niedziela, 10 sierpnia 2014

Igrzyska Magiczne - Pierwszy dzień - Pierwsza walka

Komentator • Shi


- Po obejrzeniu zaciętej rywalizacji pomiędzy wszystkimi gildiami na rozgrywce. Pierwsze trzy miejsca zajmuje. Fairy Tail! Sabertooth oraz Lamia Scale! Ale teraz gwóźdź programu! Walki! Jeden na jeden! Kto wygra? Kto przegra? Komu spodoba się widownia? A kogo obrzucą pomidorami?! Komentować będzie jak wcześniej ja, Chapati Lola, Yajima były członek Rady oraz Makarov Dreyar przyjaciel z młodości staruszka obok. Mistrzu, jakie pierwsze wrażenia po trzecim pokoleniu Fairy Tail?
- Oh, jestem naprawdę szczęśliwy, że moja prawnuczka tak pięknie sobie poradziła. Jednak konkurencja również była ogromna. Nie można powiedzieć, że nie. Jestem dumny z mojego dziecka.
Odpowiedział z uśmiechem na twarzy, przeczesując sobie palcami wąsa. Był naprawdę zadowolony, że pozwolił młodszym wziąć udział. W końcu, oni też muszą się wykazać. Jak na razie bardzo dobrze się zaczyna.
- Prawda to, że również wystawił pan w szeregi swojego drugiego wnuka? Bodajże nazywał się… - przelatuje wzrokiem po dokumentach, które ściskał w dłoni – Mamoru Dreyar?
- Tak, tak. Mamcio występuje tutaj, aczkolwiek nie jest jakimś szczególnym temat do rozmawiania. Bardziej wolałbym się skupić na walce, która powinna się rozpocząć.
- Mako dobrze prawi. – Poprał go jego stary przyjaciel – Pierwszą walkę w pierwszym dniu Igrzysk stoczy Sabertooth, a prezentować ją będzie Shi Cheney! Swój miecz skrzyżuje z Mattan Ginger idolką lodu i ognia!
Usłyszałam swoje imię, a telepiące ręce znowu powróciły. Wzięłam głęboki wdech i wydech, aby zaraz odwrócić się w stronę mojego ojca. Spojrzałam mu w oczy, lekko wystraszona całą tą imprezą, nie wytrzymałam i się do niego przytuliłam. Objął mnie mocno i cieszyłam się jego obecnością, że znalazł dla mnie czas i mógł obejrzeć jak wygrywam.
- Dzięki, że tutaj jesteś… Wybacz za misje z której musiałeś zrezygnować…
Przeprosiłam cicho, przygniatając mocniej dłonie do niego. Uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał po głowie.
- Przecież wiesz, że takiej okazji nie mogłem przeoczyć. Wygraj to. I pokaż, że z Tygrysami się nie zadziera.
- Wiadomo, że wygrywam. – Uśmiechnęłam się z tryumfem – Zależy mi tylko, żebyś obejrzał moje skutki treningów.
- Nie muszę oglądać. – Puścił mnie i zaraz lekko odepchnął, kładąc dłonie na moich ramionach. – Już to wiem, że stałaś się silna.
- Frosch też tak myśli!
Zgodziła się z nim mój ukochany Exceed. Przykucnęłam przy niej i pogłaskałam po głowie.
- Na mnie już czas. – Podniosłam się i odwróciłam się do nich tyłem, stawiając kroki do przodu w międzyczasie poprawiałam dużą czerwoną kokardę na moich nerkach. Nosiłam czarną sukienkę z wyrytym białym znakiem gildii na plecach. Pysznił się znak niesamowicie, gdy opadły na niego promienia słońca, zabłysnął na platynę. Przymrużyłam oczy, gdyż ostre światło natarczywie mi dokuczało. Nie widziałam dokładnie mojej przeciwniczki, dopiero z czasem zauważyłam damski korpus ciała.
- Miło mi Ciebie poznać, zdeczka! - Powiedziała miłym, podniesiony głosem kończąc go dość dziwnym wyrazem. Jakiś slang czy co? Była ubrana w fioletową bieliznę jak mają zapaśniczki. Na tyłeczku był ogonek króliczka. Srebrne kozaki oraz rękawiczki sięgające jej do łokieć. Purpurowy czepek na głowie z wystającymi uszami kota, chował różowe, proste włosy, kończące się tuż przed jej szyją. Spojrzałam na jej oczy, przypominały mi dwa ametysty, gdyż dawały taki efekt po przez odbicie promień słonecznych. – Kontaktujesz?
Spytała się mnie i dopiero teraz się obudziłam. Wyciągała w moją stronę dłoń, słyszałam szum ludzi, czułam na sobie wzrok. Strasznie mnie to spłoszyło, zrobiłam krok w tył i rozglądałam się, kręcąc się wokół własnej osi, jakby ktoś mnie co chwile tykał palcem po ramieniu.

- Emm… Dziwne zachowanie członkini z Sabertooth? Shi Cheney, czy jesteś zdatna do walki?
Spytał się niecierpliwy główny komentator, poprawiając swoją perukę.
- Może wygra walkowerem? Hahaha!
Zaśmiał się głośno Yajima, krzyżując dłonie przy torsie.
- Spokojnie Panowie. Dziewczyna nigdy nie była w punkcie uwagi. Proszę się uspokoić Pani Cheney.
Dziewczyna będąca na arenie, momentalnie się zatrzymała i spojrzała w stronę lobby komentatorów. Ten przyjazny głos starszej osoby jakoś ukoił jej… Strach? Wybałuszone oczy, zaraz wróciły do normalności.
Zwolniłam oddech i posłuchałam się Makarov’a. Trochę wstyd, że tak wypadłam, ale… Nie lubię być w centrum uwagi. Zawsze załatwiałam sprawy sama, cicho, nikt prawie o nich nie wiedział. Spojrzałam jeszcze przez ramię na tatę, który machał dłońmi, pokazując, że mam wyluzować. Westchnęłam głośno i pokiwałam głową, aby zaraz uścisnąć mocno dłoń przeciwniczki.
- Mi również miło Ciebie poznać Mattan. - Mruknęłam zimnym tonem, pozbawiony uczuć, lecz mój wróg ani trochę nie oziębiał. Ciągle się uśmiechała i machała przez chwilę do męskiej części widowni. No tak. Wielki biust, skąpo ubrana… Dotknęłam dłońmi swój stanik i popatrzyłam na jej prychając. – Tch… Lekka różnica.
- Skoro nastał ład czas zrobić chaos! – Krzyknął Chopina podekscytowany, że zobaczy walkę dwóch kobiet z różnych gildii. – Proszę o wprowadzenia sędziego!
- Już biegnę, biegnę, dynia! – Zaapelował mały karzeł z głową warzywa. – Gotowe?
- Hai!
- Możecie startować, za jeden… - Zrobił krok w tył – Dwa… - cofał się regularnie – Trzy, dynia!
Uciekł szybko do bezpiecznej sfery, a dziewczyny odskoczyły od siebie na kilka metrów.
Skupiłam się na przeciwniku. Zignorowałam wszelakie inne, obce odgłosy. Teraz ona jest ważna. Wyciągnęła jakieś jedzenie  i… Zaczęła jeść? Zmarszczyłam brwi.
- Co ty… robisz? Śniadanie było już o dziesiątej! – Krzyknęłam zła tupiąc nogą. – Więc bądź grzeczna i walcz!
- Nie gorączkuj się, bo będziesz miała zmarszczki, zdeczka. Już wystarczająco jesteś mało kobieca, aby znaleźć chłopaka, zdeczka.
Pojechała po mnie mówiąc z pełnią buzią. Jak śmie ta… ta… Szmata! Zaraz nią wytrę podłogę! Pierwszy poziom irytacji pojawił się, tik nerwowy na brwi.
- Jak się do mnie odzywasz to przełknij ty pokrako!
Pogroziłam jej pięścią, byłam tak zła, że mogłabym wywarzyć drzwi na luzie, ale moje zachowanie ucichło, gdy zobaczyłam jak jej ogon oraz włosy zaczynają się palić.
- Spokojnie, zdeczka. Ja tylko się przygotowuje do walki, chcesz, abym Cię pokonała, więc siedź cicho, zdeczka. I czekaj na swoją przegraną, zdeczka!
Krzyknęła przełykając ostatni kawałek i biegnąc w moją stronę, machnęła dłonią robiąc podłogę z lodu. Jeździła na niej, aby bardzo w szybkim tempie się znaleźć przy mnie. Zrobiła trzysta sześćdziesiąt stopni wokół mnie, wypinając swoje cztery litery, aby podpalić powietrze i zamknąć mnie w ognistej kopule. Zatrzymała się metr dalej ode mnie.
- Parzy! – Syknął z bólu, kiedy poczułam, że dotknęłam dłonią ognia. Cholera… To się zbliża do mnie! Ona chce mnie spalić żywcem czy co?!
- Jeden ruch wykonałam i już jesteś między młotem a kowadłem. Oby dwie rzeczy się palą, zdeczka!
Oznajmiła chwaląc siebie, że już wygrała i jest najlepsza. Ścisnęłam zęby z złości, a moje ciało zostało otoczone przez niebieską aurę. Błękitne światło nawet uciekało pomiędzy szczelinami ognia. Wszyscy zaciekawieni obserwowali to z szeroko otwartymi ustami.
- Och, Shi próbuje kontratakować? Co się zaraz stanie!?
Dopytywał się na głos Lola, podnosząc się z krzesła i ściskając mocno mikrofon z emocji.
- Zbyt szybko jej niedocenialiście. – Uśmiechnął się Makarov. – Tak naprawdę walka dopiero teraz się zaczyna.
Po słowach mistrza Fairy Tail, ogień, który palił się na arenie zaraz został zniwelowany przez chłodne powietrze z wewnątrz kopuły. Unosiła się zimna mgiełka, która zasłaniała wszystko, każdy próbował wytężyć wzrok, aby coś ujrzeć, ale na marne. Musieli odczekać, aż ,,mgła” opadnie.

Podniosłam kąciki ust zadowolona i zaraz uderzyłam swoimi wielkimi lodowymi rękoma o ziemie, aby roznieść zbędny bitewny pył. Widowni zabrało wdech w piersiach widząc moją zbroję. Heh, nie dziwię się im. To moja druga NAJSILNIEJSZA zbroja, przypominającego lodowego smoka z jakiś zimowych wzgórz.
- Amor Dragon Ice!
Ryknęłam głośno, czułam jak moja krew wrze do walki. Strach w jej oczach dodawała mi odwagi do dalszych działań.
- C-c-c-c-o to jest, zdeczk..a?
Jej głos drżał tak samo jak ciało. Szeroko otwarte oczy nie wiedziały czego mają się bać. Mojego lodowego pancerza? Moich gigantycznych łap? A może moich niebieskich oczu, które od samego patrzenia mogły zamrozić.
- Taki tam strój na bal przebierańców, kotku. Może zatańczysz?!
Zapytałam podniesionym głosem, odbijając się stopą od podłoża i lecąc w jej stronę. Zamachnęłam się prawym skrzydłem – ręką – i zamierzałam ją uderzyć w głowę, aby mieć już problem z głowy, ale chyba nie na marne nosi ten zwierzęci strój. Szybkim, kocim ruchem uniknęła mojego sierpowego i zaraz zaatakowała mnie swoim ogonem moją prawą rękę. Po złączeniu, rozbrzmiał się huk uderzenia. Myślałam, że to zwykły ogon, który zaraz przeleci przez moją górną kończynę, a to jest ciałem stałym!
- Zaskoczona, zdeczka? Myślałaś, że to przejdzie przez Ciebie? Muahaha. Zbiłam Cię z tropu. Teraz obserwuj, zdeczka.
Poinformowała mnie, a następnie zwiększyła temperaturę ognia, zjadając kolejną porcje tych swoich Magicznych Posiłków. Musiałam momentalnie odskoczyć w tył, gdyż płomienie się zwiększały i mogły mnie uszkodzić.
- Czyli Twoja siła mocy zależy od Twoich przekąsek? – Prychnęłam wkurzona, że nie wpadłam na to wcześniej. Przecież to takie oczywiste i proste! – Kiedyś Ci się skończą.
- Mam ich wystarczająco wiele, aby Ciebie pokonać, zdeczka!
Rzuciła się na mnie mieszając dwa żywioły i tworząc z nich laser, zaatakowała mnie. Szybko złączyłam swoje ogromne łapy w tarcze i odbiłam atak, a raczej przyjęłam go na siebie. Siłowałam się trochę z mocą, ale zaraz ją zniwelowałam. Zaklęcie odbiło swoje piętno, gdyż moje skrzydła były uszkodzone, roztopione oraz zniszczone gdzieniegdzie. Oddychałam płytko, bo za dużo magicznej energii mnie to kosztowało.
- Dobry atak…
Pochwaliłam ją, odczepiając ręce i stanęłam w pozycji tak zwanej ,,Smok w gotowości do ataku”.
- No wiadomka, zdeczka! Złą zbroję użyłaś, to mnie nie zniszczy, zdeczka.
No przecież! Ja nie myślę! Skoro umie używać magii lodu, to co ja wyskakuje z taką zbroją? Spuściłam głowę z swojego idiotyzmu i zaraz moje ciało objęło niebieskie światło.
- Ooooo Shi zmienia swoją zbroję?! Co teraz będzie?! Może ognista?
- Albo powietrzna!
Dodał Yajima zastanawiając się nad tym mocno jak każdy.
- Aby było skąpo ubrana…- Mruknął cicho Makarov, zapominając, że ma włączony mikrofon. Zapadła cisza i wszyscy patrzyli na starego Dreyar’a, który powoli się zorientował co powiedział. – Aa-a-aby mogła szybciej się poruszać! Ta zbroja ją obciąża!
Wytłumaczył się szybko wymyślając coś na poczekania z rumieńcami na policzkach. Od razu widownia się z nim zgodziła i o nic już nie podejrzewała. Każdy członek rodziny Dreyar’ów strzelił słynnego facepalm’a, bo jedynie oni wiedzieli o słabości Tytana!
S-s-skąpo ubrana! Co on sobie myśli!? Stary pierd i tyle! Na moim czole pojawiła się żyłka i zaraz wyskoczyłam w fioletowej zbroi, która leżała na całej mojej skórze. Na głowie miałam kask z kocimi uszkami. Ech… Co tak duży tych kotów? Pomyślałam głośno, ściskając w dłoni czarny miecz i spuściłam ochronę na oczy z ciemnego szkła z kasku.
- Amor Kitty Cat Wild.
Ogłosiłam dumnie nazwę mojej zbroi i stałam prosto, prezentując moje ubranie. Kilka chwil i ciągle była głucha cisza, ale nie wiedziałam, że zaraz padną takie komentarze…
- Jaka słodka! Patrzcie na te uszy! Albo na ten ogonek! Zamiaucz dla mnie! Kici, kici, kici!

- Cheney zamieniła się w kota! I to w bardzo uroczego kotka! – Chapati dosłownie miał serduszka w oczach, tak jak reszta komentatorów – Kawaii!!!
- Zgadzam się z sędziami. Moja przeciwniczka jest słodka, zdeczka!
Podzieliła z nimi zdanie Ginger, kładąc dłonie na policzkach i bujając się.
Ściągnęłam zła kask i rzuciłam go na ziemie wyskakując do wszystkich z mordą, grożąc im mieczem.
- Ja wam zaraz dam ku*** słodka, jak wsadzę Wam miecz w d***, to się zaraz opamiętacie! Poczekajcie tylko jak się skończy ku*** ten pojedynek, to solówka z każdym, kto mnie nazwał kawaii neko! Pierdo**** Wami o ziemie i wytnę wnętrzności! Zrobię z kości łańcuszek, a organy sprzedam ku*** na psim targu! W poje** jedne! - Ogłosiłam swoją przemowę, dysząc z zdenerwowania i piorunując prawie każdego wzrokiem. Ponownie głucha cisza i kopnęłam zła kask, który poleciał na jakiegoś blondyna. Headshot ku***! Odwróciłam się w stronę przeciwniczki i machnęłam bronią wypuszczając powietrze.
– Wybacz, że tyle to trwało. – Uniosłam miecz na wysokości biodra, a ostrze przedzieliło moją twarz na pół. – Powinnam od razu z Tobą skończyć, mam nadzieje, że Sting-senpai nie będzie na mnie zły, za to ,,bawienie”.
- O czym ty mówisz…, zdeczka?
Spytała się cicho mówiąc pod nosem i wykrzywiając twarz w nieporozumieniu.
- Shunpo. – Mruknęłam pod nosem i zniknęłam z jej pola widzenia, aby pojawić się za jej plecami, pochylona do przodu, z mieczem skierowanym ku niej oraz zgiętymi nogami. – To koniec.
Oświadczyłam grobowym głosem i wyprostowałam się jak to na homo sapiensa przystało. Spojrzała na nią przez ramię jak przewraca się na ziemie, a pod nią sączy się krew.
- W-w– wygrała Shi Cheney! Dzięki temu Sabertooth zdobywa 10 punktów!
Ogłosił na całe miasto Chapito, a widownia zaczęła szaleć, najbardziej część z fanami Sabertooth.
- Nie mogłem jej uchwycić wzrokiem! To się nazywa koci ruch!
Zawołał zdumiony siłą dziewczyny Makarov. Zlustrował ją wzrokiem i zaczął się martwić, że może być zagrożeniem dla Fairy Tail i zagrodzi drogę do zwycięstwa.
- Kuźwa, ale mi przerąbała tym kaskiem… - Narzekał na ból głowy Mamoru, masując dłonią bolącą część. Zbadał wzrokiem kask, który zaraz ubrał. - Popatrz Ethan! Jestem kotkiem! Pogłaskaj mnie!
- Po moim trupie…
- Wziąłbyś się w garść, pedale jeden, a nie bawisz się w Halloween!
Skarciła go Tsuki, poprawiając pięścią wcześniej uderzone miejsce, ale zaraz tego pożałowała, bo w końcu ochrona na głowie. Objęła swoją dłoń i podmuchała w nią.
- Ha! Baka! – Postukał pięścią w swój kask – Pancerz z innej planety!
Zaśmiał się krótko, gdyż zaraz wciągnął głośno powietrze i padł na ziemie, chwytając dłońmi krocze. Oddychał płytko, prawie jak kobieta przy porodzie.

- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a poprawię! 

Przepraszam za to, że tyle obrazków, ale chciałam wam pokazać jak te zbroje wyglądają. Musicie zrozumieć że takie opisywanie ich nie jest łatwe, a jak zobaczycie na własne oczy, to zrozumiecie. Tak o to mamy pierwszą walkę, która zakończyła się wygraną. Proszę również o wybaczenie Lu-chan jak i Lucy, gdyż pokierowałam ich postaciami bez pozwolenia. Sumimasen! Mam nadzieje, że ktoś to przeczytał, bo raczej.... Beznadziejnie mi wyszło. Niestety w ogóle nie miałam na to pomysłu : P Sorka za błędy. Nie sprawdzałam ich jakoś szczególnie. 

Konkurencja Ethan'a

Na widowni zabrzmiały wesoły okrzyki kiedy głos komentatora popłynął przez głośniki.To był już trzeci dzień Igrzysk Magicznych a ja nadal siedziałem i nic nie robiłem.Każdego dnia odkąd dowiedziałem się że startuje w nich,ciężko trenowałem.
-Do dzisiejszej konkurencji przystąpią...-mężczyzna zaczął wymieniać imiona ludzi z innych gildii.-Z Fairy Tail wystąpi Ethan Fullbuster!
Krew zaczęła buzować mi w żyłach.Wstałem i z kamiennym wzrokiem poszedłem schodami w dół prowadzącymi do ciemnego tunelu.Gdy już nikt mnie nie widział wylałem z siebie wszystkie emocje.Uśmiechnąłem się szeroko,idąc w stronę światła.Nie mogłem się doczekać.Teraz pokażę że też coś potrafię i będą mówili "To Ethan z Fairy Tail!" a nie..."To syn Gray'a Fullbuster'a!"
Jeszcze raz odetchnąłem głęboko i wyszedłem na arenę.Radosne okrzyki tłumu ogłuszyły mnie na moment.Skierowałem się do grupki ludzi z innych gildii,kiedy nagle coś przede mną wyskoczyło.Wyglądało jak połączenie kota,wiewiórki i hieny.Miało na sobie białą bluzeczkę z niebieską cyfrą "7".
Chyba coś we mnie pękło.
-Co to kurna jest?...-mruknąłem jakby sam do siebie.
-Uwaga! Szukanie zwierzaków!-krzyknął jakiś facet.
-Żartujesz prawda?-powieka zadrżała mi lekko.
-Do każdego z was został przydzielony zwierzak! Zaraz rozdamy wam liczby...Em...Lisy-powiedział do jakiejś kobiety z kartkami.Zaczęły naklejać je wszystkim na koszulki,kiedy doszła do mnie zmarszczyła lekko brwi.
-Gdzie masz koszulkę?
-Nie wiem.
Westchnęła tylko i przykleiła mi niebieską siódemkę na klatkę piersiową.
-Konkurencja polega na odszukaniu oraz złapaniu swojego zwierzaka-ogłosił.
-Brzmi łatwo...-powiedział ktoś z Lamia Scale.
-Ale jest haczyk!-krzyknął i podszedł do niej blisko.-Będą setki duplikatów!
Gościu tłumaczył o co chodzi a ja nie spuszczałem wzroku z stworzonka.Chyba mnie nie polubiło bo kiedy stał obok mnie nie dość że prawie mnie obsikał to jeszcze ugryzł!
-START!-usłyszałem głośne okrzyki na widowni.Nagle wszystko się rozmazało.
Stałem w środku miasta otoczony milionami podobnych stworów.Przez chwilę się rozglądałem ale potem ruszyłem biegiem.Wzrokiem próbowałem znaleźć mojego "kumpla"
-SZYBCIEJ MROŻONKO!-słyszałem doping Nashi.
Ale jak mogłem je odróżnić? Wszystkie były takie same nie licząc koszulek.Spokojne,uśmiechnięte...SPOKOJNE!?
Około dwadzieścia metrów ode mnie jeden z nich skakał radośnie,a gdy mnie zobaczył pokazał mi język i ruszył biegiem przed siebie.
-Minus pięć punktów dla Mermaid Heel!-usłyszałem gdzieś z tyłu.-Sabertooth zdobywa jeden punkt! The Legion,również co to za emocje! Oh chwila! Sabertooth traci pięć!
Biegłem dalej za tym małym gównem.Spodziewałem się jakiejś epickiej walki lub czegoś takiego...A NIE KTO JEST LEPSZĄ OPIEKUNKĄ!
Nareszcie go dogoniłem i złapałem za ogon.Zaczął się wiercić żeby po chwili zniknąć.
-Fairy Tail jeden punkt! Widać że syn Fullbuster'a jest lepszy w tej zabawie od niego!-zaśmiał się komentator.Oj będzie wpierdol.-Fairy Tail oraz The Legion prowadzą!
-Dobra!-uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem na poszukiwanie.Huczało mi w głowie,a oddech coraz bardziej przyśpieszał.Szczerze wątpię że od zmęczenia...
-Proszę państwa zostało już tylko pięć sekund do końca,a Fairy Tail i The Legion cały czas prowadzą!
Pięć sekund!? Nagle energia zaczęła we mnie buzować.Wzrokiem wyszukałem białą bluzeczkę z cyfrą "7".Na wielkim monitorze była już cyfra "3".
-To już chyba koniec!-usłyszałem głos.
O nie.To nie koniec.
Ruszyłem biegiem.Chyba jeszcze nigdy nie dostałem takiego speed'a.Wszystko wokół mnie było zamazane,widziałem tylko tego stworka.
Gdy już byłem blisko niego,kątem oka spostrzegłem na monitorze cyfrę "1".W przypływie paniki rzuciłem się na niego i uniosłem go do góry.Zabrzmiał dźwięk dzwona i radosne okrzyki ze strony mojej gildii.Dysząc ciężko spojrzałem na tabelę wyników.Górowała tam nazwa mojej gildii z ilością punktów "2" a pod nimi The Legion "1".Uśmiechnąłem się szeroko i wypuściłem powietrze z płuc.
Udało się.
Ktoś podszedł gratulując mi.Grzecznie podziękowałem i ruszyłem do tunelu.Wspiąłem się po schodach żeby zaraz na górze upaść powalony przez Nashi.
-Brawo mrożonko!-usłyszałem jej radosny głos.