sobota, 4 października 2014

"Rozwiń swe skrzydła upadły aniele! Skąd masz pewność czy wolności swej nie stracisz..."-Ashley Kage


"Najlepiej jest zniknąć i nigdy nie wrócić. Najlepiej jest odejść i zapomnieć o wszystkim." Najlepiej rozpłynąć się w nicości..."


Ashley Kage/ Prawdziwe imię Zenaida/ Kiedyś bracia nazywali ją Zoe, dziś często nazywa się ją Ash/ Kobieta/17 lat/14 X x793/Eisenwald/"Na tym świecie mam tylko wrogów."/



"Dzień deszczowy, acz radosny! Królowa urodziła, a na świat przyszła córka. Szkarłat ją zdobi i krew szlachetna! Radujmy się i świętujmy! Narodziła się Edolańska księżniczka!"

Czy jakoś tak to było. Wiem, że na wieść o trzecim dziecku królewskiej pary, wybuchła fala upojenia alkoholowego, skutkującego tygodniowym kacem dla każdego mieszkańca Królestwa. Równo trzy lata później nadeszła żałoba, gdy ogłoszono jej śmierć...ale po kolei.


Kim jestem? O to jest pytanie! Czy ja wiem, nie wiem. Można powiedzieć, że jestem nikim. Jestem ciałem bez duszy. Coś w tym stylu. Jestem Ashley Kage, dawna Księżniczka Zenaida. Ale czemu dawna? Bo Zenaida umarła we mnie wieki temu i raczej z martwych nie powstanie.


Jak się raczej domyślacie, jestem magiem. No może nie aż tak legalnym, bo Eisenwald...jak tam trafiłam? To też długa historia, o czym opowiem później...


Jestem niska, bardzo niska jak na swój wiek. Na tle "kolegów" z "pracy" wyglądam jak bachor z moim wzrostem. Otóż mierzę 164 cm. Jak na mój wiek to mało, a waga jak spadała tak spada. Jasna karnacja, ale nie na tyle by mnie z trupem mylić. Jak waga niska to chudzielec ze mnie też jest, a to głównie dlatego, że jem wyjątkowo mało. Szkarłatne włosy, ścięte na różne długości, upięte najczęściej w jedną kitę, rzadko są rozpuszczone. Przydługa grzywka, która układa się jak chce czyli najczęściej tak żebym dostała k*rwicy już od rana. Brązowe oczy, w których czai się błysk szkarłatu. Najczęściej mrożę nimi wszystkich dookoła. Moje ubrania to najczęściej czerwona koszula w kratę, czarne, podarte rajstopy, glany i spódniczka. Znak gildii znajduje się na lewej łopatce i jest koloru ciemnej czerwieni.


Jak jestem magiem to muszę mieć jakąś moc. Moja, nie jest jakoś specjalnie "piękna" czy też "wyjątkowa". Moja moc to po prostu ogień. Ogień, który jest żywy, zmienny i niejednolity. Chaotyczny, niszczący życie. Lepszej magii chyba nigdy nie będę posiadać...

Więc lepiej do mnie nie podchodzić jak mam zły humor...poparzenia trzeciego stopnia gwarantowane.

Skoro już mowa o tym złym humorze. Mam go zawsze, w zależności z kim mam do czynienia. Kageyama narzeka, że mam niewyparzoną gębę i mówię co mi ślina na język przyniesie. Pff! Oczywiście, że...tak. Macie mnie. Miewam dni kiedy nie umiem nie pluć jadem we wszystkich i wszystko. Ci co mówią, że jestem "twarda tylko w słowach" dziś siedzą pozamykani w izolatkach z powodu "nagłych i niekontrolowanych ataków paniki".  Magowie z Eisenwald wiedzą, że mnie nie warto zaczepiać, jeśli chce się pożyć trochę dłużej. Tak, jestem wybuchowa, i co? 
Najczęściej jestem oceniana jako rozwydrzony bachor, któremu w głowie się poprzewracało. Nikomu jakoś się nie chce chwilę pomyśleć i zadać sobie jedno pytanie "czemu?". Jednocześnie sami stawiają swoje życie pod znakiem zapytania, lekceważąc mnie w taki właśnie sposób. W końcu jestem tylko "rozkrzyczaną babą z mieczem" to nie jestem groźna. Ale jestem. To się nazywa gra, analiza, wnioski, atak. Taka jest Ashley. Ale taka nie jestem ja. Ta martwa ja. Jaka jest Zenaida? To jest dziecko. Małe dziecko, zamknięte w ciemnym pokoju, słyszące jak coś dookoła syczy i szepcze.
Jesteś słaba. 
Jak możesz bać się zwykłych pająków?
Rodzice gdyby nie żyli pewnie by się ze śmiechu w grobie przewracali?
Co by pomyśleli twoi bracia? Byliby zadowoleni?
I co płaczesz?! 
Suka! Znowu przelałaś czyjąś krew!
I wtedy to małe dziecko zaczyna krzyczeć, a z każdym krzykiem jest go co raz mniej...

A kiedy to się zaczęło? Siedemnaście lat temu, daleko stąd. W równoległym świecie zwanym Edolas. Nie będę wam przytaczać całej historii tego i tak nieźle skłóconego Królestwa.

To właśnie wtedy 14 października, w murach zamku na świat przyszło trzecie dziecko Króla Jellala i Królowej Erzy. Trzecie dziecko, a jednocześnie jedyna córka i księżniczka. Nadano mi imię Zenaida. 
Czy pamiętam dom? Nie, choć pamiętam jedno miejsce. Było kawałek za stolicą, dokładnie pamiętam jak można było się tam dostać. Najpierw ścieżka, przez sporą polanę, a następnie kawałek lasem, aż dochodziło się do jeziora, w sercu niewielkiego lasku. To właśnie tam najczęściej bawiłam się z braćmi...o ile zechciało im się ruszyć tyłki. No właśnie...rodzina. Nie pamiętam rodziców, choć wiem jakiego koloru posiadali włosy czy oczy, ale nie jestem w stanie przywołać tych obrazów. Podobnie jest z Federico i Estebanem, są zamazanymi obrazami w mojej głowie. Czy teraz bym ich poznała? Nie, choć i tak wątpię żebym kiedykolwiek ujrzała ich na oczy.
Mam niewiele wspomnień z tamtych lat, ale ostatnie, które jest najbardziej wyraźne to kłótnia. Kłóciłam się o coś z Estebanem. Nie wiem o co, może nie chciał mi czegoś powiedzieć? Nie wiem, i teraz mało mnie to obchodzi. Wiem, że zaczęłam biec. Na oślep...bo chyba płakałam. Stanęłam tuż przy krawędzi klifu, a ta osunęła się. Ostatnie co usłyszałam to krzyk, a potem już tylko ciemność...
Obudziłam się tu, na Ziemi. Oczywiście skąd trzyletnie dziecko miało to wiedzieć? Szukałam domu, a natrafiłam na ...życie. Wylądowałam na ulicy, nie znając świata, nie będąc świadoma niczego. Przez następne lata żyłam jako uliczny złodziejaszek, powoli pojmując realia jakie mnie otaczają. Widziałam śmierć, ból, cierpienie, nawet wojnę. Nie umiałam się nie bać, a mimo to szłam pod wiatr, biegłam, byle by żyć.
I właśnie wtedy dostałam szansę. Nie wiem czy można to nazwać szczęściem, bo mój byt poprawił się niewiele. Trafiłam pod dach ubogiego domu dziecka na wschodzie Fiore. Miałam swój kąt. Zdobyłam przyjaciół, rodzinę. Myślałam, że  końcu się udało, a tu pech. Dorosłam, a dzieciarni było co raz więcej. Nie chcąc sprawiać kłopotów ruszyłam w świat. Początkowo chciałam dorabiać to tu to tam, ale nie wyszło.
Trafiłam do Eisenwald...


  • Kocha jabłka! (ale to chyba rodzinne...)
  • Nie lubi koloru swoich włosów, bo za bardzo rzuca się w oczy.
  • Zna wiele ciekawych sposobów jak przeżyć na ulicy...niekoniecznie realnych.
  • Łatwo się "obraża".
  • Każde, nawet jej najgłupsze zachowanie ma jakiś głębszy sens.
  • Wydaje się, że podejmuje pochopne decyzje. Nie prawda, ona tylko szybko myśli.
  • Uzależniona od papierosów...usiłowała rzucić już 3 razy, planuje 4.
  • Gra na pianinie od...drugiego roku życia. Wtedy umiała jednak zagrać jedną melodię.
  • Potrafi chodzić po lesie i drzeć się na całe gardło...całe szczęście nie fałszuje.
  • Gra jeszcze na gitarze elektrycznej.
  • W pewnym stopniu piromanka...ale cicho!
  • Zdradza Eisenwald, współpracuje z Lamia Scale, ale nikt o tym nie wie, a nawet się nie domyśla patrząc na jej charakter.
  • Często lekceważy innych, a przynajmniej na to wygląda..

Kontakt tradycyjnie! Chętna na wątki i powiązania!



1 komentarz:

  1. Esteban: Wstrzymuje się od komentarza...
    Ja też :) Lucy wie co ma wiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń