niedziela, 3 sierpnia 2014

,,Gdy spotykasz w lesie dzika to na drzewo szybko znikaj''

Siedziałam naprzeciwko tablicy z misjami popijając kakao. Jak mi się nudzi! Kątem oka zobaczyłam mamę śmiejącą sie z tatą. Nie mam co liczyć, że pozwolą mi wykonać jakieś zadanie. Nigdzie też nie widziałam Kid'a. Nawet nie mam się z kim pobawić! Niech ktoś mnie stąd zabierze!
Weszłam do gildii i pierwsze co zrobiłam to doskoczyłam do tablicy ogłoszeń. Zabrałam pierwszą lepszą kartkę, gdy nagle zauważyłam smutną minę Amane. Westchnęłam i podeszłam do niej. 
-Chcesz ze mną iść na misję, młoda?
Spojrzałam na Nashi. Liczyłam, że ktoś mnie stąd zabierze, ale nie myślałam,  że to będzie Nashi! W sumie nie ma dużej różnicy kto to będzie.  Braciszek z nami nie idzie, więc nie będę musiała ich pilnować: 
-Chętnie!-uśmiechnęłam się 
-To idziemy od razu, nie? To tylko minut drogi stąd. W pobliskim lasku...Będzie trzeba jakiegoś dzika zabić.-powiedziałam i pociągnęłam Amane za rękę nie czekając na jej odpowiedź. Ruszyłyśmy do wyjścia. 
Nim zdarzyłam coś powiedzieć zostałam pociągnięta przez Nashi do wyjścia.  Zabić dzika ... to chyba nie powinno być tak trudne, żeby od razu prosić o pomoc magów.  Wzdrygnęłam się.  Więc co jest nie tak z tym dzikiem ? Nim się obejrzałam byłyśmy gdzieś w lesie a ja byłam kompletnie zdezorientowana. 
Od pierwszej chwili poczułam dziwny zapach zwierzyny. Nie czekając za Amane ruszyłam przed siebie. Mała biegła za mną co sił w nogach, gdy po chwili zatrzymałam się jak wryta i spojrzałam na krzaki tuż obok Amane. 
-Nie ruszaj się!-krzyknęłam, gdy w tym samym momencie olbrzym większy od człowieka wyszedł przed Amane. No i pięknie...Ethan, Gray i Juvia mnie zabiją... 
 - Aaaa !-upadłam potykając się ze strachu o własne nogi. Byłam tak przerażona,  że nie mogłam skupić sie na tyle aby zaatakować go .. czymkolwiek. Chociaż to by go chyba tylko wkurzyło. Wpatrywałam się w to wielkie zwierze, nie mogąc uwierzyć, że takie dziki istnieją. Zamknęłam oczy, czekając aż ten potwór się na mnie rzuci. Cała sie trzesłam a po moich policzkach obficie spływały łzy.
 Zauważyłam jak dzik zaczyna biec w stronę Amane. Rzuciłam się na nią i poturlałam się z nią po ziemii niebezpiecznie blisko kopyt zwierzęcia, które chciało nas zabić. Gdy udało mi się podnieść zwierzak zdążył już się obrócić w naszym kierunku. Nie miałam szans nawet krzyknąć:Ryk Ognistego Smoka, ale jedyne co udało mi się zrobić to przywołać ogień, który okrył moje ręce. Rogi zwierzęcia uderzyły we mnie i odleciałam na kilka metrów do tyłu uderzając o drzewo. Poczułam, że tył mojej głowy krwawi tak samo jak i ręce, a także bok w który wbił się drugi róg. 
-Amane...Atakuj!-krzyknęłam, ale zwierzę zdążyło już przykuć swoją uwagę na dziewczynkę.
-NASHI - kiedy zobaczyłam jak obficie krwawi, wiedziałam, że rany są dość głębokie i niedługo może stracić przytomność.  Chciałam do niej podbiec ale krzyknęła żebym zaatakowała. Atakować ? Moje ręce trzesły się a ja nie mogłam sie uspokoić.  Mimo wszystko czułam,  że Nashi we mnie wierzy i mi ufa, więc nie mogę jej zawieść.  Dzik był coraz bliżej,  a ja coraz bardziej bałam się,  że sobie nie poradzę: 
-Wodne cięcie!-wyprowadziłam kilka strumieni wody. Niektóre nie trafiły w dzika, inne zrobiły na jego ciele kilka głębszych nacięć a dwóm jakimś cudem udało się trafić go prosto miedzy oczy. Dzik padł od razu prawie przede mną. Nie miałam czasu na radość.  Od razu pobiegłam do Nashi: 
-Dasz radę wstać?
 Zaśmiałam się i lekko się krzywiąc podniosłam się i złapałam za bok. 
-Nie wierzysz we mnie młoda?-zaśmiałam się przez co zakrztusiłam się swoją krwią. Nagle nawet nie wiem skąd Lucyfer i Tetsu do nas podbiegłu. Cholerni zdrajcy...Nie mogli przyjść wcześniej?! Usiadłam ledwo co na grzbiecie Lucyfera wskazując, aby Amane zrobiła to samo. Oj przyda mi się trening. Oj przyda...
 Byłam tak spanikowana, że nie mogłam myśleć o niczym innym jak o Nashi. Dobrze, że Lucyfer i Tetsu przyszli, nie wiem czy dałabym rade unieść Nashi, nawet nie miałam czegoś aby zrobić jej prowizoryczny opatrunek. Głupia,  głupia.  Wykonałam polecenie Nashi, cały czas na nią spoglądając: 
-J-jesteś pewna, że wszystko w porządku ? Jestem taka bezużyteczna !
 -No oczywiście! Przecież to moja wina, że nie wyniuchałam dokładnego położenia dzika.-westchnęłam. Zdecydowanie...WIĘCEJ TRENINGÓW. Spojrzałam na zmartwioną buźkę Amane. Lekko skrzywiłam się z bólu, aby zaraz się uśmiechnąć. -Byłaś odważna i to bardzo.
 -Dziękuję - uśmiechnęłam się słysząc komplement Nashi. Ona nie jest taka zła.  W sumie jakby tak pomyśleć to nigdy nie była zła.  Kiedy zaczęłam patrzeć na nią w taki dziwny sposób ? Ach, no tak Ethan. W momencie kiedy zaczęła dziwnie na niego spoglądać przestałam być w stosunku do niej taka miła. Ciekawe dlaczego ... ? Spojrzałam na nią i aż sama skrzywiłam się jakbym to ja była ranna. To chyba nie jest dobra pora aby pytać o takie rzeczy.
 Gdy tylko podeszliśmy do gildii wymamrotałam:
-Idź po zapłatę pod ten adres.-wskazałam palcem kartkę, którą wyjęłam z kieszeni
-A ja idę do cioci Wendy. No i weź ze sobą Tetsu niech dziad jakoś odkupi swoje krzywdy.-mruknęłam patrząc zło wrogo na jaguara. Po chwili Lucyfer ruszył w kierunku domu cioci ze mną na grzbiecie.
-Weź sobie zapłatę jako kieszonkowe!
 Pożegnałam się z Nashi i poszłam pod wskazany adres po zapłatę. Nie mogę wziąć całości dla siebie. Tetsu cały szedł ze mną : 
-Ej, Tetsu myślisz, że jak kupie Nashi jakieś ciasto to jej sie polepszy ?- mimo, że mówiłam to do jaguara,  to bardziej tak jakbym myślała na głos.

Szalony wieczór

Nivess, Katsumi

Wylądowałam gładko na ziemi, zwaliwszy z nóg ostatniego, czterołapego stwora. Luźno puszczone, granatowe włosy na chwilę przysłoniły mi widok, wpadając do oczu i łaskotają w policzki. Z irytacją odgarnęłam je na bok, spoglądając na wyczyny Shade'a, który nie musiał trudzić się aż tak bardzo w przegonieniu bestii. 
- Czemu tobie jak zawsze tak łatwo idzie? - jęknęłam, marudząc jak pięcioletnie dziecko. 
- Bo jestem lepszy, najlepszy i silniejszy - odparł, szczerząc do mnie kły. - Poza tym, jestem budzącym postrach wilkiem. A te kojotocoś... Mogły jedynie schować się. 
- To nie było tylko kojotocoś... To było magiczne kojotocoś - poprawiłam go, unosząc lekko brew do góry. - Ale teraz przynajmniej możemy uznać misję za zakończoną. - I iść coś zjeść!

Powolnym krokiem szłam przed siebie. Nie zwracałam uwagi na wiatr, który usilnie wiał mi w twarz jakby koniecznie chciał mi uprzykrzyć życie. Nie zwracałam także uwagi na co raz silniejszy ból w nogach. Karoi kilka już razy proponował, iż weźmie mnie na grzbiet lecz ja uparcie odmawiałam. Mam gdzieś ten ból. Przeżyję to tak jak przeżyłam wszystkie inne przeciwności losu.
Wiatr wciąż nie dawał za wygrane i obszerny kaptur mojego czarnego płaszcza zsunął się z mojej głowy odsłaniając długie go pasa granatowe włosy związane w dwa kucyki. Wiatr rozwiał je skutecznie utrudniając mi widoczność.
- Głupi wiatr... - mruknęłam pod nosem a tygrys spojrzał na mnie głupim uśmiechem.
Mogłabyś czasem rozpuszczać włosy.
- Robię to ale tylko gdy nie patrzysz.
Kot prychnął tylko i ruszył dalej. Przewróciłam oczami i podążyłam za nim. Booże co za irytujące kocisko. Powoli zbliżaliśmy się do małej polany, gdy usłyszałam szum. Źródło dźwięków było dość daleko lecz udało mi się wyłapać ściszone głosy... Czyli więcej niż jedna osoba. Po chwili poczułam też delikatny zapach jakiejś osoby, lecc był stłumiony przez zapach krwi tych kojotopodobnych stworów grasujących w okolicy. Spojrzałam ukradkiem na Koroi'ego i dostrzegłam iż czeka on na moją reakcję. Kiwnęłam lekko głową i wskakując na jego grzbiet ruszyliśmy przed siebie.

Odetchnęłam głęboko, uspokajając już moje nierówno bijące serce po dużym wysiłku. Czułam zimne krople potu spływające mi po skroni, obierające kierunek przez policzek, aż znalazły się za kołnierzykiem koszuli. Zadrżałam ledwo widocznie, czując podmuch zimnego wiatru, który zaatakował mnie znienacka. Czujny wzrok Shade'a wyłapał to jednam, gdyż wydał z siebie cichy, dość chrapliwy pomruk.
- Wracajmy już - uciął krótko, podchodząc do mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie, zakładając zabłąkany kosmyk włosów za ucho i podrapałam wilczura za uchem. Ten przymrużył zadowolony ślepia, ocierając się łbem o moją nogę.
Nagle jednak jego ucho drgnęło, a po nim drugie. Gwałtownie uniósł łeb, rozglądając się uważnie. 
- Ktoś się zbliża - oznajmił tylko. Nie było trzeba powtarzać mi drugi raz.

Zbliżaliśmy się coraz bardziej. Karoi zwolnił tępo i zatrzymał się bezszelestnie wbijając pazury w ziemię. Zeskoczyłam z jego grzbietu delikatnie opadając na ziemię. Podeszłam do krzaków i obserwowałam polanę. Faktycznie ktoś na niej był i najwyraźniej o mnie wiedział bo skrył się w cieniu rozłożystych drzew. Z początku prawie ich nie dostrzegłam lecz moje wyczulone zmysły okazały się niezawodne. Karoi stanął obok mnie i cicho mruknął zwracając moją uwagę.
Ten zapach... rozpoznaję go ale nie mogę sprecyzować kto to jest.
Uhm, ja też. Wydaje się bardzo znajomy, lecz nie mam pojęcia kto to jest. Zaraz się przekonamy.
Kat... Tygrys spojrzał na mnie z niepokojem. Jego oczy wyrażały oddanie i niepokój. Tylko bądź ostrożna bo jak nie to wydrapię ci oczy.
Jasne jasne kotku. Chodźmy już. Wywróciłam oczami i wyszłam na dużą polanę. Postawiłam kilka kroków pilnując wciąż pozostać w cieniu a mój wierny towarzysz szedł obok mnie. Skubany sięgał mi prawie do ramienia...
kiedy ty tak urosłeś?
SKUP SIĘ! warknął tygrys a ja po raz kolejny wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się szeroko.
- Wiem że tam jesteś! - krzyknęłam i czekałam na reakcję.

Pierwszym dźwiękiem, który dotarł do moich uszu, był przyciszone kroki. Po krótkim czasie mogłam stwierdzić, iż nie jest to jedna osoba, a nawet dwie. Kątem oka spojrzałam się na wilczura, który ze zmrużonymi ślepiami spoglądał się w stronę, z której dochodziły ów dźwięki. 
- Wiem, że tam jesteś! 
W ten usłyszałam dość znajomy głos. Jak na złość w tej chwili nie mogłam sobie jednak przypomnieć, do kogo on mógł należeć. 
Spojrzałam się na Shade'a i posłałam mu znaczące spojrzenie. Basior kiwnął tylko delikatnie łbem, po chwili jako pierwszy wychodząc z ukrycia. Ja nie czekając chwili dłużej, również opuściłam kłujące zarośla, ukazując się nieznajomemu w całej swej osobie.

 Mój czujny wzrok wychwycił zarys dwóch postaci. Jedna była kobietą a druga postać wyglądała jakby była pochylona albo klęczała. Nie mogłam się dokładnie przyjrzeć.
Szlag!
Co się stało?
Nie widzę kim są te osoby. Nie rozpoznaję zapachu... Do dupy to wszystko.
Uspokój się. I czekaj.
Po chwili postaci wyszły z cienia ukazując swe postury w blasku słońca. Pochyloną postacią okazał się być ogromnych rozmiarów szary wilczur a kobieta była młodą piękną granatowowłosą dziewczyną. Przyjrzałam się im dokładniej i zaczęłam główkować próbując skojarzyć skąd ich znam. Ten zapach... Niemożliwe... Tygrys chyba pierwszy skojarzył fakty bo aż przysiadł na tylnich łapach z wrażenia. I w tym momencie mnie olśniło. Jak torpeda wystrzeliłam z krzaków a z moich oczu wyleciały krystaliczne łzy.
Nostalgiczna jesteś... Mruknął w myślach Karoi lecz nie zwracałam na to uwagi. Sam wybiegł jak szalony z ukrycia. Po chwili zatrzymałam się na środku polany i zreflektowałam się. Otarłam mokre policzki i czekałam na ich reakcję. W końcu nie wytrzymałam.
- Dawno się nie widziałyśmy...

Wstrzymałam na chwilę oddech, czując, jak serce łomocze mi w piersi. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że za chwilę wyskoczy ono i ucieknie. Nie wiem nawet, dlaczego. W głowie próbowałam pozbierać rozproszone myśli, które piszczały i krzyczały, nie dając mi logicznie pomyśleć. 
W net jednak poznałam te charakterystyczne, długie, granatowe włosy, oraz wyjątkowe, ciemnogranatowe oczy. Nie mogą dłużej wytrzymać rzuciłam się na nią, tuląc mocno. Dla mnie nie było potrzeba słów, żeby opisać szczęście, jakie wtedy czułam. 

Cieszyłam się jak dziecko gdy zobaczyłam ją jak tak stoi przede mną oszołomiona i zdziwiona. Nie miałam pojęcia co mam w tym momencie zrobić. Byłam szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa. Moje serce wrzuciło drugi a nawet trzeci bieg a ja stałam jak głupia nie mogąc zrobić choćby kroku w jej stronę. Na całe szczęście ułatwiła mi zadanie i przytuliła mnie z całych sił. Trzeba przyznać że stała się silna podczas mojej nieobecności. Moje ręce jakby samoistnie przyciągnęły ją do mnie jeszcze bardziej. Była to czynność tak naturalna jak oddychanie. Po moich policzkach znów popłynęły łzy. Boże jaka miękka się zrobiłam. Odsunęłam przyjaciółkę od siebie i przyjrzałam się jej dokładnie. Od naszego ostatniego spotkania nie tylko stała się silniejsza ale i urosła. Jej włosy stały się dłuższe no i wyładniała. Obejrzałam się dookoła w poszukiwaniu Karoi'ego który stojąc naprzeciw Shade'a mierzył go wzrokiem. Zaniepokojona wysłałam mu wielki znak zapytania lecz nie dostałam odpowiedzi. Kocur za to uśmiechnął się *tak jak to tygrysy umieją...* i skinął łbem. Zwróciłam wzrok na dziewczynę. - Hej Niv. Jak ci minął ten rok? Chyba nic się nie zmieniło.... powiedziałam do tygrysa. Na całe szczęście 

- To już dwa lata, prawda? - westchnęłam, sama nie mogą w to uwierzyć. Pamiętam dokładnie moment, w którym Katsumi po prostu zniknęła, wyruszając w podróż. Nie byłam wtedy małym dzieckiem, jednak moje zachowanie było bardzo podobne. Wciąż dopytywałam się tylko, kiedy wróci i kiedy znów będę mogła się z nią zobaczyć. Nikt jednak nie chciał udzielić mi odpowiedzi na to pytanie. Po prostu sami o tym nie wiedzieli. Na szczęście okazało się, że ten czas szybko minął. 
- Mam nadzieję, że tym razem nie znikniesz znów na rok - zmrużyłam delikatnie oczy, spoglądając na nią podejrzliwie.

Emocje mnie rozsadzały ale w momencie gdy spojrzała na mnie tak podejrzliwie już wiedziałam że mam przerąbane. Niby niewinne pytanie wyrażające nadzieję na to że już zostanę w domu i nie będę wywijać takich numerów lecz coś tu nie pasowało. Patrzyła się na mnie i patrzyła a jej wzrok przewiercał mnie ba wylot. Nie mogłam uwierzyć że ktoś kto wygląda tak słodko i uroczo może mieć tak zabójcze spojrzenie. Naprawdę godne bazyliszka. Uśmiechnęłam sie do niej słodko i zatrzepotałam rzęsami splatając przed sobą dłonie. W sumie dopiero stając z nią twarzą w twarz uświadomiłam sobie jak bardzo mi jej brakowało. Jak bardzo tęskniłam za nią, za rodzicami, za gildią. -Nie tym razem zostaje na dłużej. Mój uśmiech powiększył sie gdy zdałam sobie sprawę z prawdziwości tych słów. Ja naprawdę nie chcę już nigdzie iść. Chcę już tylko wrócić do domu, do rodziny. -Wracamy do domu?

- Wracamy do domu?
Słysząc jej pytanie, zły humor jakby natychmiastowo zniknął. Na moje usta znów wpłynął uśmiech, a ja sama rozluźniłam się. I tak wiedziałam, że nie umiałabym złościć się na nią zbyt długo. Po prostu nie umiałabym. 
- Jasne, że wracamy. W końcu masz mi tyle do opowiedzenia, że nie wiem kiedy my to nadrobimy - westchnęłam. - Ale tym razem mamy dużo czasu. 
- Sądzę, że tym razem zmyję się z tych babskich pogaduszek - mruknął Shade, prychając cicho pod nosem. Spojrzałam się na niego kątem oka i zaśmiałam cicho. 

Shade rozbawił mnie swoim nastawieniem i doskonale wiedziałam że Karoi myśli tak samo.

- Oh, nie marudź - wywróciłam oczami i potarmosiłam wilczura za uszy. - Przecież nie będziesz musiał z nami siedzieć. W końcu nie trzymam cię na smyczy i wbrew pozorom jesteś wolnym zwierzęciem. 
- Dlatego właśnie powiedziałem, że tym razem zmyję się z waszych babskich pogaduszek - dodał twardo, a ja tylko westchnęłam i machnęłam lekceważąco ręką, zwracając się do Katsumi: - Ciekawe, jak zareagują Twoi rodzice na Twój widok. W końcu tyle cię nie widzieli. 

Uśmiechnęłam się pod nosem i westchnęłam cicho. Szczerze to trochę bałam się tego spotkania. Mama jest uroczą i kochaną kobietą ale gdy się zdenerwuje to potrafi być naprawdę przerażająca. W końcu muszę to po kimś mieć. Za to tata zachowuje pozory że jest twardym Smoczym Zabójcą ale tak naprawdę był miękki jak żelka. Niestety też się taka robię. Ach.. przed tym nie ucieknę. - Obawiam się że będzie to raczej twarde spotkanie z rzeczywistością niż słodka rodzinna scenka. Wiesz jaka jest moja matka. Ba samą myśl przeszły mnie dreszcze. Kątem oka zauważyłam jak Karoi lekko skrzywił się. Widać on też nie za dobrze wspominał jej wybuchy. Chodźcie już do domu. Dom

- Tak, lepiej wracajmy - uśmiechnęłam się i złapałam przyjaciółkę pod ramię. Tym razem nie chciałam i nie miałam zamiaru jej wypuszczać. W końcu tak długo jej nie widziałam, tyle miałyśmy sobie do opowiedzenia, że sama nie wiedziałam, od czego mam zacząć. 
- Okej. Rozmawiamy teraz, czy jak wrócimy? O, wiem! Może zanocujemy dzisiaj u którejś? Chyba, że będziesz mieć inne plany. Bo wiesz, wtedy mogłybyśmy sobie porozmawiać - trajkotałam jak nakręcona, nie łapiąc nawet tchu powietrza. 

Gadała i gadała a ja nawet nie miałam ochoty jej przerywać. Normalnie by mi to przeszkadzało ale teraz nie chciałam tego robić. Potrzebowałam tego. Po prostu się stęskniłam. Uśmiechnęłam sie szeroko szczerząc zęby do niej. Jakie miałabym mieć plany. Znaczy mam plany ale dotyczą one pewnej osoby z mojej przeszłości. - Jasne że możemy zamocować u którejś. To wspaniały pomysł Niv! Byłam szczerze ucieszona. Niv wybaczyła mi odejście i ponownie powitała w rodzinie. Miałam tylko nadzieję że rodzice i gildia też tak postąpią.

- No, czyli połowa planu za nami! - klasnęłam wesoło w dłonie. - Teraz tylko u której? Szczerze mi jest to obojętne. Jednak... Myślę, że może najpierw spotkałabyś się ze swoimi rodzicami? No wiesz, tak czy siak tęsknili za Tobą i pewnie chcieliby Cię zobaczyć. Domyślam się, że to może być trudne spotkanie. W końcu po długim czasie. Ale nie martw się, w końcu od czego ma się przyjaciół? - uśmiechnęłam się do niej szeroko. 

Wzruszyła mnie jej wypowiedź. Miała absolutną rację. Rodzice tęsknili za mną. Przyjaciele, gildia. Teraz jestem pewna że oni mnie potrzebują tak jak ja ich. Żyjemy ze sobą, walczymy ramię w ramię. Płaczem razem i razem się śmiejemy. Jak ja mogłam myśleć że nikt mnie tam nie chce i że nie chcą mojego powrotu. Głupia byłam. Tak byłaś głupia. A ja byłem głupi że nie wybiłem ci tego z głowy. Spojrzałam na tygrysa i podrapałam go za uchem. Normalnie dostałby po uchu ale niestety miał rację. - Tak...chodźmy do moich rodziców a potem się zastanowimy gdzie śpimy.

Kiwnęłam lekko głową, po czym na moje usta ponownie wpełzł uśmiech. Zazwyczaj na odzień nie zachowywałam się tak. Przyodziewałam ponurą maskę i zaszywałam się gdzieś w kącie gildii, najzwyczajniej obserwując innych i rzadko się odzywając. Przed wyruszeniem Kat na misje najwięcej czasu spędzałam właśnie z nią.
Po chwili ponownie zaczęłam nawijać jak zakręcona, chcąc opowiedzieć Katsumi jak najwięcej, jednak zostawić nutkę tajemnicy.

Patrzyłam na jej uśmiech i moje serce momentalnie rosło. Nigdy nie byłam wiecznie uśmiechniętym dzieckiem. Uśmiechałam sie gdy byłam z Niv. Była dla mnie jak siostra. Przy niej czułam że żyje. Ale wyprawy mnie zmieniły. Byłam bardziej zamknięta w sobie a poza tym "rozmawiałam" tylko z Karoi'm. Teraz wróciłam do domu i do Niv gdzie jestem sobą i jestem szczęśliwa. Miałam nadzieję że wspólna noc pozwoli nam na odnowienie więzi, po wspomina nie
A przy okazji muszę wiedzieć co działo się u niej przez cały ten rok.

Czas zleciał nam szybko, gdy wciąż rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się razem. Żadna z nas nie pomyślałaby, że tak szybko znajdziemy się z powrotem w domu. Tym razem jednak w odwiedzinach u Katsumi. Widziałam pewne obawy z jej strony, czy aby na pewno wejść i przywitać się z rodzicami. Szturchnęłam ją lekko w bok i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.

Byłam wdzięczna za to że Niv była teraz ze mną. Bez niej chyba nie dałabym rady. Odetchnęłam głęboko uspokajając oddech. Nawet nie zdawałam sobie sprawy że aż tak boję się tego spotkania. Karoi pchnął mnie lekko pyskiem dodając mi otuchy. Wzięłam kolejny głęboki wdech i zrobiłam krok do przodu naciskając klamkę i popychając drewniane drzwi rodzinnego domu. Moje serce było rozdarte. Chciałam aby rodzice byli w domu a jednocześnie miałam cichą nadzieję że jednak ich tu nie ma. Moje wątpliwości rozwiały się gdy słysząc moje kroki w domu mama wyszła z kuchni z jeszcze mokrym kubkiem w dłoni. Na początku jej twarz wyrażała niedowierzanie. Chwilę później jej oczy rozszerzyły się dwukrotnie ukazując szok. Po jej policzkach popłynęły łzy wzruszenia a ja poczułam się jeszcze gorzej. Matka podbiegła do mnie a kubek rozbił się na podłodze w drobny mak. Przytuliła mnie do siebie i poczułam że naprawdę jestem w domu. Niestety szczęście nie trwało długo i nadeszło nowe zagrożenie w postaci ojca-Smoczego Zabójcy. Wyszedł zza rogu jak rozpędzony czołg. Już dawno rozpoznał mój zapach. Podszedł do mnie i tulącej mnie matki. Spojrzałam na niego lekko przestraszona a on nic nie mówiąc po prostu stał. Nagle jego oczy zaszkliły się od powstrzymywanych łez. Tato ale z ciebie mazgaj... uśmiechnął się w swój wyjątkowy sposób i przygarnął nas do siebie. Trwaliśmy tak przez chwilę aż mama nie odkleiła się i nie spojrzała na mnie gniewnie. Aha... zaczyna się. - Nigdy więcej tego nie rób Katsumi. Nigdy rozumiesz?! Zaśmiałam się cicho i pocałowałam ją w policzek. -Rozumiem. I nie mam zamiaru już odchodzić. -I dobrze. Słuchaj się matki bo oboje będziemy mieli pecha. -tata mrugnął do mnie porozumiewawczo a mama zdzieliła go po głowie. Jesteśmy w domu Karoi. Jesteśmy. Zaśmiałam się i ponownie przytuliłam rodziców. -Tęskniłam...

Stałam na zewnątrz, obserwując przez uchylone drzwi scenę, która rozgrywała się w środku. Na samym początku również miałam obawy, widząc minę Katsumi, jednak szybko wygoniłam te myśli od siebie. Nawet niepotrzebnie wprosiłam je do swojej głowy.
- Wreszcie są razem - otarłam łezkę, która pojawiła mi się w kąciku oka i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Tylko i ty mi się tu nie rozklej - westchnął Shade, wywracając oczami. Widziałam jednak, że tak naprawdę on sam nie chciał się rozkleić.

Nawet nie zauważyłam kiedy sama zaczęłam płakać razem z moimi rodzicami. Teraz staliśmy we trójkę i ryczeliśmy. Co za porąbana rodzinka... Karoi siedział w progu a z jego ślepi spływały łzy. Boże modliłam się żeby chociaż Niv się nie rozpłakała. Ale już pewnie powstrzymuje łzy. Jest wrażliwa. Nawet bardzo. Starczy już tych czułości. Musiałam wyjść z tego domu, jasne kochałam rodziców i tęskniłam za nimi ale teraz okazywali ni więcej miłości niż przez całe moje życie i przytłaczało mnie to. Odetchnęłam i odsunęłam się od nich ku mojemu zdziwieniu z delikatną niechęcią. -Mogę nocować dziś u Niv? Mamy sporo do obgadania. A jutro może wybierzemy się na wspólną misję czy coś. Musiałam coś wymyślić ale swojej decyzji pocałowałam z momencie gdy oczy mojej matki rozbłysły. Aha.. nie skończy się to dobrze.

- Um... Dzień dobry? - odezwałam się niepewnie. Widząc wyraz twarzy pani Redfox, postanowiłam zainterweniować. W końcu ten błysk w oku nie zawsze wróżył coś dobrego, a zwłaszcza w takiej sytuacji.
Kątem oka zauważyłam jak Shade siadł przy mojej nodze, uważnie przyglądając się wszystkim.
- Tylko jedna noc. Przypilnuje ją, żeby już nigdzie nie uciekła - zażartowałam i zasalutowałam. Kątem oka spojrzałam się w stronę Katsumi, do której puściłam ukradkiem oczko. Miałam nadzieję, że dzisiejszy wieczór spędzimy na pogaduchach.

Parsknęłam śmiechem widząc salutującą Nivess. Była przezabawna ale musiałam przyznać przed samą sobą że jej pomoc w tym momencie jest cenna. Zebrałam się w sobie i wyszczerzyłam do mamy zęby. Niv powiedziała że mnie przypilnuje żeby mama się zgodziła ale w duchu wiedziałam że traktuje tą obietnice serio. Nigdzie już nie ucieknę. Dobrze będzie jeśli będzie mi pozwalała robić siusiu na osobności.
- No dobrze możesz iść ale jutro widzimy się w gildii, ok?
- Jasne mamo. To my lecimy papa!
Szybko wybiegłam z domu chwytając Niv. Nie chciałam pozwolić mamie na kolejny niekończący się wywód. Będąc już na ulicy słyszałam głośny protest rodzicielki i równie głośny radosny śmiech mojego ojca.

- Żołnierzu, misja zakończona sukcesem! - uśmiechnęłam się szatańsko, ukazując wszystkie ząbki. - Miałam pewne obawy, że się nie zgodzi, ale jakoś udało się uciec. No, a teraz sprawa do ciebie, Shade - zwróciłam się do wilczura. - Idź gdzie chcesz, tylko pamiętaj, nie przynoś potem pod dom szczeniaków...
Mimo, iż miałam poważną minę, tylko sobie z niego żartowałam. Czasami lubię podenerwować tego futrzaka.
- Taaak, tak... - warknął tylko, po czym zniknął w krzakach.

Shade zniknął nawet się nie żegnając. Co za okropne stworzenie. Aż dziwne że tęskniłam za nim. No ale w sumie to mamy nawet podobne charaktery. Uśmiechnęłam sie do Karoi'ego i powiedziałam w myślach że też może odejść jeśli nie chce nas słuchać. Chyba tak zrobię. Dziwnie się zachowujesz jak wypijesz. Ale pamiętaj jeśli będziesz potrzebować pomocy po prostu mnie wezwij. Jasne jasne. Dam sobie radę. Wiem ale wolę mieć cie na oku. Uśmiechnęłam sie ukazując kły a tygrys odpowiedział tym samym i odszedł w nieznanym kierunku. Najpewniej do lasu. Odwróciłam się do przyjaciółki. - No to co? Gdzie idziemy?

- Do mnie? - uśmiechnęłam się. - Nie martw się o zapasy żywności na wieczór. Mam ich aż nad to... Również to samo tyczy się z alkoholem - uśmiechnęłam się szatańsko pod nosem. Oj tam, rodzice nie muszą wiedzieć, że trzymam w szafce pełno butelek. Oczywiście w szafce zamykanej na kluczyk. Gorzej, gdyby się dowiedzieli o tym. Dopiero dali by mi popalić. 
- Wiesz, mama i tata idą chyba dzisiaj na misję... - mruknęłam. - A to oznacza... Że będziemy same.

Mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej pokazując wszystkie kły. Skoro będziemy sam na sam z zapasem alkoholu to zapowiada się bardzo ciekawy wieczór. Chwyciłam ją pod rękę i żwawym krokiem ruszyłam przed siebie. -A więc chodźmy bo alkohol czeka! Nie żeby zależało mi tylko na tym. Chciałam porozmawiać z Niv bo w końcu nie widziałam się z nią cały rok. Ale jednak miałam też dużą ochotę się napić. Po prostu wypić i odciąć się od wspomnień choć na moment. Na samą myśl o tym ogarnął mnie gniew. Zacisnęłam mocniej dłoń na ręce Niv, a moje szczęki zacisnęły się. Kat! Kat uspokój się. Głos Karoi'ego w mojej głowie sprowadził mnie do rzeczywistości. Potrzasnęłam głową i pościłam ramię przyjaciółki. -Przepraszam nie chciałam. Dziękuję Karoi. Nie ma za co. Tylko uspokój się już. Mam taki zamiar. Nie odważyłam się spojrzeć teraz w oczy Niv. Na pewno będzie chciała wiedzieć co się stało. Ale ja jej tego nie mogę powiedzieć.

- Nie szkodzi - odparłam trochę zdziwiona jej zachowaniem. - Dobrze, że moja ręka żyje. W końcu jakbym podniosła butelkę z sake? - zażartowałam, chcąc rozluźnić atmosferę. W tym momencie chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu razem z Katsumi... I napić 
się. Ale to tak porządnie.

Było mi strasznie głupio. Jak ja mogłam zrobić coś takiego?! Boże jedyny, to chyba smocza natura daje o sobie znać. Tak naprawdę to był jeden z powodów dla których odeszłam. Bałam się że nie zapanuję nad smokiem i skrzywdzę najbliższych. Jak widać ucieczka nie pomogła. Nigdy nie pomaga. Musimy jak najszybciej wypić bo zaczyna być ze mną naprawdę źle. Nivess miała rację, tylko zażartowała ale gdyby Karoi mnie nie uspokoił nie wiem co byłoby z jej ręką. 
- Chodźmy szybciej. 
Mój humor wyparował. A raczej ta iskierka która rozpaliła się gdy spotkałam Niv i rodziców zgasła tak szybko jak się pojawiła. Witaj stare dobre zgorzknienie.

Kiwnęłam tylko głową, widząc nagłą zmianę w zachowaniu Katsumi. Chciałam, aby ten dzień był po części wyjątkowy i abyśmy mogły zapomnieć o problemach choćby na pięć minut. Uśmiechnęłam się do Kat, po czym łapiąc ją za dłoń, pociągnęłam za sobą.
Po jakimś czasie w końcu udało nam się dotrzeć do domu. Jak spodziewałam się, nie zastałyśmy w nim nikogo, oprócz porządku jaki panował. Jak zawsze z resztą. Dobrze, że wcześniej udało mi się pożegnać z rodzicami.
- No, i jesteśmy wreszcie - oznajmiłam wesoło. - Rozgość się, ja zrobię nam atmosphere - ostatnie słowo specjalnie dziwnie wypowiedziałam, oraz zaakcentowałam. Czasami nawet takiej osobie jak mi, która wiecznie siedzi w gildii na parapecie zacznie źle działać mózg.
Jednym zwinnym skokiem znalazłam się w salonie, gdzie na stoliku postawiłam butelki z sake, oraz przekąskami. Do tego zapaliłam parę świec, oraz włączyłam cichą muzykę.

No no Niv się postarała. Atmosfera idealna na babskie pogaduchy. Mamy SAKE świece i żarełko. To będzie idealny wieczór. Humor mi się poprawił jak zobaczyłam zadowoloną Niv z butelką sake w dłoni. Zaśmiałam się w sposób tak podobny do mojego ojca i usiadłam przy stoliku. Nalałam nam po kieliszku i chwyciłam swój w dłoń. -No to może za nowy początek? Wzniosłam toast i uśmiechnęłam się tak szeroko jak tylko potrafiłam.

- Za nowy początek! - sama wzniosłam kieliszek, po czym stuknęłam się nim z Katsumi. Jednym haustem wypiłam całą zawartość naczynia, po czym skrzywiłam się lekko, śmiejąc jednocześnie.
- Tego mi było trzeba. Więc o czym porozmawiamy? Mamy idealny nastrój, a przecież te butelki same się nie opróżnią - uśmiechnęłam się szatańsko.

Alkohol przyjemnie rozgrzał mnie od wewnątrz. Uśmiechnęłam sie i odstawiłam kieliszek. -Hmm..to może powiedz jak tam w gildii. Co się zmieniło przez ten rok? Co u bliźniaczek Mamoru Amane no i u wszystkich.  (U Akihiro) Chcę nadrobić zaległości. Przekrzywiłam delikatnie głowę i oparłam ją na dłoni czekając na odpowiedź. 

- Hmm... W sumie... Spotkałam Akihiro. Ostatnio na misji - wzięłam kolejny łyk sake. - Wiesz, ja go w ogóle nie pamiętałam. Nie wiedziałam, że mam brata. Zmienił się... Na gorsze. Chciał, abym wróciła do Nightshade. Odmówiłam, więc on chcę zemścić się na Fairy Tail - kolejny łyk - a w gildii raczej po staremu. Pijaństwo, te same bójki.

Moja dłoń w której trzymałam kieliszek zatrzymała się w połowie drogi do ust. Co on chciał zrobić? Chciał żeby Niv wróciła?! W dodatku jest jeszcze gorszy? Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Nie było mnie jeden rok. Jeden pieprzony rok a ten idiota się tak zmienił. W dodatku chce się zemścić na Fairy Tail. Lubiłam go. W dzieciństwie często spędzaliśmy razem czas ale to na pewno nie jest już ten sam Akihiro. Nie mogę mu pozwolić skrzywdzić ani Niv ani gildii. Za Nivess czuję się po części odpowiedzialna i traktuję ją jak młodszą siostrę. 
- Czy ten idiota coś ci zrobił? - spytałam próbując uspokoić drżący od nagromadzonych emocji głos. Wypiłam jednym haustem zawartość szklanki i odstawiłam ją na stół. - I czemu tak w ogóle go nie pamiętałaś?

- To dość skomplikowane - westchnęłam. - Gdy znalazłam się w Fairy Tail, nie pamiętałam nic związanego z pobytem w Nightshade. Ponoć moja pamięć została wymazana. Wrociła dopiero wtedy, gdy spotkałam Akihiro na tej cholernej misji. Ale wiesz... Po części to moja wina, że stał się taki - przyznałam w końcu.

- Proszę cie nie mów tak. Jak go dorwę to przemówię mu do tego zakutego łba... Jak on w ogóle mógł cie prosić o powrót?
Kipiałam ze złości, cóż przynajmniej obudziłam jakieś uczucia. Złość teraz nic nie da. Chyba już za późno na to aby przemówić do Akihiro. Musiałam się z tym pogodzić choć był dla mnie jak brat. Przynajmniej sprzedam mu Żelazny cios w nos, ale tak żeby poczuł moją miłość. Westchnęłam cicho i sięgnęłam po kolejny kieliszek.

Westchnęłam ciężko.
- Okej, masz rację. Nie będziemy się dzisiaj niczym martwić! - zakrzyknęłam, po czym zaczerpnęłam dwa, spore łyki sake. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele, a procenty zaczęły szumieć w głowie. Nieco wstawiona wskoczyłam na kolana Kat, obejmując ją za szyję.
- Jak ja cię kochaaaam... - wybełkotałam uchachana od ucha do ucha.

Nivess mnie przerażała, ale tylko tak odrobinę. Co jak co ale temat zmieniała po mistrzowsku. Zaśmiałam się głośno przytulając ją jeszcze mocniej.
- Ja ciebie też kochaaam! - krzyknęłam cmokając ją w policzek. - tęskniłam za tobą wariatko. A teraz wznieśmy kolejny toast. Ale za co tak właściwie?

- Za nas! - zawołałam, wznosząc do góry butelkę z sake. - Za Fairy Tail! Za wolność! Za jabłka! Za sake! I za twój powrót! - zaśmiałam się i stuknęłam swoją butelką o butelkę Kat. Znów spory łyk, a uśmiech z paszczy nie schodzi ani na moment.
- Ja też tęskniłam. Wiesz, że od siedzenia na parapecie boli mnie już tyłek? Ale masz wygodne kolana przynajmniej! - parsknęłam śmiechem.

- Bardzo dziękuję za komplement. Staram się żeby były jak najbardziej miękkie. - upiłam spory łyk i uśmiechnęłam się szeroko...chociażż w sumie to non stop byłam uśmiechnięta. Nie wiem tylko czy to przez alkohol czy przez obecność Nivess. 
- Teraz wznieśmy toast za ciebie! Za gildię! Za książki! I za nas kurde! *hik* O i za ciebie! - krzyknęłam i i upiłam zdrowy łyk z butelki.

- Taaaaaak! *hik* Na praawo most, na leeewo most, a w dooole Katsumi leży! Buteeelek stos, wypiitych stos, tam razem z nią sobie leży! - Zawyłam, wymachując szklanym naczyniem i skacząc po salonie. Śmiałam się przy tym jak chora psychicznie i wcale nie miałam zamiaru przestać.
- Toast, kurde, toast!

Rozłożyłam ręce szeroko i zaczęłam się kręcić wokół własnej osi. 
- Niv patrz jestem samolotem! A myślałam że smokiem.
Zatrzymałam się nagle i przez zawroty głowy znalazłam się na podłodze ściskając kurczowo butelke. 
- Taaak! Toast! Za.. - próbowałam wymyślić coś porządnego ale nic nie przychodziło mi do głowy - a...y... coś tam! - wychyliłam całą zawartość butelki a na mojej twarzy pojawił się błogi spokój. Nie wiem tylko kiedy w mojej dłoni znalazła się pełna butelka, ale kto by się tym przejmował...
- Kat, patrz, patrz! Jestem jednorożcem! Mam takie roooożki! Ej.. Chwila, sorry, one mają jeden róg! I skaaaaacze po tenczy! Hop, hop! - zaczerpnęłam łyk sake. W momencie, gdy chciałam odwrócić się w stronę drzwi, zamiast przejść przez drzwi, znalazłam się na ścianie. Spotkanie z czymś płaskim sprawiło, że znalazłam się na podłodze.
- Ojjj, ciągnie płaskie do płaskiego... - wybełkotałam.

Wybuchłam niepohamowanym śmiechem i przyturlałam się bliżej do Niv. Stwierdziłam że turlanie się będzie bezpieczniejsze niż próba wstawania. Wzięłam kolejny łyk i kolejny, i kolejny. Strasznie męczące jest to turlanie. Postanowiłam wstać i była to zła decyzja bo mój tyłek zaraz z wdziękiem pocałował podłogę.
- Ojojoj to mój tyłek jest płaski..? 
Zaraz rozbeczałam się i zaczęłam użalać się nad płaskością mojego tyłka.

- Ejjj, kochanie! Twój tyłek jest dobry! - powiedziałam i z trudem wstałam z podłogi, chwiejąc się przy tym. Zaczęłam ściągać bluzkę, która po chwili wylądowała na szafce. - Za to mnie chcę pomacać ściana!

- Dziękuję - wychlipałam patrząc co wyrabia moja przyjaciółka. Dlaczego do diabła zdjęła bluzkę...No nic. Widać jest ścianofilem i już tak ma. Chciałam wstać i pójść do łazienki ale przeklęta grawitacja stwierdziła że ja i podłoga do siebie pasujemy i musimy się poznać jeszcze lepiej więc runęłam jak długa. Wypiłam jeszcze trochę i poczułam jak moje powieki stają się cięższe. Powoli zaczęłam odpływać. Po chwili zerwałam się jak poparzona i biegałam w koło pokoju udając wyścigówkę.

- Kat, ja będę... Będę... Będę... - zacięłam się, a po chwili klapnęłam tyłkiem na podłogę i wybuchłam płaczem. - Nie wiem, kim mam byyyyc! *szloch* To okropne, moje życie mnie oszukało! ANDRZEEEEJ!

- Andrzej się pyta czego chcesz.
Usiadłam naprzeciwko niej i zaczęłam ją głaskać po głowie próbując uspokoić. Patrząc na jej łzy dotarło do mnie że ja wcale nie jestem samolotem ani wyścigówką...
- Ja też nie wiem kim jestem !
Rozbeczałam się i zaraz obie siedziałyśmy na podłodze tuląc się do siebie i płacząc.

- Ale to już było... Uuuuu... I nie wróci więcej... I chodz tyle się zdarzyło, coś tam było, wciąż jestesmy tacy sami! Tralala! - po chwili znów zaczęłam się śmiać. Złapałam Katsumi za ręce i zaczęłam kołysać w prawo i w lewo.

- To już jest koniec... nie ma już nic.. jesteśmy wolni... możemy iść.. - parsknęłam śmiechem próbując przekrzyczeć śpiewającą Nivess. Poderwałam się do góry i zaczęłam tańczyć jak opętana (nakurwiam węgorza) śmiejąc się jak dziecko.

Również próbowałam skakać i śmiać się coraz głośniej, jednak obraz przed oczami z każdą chwilą zamazywał się coraz bardziej i stawał coraz bardziej odległy. Słyszałam przygłuszony śmiech Katsumi, oraz jej śpiewy. Po chwili nie wytrzymałam i padłam na ziemię.

Niv padła jak długa a ja przez chwile nie potrafiłam ogarnąć co się dzieje. Stała przede mną i nagle leżała na ziemi. Próbowałam trzeźwo myśleć ale nie wychodziło to za dobrze. Wypilam resztę butelki i zachwialam się. Po pokoju rozszedl się mój perlisty śmiech a moje oczy zaszły mgłą i upadłam na podłogę.