wtorek, 5 sierpnia 2014

Dzieciak i Paczka.

Esteban, Nivess, Kid



Otworzyłam drzwi do gildii, od razu wykonując ostry odchył głowy w bok, unikając tym samym lecącej w moją stronę butelki. Westchnęłam ciężko i spojrzałam się kątem oka na Shade'a.
- Czyli nic nowego - mruknęłam. Wilczur kiwnął tylko nieznacznie łbem, uchodząc gdzieś w bok.
Kątem oka zauważyłam siedzącego nieopodal Estebana. Chcąc nie chcąc zaczynać nową rozmowę - podeszłam do chłopaka i wręczyłam mu jabłko, uśmiechając się lekko.
- Jeszcze nie zwariowałeś?
Siedziałem na barierce oczekując na swoją przesyłkę...widocznie zdążyłem przed kurierem, wiec miałem nieco czasu by przemyśleć te wszystkie ...okoliczności, jak by to nie nazwać... To wszystko jest teraz bardziej popierdolone niż Mamoru... na razie nic z tego nie rozumiem... Ale czas przynosi rozwiązania. Poczułem że ktoś się do mnie zbliża...Nivess...
-Mało brakuje-odpowiedziałem przyjmując jabłko.
Jak zawsze gdy mi się nudzi siedziałem w Gildii. Leżałem na stole oczekując listonosza (miał mi przywieść nowo zamówioną amunicję). Raz na jakiś czas wyglądałem przez okno czy nie przyszedł. Trzeba go monitorować bo każdy listonosz jest jak ninja... Idziesz do toalety a gdy wracasz masz do drzwi przyklejoną kartkę "nie zastaliśmy nikogo w domu prosimy o czekanie na naszego pracownika w godzinach 13-21..." Czy jakoś tak...
- Przy nich... Nie dziwię się - westchnęłam, jednak i tak mimowolnie usmiechnęłam się. Gdyby wszyscy siedzieli spokojnie, ta gildia nie nazywałaby się już Fairy Tail. W końcu to nasza cecha charakterystyczna... Nie licząc pijaństwa.
- Co cię podkusiło, żeby tu siedzieć? Wiesz... Rzadko jesteś w gildii.
-Gość-odrzekłem-Czekam na kogoś-ugryzłem jabłko spoglądając jeszcze raz w kierunku wrót, westchnąłem tylko ciszej nie widząc pocztowca... A co jeśli ...zgubili tą paczkę po drodze..? To mógłby być problem....-Księga się przydała?-zapytałem zmieniając temat.
Kiwnęłam energicznie głową.
- Przydała. Co prawda nadal się uczę i czasami wychodzi mi tak, że nie wychodzi, ale... Nie poddaje się. W końcu niedługo igrzyska, trzeba dać z siebie wszystko.
W net w mojej głowie pojawiła się wizja mojego brata. Wspomnienie, gdy razem z Mamoru i Emily spotkaliśmy go na misji. Na samą myśl wzdrygnęłam się nieznacznie, jednak szybko odepchnęłam myśli na bok i powróciłam do Estebana.
Wystarczyło...poczułem jej nagły ruch co mnie nieco zaniepokoiło. Spojrzałem jej prosto w oczy przymrużając powieki- Coś Cię trapi?-spytałem zupełnie neutralnie, nie chciałem jej naciskać...jednak to co powiedziała mi Nashi... jeśli bym teraz to zbagatelizował mogło by to się stać śmiertelne w skutkach...a ja nie lubię ryzykować życiem innych...
- Hm? - spojrzałam na niego zdziwiona. Widocznie musiał to zauważyć. Cholera... Co teraz? Powiedzieć? Nikt nie zna historii o Akihiro. No, oprócz Mamoru i Emily. To jednak była zupełnie inna sytuacja. Nie chciałam mieszać w to innych.
- Nie... Znaczy jest okej.
-Więc tak czy nie?-zeskoczyłem z barierki-Jeśli nie chcesz mówić o tym publicznie da się to załatwić.-i oparłem się tylko o nią.... widziałem że się wahała...ale cóż...taka praca-Wybacz że się pytam, ale takich rzeczy lekceważyć nie mogę.
- Okej, tylko nie w gildii - powiedziałam, po czym ruszyłam w stronę wyjścia. Shade widząc to, zerwał się ze swojego miejsca, po czym wyrównał ze mną kroku.
Kiwnąłem głową po czym bez słowa podążyłem za nią...nie czułem się dobrze z tym że zmuszam ją do ''spowiedzi'' lecz mus to mus...włożyłem dłonie do kieszeni i spoglądałem na Shade'a...przynajmniej on jej nie okłamuje...
- Chodzi o tą misję. Z Mamoru i Emily, z której oni wrócili poobijani. Podczas misij... Spotkałam swojego brata. Najlepsze jest to, że nie wiedziałam... A może nie pamiętałam o jego istnieniu. Okazało się, że chcę znów wciągnąć mnie do swojej gildii, w której kiedyś byliśmy. No i zemścić się na Fairy Tail. Teraz rozumiesz? Nikt o tym nie wie... Oprócz Emily i Mamoru. I teraz ciebie.
-Dawno temu to było?-szedłem koło niej z włożonymi do kieszeni dłońmi, to by się zgadzało...trzeba będzie bliżej się przyjrzeć temu Legionowi....-Sądzisz że jest w stanie spełnić swoje groźby?
- Mhm - przytaknęłam. - Kiedyś był inny, ale to wszystko się zmieniło. On się zmienił. Nie jest już dawnym sobą, nie wiem, czego mogę się po nim spodziewać.
-Nie ma niczego co się nie zmienia...-odpowiedziałem zupełnie spokojnie-Inaczej było by nudno.- w tej chwili wiedziałem już że cokolwiek by się działo nie wolno mi go zabijać... to mogło być ciężkie...lecz jedna śmierć oznaczała by znacznie więcej niż jedną śmierć. Będę miał bardzo dużooooo roboty.-Gdybym go spotkał....nie obiecuje, lecz może uda mi się coś wskórać...
- Uważaj na niego... No i przy okazji na siebie - ostrzegłam go. - Teraz nic go nie powstrzyma i będzie próbował powstrzymać każdego, kto stanie mu ma drodze. Dlatego próbował zabić nawet rodziców.
-Zawsze uważam...zresztą, co jak co...ale zabić mnie nie łatwo...-uśmiechnąłem się spoglądając po niej-Czekaj czekaj, ty się o mnie martwisz czy mi się zdaje?
- Hm? - teraz dopiero doszło do mnie to, co powiedziałam. Nie często przyznawałam się do tego.
- Po prostu mówię, żebyś uważał, bo widziałeś jak urządził Mamoru i Emily i sam wiesz, no... Ale fakt, zawsze uważasz, tym razem też uważaj - klepnęłam go po ramieniu, kończąc swój monolog. Sama wiedziałam, że zaczęłam się już plątać.
- Mądrze, Niv - Shade parsknął śmiechem, a ja specjalnie nadepnęłam mu na łapę.
-A ..urządził?-spojrzałem na nią...chyba nadal nie wiedziałem o czym mówi....jakoś nie zauważyłem by temu...komuś i Emily coś doskwierało- Chyba coś przegapiłem...
- Tylko trochę... Szybko im przeszło. Ciocia Wendy czyni cuda - powiedziałam, po czym spojrzałam przepraszająco na wilczura, który otarł się tylko o moją nogę.
-Czego używa?-byłem coraz bardziej ciekawy...w końcu ciekawość zapewnia przewagę...a ja musiałem używać wszelkich przewag jakie zdołam zlokalizować... ''Twoim najgorszym wrogiem możesz być ty sam...lub twoje otoczenie...'' Nadal mam w pamięci te słowa Ojca... Do tej pory mnie nie zawiodły...i nie sądzę by kiedyś tak się stało... - Wiedza to potęga.
- Odziedziczył magię po ojcu. Ale pewnie stał się o wiele silniejszy - odparłam. - I... Podczas walki na misji rozmawiał ze sobą. Jakby ze swoim wewnętrznym głosem. Nie wiem, o co mogło chodzić, ale nie podoba mi się to.
-Opętanie.-odrzekłem niemal od razu-Albo rozdwojenie jaźni...-lecz bardziej sądziłem w to pierwsze...po przeszłości Jellala było to wielce prawdopodobne. Niektóre słabości są dziedziczne....niestety. W takim razie muszę przygotować się na to że w razie czego będę musiał to mu wybijać z głowy.
- Wyglądało to... Dziwnie. I tak samo przerażająco dziwnie. Raz mówił co innego, potem zmieniał głos... A na sam koniec zemdlał. Mieliśmy plan, aby wziąć go do gildii, ale uciekł.
-Niech zgadnę...przez Mamoru?
- W sumie Emily i Mamoru nieśli go, ja szłam na przodzie. Najpierw drasnął Mamoru, potem Emily.
-Hrmmm.....-mruknąłem mrużąc oczy i spoglądając przez siebie...po tym co przedstawia swoją osobowością ten koleś nie zdziwiłbym gdyby specjalnie go wypuścił...Nie ufam mu, i szybko raczej to się nie zmieni....
Spojrzałam się ukradkiem na Estebana, po czym westchnęłam cicho.
- Tak, czy siak. To wszystko zostaje między nami. Nie chcę, żeby inni też o tym wiedzieli. Nie chcę ich w to mieszać.
Kiwnąłem głową-Ale o czym mają wiedzieć?-zapytałem retorycznie, mi też nie pasowało rozgłaszanie pewnych spraw na forum publicznym....w tej gildii nic nie utrzyma się w tajemnicy...-Dzięki za to czego nie wiem.
- I o to chodzi - usmiechnęłam się pod nosem, zadowolona z takiego zakończenia rozmowy. Czułam, że mogę mu zaufać.
-Wracamy?-zapytałem się oglądając za siebie.-A może mam Ci coś wytłumaczyć z Iluzji Cienia po drodze?
- Na razie dzięki - uśmiechnęłam się lekko. - Chcę sama do tego dojść. Nawet, jesli czegos będę nie rozumieć i nie będzie mi wychodziło, nauczę się na własnych błędach. Niedługo oddam ci księgę, nie martw się.
-Hm. Ambicja.-Kiwnąłem głową...nie byłem zawiedziony odpowiedzią... zadawalała mnie. Droga odkryta samodzielnie jest najtrwalsza- Księgę możesz trzymać ile zechcesz...przestudiowałem dokładnie...a dla mnie jest nieprzydatna...-poszliśmy w kierunku budynku...
- Mhm - kiwnęłam lekko głową, powoli idąc z powrotem w stronę gildii. Ciekawiło mnie tylko, co może zrobić Esteban, znając teraz prawdę na temat Akihiro.


Tymczasem w Gildii.


Po długim oczekiwaniu na listonosza wreszcie przyszedł. Jak oparzony wybiegłem z gildii odebrać moją paczkę. Pan w mundurze spojrzał na mnie i przekazał mi CAŁĄ pocztę do naszej gildii... A było tego naprawdę dużo! No ale co tu zrobić? Przytaszczyłem więc to wszystko do środka i postawiłem pod ścianą. Wziąłem moją paczkę i miałem odejść ale zbyt bardzo ciekawiło mnie co jest w tej wielkiej przesyłce do Estebana. Rozglądnąłem się czy nie ma go w pobliżu ale jego nie było. Postanowiłem więc tylko zajrzeć do środka (przecież o niczym się nie dowie!). Wziąłem nożyk i taśmę klejącą po czym rozciąłem górę pudła. Pierwszą rzeczą która wpadła mi w oko był karabin. Zachwycałem się nim chwilkę i sprawdziłem resztę zawartości pudła. Gdy zobaczyłem żywego człowieka krzyknąłem tylko "-Jezus Maria!" i odskoczyłem w bok. Zawał serca! trzęsąc się zabrałem taśmę i zakleiłem go tam. Przestraszony podbiegłem do okna i zacząłem krzyczeć: - Esteban!  
Esteban mi nie odpowiadał... Po prostu zajebiście! Ja mam żywego człowieka w pudle a ten sobie gdzieś poszedł! No cóż... A co jeśli ten gość się tam udusi?! Pobiegłem i znowu otworzyłem pudełko. Na szczęście tylko spał. Zacząłem robić dziurki w pudełku żeby mi się gość nie udusił kiedy się obrócił. Zobaczyłem w tedy tą jego asymetryczną grzywkę... Oczywiście musiałem spróbować go uczesać! złapałem grzebień i z wielką precyzją zacząłem go czesać ale on się obudził... Co ja mam teraz zrobić?! Na szczęście jak zawsze w naszej gildii po wielkiej bitwie zostały jakieś kawałki krzeseł i stołów. Zabrałem najbliższą nogę od stołu i przyrżnąłem mu prosto w łeb! Ułożyłem w pudle zakleiłem i oparłem o ścianę. Przytrzymam go tu aż Esteban nie wróci... 
Estebana dalej i dalej nie ma a ten gość dalej jest w pudle! Po co w ogóle on go do tego pudła włożył?! Nigdy go nie zrozumiem... Ale na razie nie mogę o tym rozmyślać! Mam asymetrycznego i dziwnego faceta w pudełku i nie mogę pozwolić żeby mu coś się stało! Esteban mnie zabije... No ale co zrobić? Co ja mam teraz zrobić? Hm... O! Może on jest głodny?Albo chce mu się pić? Nasza Gildia jest gościnna! Wziąłem więc nożyczki zestaw do herbaty i tackę pełną owoców. W pudle wyciąłem dwa otworu. Jednym "więźniowi" wrzucałem do środka owoce a drugim wlewałem herbatę. Ciekawi kiedy przyjdzie ten Esteban... Może mi wreszcie do cholery wytłumaczy o co chodzi z tym gościem?! Kto normalny wysyła ludzi pocztą?! No kto?! Nikt! Kuźwa... On jest psychopatą?! Esteban jest psychopatą! Zanotuje na przyszłość "trzymaj się z dala od Estebana... Jest PSYCHOPATĄ! Wysyła ludzi pocztą!"

Powoli wracaliśmy w stronę gildii. Mi jakoś niespecjalnie śpieszyło się do tego hałasu. Z resztą jak widziałam po minie Estebana - jemu również. Jednak lubiłam swoje zajęcie przesiadywania na parapecie i obserwowania innych.
Po chwili otworzyliśmy drzwi i ponownie znaleźliśmy się w środku. W sumie... Chyba nic nowego się nie stało.

Założyłem dłonie na kark wchodząc przed drzwi, od razu ....już nawet automatycznie i profilaktycznie uchyliłem się nad jakimś nadlatującym przedmiotem...miałem szczęście. Nic mnie nie trafiło, zastanawiałem się jedynie ile czasu mi zeszło...czasem zupełnie się w nim zatracam. - Wygląda na...w miarę spokojne- powiedziałem do Nivess i poczłapałem ku barowi...zdecydowanie nie zamierzałem dziś nic robić...a jeździć tym bardziej...
Siedziałem jak na szpilkach powtarzając sobie tylko pacierz (Esteban mnie zabije!). Kątem oka zobaczyłem ,że Niv i Esteban wchodzą do gildii i idą do baru. Pobiegłem za nim krzycząc - Esteban! Mam twoją paczkę!
-Huh..?-odwróciłem się ku Kidowi.
- Bo... - wstyd mi było - Przyszła twoja paczka a ja ją otworzyłem... Przepraszam!
-Paczkę....paczkę...paczkę....-zmrużyłem oczy spoglądając na Kida...mógłbym przysiąść że z czymś mi się to kojarzyło...nagle dostałem olśnienia... spojrzałem jeszcze raz na Kida, tym razem założyłem dłonie do kieszeni i pochyliłem się nad nim zmieniając ton głosu na zupełnie neutralny, właściwie obojętny z nutką bezemocjonalności... -Czy ty właśnie powiedziałeś że otworzyłeś ...MOJĄ paczkę...?
- Ja.. Ja... Ja... - jąkałem się - O-otworzyłem twoją paczkę.
Spojrzałem na Nives...westchnąłem z rezygnacją... Czemu mnie to nie dziwi..-Gdzie ją masz?-spytałem poważniej-Mam nadzieje że nie uszkodziłeś towaru...?
- Towaru? - pomyślałem chwilkę - Aaa... Masz na myśli tego gościa? Nic mu nie jest! Teraz ma symetryczną grzywkę! I pił ze mną herbatę! Nawet owocami go poczęstowałem!
-Przynieś-powiedziałem twardo i stanowczo....jednak adresowanie do Gildii było błędem...cóż, mogłem też się nieco streścić...mam nadzieje że ta ''herbatka'' mu nie zaszkodziła.
- Tak! - pobiegłem po pudło. Przytaszczenie go łatwe nie było... Ale jakoś mi się udało i zdyszany przytargałem je do Estebana - Tu jest... - siadłem na ziemi - Uf... jakie to ciężkie!
Pokręciłem głową i przykucnąłem przy pudełku... ten dzieciak jest niemożliwy...koszmarnie niemożliwy... jak można otwierać cudzą korespondecję...jakaś prywatność musi być...no może przynajmniej namiastka prywatności...przeciąłem niewidzialnym strumieniem powietrza taśmę i zajrzałem do środka.
- I co? - zaglądałem mu przez ramie - Zabijesz mnie Esteban?
-Nie- Odparłem zupełnie bez uczucia w głosie- Podrzucę Cie Mamoru, niech on się z tobą użera.. -obejrzałem dokładnie stan ...gościa, cóz...był żywy to wiadomo...ale ten guz na środku czoła nie wróżył by był tu ''dobrze traktowany''..eh, i tak nie mam ochoty cokolwiek z niego wyciągać...zresztą, znam osobę która zrobiła by to znacznie szybciej.
- Ja nie chciałem! Nie zabieraj mnie do Mamoru! Proszę! Proszę! BŁAGAM CIĘ! Bądź człowiekiem! - zacząłem płakać strumieniami (jak fontanna) i uwiesiłem się na Estebanie - Proszę! Zrobie wszystko! Tylko nie Mamoru! - lamętowałem
-Wszystko mówisz?-w duszy miałem już plan jak mu dogryźć by raz na szawsze coś zapamiętał...oj nie spodoba mu się to, bardzo mu się to nie spodoba. Spojrzałem tylko przez chwilę na Nivess i powiedziałem-Zaopiekujesz się tą paczką, znajdziesz Akime i powiesz jej że płace za wyciągnięcie z niego infomacji trzysta tysięcy klejnotów. Tylko jedno...on musi pozostać żywy..inaczej, Mamoru będzie twoim najmniejszym zmartwieniem..
- Dlaczego? Dlaczeko ludzie mnie nienawidzą?! - krzyczałem w niebo głosy - Yoshi czemu mnie opuściłeś?! Uratowałbyś mnie przed tą straszną sytułacją bo to TY odbierasz pocztę! - darłem się do ściany jak psychopata - Esteban... Naprawdę musisz zawieść mnie do Mamoru? - odrzuciłem głowę od ściany i patrzyłem na Estebana "wzrokiem skrzywdzonego dziecka"
-Mhm-Kiwnąłem tylko głową.-Podałem Ci dwie alternatywy, wybieraj.
- Kid, pomóż mi z tym gościem, ciężki jest - skłamałam, po czym położyłam rękę na jego ramieniu, spoglądając się przy tym znacząco. Mój wzrok mówił sam za siebie "albo zostajesz z tym psychopatą, albo idziesz ze mną". Potem mój wzrok przeniosłam ma Estebana i pokręciłam tylko głową.
- Y... Tak ! Oczywiście! Już ci pomagam! - zacząłem robić to co kazała mi Niv chociaż wiedziałem że to było całkowite kłamstwo.
Uśmiechnąłem się w duchu...przynajmniej porządnie go nastraszyłem. -Mhm, dobra. Odpuszcze Ci Kid, ale ją i tak mi znajdziesz..hm?-spojrzałem na Kida spodełba, nie chciałem przeginać...aż takim psychopatą nie jestem...z drugiej strony który psychopata jest świadomy tego że jest psychopatą?
- Tak oczywiście! - zasalutowałem do Estebana - a tak w ogóle... Czemu go wysłałeś pocztą?
-A myślisz że wydostałbym go nieprzytomnego na motorze z Crocus przejeżdżając koło posterunków straży...?-odparłem jakby to było pytanie retoryczne-Zresztą...nie ważne, muszę go gdzieś schować i zatrudnić do opieki...
- To... ja idę poszukać Akime... - pokierowałem się w strone wyjścia... Jak najdalej od Estebana!
Westchnąłem zrezygnowany i usiadłem na podłodze koło paczki, spojrzałem na Nivess...-Wiem, to było Niemoralne.
- Może tylko troszkę - mruknęłam, oglądając paczkę ze wszystkich stron. Po chwili zastanowienia dodałam jednak pół żartem: - Taaak... Może bardziej troszeczke.
-Znasz kogoś kto utrzyma go przy życiu-Spytałem s ię jej powstając, zupełnie nie wiedziałem kto by się nadawał oraz trzymałby jezyk za zębami....W fairy tail na tyle odpowiedzialnej osoby ze świecami szukać...
- No nie wiem, czy ktoś taki się znajdzie... - rozejrzałam się po gildii, przeskakując wzrokiem z jednej osoby na drugą.
Spojrzałem do paczki, pokręciłem głową...musiałem coś wymyślić..-I po co Ci to wam było....-powiedziałem cicho, jedynie stojąca przy mnie Nivess mogła to usłyszeć...
- Kłopoty podczas ostatniej misji? - zagadnęłam, spoglądając na Estebana, a nastepnie z powrotem na paczkę.
-Tak- kiwnąłem głową- Zabił mi kogoś kogo potrzebowałem...-powiedziałem wprost- A że nie mam ani czasu...ani chęci z nim rozmawiać...
- Chcesz dać go komuś, kto wydusi z niego informacje za ciebie - dokończyłam za niego. - Cóż, szczerze mi też nie chciałoby się z nim uzerac. Albo ja bym mu coś zrobiła, albo Shade - usmiechnęłam się lekko. - Ale prędzej Shade...
Zacząłem zamykać spowrotem karton, zaniosę to do domu...może tam coś wymyśle-W rzeczy samej... Ale zbliżają się Igrzyska...a ...zresztą to nie ważne. -starałem się podnieść...właściwie starałem...bo gdy tylko podniosłem pudło stałem się buraczany na twarzy...jak Kid mógł to podnieść...
- Um... Może ci pomóc? - spytałam, widząc marne próby Estebana w podniesieniu kartonu.
-Jakoś...Jakoś dam radę...-powiedziałem...i poszedłem, a raczej zatoczyłem sie w kierunku wyjścia- Do zobaczenia.
- Jasne, na razie! - pomachałam Estebanowi, po czym wróciłam do zajadania jabłek.
Po pół godziny byłem w domu...pierwsze na co spojrzałem to to że moja jabłoń była cała.... I dobrze...to były za cięzkie dni bym się tym przejmował...Wszedłem do domu i nie czekając na nic zszedłem do podpiwniczenia...Musiałem go tu zostawić...przynajmniej na noc tą... Otworzyłem ''scianę'' a właściwie właz do klatki w ścianie....by zaraz rozpakować ''pocztę'' i wsadzić ją tam...oczywiście Kidowych prezentów nie zapomniałem mu dać... Zostawiając go tam w spokoju usiadłem na krześle...nawet nie zauważyłem kiedy zmorzył mnie sen...