecz później przybrała właściwy kolor i teraz byliśmy nie do odróżnienia. Chwilę później znów zacząłem tworzyć kopię. Po chwili parę "mnie" otaczało Eren'a z wszystkich stron.
-Co za idiota...Przecież wiem, który to on...Po prostu nie będę go spuszczał z oczu...-mruknąłem do siebie.
-Nie doceniasz mnie...-usłyszałem jego głos zza pleców.
Chwila co jest!? Przecież prawdziwy Ethan cały czas stoi przede mną więc jak!?
-Skołowany? - powiedział ktoś po lewej.
-Mam Cię już powyżej uszu! - powiedział przez zaciśnięte zęby.- Po prostu zniszczę was wszystkich!
-Kamienna Pięść! - krzyknąłem i ode mnie poleciało pięć pięści każda uderzająca w swój cel.
-Akuku...-otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem w górę.
-Jak ty to...
- Och cóż za niesamowite trolowanie przeciwnika przez
Ethan’a!
- Tak jest synu! Trzymaj tak! Jeszcze go uderz! Mocniej!
Krzyknął Gray, łapiąc za Natsu i pokazując na nim co ma
zrobić, a później bójka na widowni itd.
Tak! Ścisnąłem pięść widząc, że
Ethan sobie radzi niesamowicie! Ach, mój książę na białym koniu! Nie mogłem się
długo zachwycać tym, gdyż zaraz usłyszałem świst przed uchem. Spojrzałem w
stronę źródła. Heh. Tak jak myślałem. Stała przed mną z wyciągniętym pistoletem
i morderczym spojrzeniem. Machnąłem rękoma, a z mojego rękawa sypały się karty.
- Figura. Lew!
Koło mnie tworzyło się dzikie
zwierze, które zaraz ryczało do przeciwniczki.
Ten bezczelny mnie uderzył. Ja zaraz
mu pokaże! Zrobię z niego dziurawy ser, tak samo z kotka! Zaczęłam biec w ich
stronę i wystrzeliłam z pistoletu ognisty bicz, który od razu związał zwierzę
oraz natychmiastowo spalił. Widziałam w jego oczach przerażenie. Co zdziwko?
Tak szybko pokonałam Twojego lwa? Chciałeś się z nim jeszcze pobawić? Nigdy!
Uśmiechnęłam się jadowicie i podbiegła do niego, aby zaraz szurać ciałem pod
jego nogami. Zdezorientowany? Nie wiedziałeś, że to zrobię? Mogłam Ci
odstrzelić jaja! Wstałam szybko i przyłożyłam pistolet do tyłu głowy.
- Rączki do góry.
- Em… Ethan…!
Zawołałem go piskliwym głosem. No nie! Ta baba zaraz mnie postrzeli!
Zawołałem go piskliwym głosem. No nie! Ta baba zaraz mnie postrzeli!
-Oh shit! - mruknąłem i odbiłem
się butem od twarzy Eren'a. Tym samym uderzyłem drugą nogą dziewczynę łapiąc w
powietrzu Mamoru. - Przepraszam!
Blondyn zamruczał coś niezrozumiale cały czerwony na twarzy,więc postawiłem go na nogi.
-Musimy to skończyć - uśmiechnąłem się.
Blondyn zamruczał coś niezrozumiale cały czerwony na twarzy,więc postawiłem go na nogi.
-Musimy to skończyć - uśmiechnąłem się.
ON MNIE WZIĄŁ NA RĘCE! OMG! LOL!
Czuję jak moje nogi robią się miękkie. Zaraz chyba padnę na ziemie z szczęścia!
- Z tobą, to mogę skończyć w
łóżku!
Zrobiłem dziubek, aby go pocałować ignorując wszystkich dookoła, ale powstrzymałem się, gdy poczułem jak na dłonie kapie mi coś ciepłego. Zdziwiony spojrzałem na dół i zobaczyłem jak z boku Ethan’a sączy się krew.
Zrobiłem dziubek, aby go pocałować ignorując wszystkich dookoła, ale powstrzymałem się, gdy poczułem jak na dłonie kapie mi coś ciepłego. Zdziwiony spojrzałem na dół i zobaczyłem jak z boku Ethan’a sączy się krew.
- Ty krwawisz! Który Ci to
zrobił?! Gadaj!
Zapytałem się wściekły, patrząc na przeciwników, którzy się śmiali. Moje włosy lekko się unosiły, a z mojego ciała wydobywała się czerwona aura. No nie! Nie dam ranić mojego misia!
Zapytałem się wściekły, patrząc na przeciwników, którzy się śmiali. Moje włosy lekko się unosiły, a z mojego ciała wydobywała się czerwona aura. No nie! Nie dam ranić mojego misia!
Popatrzałem nietrzeźwo na
Mamoru. Co zaa...Dobra! To po walce! Nasi przeciwnicy wyglądali na
złych...Myślałem że Eren zaraz zacznie toczyć pianę z pyska.
-Masz jakiś pomysł jak ich wykończyć? - mruknąłem.
-Masz jakiś pomysł jak ich wykończyć? - mruknąłem.
Na ziemie ściągnął mnie głos
Ethan’a. Spojrzałem na niego i zaraz podszedłem do niego, aby zaraz wyszeptać.
- Weź zamroź podłogę i będziesz
miał ich na widelcu. Ja ich zajmę i wpuszczę na kozi róg. Jak wejdą na twoją
parcelę zamroź ich po prostu. A i jeszcze jeden szczegół. – Odparłem już
głośniej idąc w stronę przeciwników. – Nie zwracaj uwagi na moje rany, które mi
zdają.
-Pamiętaj działamy
razem-skarciłem go. Trochę dziwnie się czułem, ponieważ to on jest starszy...
Chyba zbytnio się tym nie przejął bo tylko posłał mi dziwny uśmiech i ruszył przed siebie.
Chyba zbytnio się tym nie przejął bo tylko posłał mi dziwny uśmiech i ruszył przed siebie.
Działamy razem? Z jakiej choinki
się wyrwałeś? Ethan? Nie poznaje Cię. To ja zawsze grałem rolę worka
treningowego.
- Spokojna Twoja głowa. Zajmij
się swoim.
Uspokoiłem go machając ręką i
zaraz zacząłem biegnąć w stronę przeciwników. Szybko przyjęli pozycję do boju.
Poczułem jak pod mną ziemia drży. Zaraz na pewno się podniesie, więc szybko
podskoczyłem do góry i krzyknąłem.
- Figura! Orzeł!
Stworzyłem ptaka z kart, na
którym zaraz leciałem. Używałem go jako obrony oraz transport. Dlaczego do
defensywy? Miał rolę tarczy, gdyż
dziewczyna z pistoletami, próbowała go zastrzelić i zrzucić mnie z niego. Kątem
oka zauważyłem, że Ethan już zamroził połowę podłogi. Nice. Rzuciłem w stronę
Eren’a zwykłe karty, działające jako strzały z łuku czy coś. Chłopak bez
problemu się nimi zajął. Stworzył z ziemi ścianę w którą wbiły się pociski.
Zaraz poczułem jak mój orzeł opada na ziemie. Spojrzałem na niego i wyglądał
jak dziurawy ser! Spadłem na ziemie, a ja zrobiłem fikołka na podłożu, aby nie
złamać sobie żadnej kończyny. Straciłem przez chwilę gardę i poczułem jak
kamienny słup wybija mnie w górę, uderzając z całej siły mój brzuch… Wyleciała
mi krew z ust pod czas lotu. Ból, który teraz mnie przeszył chyba był nie do
opisania… Czułem się jakby mnie to zaraz miało przebić na wylot!
Skupiłem się na utrzymaniu
lodowej podłogi. To był wielki obszar więc musiałem się skupić. Wdech i wydech.
Lód już prawie pokrył całą arenę. Jedyne co nie pozwalało mi się skupić
najbardziej był Mamoru. Walczyłem z chęcią pomocy mu, ale wiedziałem, że pomogę
mu jeśli się bardziej postaram. Usłyszałem krzyk blondyna, ale nie mogłem nic
zrobić. Nienawidziłem tego. Byłem wtedy taki bezsilny. Modliłem się żeby
wytrzymał jeszcze chwilę...Parę sekund.
-JEST! – ryknąłem, a lód złapał naszych przeciwników za kostki.
-JEST! – ryknąłem, a lód złapał naszych przeciwników za kostki.
- Niesamowite! Ethan znalazł rozwiązanie! Zatrzymał wrogów,
a Dreyar miał zwrócić ich uwagę! Genialny plan!
- Genialny, a zarazem niebezpieczny.
Powiedział Jura, oglądając blondyna, który leży na ziemi,
ale mimo to… Uśmiecha się?
- Co jest? Eren! Wyciągnij nas stąd!
- Co jest? Eren! Wyciągnij nas stąd!
No działaj debilu! Co ty robisz!? To
nas zaraz zamrozi! Już przykrywa moje kolana!
- Nie mogę! Nie mam kontaktu z
ziemią!
Wytłumaczył spanikowany, próbując
się wyrwać z lodowego uścisku.
- Jak to nie możesz?! – Skarciłam
go. – Jesteś bezużyteczny!
Wycelowałam pistoletem na swoje
nogi. Rozwalę ten lód! A co! Już miałam strzelić, dopóki nie poczułam
przecięcie na lewym nadgarstku. Wypuściłam broń i złapał się za bolące miejsce.
Co to było?! Karta?! Spojrzałam na blondyna, który rzucił ostatkami sił w moją
stronę.
MAM ROZJEBANY UKŁAD POKARMOWY!
Dobra może trochę za bardzo pokolorowałem, ale brzuch tak bolał, gorzej niż u
kobiety przed okresem. Opierałem się łokciem o podłoże i uśmiechałem się, jak
głupi do sera.
- Game Over.
Oznajmiłem im, widząc, że lód
już przekrywa ich twarze. Dwie lodowe rzeźby! Jedna wkurwiona na maxa, druga
spanikowana! Hahaha! Jakie żałosne! Zaśmiałem się przez chwilę, aby zaraz tego
żałować. Chwyciłem się kurczowa za brzuch i się położyłem na plecach. Nie można
się śmiać! Nie można się śmiać! Ale… Ale tak się cieszę, że wygraliśmy! Podkowa
na twarzy ciągle się mnie trzymała, nawet można powiedzieć, że koiła odrobinę ból.
Wyciągnąłem kciuk w górę w stronę Ethan’a, który dyszał głośno, no tak. Musiało
zabrać to jego energię.
Udało się. Byłem taki
szczęśliwy. Gdy Mamoru gestem ręki oznajmił mi, iż wszystko gra ucieszyłem się
jeszcze bardziej. Cały czas szybko oddychając, wyprostowałem się i ruszyłem w
stronę blondyna. Chłopak trzymał się kurczowo za brzuch, ale uśmiech nie
schodził mu z twarzy. Pomogłem mu wstać. Zarzuciłem sobie jego rękę na ramię, żeby
mógł się o mnie oprzeć. Widownia cały czas krzyczała i klaskała. Śmiałem się
jak głupi. Uniosłem rękę w geście zwycięstwa. Mamoru spojrzał na mnie krzywo, lecz
również to zrobił. Widownia podniosła się i zaczęła klaskać głośniej.
Byłem tak ślepy wygraną, że
miałem gdzieś mojego Ethanusia, który pomaga mi wstać! Ta widownia. Te wiwaty!
Ten… uśmiech mojego ojca! Pływała przez mnie pozytywna energia. Czułem łzy na
oczach. Wzruszyłem się…? A chuj! Wzruszyłem się! Cieszyłem patelnie ciągle! Nie
mogłem się opanować! Ścisnąłem mocno pięść i trząsłem nią lekko pokazując i
naciskając, że to my wygraliśmy…i tylko MY!
- WYGRAŁO FAIRY TAIL!!!! FANTASTYCZNA DWÓJKA POKAZAŁA
PRAWDZIWĄ WSPÓŁPRACĘ!!! Dziesięć punktów leci w ich stronę! Widownia się nie
może nacieszyć! Co za emocje!
- To był naprawdę miły dla oka występ! Chcielibyśmy zobaczyć
takich więcej!
Dodał swój komentarz Yajima unosząc delikatnie kąciki ust do
góry.
- Zgadzam się z wami. Jako Święty Mag mogę stwierdzić, że
taką współpracą mogliby mnie zdjąć! Potężna moc!
- TO JEST WŁAŚNIE SIŁA FAIRY TAIL! YEEEE! JUHUU! DALIŚCIE
RADĘ! YEEEE!
Najgłośniej ryczeli członkowie wygranej gildii! Niektórzy nawet
się wzruszyli – najbardziej matki synów. Ojcowie byli dumni, a rodzeństwo
cieszyło się również jak głupie, mimo, że to nie oni wygrali.
Jaraliśmy się jeszcze jakieś
kilka minut, ale zaraz musieliśmy zejść z areny, gdyż… Lekarz wzywa! Po za tym…
Chyba mi niedobrze… Przyłożyłem dłoń do ust, gdy mnie Ethan prowadził przez
arenę.
- Chyba zaraz…
Przełknąłem głośno ślinę o
ohydnym smaku! Naprawdę nie wytrzymam. Czułem jak ten cios zmuszał mnie do
zwrócenia śniadania. Na moim czole pojawiły się pojedyncze krople potu oraz
zrobiłem się zielony na twarzy…
-Ej! Tylko na mnie nie narzygaj !-
zaśmiałem się. Przez chwilę jego wzrok mówił że na serio to zrobi.
- Ale ja naprawdę zaraz…
Nadymiłem policzki, czując
żołądek do góry nogami. Słyszałem jakieś obrzydzenia ze strony Ethan’a, który
przyśpieszył kroki, aby zanieść mnie do skrzydła szpitalnego.
Doniosłem blondyna do reszty
drużyny. Przy nich od razu pojawiła się ciotka Wendy i zaczęła leczyć Mamoru. Chłopak
cicho pojękiwał w kącie. Usiadłem obok niego i schowałem twarz w rękach żeby
ogarnąć co się właśnie stało. Nie mogłem uwierzyć, że wygraliśmy. To takie…
Boskie uczucie nie do opisania!
- Dzięki Wendy… - Wyszeptałem
czując, że wojna w moich brzuchu złagodniała. Uśmiechnąłem się delikatnie i
spojrzałem na Ethan’a, wyciągając w jego stronę powoli dłoń. – Dobra robota.
- Pokazałeś klasę stary. –
Pochwaliłem swojego kompana i klepnąłem go po ramieniu. Niestety długo nie
mogłem zostać w takiej pozycji, bo zaraz usłyszałem wołania rodziców.
- Trzymaj się… - Wstałem i
puściłem jego rękę – Em… Jedź dużo witamin… I takie tam…!
Machnąłem ręką i zaraz wyszedłem
z pokoju szpitalnego, aby zaraz poczuć jak moja rodzina zrzuca mi się na kark.
Po kilku godzinach mogłem już
wyjść z skrzydła szpitalnego. Wendy jest naprawdę niesamowita w leczeniu! Nie
czułem najmniejszego bólu, nawet śladu nie mam po uderzeniu, a moja hierarcha
mocy znowu jest stabilna. Uśmiechnąłem się idąc przez ciemne ulicy Cross,
spoglądając na swoją otwartą dłoń. Jestem taki… szczęśliwy, matko nigdy nie
odczuwałam tyle pozytywnych uczuć w jednym czasie. Gdybym był śmielszy,
wszedłbym na dach i wykrzyczał na całe gardło rzeczy, które powodują na mojej
twarzy uśmiech. Zaśmiałem się cicho pod nosem i schowałem ręce do kieszeni,
poprawiając wcześniej bluzę, czując, że robi się zimniej. Godzina dwudziesta
pierwsza, wszyscy siedzą w hotelu, w sferze z alkoholem, heh, świętują naszą
wygraną. Może też powinienem się tam udać? Nie! Mamoru wybij to sobie z głowy,
aż tak się nie zmieniłeś, aby znajdować się w miejscu, gdzie każdy członek
gildii jest obecny. Westchnąłem, po co mi takie zasady… Kto mi w sumie zabrania
iść? Zatrzymałem się. Przecież! Mogę iść! Odwróciłem się w stronę wielkiego
budynku, miałem już postawić krok do przodu, ale poczułem blokadę w dolnych częściach
ciała.
- N-nie…
Zabroniłem sam sobie i
odwróciłem z bólem głowę, ściskając zęby. Tch…
- A ty czemu nie świętujesz
swojej wygranej? - Usłyszałem za sobą znajomy mi głos, który budzi strach we
mnie jak i upokorzenie… Popatrzyłem w stronę źródła głosu i ujrzałem mojego
starego, który podejrzanie się… uśmiechał. Nie chciałem z nim rozmawiać, więc
prychnąłem moim firmowym głosem i szedłem prosto, lecz jednak nie na długo, bo
ojciec zaraz pojawił się przed mną. Nie, żeby coś, ale się przestraszyłem, złapałem
do płuc powietrze i zrobiłem dwa bezpieczne kroki od niego. Zlustrowałem go
wzrokiem… Wysoki… Umięśniony… Ciemno wokół… - Boisz się?
Zapytał się mnie swoim zimnym
oraz stanowczym głosem. Nieprzyjemny wzrok dokładnie mnie obserwował. Jego
źrenice miały w sobie jakąś iskrę… Niebezpieczeństwa.
- J-ja… - Zacząłem cicho i dość
piskliwym głosem, jakby mnie ktoś za przeproszeniem za jaja złapał. Ojciec
podniósł brew i chrząknęłem głośno widząc ostrzeżenie, że zaraz mi wpierdoli
jak się nie będę zachowywać jak mężczyzna. Wyprostowałem się i spojrzałem na
niego kpiąco. – Ja Ciebie? Pf. Błagam. Żebym się Ciebie bał, to musiałbym
postradać wszystkie zmysły.
Odparłem odważnie, nie bojąc się
konsekwencji. Patrzyliśmy sobie w oczy, z jednej strony nienawiść i z drugiej.
Pierwszy ruszył się mój tata, uśmiechnął się pogodnie, wow? To on tak umie do
mnie? Myślałem, że takie świecenie zębami tylko do pań. Wyciągnął swoją wielką
łapę spod płaszcza i zamierzał mi ją dać na ramię.
- Dobrze się spisałe…
Miał mnie PIERWSZY raz w życiu
pochwalić, ale ja swoją ręką uderzyłem w jego rękę. Rozwaliłem w ciągu setnej
sekundy, pierwszą i chyba raczej ostatnią atmosferę ,,ojciec i syn”. Zdziwienie
na jego twarzy mnie śmieszyło, próbowałem się powstrzymać od wybuchu śmiechu, ale
to było nie możliwe. Zarechotałem głośno, aż mój głos odbijał się od ścian i
wytwarzał echo.
- Co ojczulku. Chciało się
pochwalić syna? – Spojrzałem na niego drwiąco. – Tylko, że… - Uśmiechnąłem się
jak mały chłopiec do niego. – Już za późno, ne papa? - Przed jego oczami jak i
moimi zabłysnęła klatka z przeszłości, kiedy to ja byłem mały i co chwile się
uśmiechałem, obserwując i wzorcując się na mojego ojca. – Gdzie byłeś kilka lat
temu? – Zapytałem się spokojnie, a na jego twarzy coraz większe zdziwienie,
które powoli przeistaczało się w… smutek? – Gdzie byłeś, kiedy najbardziej
Ciebie potrzebowałem? – Zadałem kolejne pytanie, ale teraz bardziej wycedziłem
przez zęby. Siedział cicho, milczał jak grób. Nic nowego. – Nie odpowiesz mi? –
Zaśmiałem się kpiąco z niego. – Czego się spodziewać po Laxus’ie Dreyar’ze.
Machina nie ma uczuć, co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Wzruszyłem ramionami i stałem
się poważny, jak nigdy dotąd. – Czas się dawno już skończył. Nie ma już mnie.
Ten Mamoru już umarł, teraz jestem JA. Człowiek żyjąc swoimi zasadami, wolny
jak ptak, który będzie srał na każdego. Powodzenia tatku. – Poklepałem go po
ramieniu i ominąłem, chowając rękę do kieszeni. – Może jeszcze kiedyś
porozmawiamy, ale jak nadejdzie już ten czas… Sądzę, że odpowiesz mi na pytanie.
Ja ne. - Zasalutowałem krótko i szedłem przed siebie, czując się jeszcze
bardziej zajebiściej niż przedtem. W końcu mu to powiedziałem. Wyciągnąłem z
kieszeni papierosa, wsadziłem do buzi, aby zaraz po kilku sekundach wypuścić
szary dym spod uśmiechniętych jadowicie ust. – Co teraz zrobisz Gromowładny
Laxus’ie? Co zrobisz po swojej pierwszej porażce ze synem?
Kazali opublikować tą walkę, to opublikowałam. Nie chciało mi się specjalnie jakoś poprawiać błędów. Wiem gówno z mlekiem, a nie walka : P Nie wiem co z trzecim dniem, mnie się nie pytać. Ważne, że coś poszło do przodu. Najprawdopodobniej zrobią, że Akira wygra walkowerem : P Ale ja tam nie wiem XD Mam nadzieje, że ktoś to przeczyta, bo z Lu pisaliśmy to z kroplami potu na czole xD. Tak wiem, kolejne sranie w banie z Mamoru przy końcówce, ale to już ostatnie... Chyba ;-; Raczej ta XD Dobra joł xD