&
Tsuki
Zza drzew dało się dojrzeć dachy budynków pobliskiego miasta. Widząc różnokolorowe dachówki poczułam radość i ulgę. Nie dość, że upał to jeszcze szłam pół drogi. Oczywiście mogłam się tepnąć ale chwilę po tym bym zemdlała, a tego wolałabym uniknąć.
W dłoni cały czas trzymałam list z wiadomością od naszego mistrza do mistrza Saber'ów. Przyznam szczerze będę tu pierwszy raz. Dotychczas drugą najsilniejszą gildię we Fiore miałam okazję spotkać tylko w Crocus.
Mijając budynki domostw i sklepów doszłam do budynku gildii Sabertooth.
Zauważyłem przez okno gildii, że ktoś, że jakaś dziewczyna stała przed wejściem do niej. Założyłem swoją maskę i nie czkając aż zapuka otworzyłem wrota.
-Witam w naszych progach...Eee...Jak się nazywasz?-przywitałem ją obojętnym tonem ciesząc się, że nie widać lekkiego rumieńca na mojej twarzy dzięki masce. Natura zboczeńca właśnie się włączyła.
Zerknęłam na chłopaka. Maska? Ciekawe co pod nią ukrywa. Nabrałam powietrza w płuca i rzekłam.
-Jestem z Fairy Tail. Przynoszę list dla waszego mistrza.-po co ma znać moje imię i nazwisko? To jest najmniej ważne.
-Ojca teraz nie ma...Wejdziesz do środka i poczekasz?-spytałem wskazując ręką wnętrze gildii. Wbiłem w nią pytające spojrzenie. Nie przedstawiła się...Miło.
Super! Zajebiście! A chciałam w miarę szybko wrócić do domu. Miałam iść z Emi na zakupy. Trudno.
-Jak trzeba to trzeba.-mruknęłam i weszłam do środka. Pierwsze co mnie mile zaskoczyło była cisza, tak CISZA. Pierwszy raz coś takiego czuję od lat. Nikt nikomu buźki nie mebluje, stoły nie latają...Jednym słowem tak bardzo inaczej niż Fairy Tail.
Usiedliśmy przy jednym ze stołów na przeciwko siebie. -Jestem Akira.-mruknąłem. Taaa...Nie ma to jak miłe początki, nie?
Przyjrzałam mu się uważnie. Ta, jestem mega podejrzliwa i nie ufna. Ale to tylko imię. Nosi je, mam nadzieję, setki ludzi, a po za tym to tylko członek Sabertooth. Chyba można mu zaufać.
-Tsuki.-mruknęłam ciągle bacznie mu się przyglądając i wcale się z tym nie kryjąc. Jezu, drugi Karim ze mnie rośnie.
-Wieesz...-powiedziałem i po chwili dodałem-Nie zjem Cię, więc tak się na mnie nie patrz.-powiedziałem. No dobra...Może czarno biała maska i kaptur na głowie nie wyglądał zbyt obiecująco no, ale sorry! To nie oznacza, że mam jakąś opryszczkę, albo nie wiem co.
-Sorki, nawyk zapożyczony od brata, niestety.-ostatnie słowo wypowiedziałam ciszej. Oparłam się o krzesło i westchnęłam. Coś się na zewnątrz szarawo robi.
-Hmmm...No spoko.-odpowiedziałem i spojrzałem za okno. Nie wiem czemu, ale taka pogoda zawsze wydawała mi się wspaniała. Zwłaszcza, gdy padało i grzmiało. Jak gdyby niebo ukazywało jak nas nienawidzi. -Chyba będzie burza.-burknąłem po chwili.
B-b-burza?! Cholera! Czemu teraz?! Odruchowo zatrzęsłam się na samo wspomnienie mojego nieudanego lotu. Nie mogę dostać schizy teraz! Nie tutaj.
-Super.-bąknęłam niezbyt zadowolona z tej informacji.
Spojrzałem na nią podejrzliwie. Dziwnie zaczęła się zachowywać.
-Chcesz coś zjeść lub się na pić?-powiedziałem. No bo co innego mogłaby chcieć?
-N-nie.-kurna zająknęłam się. Nerwowo zerknęłam w kierunku drzwi. Akurat by ujrzeć sporej wielkości piorun w oddali. Pierwsza, jaja se robisz?!
-Boisz się?-spytałem i nie czekając na odpowiedź wstałem i położyłem na jej głowie swoją rękę tarmosząc jej włosy. -Nie ma czego.-nie ma to jak Akira pocieszyciel!
-Owszem jest.-bąknęłam. Po co udawać, że się nie boję? Bez sensu. Delikatnie się wzdrygnęłam gdy położył mi dłoń na głowie. Tak jak kiedyś Nathan...Szybko się ogarnęłam i odwróciłam wzrok wlepiając go w jakieś krzesło.
-Lepiej spójrz na mnie. Boję się ukazać swoją prawdziwą twarz. Śmieszne nie?-zaśmiałem się ponuro. Zabrałem rękę siadając obok niej.
-Każdy się czegoś boi...-zaczęłam bawić się cieniem utworzonym w dłoni-...sztuką jest przezwyciężyć lęk.
-Hmmm...Dobra! Jak zdejmę maskę to wyjdziesz ze mną na dwór, gdy zacznie grzmieć -spytałem zaciekawiony jej reakcji. Jak na zawołanie jasna błyskawica rozświetliła niebo po czym dało się słychać grzmot.
To dowalił. Ja tylko szeptałam mądrości ciotki Levy. To nie znaczy, że się do nich stosuje! Jasna błyskawica i mocnym grzmotem przecięła niebo. Nie mogę wyjść na zewnątrz, ale nie mogę wyjść na tchórza. Nigdy! Co sobie o mnie pomyśli?!
-Z-zginę tam.-wydukałam-Ale dobra.-wstałam i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia. Zwariowałam.
No i pięknie. Po cholerę z tym wyskakiwałem? Zaimponowała mi i to bardzo, ale tylko uśmiechnąłem się zadziornie czego oczywiście nie zauważyła przez maskę. Otworzyłem przed nią wrota i mruknąłem:-Więc idź pani pierwsza.
Zgromiłam go wzrokiem. Się wycofać nie mogę. Wyszłam na zewnątrz. Pierwsze, wielkie krople deszczu opadły na mnie. Im dalej od budynku byłam tym bardziej nogi mi się trzęsły. Dam radę!
Ujrzałam wielki, rozłożysty piorun, który walnął gdzieś w pobliżu. Odskoczyłam. Serce podleciało mi do gardła tworząc gulę. Na chwilę zapomniałam o takiej czynności jak oddychanie. Tak jak wtedy. Niebezpiecznie się zachwiałam i poleciałam w kierunku ziemi.
Szybko podskoczyłem do dziewczyny łapiąc ją nim dotknie ziemi. Wziąłem ją na ręce i wniosłem ją do budynku. -Dobra mała...Jesteś odważna.-powiedziałem i gdy stawiałem ją za zamkniętymi już przez wiatr drzwiami znów poczochrałem jej włosy. -Brawo!
Postawił mnie na podłodze. Czując, że znowu jestem w budynku uspokoiłam się. Zrobiłam to! Jakoś ale zrobiłam. Zaraz...jak on do mnie powiedział?
-Nie jestem mała.-wysyczałam w jego kierunku. Założyłam ręce na piersi nieco je przy tym akcentując-Ściągaj maskę.
Na jej ostatnie słowa wzdrygnąłem się. Powoli zacząłem się drapać z tyłu głowy i niemal byłem pewny, że gdyby była to kreskówka wielka kropla potu spływa by mi teraz po czole. -Etto..-zrobiłem krok w tył gotów uciec stąd jak najdalej.-Jesteś taaaakaaa odważna.-spróbowałem zmienić temat.
-Tchórz.-mruknęłam uśmiechając się wrednie-Sama ci ją zdejmę.-pobiegłam w jego kierunku i rzuciłam się na niego usiłując ściągnąć maskę. Cholera! Czy wszyscy faceci muszą być tak piekielnie wysocy?! Cudem strąciłam mu ją z twarzy przy okazji tracąc równowagę. Niestety on też. Zamknęłam oczy i po chwili poczułam jak upadamy na podłogę. Otworzyłam powoli powieki. Jest stanowczo za blisko...jego dłoń...
Spaliłam buraka jak jeszcze nigdy.
Czerwony rumieniec oblał moją niestety widoczną twarz, a oczy przybrały kolor niebieski(byłem bowiem w niebie). Z nosa pociekła strużka krwi. Podniosłem się szybko i krzyknąłem:-Gomenasai..ii...Masz
Szybko podniosłam się do siadu i odwracając wzrok rzekłam.
-D-dzięki.-nie wiem czemu tak reaguje. Gdyby to był Mamoru już wąchał by kwiatki od spodu...-Ty...ładny...jesteś.-wydukałam i zatrzęsłam się. Zimno. A tak w ogóle to...przyjemne to było...
-Eee...nooo...Dzięki?
Lekko zaskoczyła mnie jego nagła zmiana. Kurwa no zimno! Wzięłam do ręki list i podałam go Stingowi.
-Etto...-ja się ciągle rumienię-Jestem z Fairy Tail to wiadomość do Mistrza naszej gildii.
-Ach jasne, dziękuję.-bąknął pod nosem i wziął kopertę kierując się zapewne do gabinetu. Za oknem dalej szalała burza. Za cholerę stąd nie wyjdę. Odczekawszy aż Eucliffe zniknie za rogiem pobiegłam do pomieszczenia gdzie zniknął Akira. Dość szybko go znalazłam.
Siedziałem na parapecie w małym pokoju. Była w nim kanapa, półka z książkami i inne duperele. Okno było otwarte na oścież, a ja patrzyłem niewidocznym wzrokiem w kapiący deszcz. Usłyszałem odgłos otwieranych się drzwi, ale nie zareagowałam.
-Coś tak szybko zniknął?-zapytałam wprost zamykając za sobą drzwi. Pierwszy raz nie wiem...co robić.
-Po prostu.-skłamałem nie patrząc na Tsuki. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę widząc swoje odbicie w lustrze, że moje oczy przybrały odcień oceanu. ,,Nieodgadniony jak ocean,,-przypomniały mi się słowa jednego z członków mojej gildii, który opowiadał o mnie jakiemuś swojemu koledze. Bo kto zauważył by 7
letniego chłopca stojącego w ciemnym zaułku?
Usiadłam na kanapie nie patrząc na niego. Wiem o co mu chodzi. Reaguje na swojego ojca podobnie jak Mamoru na wujka Laxus'a. Ponownie zatrzęsłam się z zimna. Nie ma to jak przemoczone ciuchy...
Spojrzałem na trzęsącą się dziewczynę. Zdjąłem swoją bluzkę na długi ręka ukazując przez to moją klatę.Rzuciłem ją jej i burknąłem:-Załóż, a ja zaraz znajdę Ci jakieś spodnie...W pokoju obok mamy takie rzeczy dla nagłych wypadków.-po czym wyszedłem szukać odpowiednich dla niej spodni.
-Dzięki.-ściągnęłam swoją przemoczoną, a założyłam jego. Pachnie nim...co ja wygaduję?!
-Baka.-mruknęłam. Nie chcę się znowu zakochiwać. Nie chcę być znowu zraniona...
Gdy tylko znalazłem jakieś jeansy pasujące na nią wróciłem do pokoju. -Weź.-podałem jej spodnie. Dopiero teraz mnie olśniło, że od razu mogłem wziąć też dla niej bluzkę,albo dla siebie ale w duszy z tym. -Odwrócę się.-powiedziałem i stanąłem w kącie twarzą do ściany.
-Spróbuj podglądać.-mruknęłam i szybko ściągnęłam spodenki ukazując światu moje majtki. Szybko wskoczyłam w spodnie. Lekko za duże, ale da się żyć.
Ujrzałem niebo, gdy się odwróciłem za wcześnie. BIAŁE JAK JEDWAB MAJTECZKI. Dobrze, że mam maskę to nikt nie zauważy mojego buraka. -No to co teraz?-spytałem siadając na kanapie.
-Nie wiem.-usiadłam obok-Wiem tyle, że nie ruszam się stąd puki na zewnątrz się nie uspokoi.
-No to zostaniesz na noc...-mruknąłem i wskazałem miejsce obok siebie. -Mam całą noc, aby się zemścić za ściągnięcie maski!-zaśmiałem się jak psychopata, aby po chwili wybuchnąć już normalnym napadem śmiechu.
-Wszyscy chcą mnie zgwałcić.-mruknęłam zapatrzona w jego tors.
-Jak się gapisz na tors każdego faceta to się nie dziwie...A z resztą nie mówiłem o gwałcie zboczeńcu! Noo..Chyba, że chcesz!-znów się zaśmiałem.
-Może kiedyś, za słabo cię znam. A o czym niby?-wymruczałam patrząc mu prosto w oczy-I tak jestem zboczeńcem.-dodałam normalnym tonem i ukradłam mu maskę.
-Myślałem o straszeniu Cię wielkim ptasznikiem, który siedzi obok ciebie.-wskazałem owłosionego pajęczaka, którego zapewne zostawił jeden z członków gildii.
-Co?! Gdzie?!Aaaa!-krzyknęłam gwałtownie wstają i piszcząc-Zabierz go!Zabierz go! Zabierz go!-podskakiwałam aż lekko zsunęły mi się spodnie.-Fuck.
Ze śmiechu, aż spadłem z kanapy. Miała szczęście, iż moja bluzka była na nią za dużo i zakrywała majtki. -Nie zabiorę go...Bo nie ugryzie. Zwierzęta jakoś mnie nie lubią.-stwierdziłem dalej zwijając się ze śmiechu na podłodze.
-Idiota! Ja mam uczulenie na jad!-serio mam uczulenie na jad! Potknęłam się o własne nogi i upadłam obok niego-Bóg mnie nie kocha.
-Oj tam nie marudź.-wziąłem szklankę pozostawioną po czyjejś wodzie i wrzuciłem ją do niej. -Mnie też i jakoś żyję,-podałem rękę dziewczynie, aby wstała.
-Nie żyjesz.-bąknęłam siadając na kanapę-To co robimy?
-Hmmm...Ojciec zapewne zaraz opuści gildię, więc ja tu zostanę na noc. Więc...Idziesz spać ze mną?-spytałem. Tak wiem...Ostatnie zabrzmiało dziwnie, ale to nie tak było w planach! Miałem brzmieć nie jak jakiś gwałciciel... Ekhem?! Co?! Dobra wiem, że nie to ma na myśli. W sumie przynajmniej nie obudzę się męczona koszmarami...-Czemu nie. Rozsunąłem kanapę po czym wyjąłem z szafki szarą pościel w białe kropki. Ładnie wszystko pościeliłem i gotowe. Położyłem się zerkając na dziewczynę.-Dobranoc! -Ta, ta. Dobranoc.-położyłam się obok odwracając tyłem. Lepiej by tego rumieńca nie widział.
|