niedziela, 20 lipca 2014

O krok od tragedii.

Esteban, Emily.


       Podjechałem pod gildię najszybciej  się dało...nawet zapomniałem założyć kasku co mi się rzadko zdarza...ale wyszło mi na dobre...wiatr skutecznie ochłodził moją głowę i uspokoił myśli. Zsiadłem z motoru parkując go w moim ulubionym miejscu, pod sporym drzewem...jest tam sporo cienia...nie będzie się nagrzewał..upewniłem się że mam kopertę w kieszeni i ruszyłem w kierunku wejścia do budynku.

   Siedziałam sobie na barierę balkonu zapalając jabłka. Mniam ale dobre. Po chwili do gildii wszedł Esteban. Rzuciłam w niego jabłkiem. Wiem jak on je lubi. Po chwili jednak przestały mnie interesować jabłka gdyż przypomniałam sobie o tajemniczym proszku który znalazłam w swoim plecaku po ostatniej misji. Wyjęłam woreczek z nim z kieszeni i zaczęłam na niego się gasić myśląc czy będzie dobry.


     Wchodząc przez drzwi poczułem jak z godziny drugiej leci w moim kierunku kulisty obiekt, nawet nie musiałem odwracać wzroku by złapać jak się okazało jabłko...ugryzłem je po czym skierowałem wzrok w miejsce rozpoczęcia lotu jabłka, kiwnąłem siedzącej na barierce Emily po czym wyskoczyłem by znaleźć się na piętrze...oczywiście nieco pomogłem sobie magią...lecz co to zmienia? Ważne że dostałem się tam gdzie chciałem. Podszedłem do niej powoli jedząc jabłko.

   - Yo.- mruknęłam do rudego - Częstej się.- wskazała na beczkę pełna jabłek stojącą obok - Co u ciebie kolego?- powiedziałam biorąc proszek na palec z zamiarem spróbowania.

    Zmrużyłem oko spoglądając na proszek po czym nie pytając się wykreśliłem palcem znak w powietrzy inkantując zaklęcie-Air Vesica (Łac.Pęcherz Powietrzny)-umieszczając w nim proszek podniosłem jego całość nad Emily przyglądając mu się z bliska.-Skąd to masz?-zapytałem spokojnym tonem.

  - A znalazłam w plecaku po misji.- uśmiechnęłam się - Wiesz co to?- spytałam biorąc jabłko.

     ...Jakiej misji? Gdzie?-kontynuowałem pytania nadal przyglądając się zabezpieczonemu proszkowi...z tego zaklęcia nie mogło się wydostać ani jedno ziarenko więc byłem spokojny-...Mam podejrzenia co do tego..
    - A łapałam bandytów. W Crocus.- powiedziałam - Przy okazji kupiłam mamie nasiona jakichś ładnych kwiatów. Jakie podejrzenia?- spytałam pochylając się do przodu.

   -Łapałaś bandytów....W Crocus...-chrząknąłem w dłoń...i z cicha odetchnąłem z ulgą...było bardzo blisko jeśli moje podejrzenia są prawdziwe...-..Zbiegi okoliczności nie istnieją. Mistrz u siebie?

- Nie. Jest w Erze.- mruknęłam cicho.

      Nie dałem rady ukryć zrezygnowanego westchnięcia...zawsze muszą się pojawić jakieś problemy, wzruszyłem ramionami po czym rozejrzałem się po sali szukając kogoś dość odpowiedzialnego...-Laxus-sama jest choć...?

 - - Nie wiem.- mruknęłam - Kurde, to moja, Nashi i Ethan'a wina ze nie ma mistrza. Głównie Nashi...- mruknęłam. Po chwili zauważyłam wujka Laxusa wiec rzuciłam w.niego jabłkiem.
    Gdy zauważyłem Laxusa dotarło do mnie że nie będę musiał męczyć się z ich szukaniem...przynajmniej tyle dobrego...znając go nie przepuści rzucania w niego jabłkami więc wystarczy poczekać..

Wujek spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i po chwili już był obok.
- Ile razy mam ci mówić. Jabłkami rzucaj sobie w.Natsu albo Gray'a.- powiedział.
- No ale ja tylko chciałam zwrócić twoją uwagę.- powiedziałam uśmiechając się niewinnie.
- Po co?- spytał.

   -Laxus-sama...możemy odbyć rozmowę?-stałem z założonymi na torsie ramionami i wzrokiem skierowany w dół oparty dodatkowo plecami o ścianę...a głos zmieniłem na bardziej oficjalny i poważny dalej trzymając zaklęcie z proszkiem na wysokości swojej głowy...praktycznie każdy wiedział co oznacza moja postawa....kłopoty.

- Mogę posłuchać?- powiedziałam - Prooosze. Ciekawi mnie o co chodzi z tym moim proszkiem.- dodałam.

    Spojrzałem na Emily dość ponurym wyrazem twarzy po czym odpowiedziałem zupełnie spokojnie....
-I tak masz nam wszystko do opowiedzenia moja panno...

- Nie mów tak do mnie.- nadęłam policzki - Po imieniu nie umiesz?-spytałam biorąc kolejne jabłko.

-Jak sobie życzysz Emily-pokręciłem lekko głową po czym spojrzałem na Laxusa-Więc?

- Ale Co?- spytałam.
- Chwilami przypominasz ojca...- mruknął Laxus.


-Nie mam wieczności. -powiedziałem nie wdając się w myślenie do kogo kierował swoje słowa Laxus.

- No pojechałam do Crokus. Złapałam bandytów, nocowałam w jakimś hotelu i wróciłam. W pokoju jak rano szukałam czegoś w plecaku to znalazłam ten proszek.- wskazałam na unoszący się proszek.

-Laxus-sama?-skierowałem wzrok na mężczyznę.

- Hmmm...- mruknął Laxus - Wiesz co to za proszek Esteban?
- Pytałam się to mnie zignorował.- powiedziałam ale znowu zostałam zignorowana. Ciekawe czy zauważą jak pójdę się bić z resztą.


   -Gorzej niż wiem-odpowiedziałem-To nie jest rozmowa na miejsce publiczne.

Szybko pobiedgłam do barierki i przeskoczył ją. Wylądowałam na tacie.
- Hey tato...- powiedziałam.


  Po odejściu Emily poszedłem z Laxusem do gabinetu dziadka, wiedziałem że czeka mnie bardzo trudna rozmowa ..zwłaszcza z jego charakterem...lecz sytuacja była za poważna by to zlekceważyć....zwłaszcza że przed sobą prowadziłem...żywy dowód moich podejrzeń... Gdy dostaliśmy się do pomieszczenia nie zwlekałem...
-Et elevabit in oscillatione-wypowiedziałem zaklęcie tworząc parę znaków, natychmiast w moich i laxusa uszach zabrzmiały drobne brzęczenia-Zabezpieczone-Powiedziałem zawieszając pęcherz z proszkiem jak najniżej...jednak tak by nikt go nie zniszczył.
-Nie przesadzasz...To jest cholernie wkurwiające..*mruknął niezadowolony Laxus siadając na fotelu-Mów że...
-Najpierw to -wyjąłem z kieszeni list i podałem go Laxusowi, chwycił go on szybko i zaczął czytać..-Rozumiem że to jest...Chimaera.-wskazał proszek.
-Tak-Odpowiedziałem...jestem na dziewięćdziesiąt procent pewien że to jest to..można to nazwać kolejnym nowym prochem...lecz nie jest nim.  Można powiedzieć że wiem o nim sporo-przerwałem na chwilę a Laxus bardziej zainteresowany zaczął się kiwać na fotelu- Jest co najmniej pięćdziesiąt razy niebezpieczniejszy od zwykłych narkotyków....Silnie uzależnia i wystarczy bardzo mało by przedawkować...jednak najgroźniejszy jest dla magów...najmniejsza ilość stale blokuje część mocy magicznej...-spojrzałem na laxusa gdyż poczułem że gazy w pomieszczeniu się jonizują....nie myliłem się, był bliski eksplozji....musiałem zużyć sporo i tak niewielkiej mocy magicznej by jednocześnie podtrzymywać zaklęcie wiążące narkotyk i ''naprawiać'' powietrze..-Nie skończyłem....najdziwniejsze jest to...że według Porylisici-samy nie można go wytworzyć na ziemi...brak odpowiednich składników...co innego Edolas. Daje to nam dwie możliwości..lepszą: Jednak odkryto te składniki na ziemi. I gorszą: Ktoś ma dostęp do Anim...a co z tym się wiąże posiada ogromną Moc magiczną by być wstanie ją otworzyć...oraz wielkie wpływy...by ją ukryć...
-Co sugerujesz?-Laxus zacisnął pięści, nie widziałem go nigdy tak rozgniewanego...widać uznał że mówię prawdę, słusznie...znał mnie, wiedział że nie mam powodu kłamać, odpowiedziałem-Poinformować Mistrza, Magów rangi S oraz inne Gildie...radę niestety też, jednak bez wątku z Edolas...i tak ciężko jest zachować przed nimi fakt jego istnienia...do każdego zaś wydać nakaz ostrożności. Rozgłos nam nie służy.
-Będzie zrobione....co ty zamierzasz?-spytał mnie gdy wstawałem-Niech pan przekażę list Levy-sama, może coś jeszcze wydedukuje z pisma....Ja zamierzam odnieść to do Porylisici-samy...może uda się jej coś wskórać..potem idę spać....na dniach będę musiał odbyć dużo trudnych rozmów.-powiedziałem podchodząc do drzwi-Jeszcze jedna sprawa...-zatrzymałem się gdy usłyszałem maga rangi S-Mógłbyś wreszcie wziąć udział w egzaminie na klasę S...twój Ojciec dawno już nim był..-pokręciłem głową z lekkim uśmiechem i wyszedłem odpowiadając-Zastanowię się. Do zobaczenia Laxus-sama.
          Godzinę później byłem w domu...po ponownym spotkaniu z tą ''kobietą'' i oddaniu jej dragu czułem się jakby przejechał po mnie walec...nie wiem kiedy usnąłem na kanapie....


Yoshi Strauss - Karta postaci

Imię : Yoshi
Nazwisko : Strauss
Pseudonim : A po co mi przezwisko? Ale jeśli tak bardzo chcesz to coś wymyśl
Płeć : Przypatrz się... gdzie ty się patrzysz ?! *oburzony *
Wiek : 16 lat 

Rasa : Człowiek  
Data Urodzenia :  17 lipiec
Gildia :  Fairy Tail
Partner : Nie potrzebny mi...
Przyjaciele : Kilku by się znalazło...
Wrogowie : Kilku by się znalazło...
Moc : Moc światła
Pokrewieństwa :
Elfman Strauss ( ojciec ) 
Evergreen Strauss ( matka )
Lisanna Strauss (ciotka) 
Kid Strauss ( brat :{ <--------- ma wąsy! Ha !Ha! )  
 
Wygląd : Mam krótkie brązowe włosy i brązowe oczy. Mam 1,80 wzrostu a... więcej nie potrzeba ci wiedzieć.
Charakter : Nie jestem niemiły ale nie jestem też miły. Jestem miły czasami kiedy jestem miły i nie miły kiedy jestem niemiły. A więc podsumujmy jestem miły i nie miły w zależności od mojego nastroju. Dla osób które są dla mnie miłe mniej więcej staram się być " miły " a do osób które są dla mnie nie miłe to nawet nie próbuje być miły. Dla Kid'a jestem jaki jestem i nie zamierzam tego zmieniać. Kiedy mam dobry humor lubię się pośmiać i poznawać nowych ludzi a kiedy mam zły humor najlepiej, żeby wszyscy zostawili mnie w spokoju. 

Historia : Urodziłem się bo chyba kiedyś się urodziłem to chyba oczywiste. I żyłem bo nie umarłem. I rok później miałem pierwsze urodziny bo nie drugie. I tak do trzeciego roku życia dokąd nie urodził się ten mały gnojek ! Rok później tak mnie wkurzył, że prawie rozwaliłem mu tą jego mordę ! Ci rodzice w domu ! Jak ja tego nienawidzę ! Pół roku później zaczął mówić. I znów Ci cholerni rodzice w domu ! Raz wszedł do mojego pokoju w nocy i zaczął narzekać, że mam nie symetryczne biurko i  żebym je wywalił przez okno ale skończyło się na tym, że to ja chciałem go wypierdzielić przez okno... gdyby nie zaczął drzeć japy i gdyby rodzice  nie przyszyli ( dokładniej dyby matka nie przyszła ) to już leżał by za oknem. W moje 5 urodziny rodzice zorganizowali mi przyjęcie urodzinowe ale rodzice musieli kupić tą debilną piniatę z której wszystkie cukierki wypadły na mnie ! I co wtedy powiedziałem ? Domyśl się bo ja nie przeklinam ! W szóste urodziny  polecieliśmy na tropikalne wyspy ( najprawdopodobniej Karaiby ) I podczas lotu samolotem chciałem wypieprzyć mojego brata przez okno ale ta matka patrząca na każdy twój krok ZGROZA ! Kiedy dolecieliśmy na te całe karaiby ( karaiby z małej litery widzicie karaiby ! Nie mam do was szacunku ! )  Kiedy dotarliśmy na plaże Kid zaczął narzekać więc chciałem wystrzelić go z palmy ale ten wzrok tej starej baby która sprzedawała lody na plaży tym razem nie bałem się matki ! Bo ona po te lody poszła! Na godzinę się uspokoił ale potem znowu zaczął więc chciałem utopić go w oceanie i kiedy zacząłem go topić powiedziałem te historyczne słowa " Giń śmieciu giń !!! " ale jakimś cudem za nami pojawiła się matka ona jest silniejsza niż ojciec ! WTF ?! Szliśmy do hotelu ale przed tym  matka mnie opierdzieliła i wtedy Kid zaczął się śmiać " Ha! Ha! mama mnie kocha bardziej !!! " i wtedy ja poleciałem do taty i rozpętaliśmy kłótnie rodzicielką ale skończyło się to na miesiącu w pokoju ( a mięliśmy jeden pokój więc chyba wiecie jak to się skończyło )Po jakimś dłuuuuuuuuuuuuuuugim czasie wróciliśmy do domu ale kiedy sąsiad nas zobaczył dostał zawału przez co mięliśmy proces w sądzie ( nie no żartuję ale fajnie by było bo nienawidzę mojego sąsiada. ) Chyba już nie chcecie słuchać więcej o próbach mordu mojego brata więc przejdźmy do następnego punktu.*miły uśmiech*

Zwierzątko : Nie lubię zwierząt nie wiem czemu może dlatego, że są jakąś beznadziejną kupą sierści. 
Ciekawostki :
* Moim największym marzeniem jest dożyć swojej śmierci
* Uczę się dobrze więc nie jestem taki ułomny jak mój brat
* Praktycznie powinienem być w 3 gimnazjum ale zrobiłem przeskok bo byłem mądrzejszy od reszty matołów z mojej klasy.
* Uwielbiam być w centrum uwagi

* Jedyną osobą której się boje ( ale nie panicznie ) jest moja matka
Mojego brata  bardzie kocha mama a mnie tata i jest fair !
Kontakt :
GG : 50319160
E-mail : czarodzieka12.com@gmail.com