Stałem przed tymi durnymi drzwiami od 15 minut
pukając. Jak okaże się, że mnie wylosowali do walki i się nie wstawię
to będzie lipa. Ach no cóż...Otworzyłem drzwi wślizgując się do środka
po czym sprawnie je zamknąłem. Na szczęście drewniana podłoga nie
skrzypiała i udało mi się dojść spokojnie do śpiącej Tsuki. Na moje
nieszczęście dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy, więc jedyne co
mogłem zrobić to...SRU POD ŁÓŻKO! Po drodze zauważyłem, że czekoladki
jakie trzymałem w ręku zostały na stoliku stojącym obok niej. O
zgrozo...
Powoli otworzyłam powieki. Ile ja spałam?
Godzinę? Chyba. Mimo to dalej czułam się jak z ołowiu. Rany nie bolały
już tak bardzo, jednak ciągle dawały o sobie znać. W pomieszczeniu byłam
sama. Jeszcze godzinę temu roiło się tu od zmartwionych członków
gildii. Odkryłam kołdrę lekko wystraszona widokiem. Od bandaży się
szybko raczej nie uwolnię. Zsunęłam stopy z łóżka i jakoś wstałam.
Zadowolona stwierdziłam, że jestem w stanie się poruszać, ledwo ale
mogę. Ruszyłam w kierunku szafy gdzie Emily zostawiła mi parę rzeczy na
przebranie. Ściągnęłam koszulę nocną pozostając tylko w majtkach i
sięgnęłam po mój ukochany, czarny stanik.
Bacznym wzrokiem obserwowałem poczynania Tsuki,
gdy ta nagle zaczęła się rozbierać. Gdy odpięła stanik szybko
wyskoczyłem z ukrycia krzyczeć:
-Hejo Tsu!-stałem na równych nogach, a
dziewczyna wystraszona upuściła stanik na ziemię, a jedyne co mogła
zrobić to zasłonić się rękoma.
-A-a-Akira?!-wrzasnęłam i cudem uniknęłam
spotkania z podłogą. Co on tu robi?! Migiem zasłoniłam piersi rękoma,a
rumieniec oblał moją twarz-Co ty tu robisz?!
-Etto...-podrapałem się s z tyłu głowy, a moje oczy powędrowały na jej śliczne...OPANUJ SIĘ!-krzyknęło wewnętrzne ja.
-Przyszedłem
Cię odwiedzić!-uśmiechnąłem się, ale przez maskę nie mogła tego
dostrzec, więc po prostu odwróciłem się twarzą do ściany, bo dopiero
teraz się skapnąłem, że tak powinienem zrobić.
Bieliznę dolną zmieniłam godzinę temu. Szybko
wyjęłam z szafy pierwszą lepszą koszulkę i ją założyłam. Jęknęłam przy
tej czynności i złapałam się za brzuch gdzie znajdowały się dwie
ciekawej głębokości rany. Porlysica jakimś cudem mnie
odratowała-Napędziłam wszystkim stracha.-mruknęłam-Możesz się
odwrócić-zamknęłam szafkę i oparłam się o nią plecami. Dopiero teraz zauważyłam czekoladki leżące na szafce nocnej.
Spojrzałem na nią. Moja
twarz była teraz pusta-nie wiedziałem czemu. Po prostu pustka. Nic nie
czułem jak jakaś pusta butelka. Nagle w pokoju rozległo się pukanie do
drzwi.
-To ten koleś co się z tobą bił...Śmierdzi.-mruknąłem, a gdy dziewczyna spojrzała nie zadowolona na drzwi dodałem:
-Nie pozwolę mu tu wejść!
Zacisnęłam dłonie w pięści. W głowie rozbrzmiewał
mi głos Nathan'a. Tego, którego znałam kiedyś. Tego, który był przy
mnie bez względu na wszystko, tego, który umarł-Czekaj.-starałam się
uspokoić myśli, co nie było takie proste-Muszę z nim
porozmawiać.-powiedziałam ciszej. Mój wzrok wędrował po podłodze. Muszę
wiedzieć, dlaczego...
Spojrzałem na nią złowrogo. Czy ona tego nie widziała? Ten człowiek...on...Był takim samym dupkiem jak ja. Po tym co jej zrobił doszedłem do wniosku, że nie kocha. Tak samo jak ty-powiedział cichy głos w mojej głowie. Zrobiłby dosłownie wszystko dla zwycięstwa. A ty jesteś inny?-odezwał się ponownie ten sam głos. Uderzyłem pięścią w ścianę, w której zostało wgniecenie. Byłem wściekły, chociaż sam nie wiem czemu.
-Dobra! Tylko nie przylatuj do mnie z płaczem!-powiedziałem i wyszedłem z pokoju, ale nie przez drzwi jak każdy normalny człowiek. Wyskoczyłem po prostu przez okno. Na szczęście sala znajdowała się na pierwszym piętrze, więc nic mi się nie stało. Szybki krokiem ruszyłem w stronę areny.
Nie chciałam by wyszedł. Ale...ech. Może to lepiej? Nie! Nie lepiej! Pukanie stawało się bardziej natarczywe. Cholerny dupek. Znowu wszystko psuje! Doczołgałam się jakoś do drzwi i wpuściłam Black'a do środka. Co powinnam o nim myśleć? Zdrajca. Cholerny, nic nie warty zdrajca.
-Co tam Tsu? Jeszcze rany nie zagojone?-zaśmiał się i obdarzył mnie pogardliwym wzrokiem. A jednak. Dawny Nathan nie żyje, a może nigdy się nie urodził.
-Czego?-wycedziłam przez zęby. Ten nic sobie z tego nie zrobił i od tak rzucił się na moje łóżko. Zauważyłam, że obok niego wylądowała książka...nie może być...
-Czy to...?
-Tak. Księga Nox. Dałaś niezły popis używając Nightmare'a...myślę, że powinna ci się przydać, słońce.-uśmiechnął się i palcem wskazał na sporą księgę. Podeszłam bliżej by móc ją zabrać lecz ten szybko ją odsunął-Nic za darmo.-wstał i popchnął mnie na ścianę. Wrzasnęłam z bólu czując jak rana na brzuchu się otwiera-O ile pamiętam jeszcze nie zerwaliśmy...-Pierwsza?! Żartujesz sobie ze mnie tak?! Zbliżył się na niebezpieczną odległość, a ja nawet nie zareagowałam. Ból był nie do zniesienia. Poczułam jak przyciska mnie do zimnej ściany. Syknęłam czując jak ssie moją skórę na szyi. Uderzyłam go z całej siły w brzuch. Wrzasnął mi do ucha i odszedł na kilka metrów starając się nie przeklinać. Zsunęłam się na podłogę. Dotknęłam opuszkami palców miejsca gdzie jeszcze niedawno gościły usta tego gada. Malinka...
-Hej Tsu ży...a ten padalec co tutaj robi?!-Emily! Dzięki ci Boże! Dragneel wparowała do pokoju i obrzuciła wściekłym spojrzeniem Black'a. Nachyliła się nade mną-Co on ci...?-na widok krwi na mojej bluzce wzdrygnęła się ale też bardziej wkurzyła. Wyprostowała się i uderzając pięścią o otwartą dłoń podeszła do zlęknionego chłopaka. Emily jak się wkurzy przypomina swoją matkę, bo do Nashi jej jeszcze trochę daleko. Korzystając z okazji zakryłam włosami ślad...szybko to on nie zniknie.
-Witaj...Emi. Tęskniłaś Gwiazdeczko?-żyłka na czole malinowowłosej zaczęła szybciej pulsować.
-Otwórz się bramo lwa: Loke.-wysyczała przez zęby sięgając po złoty klucz. Ledwo Lew się pojawił, a Nathan już spieprzał z pokoju aż się za nim kurzyło.
-Huh?-zdziwił się nieco duch. Emily jedynie wzruszyła ramionami. Chciałam się uśmiechnąć ale jedynie wrzasnęłam i padłam na podłogę. Krew...
-Tsuki!-pisnęła Dragneel-Staru...znaczy Prlysica-san!-zaczęła się drzeć. Wybiegła na korytarz-Pani Prlysico!!!! KTOKOLWIEK!!!!