Komentator • Shi
- Po obejrzeniu zaciętej rywalizacji pomiędzy wszystkimi
gildiami na rozgrywce. Pierwsze trzy miejsca zajmuje. Fairy Tail! Sabertooth
oraz Lamia Scale! Ale teraz gwóźdź programu! Walki! Jeden na jeden! Kto wygra?
Kto przegra? Komu spodoba się widownia? A kogo obrzucą pomidorami?! Komentować
będzie jak wcześniej ja, Chapati Lola, Yajima były członek Rady oraz Makarov
Dreyar przyjaciel z młodości staruszka obok. Mistrzu, jakie pierwsze wrażenia
po trzecim pokoleniu Fairy Tail?
- Oh, jestem naprawdę szczęśliwy, że moja prawnuczka tak
pięknie sobie poradziła. Jednak konkurencja również była ogromna. Nie można
powiedzieć, że nie. Jestem dumny z mojego dziecka.
Odpowiedział z uśmiechem na twarzy, przeczesując sobie
palcami wąsa. Był naprawdę zadowolony, że pozwolił młodszym wziąć udział. W
końcu, oni też muszą się wykazać. Jak na razie bardzo dobrze się zaczyna.
- Prawda to, że również wystawił pan w szeregi swojego
drugiego wnuka? Bodajże nazywał się… - przelatuje wzrokiem po dokumentach,
które ściskał w dłoni – Mamoru Dreyar?
- Tak, tak. Mamcio występuje tutaj, aczkolwiek nie jest jakimś szczególnym temat do rozmawiania. Bardziej wolałbym się skupić na walce, która powinna się rozpocząć.
- Tak, tak. Mamcio występuje tutaj, aczkolwiek nie jest jakimś szczególnym temat do rozmawiania. Bardziej wolałbym się skupić na walce, która powinna się rozpocząć.
- Mako dobrze prawi. – Poprał go jego stary przyjaciel –
Pierwszą walkę w pierwszym dniu Igrzysk stoczy Sabertooth, a prezentować ją
będzie Shi Cheney! Swój miecz skrzyżuje z Mattan Ginger idolką lodu i ognia!
Usłyszałam swoje imię, a
telepiące ręce znowu powróciły. Wzięłam głęboki wdech i wydech, aby zaraz
odwrócić się w stronę mojego ojca. Spojrzałam mu w oczy, lekko wystraszona całą
tą imprezą, nie wytrzymałam i się do niego przytuliłam. Objął mnie mocno i
cieszyłam się jego obecnością, że znalazł dla mnie czas i mógł obejrzeć jak
wygrywam.
- Dzięki, że tutaj jesteś…
Wybacz za misje z której musiałeś zrezygnować…
Przeprosiłam cicho,
przygniatając mocniej dłonie do niego. Uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał po
głowie.
- Przecież wiesz, że takiej
okazji nie mogłem przeoczyć. Wygraj to. I pokaż, że z Tygrysami się nie
zadziera.
- Wiadomo, że wygrywam. –
Uśmiechnęłam się z tryumfem – Zależy mi tylko, żebyś obejrzał moje skutki
treningów.
- Nie muszę oglądać. – Puścił
mnie i zaraz lekko odepchnął, kładąc dłonie na moich ramionach. – Już to wiem,
że stałaś się silna.
- Frosch też tak myśli!
Zgodziła się z nim mój ukochany
Exceed. Przykucnęłam przy niej i pogłaskałam po głowie.
- Na mnie już czas. – Podniosłam
się i odwróciłam się do nich tyłem, stawiając kroki do przodu w międzyczasie
poprawiałam dużą czerwoną kokardę na moich nerkach. Nosiłam czarną sukienkę z
wyrytym białym znakiem gildii na plecach. Pysznił się znak niesamowicie, gdy
opadły na niego promienia słońca, zabłysnął na platynę. Przymrużyłam oczy, gdyż
ostre światło natarczywie mi dokuczało. Nie widziałam dokładnie mojej przeciwniczki,
dopiero z czasem zauważyłam damski korpus ciała.
- Miło mi Ciebie poznać,
zdeczka! - Powiedziała miłym, podniesiony głosem kończąc go dość dziwnym
wyrazem. Jakiś slang czy co? Była ubrana w fioletową bieliznę jak mają
zapaśniczki. Na tyłeczku był ogonek króliczka. Srebrne kozaki oraz rękawiczki
sięgające jej do łokieć. Purpurowy czepek na głowie z wystającymi uszami kota,
chował różowe, proste włosy, kończące się tuż przed jej szyją. Spojrzałam na
jej oczy, przypominały mi dwa ametysty, gdyż dawały taki efekt po przez odbicie
promień słonecznych. – Kontaktujesz?
Spytała się mnie i dopiero teraz
się obudziłam. Wyciągała w moją stronę dłoń, słyszałam szum ludzi, czułam na
sobie wzrok. Strasznie mnie to spłoszyło, zrobiłam krok w tył i rozglądałam się,
kręcąc się wokół własnej osi, jakby ktoś mnie co chwile tykał palcem po
ramieniu.
- Emm… Dziwne zachowanie członkini z Sabertooth? Shi Cheney,
czy jesteś zdatna do walki?
Spytał się niecierpliwy główny komentator, poprawiając swoją
perukę.
- Może wygra walkowerem? Hahaha!
Zaśmiał się głośno Yajima, krzyżując dłonie przy torsie.
- Spokojnie Panowie. Dziewczyna nigdy nie była w punkcie
uwagi. Proszę się uspokoić Pani Cheney.
Dziewczyna będąca na arenie, momentalnie się zatrzymała i
spojrzała w stronę lobby komentatorów. Ten przyjazny głos starszej osoby jakoś
ukoił jej… Strach? Wybałuszone oczy, zaraz wróciły do normalności.
Zwolniłam oddech i posłuchałam
się Makarov’a. Trochę wstyd, że tak wypadłam, ale… Nie lubię być w centrum
uwagi. Zawsze załatwiałam sprawy sama, cicho, nikt prawie o nich nie wiedział.
Spojrzałam jeszcze przez ramię na tatę, który machał dłońmi, pokazując, że mam
wyluzować. Westchnęłam głośno i pokiwałam głową, aby zaraz uścisnąć mocno dłoń
przeciwniczki.
- Mi również miło Ciebie poznać
Mattan. - Mruknęłam zimnym tonem, pozbawiony uczuć, lecz mój wróg ani trochę
nie oziębiał. Ciągle się uśmiechała i machała przez chwilę do męskiej części
widowni. No tak. Wielki biust, skąpo ubrana… Dotknęłam dłońmi swój stanik i
popatrzyłam na jej prychając. – Tch… Lekka różnica.
- Skoro nastał ład czas zrobić chaos! – Krzyknął Chopina
podekscytowany, że zobaczy walkę dwóch kobiet z różnych gildii. – Proszę o
wprowadzenia sędziego!
- Już biegnę, biegnę, dynia! – Zaapelował mały karzeł z
głową warzywa. – Gotowe?
- Hai!
- Hai!
- Możecie startować, za jeden… - Zrobił krok w tył – Dwa… -
cofał się regularnie – Trzy, dynia!
Uciekł szybko do bezpiecznej sfery, a dziewczyny odskoczyły
od siebie na kilka metrów.
Skupiłam się na przeciwniku.
Zignorowałam wszelakie inne, obce odgłosy. Teraz ona jest ważna. Wyciągnęła
jakieś jedzenie i… Zaczęła jeść?
Zmarszczyłam brwi.
- Co ty… robisz? Śniadanie było
już o dziesiątej! – Krzyknęłam zła tupiąc nogą. – Więc bądź grzeczna i walcz!
- Nie gorączkuj się, bo będziesz
miała zmarszczki, zdeczka. Już wystarczająco jesteś mało kobieca, aby znaleźć
chłopaka, zdeczka.
Pojechała po mnie mówiąc z
pełnią buzią. Jak śmie ta… ta… Szmata! Zaraz nią wytrę podłogę! Pierwszy poziom
irytacji pojawił się, tik nerwowy na brwi.
- Jak się do mnie odzywasz to
przełknij ty pokrako!
Pogroziłam jej pięścią, byłam
tak zła, że mogłabym wywarzyć drzwi na luzie, ale moje zachowanie ucichło, gdy
zobaczyłam jak jej ogon oraz włosy zaczynają się palić.
- Spokojnie, zdeczka. Ja tylko
się przygotowuje do walki, chcesz, abym Cię pokonała, więc siedź cicho,
zdeczka. I czekaj na swoją przegraną, zdeczka!
Krzyknęła przełykając ostatni
kawałek i biegnąc w moją stronę, machnęła dłonią robiąc podłogę z lodu.
Jeździła na niej, aby bardzo w szybkim tempie się znaleźć przy mnie. Zrobiła
trzysta sześćdziesiąt stopni wokół mnie, wypinając swoje cztery litery, aby
podpalić powietrze i zamknąć mnie w ognistej kopule. Zatrzymała się metr dalej
ode mnie.
- Parzy! – Syknął z bólu, kiedy
poczułam, że dotknęłam dłonią ognia. Cholera… To się zbliża do mnie! Ona chce
mnie spalić żywcem czy co?!
- Jeden ruch wykonałam i już
jesteś między młotem a kowadłem. Oby dwie rzeczy się palą, zdeczka!
Oznajmiła chwaląc siebie, że już
wygrała i jest najlepsza. Ścisnęłam zęby z złości, a moje ciało zostało
otoczone przez niebieską aurę. Błękitne światło nawet uciekało pomiędzy
szczelinami ognia. Wszyscy zaciekawieni obserwowali to z szeroko otwartymi
ustami.
- Och, Shi próbuje kontratakować? Co się zaraz stanie!?
Dopytywał się na głos Lola, podnosząc się z krzesła i
ściskając mocno mikrofon z emocji.
- Zbyt szybko jej niedocenialiście. – Uśmiechnął się
Makarov. – Tak naprawdę walka dopiero teraz się zaczyna.
Po słowach mistrza Fairy Tail, ogień, który palił się na
arenie zaraz został zniwelowany przez chłodne powietrze z wewnątrz kopuły.
Unosiła się zimna mgiełka, która zasłaniała wszystko, każdy próbował wytężyć
wzrok, aby coś ujrzeć, ale na marne. Musieli odczekać, aż ,,mgła” opadnie.
Podniosłam kąciki ust zadowolona
i zaraz uderzyłam swoimi wielkimi lodowymi rękoma o ziemie, aby roznieść zbędny
bitewny pył. Widowni zabrało wdech w piersiach widząc moją zbroję. Heh, nie
dziwię się im. To moja druga NAJSILNIEJSZA zbroja, przypominającego lodowego
smoka z jakiś zimowych wzgórz.
- Amor Dragon Ice!
Ryknęłam głośno, czułam jak moja
krew wrze do walki. Strach w jej oczach dodawała mi odwagi do dalszych działań.
- C-c-c-c-o to jest, zdeczk..a?
Jej głos drżał tak samo jak
ciało. Szeroko otwarte oczy nie wiedziały czego mają się bać. Mojego lodowego
pancerza? Moich gigantycznych łap? A może moich niebieskich oczu, które od
samego patrzenia mogły zamrozić.
- Taki tam strój na bal
przebierańców, kotku. Może zatańczysz?!
Zapytałam podniesionym głosem,
odbijając się stopą od podłoża i lecąc w jej stronę. Zamachnęłam się prawym
skrzydłem – ręką – i zamierzałam ją uderzyć w głowę, aby mieć już problem z
głowy, ale chyba nie na marne nosi ten zwierzęci strój. Szybkim, kocim ruchem
uniknęła mojego sierpowego i zaraz zaatakowała mnie swoim ogonem moją prawą
rękę. Po złączeniu, rozbrzmiał się huk uderzenia. Myślałam, że to zwykły ogon,
który zaraz przeleci przez moją górną kończynę, a to jest ciałem stałym!
- Zaskoczona, zdeczka? Myślałaś,
że to przejdzie przez Ciebie? Muahaha. Zbiłam Cię z tropu. Teraz obserwuj,
zdeczka.
Poinformowała mnie, a następnie
zwiększyła temperaturę ognia, zjadając kolejną porcje tych swoich Magicznych
Posiłków. Musiałam momentalnie odskoczyć w tył, gdyż płomienie się zwiększały i
mogły mnie uszkodzić.
- Czyli Twoja siła mocy zależy
od Twoich przekąsek? – Prychnęłam wkurzona, że nie wpadłam na to wcześniej.
Przecież to takie oczywiste i proste! – Kiedyś Ci się skończą.
- Mam ich wystarczająco wiele,
aby Ciebie pokonać, zdeczka!
Rzuciła się na mnie mieszając
dwa żywioły i tworząc z nich laser, zaatakowała mnie. Szybko złączyłam swoje
ogromne łapy w tarcze i odbiłam atak, a raczej przyjęłam go na siebie.
Siłowałam się trochę z mocą, ale zaraz ją zniwelowałam. Zaklęcie odbiło swoje
piętno, gdyż moje skrzydła były uszkodzone, roztopione oraz zniszczone
gdzieniegdzie. Oddychałam płytko, bo za dużo magicznej energii mnie to
kosztowało.
- Dobry atak…
Pochwaliłam ją, odczepiając ręce
i stanęłam w pozycji tak zwanej ,,Smok w gotowości do ataku”.
- No wiadomka, zdeczka! Złą
zbroję użyłaś, to mnie nie zniszczy, zdeczka.
No przecież! Ja nie myślę! Skoro
umie używać magii lodu, to co ja wyskakuje z taką zbroją? Spuściłam głowę z
swojego idiotyzmu i zaraz moje ciało objęło niebieskie światło.
- Ooooo Shi zmienia swoją zbroję?! Co teraz będzie?! Może
ognista?
- Albo powietrzna!
Dodał Yajima zastanawiając się nad tym mocno jak każdy.
- Aby było skąpo ubrana…- Mruknął cicho Makarov,
zapominając, że ma włączony mikrofon. Zapadła cisza i wszyscy patrzyli na
starego Dreyar’a, który powoli się zorientował co powiedział. – Aa-a-aby mogła
szybciej się poruszać! Ta zbroja ją obciąża!
Wytłumaczył się szybko wymyślając coś na poczekania z
rumieńcami na policzkach. Od razu widownia się z nim zgodziła i o nic już nie
podejrzewała. Każdy członek rodziny Dreyar’ów strzelił słynnego facepalm’a, bo
jedynie oni wiedzieli o słabości Tytana!
S-s-skąpo ubrana! Co on sobie
myśli!? Stary pierd i tyle! Na moim czole pojawiła się żyłka i zaraz
wyskoczyłam w fioletowej zbroi, która leżała na całej mojej skórze. Na głowie
miałam kask z kocimi uszkami. Ech… Co tak duży tych kotów? Pomyślałam głośno,
ściskając w dłoni czarny miecz i spuściłam ochronę na oczy z ciemnego szkła z
kasku.
- Amor Kitty Cat Wild.
Ogłosiłam dumnie nazwę mojej
zbroi i stałam prosto, prezentując moje ubranie. Kilka chwil i ciągle była
głucha cisza, ale nie wiedziałam, że zaraz padną takie komentarze…
- Jaka słodka! Patrzcie na te
uszy! Albo na ten ogonek! Zamiaucz dla mnie! Kici, kici, kici!
- Cheney zamieniła się w kota! I to w bardzo uroczego kotka!
– Chapati dosłownie miał serduszka w oczach, tak jak reszta komentatorów –
Kawaii!!!
- Zgadzam się z sędziami. Moja przeciwniczka jest słodka,
zdeczka!
Podzieliła z nimi zdanie Ginger, kładąc dłonie na policzkach
i bujając się.
Ściągnęłam zła kask i rzuciłam
go na ziemie wyskakując do wszystkich z mordą, grożąc im mieczem.
- Ja wam zaraz dam ku*** słodka,
jak wsadzę Wam miecz w d***, to się zaraz opamiętacie! Poczekajcie tylko jak
się skończy ku*** ten pojedynek, to solówka z każdym, kto mnie nazwał kawaii
neko! Pierdo**** Wami o ziemie i wytnę wnętrzności! Zrobię z kości łańcuszek, a
organy sprzedam ku*** na psim targu! W poje** jedne! - Ogłosiłam swoją
przemowę, dysząc z zdenerwowania i piorunując prawie każdego wzrokiem. Ponownie
głucha cisza i kopnęłam zła kask, który poleciał na jakiegoś blondyna. Headshot
ku***! Odwróciłam się w stronę przeciwniczki i machnęłam bronią wypuszczając
powietrze.
– Wybacz, że tyle to trwało. –
Uniosłam miecz na wysokości biodra, a ostrze przedzieliło moją twarz na pół. –
Powinnam od razu z Tobą skończyć, mam nadzieje, że Sting-senpai nie będzie na
mnie zły, za to ,,bawienie”.
- O czym ty mówisz…, zdeczka?
Spytała się cicho mówiąc pod
nosem i wykrzywiając twarz w nieporozumieniu.
- Shunpo. – Mruknęłam pod nosem
i zniknęłam z jej pola widzenia, aby pojawić się za jej plecami, pochylona do
przodu, z mieczem skierowanym ku niej oraz zgiętymi nogami. – To koniec.
Oświadczyłam grobowym głosem i
wyprostowałam się jak to na homo sapiensa przystało. Spojrzała na nią przez
ramię jak przewraca się na ziemie, a pod nią sączy się krew.
- W-w– wygrała Shi Cheney! Dzięki temu Sabertooth zdobywa 10
punktów!
Ogłosił na całe miasto Chapito, a widownia zaczęła szaleć,
najbardziej część z fanami Sabertooth.
- Nie mogłem jej uchwycić wzrokiem! To się nazywa koci ruch!
Zawołał zdumiony siłą dziewczyny Makarov. Zlustrował ją
wzrokiem i zaczął się martwić, że może być zagrożeniem dla Fairy Tail i
zagrodzi drogę do zwycięstwa.
- Kuźwa, ale mi przerąbała tym kaskiem… - Narzekał na ból
głowy Mamoru, masując dłonią bolącą część. Zbadał wzrokiem kask, który zaraz
ubrał. - Popatrz Ethan! Jestem kotkiem! Pogłaskaj mnie!
- Po moim trupie…
- Wziąłbyś się w garść, pedale jeden, a nie bawisz się w
Halloween!
Skarciła go Tsuki, poprawiając pięścią wcześniej uderzone
miejsce, ale zaraz tego pożałowała, bo w końcu ochrona na głowie. Objęła swoją
dłoń i podmuchała w nią.
- Ha! Baka! – Postukał pięścią w swój kask – Pancerz z innej
planety!
Zaśmiał się krótko, gdyż zaraz wciągnął głośno powietrze i
padł na ziemie, chwytając dłońmi krocze. Oddychał płytko, prawie jak kobieta
przy porodzie.
- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a poprawię!
Przepraszam za to, że tyle obrazków, ale chciałam wam pokazać jak te zbroje wyglądają. Musicie zrozumieć że takie opisywanie ich nie jest łatwe, a jak zobaczycie na własne oczy, to zrozumiecie. Tak o to mamy pierwszą walkę, która zakończyła się wygraną. Proszę również o wybaczenie Lu-chan jak i Lucy, gdyż pokierowałam ich postaciami bez pozwolenia. Sumimasen! Mam nadzieje, że ktoś to przeczytał, bo raczej.... Beznadziejnie mi wyszło. Niestety w ogóle nie miałam na to pomysłu : P Sorka za błędy. Nie sprawdzałam ich jakoś szczególnie.