środa, 6 sierpnia 2014

Walka Nashi-Igrzyska

Wzięłam oddech, a po chwili wszyscy weszliśmy do tunelu i stanęliśmy na arenie. Spojrzałam w górę i zauważyłam siedzących na tak zwanych miejscach VIP sędziów. Jeden z nich, siedzący po środku trzymał w ręku mikrofon i po kolei wymawiał nazwy najróżniejszych gildii. Za każdym razem wyczytywana drużyna podnosiła ręce do góry i albo się kłaniali, abo wysyłali całusy do innych. Wszystkich przywitania były świetne, ale gdy nasza gildia została wyczytana zrobiłam coś o czego nie spodziewała się nawet moja gildia. Uniosłam dłonie do góry z których buchnął ogień. Na początku jedynie szamotał się nie składnie, aby wreszcie zmienić się w feniksa. Czemu akurat on? Mama nie raz mi opowiadała, że był moment, iż zostali ,,uśpieni,, na siedem lat, a nasza gildia bardzo pod upadła, ale gdy wzięli udział w Igrzyskach wygrali zaskakując wszystkich. To właśnie miał prezentować feniks, który obrócił się w popiół i ponownie w pięknego ptaka. Na widowni dało się słyszeć głośne oklaski i wiwaty. Ethan dał mi kuksańca i szepnął:
-Nie szpanuj płomyczku.
Jedynie uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam cicho:
-A tam! Raz się żyje mrożonko!
Później już wszyscy normalnie wrócili na swoje miejsca i rozpoczęła się konkurencja w której z naszej drużyny została wyznaczona Kira. Nie wiem niestety jak jej poszło no, bo cóż...Dostałam zatwardzenia...Nie trzeba było tyle jeść czekolady! Gdy wróciłam akurat usłyszałam, że moje imię zostało wypowiedziane w głośniku, więc podeszłam do mojej drużyny patrząc na arenę i spytałam:
-Czemu mówią moje imię?
Usłyszałam kilka warknięć i słowa typu: ,,debil'', ,,idiotka'' itp.
-IDŹ ŻESZ WRESZCIE!
Nie zdążyłam niestety nic więcej powiedzieć, gdyż zostałem brutalnie wypchnięta za ogrodzenie lądując twarzą w ziemi. Od razu podniosłam się na równe nogi masując obolałe miejsce. Pogroziłam jeszcze pięścią drużynie Fairy Tail i zerknęłam na schodzącego kulturalnie chłopaka, który zna znaczenie słowa schody i co ważniejsze wie jak i ich używać.
-Witam. Nazywam się Haruka.-mruknął i pokłonił się elegancko.
Lekko zakłopotana podrapałam się z tyłu głowy i wydukałam:
-A ja...etto...Jestem Nashi.
Chłopak kiwnął głową, a walka się rozpoczęła. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić zauważyłam małe lodowe ptaki lecące w moim kierunku.
-PIĘŚĆ OGNISTEGO SMOKA!-krzyknęłam, a moje pięści zapłonęły ogniem.
Zaczęłam w nie uderzać, a każde spotkanie ognia na moich dłoniach, i ptaków kończyło się wielką parą unoszącą nad areną. Po chwili stałam już na przeciwko Haruki i zamachnęłam się nogą, aby kopnąć go prosto w twarz, ale niestety zdążył ją złapał i pokrył ją lodem.
-Z-z-z-zimno!-wymamrotałam używając swojej magii, aby roztopić lód niestety nim zdążyłam się podnieść zauważyłam nogę zbliżającą się jakby spowolnionym tempem do mnie. Niestety to było tylko moje wyobrażenia, a w rzeczywistości cios był szybki, a ja odleciałam na kilka metrów do tyłu. Kaszlnęłam krwią i uśmiechnęłam się sarkastycznie:
-Mamusia nie nauczyła, że dziewczynę to się kwiatkiem bije?-spytałam, a chłopak jedynie mruknął coś w stylu: Wypchaj się babochłopie. O NIE! BABOCHŁOPIE?! Chłoptaś już sobie wykopał grób.
-RYK OGNISTEGO SMOKA!-z moich ust wystrzelił ogień, który pokrył całe ciało szarowłosego. Atak był tak gwałtowny, że nie zdążył się obronić, a jego ciało zostało paskudnie poparzone. Niestety przed wcześnie zaczęłam się cieszyć, gdyż wokół mnie pojawiła się lodowa klatka.
-Myślisz, że to mnie...-nie dane było mi dokończyć, gdyż pomiędzy kratami wystrzeliły lodowe ptaki uderzając mnie ze wszystkich stron i sprawiając, iż znowu zaczęłam kaszleć. Nawet wiedziałam, że z kilku miejsc zaczęła wyciekać krew jak z przedziurawionego balonika z wodą. NO I PIĘKNIE! A ja chciałam na basen iść po Igrzyskach. Niech się fakają! Nie można już zakończyć walki będąc w miarę całą no...
-Teraz to nie żyjesz!-krzyknęłam, a w moich oczach wręcz można było dostrzec ogniki. Moje pięści i nogi zapłonęły ogniem, a ja zaczęłam uderzać w kraty, które po chwili zostały stopione. Szybko podbiegłam do stającego niedaleko Haruki i zaczęłam go kopać. Oczywiście chłopak nie raz mi oddał. Tak walczyliśmy około dwadzieścia minut, aż wreszcie użyłam wrednej sztuczki i kopnęłam go w czułe miejsce, a gdy upadł na ziemię krzyknęłam:
-RYG OGNISTEGO SMOKA!
Ogień ponownie pokrył ciało chłopaka tym razem już pogłębiając poprzednie oparzenia. Szarowłosy upadł na ziemię, a ja podniosłam ręce w górę w geście zwycięscy. Nagle zauważyłam ogień na widowni i ujrzałam ciszącego się Natsu i uspokajającą go Lucy.
-A jednak...Widzieliście.-mruknęłam i otarłam łzę, która spłynęła mi po policzku.
Wróciłam do mojej drużyny, która zaraz wezwała ciocię Wendy. Szybko mnie opatrzyła i na szczęście pozwoliła pozostać z resztą.