sobota, 4 października 2014

"Rozwiń swe skrzydła upadły aniele! Skąd masz pewność czy wolności swej nie stracisz..."-Ashley Kage


"Najlepiej jest zniknąć i nigdy nie wrócić. Najlepiej jest odejść i zapomnieć o wszystkim." Najlepiej rozpłynąć się w nicości..."


Ashley Kage/ Prawdziwe imię Zenaida/ Kiedyś bracia nazywali ją Zoe, dziś często nazywa się ją Ash/ Kobieta/17 lat/14 X x793/Eisenwald/"Na tym świecie mam tylko wrogów."/



"Dzień deszczowy, acz radosny! Królowa urodziła, a na świat przyszła córka. Szkarłat ją zdobi i krew szlachetna! Radujmy się i świętujmy! Narodziła się Edolańska księżniczka!"

Czy jakoś tak to było. Wiem, że na wieść o trzecim dziecku królewskiej pary, wybuchła fala upojenia alkoholowego, skutkującego tygodniowym kacem dla każdego mieszkańca Królestwa. Równo trzy lata później nadeszła żałoba, gdy ogłoszono jej śmierć...ale po kolei.


Kim jestem? O to jest pytanie! Czy ja wiem, nie wiem. Można powiedzieć, że jestem nikim. Jestem ciałem bez duszy. Coś w tym stylu. Jestem Ashley Kage, dawna Księżniczka Zenaida. Ale czemu dawna? Bo Zenaida umarła we mnie wieki temu i raczej z martwych nie powstanie.


Jak się raczej domyślacie, jestem magiem. No może nie aż tak legalnym, bo Eisenwald...jak tam trafiłam? To też długa historia, o czym opowiem później...


Jestem niska, bardzo niska jak na swój wiek. Na tle "kolegów" z "pracy" wyglądam jak bachor z moim wzrostem. Otóż mierzę 164 cm. Jak na mój wiek to mało, a waga jak spadała tak spada. Jasna karnacja, ale nie na tyle by mnie z trupem mylić. Jak waga niska to chudzielec ze mnie też jest, a to głównie dlatego, że jem wyjątkowo mało. Szkarłatne włosy, ścięte na różne długości, upięte najczęściej w jedną kitę, rzadko są rozpuszczone. Przydługa grzywka, która układa się jak chce czyli najczęściej tak żebym dostała k*rwicy już od rana. Brązowe oczy, w których czai się błysk szkarłatu. Najczęściej mrożę nimi wszystkich dookoła. Moje ubrania to najczęściej czerwona koszula w kratę, czarne, podarte rajstopy, glany i spódniczka. Znak gildii znajduje się na lewej łopatce i jest koloru ciemnej czerwieni.


Jak jestem magiem to muszę mieć jakąś moc. Moja, nie jest jakoś specjalnie "piękna" czy też "wyjątkowa". Moja moc to po prostu ogień. Ogień, który jest żywy, zmienny i niejednolity. Chaotyczny, niszczący życie. Lepszej magii chyba nigdy nie będę posiadać...

Więc lepiej do mnie nie podchodzić jak mam zły humor...poparzenia trzeciego stopnia gwarantowane.

Skoro już mowa o tym złym humorze. Mam go zawsze, w zależności z kim mam do czynienia. Kageyama narzeka, że mam niewyparzoną gębę i mówię co mi ślina na język przyniesie. Pff! Oczywiście, że...tak. Macie mnie. Miewam dni kiedy nie umiem nie pluć jadem we wszystkich i wszystko. Ci co mówią, że jestem "twarda tylko w słowach" dziś siedzą pozamykani w izolatkach z powodu "nagłych i niekontrolowanych ataków paniki".  Magowie z Eisenwald wiedzą, że mnie nie warto zaczepiać, jeśli chce się pożyć trochę dłużej. Tak, jestem wybuchowa, i co? 
Najczęściej jestem oceniana jako rozwydrzony bachor, któremu w głowie się poprzewracało. Nikomu jakoś się nie chce chwilę pomyśleć i zadać sobie jedno pytanie "czemu?". Jednocześnie sami stawiają swoje życie pod znakiem zapytania, lekceważąc mnie w taki właśnie sposób. W końcu jestem tylko "rozkrzyczaną babą z mieczem" to nie jestem groźna. Ale jestem. To się nazywa gra, analiza, wnioski, atak. Taka jest Ashley. Ale taka nie jestem ja. Ta martwa ja. Jaka jest Zenaida? To jest dziecko. Małe dziecko, zamknięte w ciemnym pokoju, słyszące jak coś dookoła syczy i szepcze.
Jesteś słaba. 
Jak możesz bać się zwykłych pająków?
Rodzice gdyby nie żyli pewnie by się ze śmiechu w grobie przewracali?
Co by pomyśleli twoi bracia? Byliby zadowoleni?
I co płaczesz?! 
Suka! Znowu przelałaś czyjąś krew!
I wtedy to małe dziecko zaczyna krzyczeć, a z każdym krzykiem jest go co raz mniej...

A kiedy to się zaczęło? Siedemnaście lat temu, daleko stąd. W równoległym świecie zwanym Edolas. Nie będę wam przytaczać całej historii tego i tak nieźle skłóconego Królestwa.

To właśnie wtedy 14 października, w murach zamku na świat przyszło trzecie dziecko Króla Jellala i Królowej Erzy. Trzecie dziecko, a jednocześnie jedyna córka i księżniczka. Nadano mi imię Zenaida. 
Czy pamiętam dom? Nie, choć pamiętam jedno miejsce. Było kawałek za stolicą, dokładnie pamiętam jak można było się tam dostać. Najpierw ścieżka, przez sporą polanę, a następnie kawałek lasem, aż dochodziło się do jeziora, w sercu niewielkiego lasku. To właśnie tam najczęściej bawiłam się z braćmi...o ile zechciało im się ruszyć tyłki. No właśnie...rodzina. Nie pamiętam rodziców, choć wiem jakiego koloru posiadali włosy czy oczy, ale nie jestem w stanie przywołać tych obrazów. Podobnie jest z Federico i Estebanem, są zamazanymi obrazami w mojej głowie. Czy teraz bym ich poznała? Nie, choć i tak wątpię żebym kiedykolwiek ujrzała ich na oczy.
Mam niewiele wspomnień z tamtych lat, ale ostatnie, które jest najbardziej wyraźne to kłótnia. Kłóciłam się o coś z Estebanem. Nie wiem o co, może nie chciał mi czegoś powiedzieć? Nie wiem, i teraz mało mnie to obchodzi. Wiem, że zaczęłam biec. Na oślep...bo chyba płakałam. Stanęłam tuż przy krawędzi klifu, a ta osunęła się. Ostatnie co usłyszałam to krzyk, a potem już tylko ciemność...
Obudziłam się tu, na Ziemi. Oczywiście skąd trzyletnie dziecko miało to wiedzieć? Szukałam domu, a natrafiłam na ...życie. Wylądowałam na ulicy, nie znając świata, nie będąc świadoma niczego. Przez następne lata żyłam jako uliczny złodziejaszek, powoli pojmując realia jakie mnie otaczają. Widziałam śmierć, ból, cierpienie, nawet wojnę. Nie umiałam się nie bać, a mimo to szłam pod wiatr, biegłam, byle by żyć.
I właśnie wtedy dostałam szansę. Nie wiem czy można to nazwać szczęściem, bo mój byt poprawił się niewiele. Trafiłam pod dach ubogiego domu dziecka na wschodzie Fiore. Miałam swój kąt. Zdobyłam przyjaciół, rodzinę. Myślałam, że  końcu się udało, a tu pech. Dorosłam, a dzieciarni było co raz więcej. Nie chcąc sprawiać kłopotów ruszyłam w świat. Początkowo chciałam dorabiać to tu to tam, ale nie wyszło.
Trafiłam do Eisenwald...


  • Kocha jabłka! (ale to chyba rodzinne...)
  • Nie lubi koloru swoich włosów, bo za bardzo rzuca się w oczy.
  • Zna wiele ciekawych sposobów jak przeżyć na ulicy...niekoniecznie realnych.
  • Łatwo się "obraża".
  • Każde, nawet jej najgłupsze zachowanie ma jakiś głębszy sens.
  • Wydaje się, że podejmuje pochopne decyzje. Nie prawda, ona tylko szybko myśli.
  • Uzależniona od papierosów...usiłowała rzucić już 3 razy, planuje 4.
  • Gra na pianinie od...drugiego roku życia. Wtedy umiała jednak zagrać jedną melodię.
  • Potrafi chodzić po lesie i drzeć się na całe gardło...całe szczęście nie fałszuje.
  • Gra jeszcze na gitarze elektrycznej.
  • W pewnym stopniu piromanka...ale cicho!
  • Zdradza Eisenwald, współpracuje z Lamia Scale, ale nikt o tym nie wie, a nawet się nie domyśla patrząc na jej charakter.
  • Często lekceważy innych, a przynajmniej na to wygląda..

Kontakt tradycyjnie! Chętna na wątki i powiązania!



Kiedyś-przyjaciele. Dziś-wrogowie.


Siedziałem sobie w hotelu gildii nagle zobaczyłem jak wkurzony Mistrz Talon wszedł do budynku i widząc mnie pokazał ręką żebym się z nim udał do jego pomieszczenia a więc tak zrobiłem. Wszedłem po schodach razem z nim na pierwsze piętro do jego pokoju.
-Jest mały problem .... nie mówiłem Ci ale dawno temu zdarzył mi się przypadek i poszedłem do łóżka i Ultear .. i okazało się że mam córkę i ... zobaczyłem ją ostatnio w Crocsus -powiedział Talon patrząc przez okno.

-Cooo ? Ty masz córkę ? Kto to jest ?
-Akime Milkowish. - odparł
-Akime?- czyżby to ta Ame z Fairy Tail?
-Znasz ją ? -zapytał podchodząc bliżej
-Niee,nie znam -nikt tu nie wiedział o mojej przeszłości związanej z FT i niech dalej nie wiedzą
-A więc masz wolną rękę zrób z nią co chcesz ale nie chce żeby nam przeszkodziła w naszych planach -odparł odwracając się.
-Tak jest Mistrzu - powiedział i opuścił jego gabinet schodząc po schodach zobaczył jak wszyscy się na niego patrzą.
-Akihiro gdzie idziesz ? -spytała Cleo
- Nie ważne - odparł i wyszedł z hotelu.


-Czyżbyś usiłował mnie wkurzyć?-chwyciłam pulchnego mężczyznę za koszulę i przygniotłam do ściany w ciemnym zaułku.
-J-ja?! Skąd! Akime-sama! J-ja n-nie śmiałbym!-wydukał, a jego przerażony wzrok błądził wszędzie byleby nie patrzeć na mieniące się szkarłatem gniewu oczy. Zawsze robią się szkarłatne gdy jestem wkurzona, a w tej chwili byłam. Nie dość, że jeszcze nie złożyłam raportu Dziadkowi, to jeszcze ten o kasie zapomina! Nie mówiąc już o tym, że nie mam żadnych informacji na temat The Legion. Jakoś nigdy nie zwracałam uwagi na tę nazwę, ale teraz...gdy wiem, że to Nightshade. 
-Widzę.-syknęłam i jeszcze mocniej przydusiłam, ale nie tak żeby go zabić. Niech wie, że ze mną się nie zaczyna...
-Przysięgam! Spłacę to! Daj mi jeszcze tydzień!
-Dałam ci, już dwa miesiące. To trochę długo nie uważasz?-puściłam go,a ten upadł na ziemię-Jak myślisz jak twoja żona zareaguje na...?
-DOBRZE! Jutro dostaniesz pieniądze! Tylko błagam...nie mów Annabell...-westchnęłam i wyciągnęłam e-papierosa z kieszeni. Przeklęty dureń. Czemu się znowu nad nim lituję...
-Jutro!-wrzasnęłam, a ten podniósł się i uciekł na ulicę tak szybko jak się dało. W takim tempie to, zdążę umrzeć, a ten cholerny dług spadnie na gildię. Dzięki mamo...
Ruszyłam w kierunku wyjścia z ciemnej zaułka, lecz przejście zagrodził mi pewien mężczyzna. 

Długo nie musiałem jej szukać, jakiś gruby koleś przed chwilą wybiegł z tej uliczki więc wszedłem tam i proszę znalazłem ją i zagrodziłem jej drogę.
-Proszę kogo moje piękne czerwone oczy widzą - powiedziałem patrząc na nią a z hełmu było mi widać tylko oczy.


-Hę? A ty kto? -wciągnęłam dym epa i wypuściłam go z ust-Jak z Ery to przykro mi, nie mam kasy.-fuknęłam. W sumie to...nie wyglądał jak z Ery, a, że nie chciało mi się używać oczu, to też nie rozpoznałam go. Z resztą, i tak go nie znam więc po co-Złaź mi z drogi.-wysyczałam i zmroziłam wzrokiem. Ruszyłam przed siebie ze zamiarem wyminięcia "przeszkody".

Kiedy już miała mnie mijać wystawiłem przed nią swoją prawą rękę i zatrzymała się przed nią o mało nie połykając e-papierosa.
-Dziwne że mnie nie znasz ... a widzisz ja Cię znam -odwróciłem się do niej.
-Spójrz w moje oczy - powiedziałem uśmiechając się.


No ja pierdolę! Jak tak dalej pójdzie to oślepnę jeszcze przed dwudziestką! Schowałam epa do kieszeni i westchnęłam. Ame ten tu nie jest wart twoich nerwów...
Mimo wszystko spojrzałam mu w oczy. Zaraz...znam je...dobrze je znam. Nie muszę używać magii by wiedzieć kim jest.
-Fernandes.-zachowałam dystans mówiąc bez wszelkiego ubarwienia to nazwisko. Ile to minęło? Sporo, liczyć mi się nie chce-Nie tęskniłam...-tylko się martwiłam bo przepadł jak kamień w wodę, zaraz po zniknięciu Niv, a potem ta powróciła ale już bez niego.

-A jednak mnie pamiętasz -uśmiechnąłem się - trochę lat minęło jednak nie moge powiedzieć że tęskniłem i się martwiłem. Spojrzałem na nią i podszedłem bliżej
-Wiesz po co tu jestem ? -zapytałem. 


-Zgaduję, że zaraz mi powiesz.-cofnęłam się. Ten hełm, hełm The Legion. Z całą pewnością. Słyszałam jak ludzie na ulicy o tym mówili. Nie mogę mu ufać. Nawet jeśli kiedyś był tak jakby moim przyjacielem. Dziś może być wrogiem. Kurde! Zamieniam się w Estebana!

Zdjąłem swój hełm i położyłem go na kartony leżące obok.
-A więc nie wiem czy mówi ci coś imię Talon ale on nie jest zadowolony z tego co robisz .. a więc -przybrałem pozycję bojową. - Gwiezdny Podmuch - powiedziałem i z rąk wystrzeliłem kule gwiezdnej magii która leciała prosto na dziewczynę.


Kochany ojciec...
Wyciągnęłam dłoń przed siebie, prostując ją tak mocno jak się tylko da. Zanim pocisk we mnie trafił pojawiła się kula, która pochłonęła go w całości.
-Trochę się zapominasz, Akihiro.-uśmiechnęłam się pod nosem, a moje oczy zalśniły złowrogo. Kula zleciała niżej, tak by mogła na nią wskoczyć-Mnie nie wolno lekceważyć.-wzniosłam się ku górze, by móc zaatakować lecz coś mi nie pozwoliło. Uczucia. Te, które ponoć mają być siłą Fairy Tail. W moim przypadku to słabość. Najwidoczniej zauważył moje wahanie...

Meteor- wyrecytowałem otoczyło mnie światło które daje mi możliwość lotu i osiągania nieziemskich szybkości. Wzbiłem się w górę tak aby być na równej wysokości z Akime dobrze że to było wysoko i nikt mnie nie mógł rozpoznać.
-Czemu się wahasz ? Przypomina ci się że kiedyś byliśmy przyjaciółmi ? bezsens nie ma czegoś takiego jak więzi .. -powiedziałem próbując uśpić jej czujność - Gwiezdny Promień -ryknąłem i wystrzeliłem z rąk promień gwiezdnej energii która leciała w stronę Akime.


Jestem zbyt roztargniona. W porę udało mi się odsunąć ale i tak Promień otarł się o mnie. Wrzasnęłam z bólu tracąc jednocześnie równowagę. Ból powiększył się gdy wylądowałam na dachu któregoś z budynków. Przez chwilę kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Oświecenie jednak przyszło w porę by wyminąć kolejne ataki. Z grymasem na twarzy przeturlałam się po czym podniosłam szukając wzrokiem kuli. Niestety ta, podobnie jak ja runęła na ziemię. 
-Odnowa.-kawałki uniosły się ku górze w błyskawicznym czasie wracając do pierwotnego stanu-Błysk Przyszłości!-wrzasnęłam, a kula powieliła się kilkakrotnie by jako niezliczona ilość pocisków ruszyć na Akihiro. 
-Nie ma czegoś takiego jak więzi?! Doprawdy?! I TY to mówisz?!

Zobaczyłem jak w moją stronę leci kilkadziesiąt kul jej śmiesznej magii.
-Gwiezdne Załamanie -machnąłem ręką a wszystkie kule obróciły się w drobny mak
-Tak. w istocie jesteście nikim .. w tych czasach trzeba dbać o siebie a nie o innych -dodałem i używając swojej szybkości znalazłem się tuż przed nią próbując ją uderzyć w twarz.


Poczułam najpierw pieczenie na policzku po czym odwróciłam twarz. Cudem powstrzymała łzy napływające mi do oczu.
-Baka!-kopnęłam go z kolana w brzuch, przez co ten skrzywił się z bólu. Następnie odepchnęłam od siebie jak najdalej. Bolało. Nawet bardzo. Tylko mam jedno pytanie. Kiedy?

-Nikt ci nie pomoże to są właśnie wasze więzi -zaśmiałem się stojąc przed nią.

Zaśmiałam się cicho. 
-Wiesz, mistrz jest jeszcze święcie przekonany, że przebywam na drugim końcu świata.-prychnęłam. Tylko Est wie, że wróciłam, w dodatku ma dla mnie robotę, więc nawet jakbym zniknęła to on na pewno się zorientuje.-Nie mam ochoty się w to bawić. Czego chce ten mój nieszczęsny idiota, który niezrozumiałym dla mnie pechem jest moim ojcem?-wysyczałam.

-Nie chce byś wtrącała się tam gdzie nie trzeba - mruknąłem i ruszyłem na nią i przyłożyłem jej dłoń do barka -Gwiezdna Dłoń -przeciwnik odleciał znowu w tyl z dużą prędkością uderzając plecami o ścianę i upadając na dół.

Wrzasnęłam z chwilą gdy uderzyłam o ścianę. Splunęłam krwią, a mroczki przed oczami chyba zaczęły robić sobie ze mnie jaja. Przez chwilę jeszcze stałam o własnych siłach, lecz ból w tułowiu sprawił, że kolana się po de mną załamały. Opadłam na ziemię. Moje żebra...
Pojawił się tuż przede mną.
-Czemu?-wydukałam i ponownie splunęłam czerwoną cieczą. Muszę wyglądać żałośnie. Walka nigdy nie była moją mocną stroną i on o tym wie. Ile razy w dzieciństwie przegrywałam z nim w byle sparingu-Przecież ty nie jesteś zły.-on nie ma prawa być zły. Nie on! To jest Akihiro!-T-ty przecież...jesteś dobry...-wyszeptałam i zaniosłam się kaszlem. Chwilę mi zajęło uspokojenie ataku. Dłonie zaczęły mi się trząść. Nie...nie teraz! Ostatkiem sił wyjęłam z torby niewielkie pudełko z tabletkami. Przecież nie wstrzyknę sobie dawki teraz. Jakoś udało mi się połknąć tabletkę, a drganie ustało. Spojrzałam na niego. Tak, jestem chora...nawet bardzo.

-Widzę że albo wykończę cię Ja albo choroba, to bardzo dobrze ..-uśmiechnąłem się
-Mylisz się .. byłem dobry ale to już przeszłość -nachyliłem się i wyszeptałem jej do ucha,
-Muszę cię ogłuszyć mhm znasz jakieś fajne metody ? -zapytałem ubierając z powrotem hełm.


-Jesteś głupcem.-fuknęłam. Nie jestem w stanie walczyć, nie mogę uciec. Muszę się poddać.
-Nie używam tego typu metod.-mruknęłam-Jellal-san pewnie jest zawiedziony, nie mówię już o Erzie czy o Nivess.-specjalnie wypomniałam mu krewnych. Jestem ciekawa reakcji. Oczywiście mogę użyć magii ale teraz...to zbyt duże ryzyko.

-Ty nie rozumiesz .. oni są głupcami nawet nie są moją rodziną tylko wrogami -odparłem bez żadnych skrupułów
- Jellala muszę zabić i zdobyć przy tym większą moc! -oznajmiłem jej. Po minie jej było widać zdziwienie jednak ktoś taki jak ona nie zrozumie tego.


On chce...
Padło mu na mózg...zabić Jellal'a! Przecież obezwładnienie go jest a wykonalne. Czyżby aż tak wzrósł w siłę? Jest niebezpieczny. Całe Nighshade jest zbyt wielkim zagrożeniem. Większym niż myślałam. Jakoś się podniosłam. Mistrz musi wiedzieć. Laxus i Jellal muszą wiedzieć. Esteban...wszyscy. Ruszyłam przed siebie. Wiem, że mnie złapie, może nawet zabije. Zwisa mi to w tej chwili. Przyłożyłam dwa palce lewej dłoni do czoła. Telepatia to w tej chwili jedyne rozwiązanie.


Esteban! Ichimaru z The Legion to...

Nie zdążyłam dokończyć myśli. Poczułam ból z tyłu głowy po czym upadłam na ziemię. Mroczki przeistoczyły się w mrok. Ciemność...

-Co za debilka .. -powiedziałem sam do siebie -myślała że mi ucieknie phi ...
-Co zrobić ... pozbyć się jej na zawsze ? -przykucnąłem i wyjąłem sztylet z buta przystawiając jej do gardła. Poprzez dotyk jej ciała wspomnienia wróciły te z gildii związane z nią i moją rodziną. - Nie mogę ... nie zrobię tego -schowałem sztylet i podniosłem ją przerzucając przez ramię. -Meteor -wzbiłem się wysoko w powietrze kierując się w stronę umówionego miejsca z Talonem. Po 20 minutach dotarłem na wzgórze gdzie czekał już Talon, zrzuciłem ja na ziemie i próbowałem przebudzić dzieląc ją po twarzy.

Gdy po raz kolejny miał mnie uderzyć chwyciłam w locie dłoń i uchyliłam powieki. Nic nie mówiąc podniosłam się.  Przeniosłam wzrok z Akihiro na ...ojca. Ostatni raz widziałam go rok temu. Spotkałam go przypadkiem gdy załatwiałam niedokończone interesy. Uśmiechnęłam się wrednie.
-Witaj ojcze, gdzie moje prezenty urodzinowe za ostatnie siedemnaście lat?-zapytałam z ironią w głośnie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że powinnam puścić Fernandesa. Zrobiłam to i utkwiłam pogardliwe spojrzenie w Talonie.

-Wysłałem Akihiro żeby Ci dał niezapomniany prezent - uśmiechnął się Talon.
-Ja wypełniłem zadanie -powiedziałem do Talona odwracając się -Reszta należy do Ciebie - rzuciłem przez ramię i skoczyłem z klifu w dół uaktywniając przy tym meteor.
-A więc droga córeczko nie to że mam coś do Ciebie ale pojawiłaś się w najmniej odpowiednim momencie i porze -usiadł na kamieniu przed nią dalej się w nią wpatrując i rzucił na nią specjalną linę która blokuje przepływ magii.

Fuck...
-Wybacz, taka praca. Co poradzisz? Twoja córka to szpieg Fairy Tail.-zaśmiałam się cicho-A prezentu nie zapomnę.-wysyczałam-Przynajmniej dopóki nie zejdę z tego świata. Przejdź do rzeczy.-przerwałam na moment-Śpieszy mi się.

-Sprawa wygląda jasno, lina która blokuje dopływ magii owiązała się wokół Akime.
-Jesteś bezużyteczna jednak no znasz mnie a to nie sprzyja interesom naszej gildii więc -spojrzał na jaskinie za nim. - To będzie twój nowy dom - uśmiechnął się .. jednak jesteś moją córką dopilnuje żebyś miała co jeść i pić znaj moją dobroć.

Lina...nic na to nie poradzę. Niestety. Sama tego nie zdejmę. Esteban...błagam nie zawiedź mnie.
-Pieprzę taką dobroć.-wysyczałam-Równie dobrze możesz mnie zepchnąć z tego wzgórza.-jest do tego zdolny. Na pewno. A ja jestem zdolna do tego by być wiedźmą. Nie boję się sumienia jak moja matka. Akihiro nie umiałabym poważnie zranić. Go zabiję.

- A więc leć - powiedział Talon popychając Akime która zaczęła spadać w dół.
-Zobaczyłem jak Akime zaczyna spadać w dół ale z prędkością Meteorytu doleciałem do niej szybciej niż zdążyła nadziać się o kamienne igły i z powrotem dałem ją na ten klif. -Zwariowałeś ? - spytałem Talona jednak on nic sobie z tego nie robił.
-Raczej ty zwariowałeś, czemu ją uratowałeś ? -zapytał mnie jednak nie potrafiłem odpowiedzieć na jego pytanie, po chwili jednak odpowiedziałem.
-Jeśli zginie znajdą jej zwłoki to będzie po naszym planie .. lepiej żeby już była uwięziona w tej jaskini.
-Masz rację, za bardzo poniosły mnie nerwy a teraz zaprowadź ją na swoje miejsce -powiedział do mnie.

Uratował...mnie? I to milczenie...i kłamstwo. Wiedziałam. On nie mógł się, aż tak zmienić. Prychnęłam przechodząc obok ojca. Jak nie siłą to wykończę tego gamonia nerwowo. Nie patrzyłam na Akihiro. Nic nie mówiłam. Usiadłam tylko w tej głupiej jaskini i uśmiechnęłam się pod nosem.

-To twoje nowe lokum ale będę miły i dam ci trochę światła -powiedziałem i dałem jej świetlną lakrymę. Odwróciłem się i zacząłem powoli wychodzić z tej jaskini.

-Dzięki.-wyszeptałam-Jednak dawny Akihiro jeszcze żyje.-uśmiechnęła się bardziej. W jakimś stopniu to pocieszające.

-Nie zrobiłem tego dla Ciebie - wycedziłem przez zęby wychodząc i podchodząc do Talona.
-Niech ktoś ją tyko pilnuje - odpowiedziałem i ruszyłem tym razem piechotą z powrotem do miasta.

Liczę na ciebie Est. Pozostawiam resztę w twoich rękach. Utkwiłam wzrok z ścianie po, której chodziły dwa...sporej...wielkości pająki.
-D-dlaczego...?-spuściłam głowę. Nienawidzę tego...cholerstwa. Nienawidzę pająków...