Nashi,Ethan
Jak co dzień weszłam do gildii pełna energii. Moje blond włosy sterczały we wszystkie strony.Drzwi gildii zostały otworzone przeze mnie z kopa co oczywiście nie zdziwiło jej członków. Sama podeszłam do tablicy z ogłoszeniami. Miałam tylko nadzieję, że mrożonki nie ma w pobliżu. Każde nasze spotkanie przebiegało zawsze tak samo: wyzwiska, pogróżki i na koniec bijatyka. Nie raz słyszałam, że to nie wypada dziewczynie. Co ja zrobię, że mam wybuchowy charakter po ojcu?
Siedziałem przy jednym ze stołów leniwie pijąc sok.Nagle poczułem lekki powiew wiatru więc odwróciłem się i westchnąłem cicho.Zapałka inaczej zwana Nashi znowu przyszła.Odwróciłem się z powrotem i usłyszałem ciche głosy dochodzące od tablicy ogłoszeń.Nie mogłem powstrzymać i zerknąłem pół okiem.Dziewczyna o blond włosach spostrzegła mnie i ruszyła w moją stronę.
Przy tablicy znalazłam wprost idealną pracę za niezłą sumkę dla mnie, ale niestety-zaznaczono, iż potrzeba dwóch osób. Przecież sama dałabym sobie radę w pilnowaniu przez całą noc jakiegoś durnego kota starszej pani! No co w tym trudnego? Gdy tylko spostrzegłam spojrzenie mrożonki podeszłam do niego, a gdy stałam już wystarczająco blisko wytknęłam mu kartkę z misją, którą wcześniej zerwałam z tablicy. Zmuszając się do sztucznego uśmiechu powiedziałam: Pójdziesz ze mną na misje lodów...Znaczy Ethan?
Również uśmiechnąłem się sztucznie.
-A co cię tak natknęło zap...Droga Nashi?-odstawiłem szklankę.
-Po prostu chcę się wybraĆ na misję z moim-przełknęła ślinę-przyjacielem.
-Nie wiedziałem że czujesz do mnie taką sympatię.
-Ale mnie też chyba lubisz-nasze nosy prawie się dotknęły.Rozmowa wyglądała jak sztuczna wojna.W końcu wyprostowałem się i spojrzałem na nią z góry.-Dobra pójdę z tobą.-wziąłem do ręki papier.-Gdzie to jest konkretnie?
Jego opanowanie jak i sztuczny ton denerwowały mnie. Może i pomógł mi z tą misją, ale wiele razy wręcz utrudniał życie. -Dokładnie leży w królestwie Fiore.-odpowiedziałam sarkastycznie. Gdy chłopak spojrzał na mnie spod byka uniosłam ręce do góry w poddańczym gęście. -Masz kartkę to sam sprawdź geniuszu. Najchętniej znów bym się z nim pobiła, ale mus to mus.
-Dobra-mruknąłem-muszę jeszcze iśĆ po plecak.To co tutaj za godzinę?
-Skoro chcesz-odwróciła się i wyszła jakbym właśnie ją czymś obraził.
-No i co ja ci zrobiłem?-mruknąłem do siebie i schowałem papier do kieszeni.
Ruszyłem do swojego domu.Nie był największy ale nie był też mały.
-Wróciłem!-zawołałem przy drzwiach.
-Witaj w domu!-zza rogu wyłoniła się moja uśmiechnięta mama.-Coś się stało?
-Jadę z Nashi na misję,mogę prawda?
-Jasne...Chociaż myślałam że macie raczej oschłe kontakty...
Wzruszyłem ramionami i ruszyłem do swojego pokoju.Spakowałem się do swojego plecaka i wróciłem po schodach na dół.Rozejrzałem się w około.
-Gdzie poszedł tata?-spytałem.
-Ah! Pojechał z Natsu na misję-uśmiechnęła się szeroko.-powinni wróciĆ wieczorem.Skinąłem głową i wyszedłem przed dom.
Gdy tylko dotarłam do domu wzięłam szybki prysznic układając przy tym włosy. Spokowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby po czym zbiegłam szybko po schodach na dół niemal wpadając na kwiatka, który stał w przejściu. Oczywiście musiałam się spóźnieć dwadzieścia minut przez co prawdopodobnie Ethan wpadnie w furię. Wbiegłam szybko do gildii i tylko jak ujrzałam czarnowłosego krzyknęłam: -Gomenasai!-co prawda domyśliłam się, że durne przepraszam nie załatwi sprawy.
Zmrużyłem oczy.
-Spóźniłaś się.
-Wiem! Przecież przeprosiłam!-zaczęła się dąsaĆ.
-Tak,tak..-mruknąłem.-Uwzględniłem to i nasz pociąg odjeżdża dopiero za pół godziny.
Pokazałem jej język i ruszyłem przed siebie.Nashi podbiegła do mnie i stanęła przede mną torując mi drogę.Uniosłem jedną brew.
-A więc ja się śpieszę jak głupia a ty to sobie wszystko uwzględniłeś?-nawrzeszczała na mnie i poszła przodem.Stałem tak jeszcze przez chwilę patrząc jak odchodzi ode mnie.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet-jęknąłem i wzniosłem oczy do góry.Ruszyliśmy w stronę stacji.Na pociąg nie czekaliśmy długo gdy wsiedliśmy,usiadusiadliśmy na przeciw siebie.Dziewczyna usiadła dumnie wyprostowana dziwnie się uśmiechając.Lecz zaraz po tym gdy pociąg ruszył zrzedła jej mina.Zrobiła się cała blada i położyła się na swoim dwuosobowym miejscu.Westchnąłem i wstałem.Pociąg jechał powoli więc mogłem utrzymaĆ równowagę.Sięgnąłem do plecaka po mały woreczek.Jedną ręką wyczarował parę kostek lodu i włożyłem je tam.Lekko podniosłem Nashi z miejsca i usiadłem obok.Położyła się na moich kolanach i odgarnąłem jej grzywkę.Położyłem jej woreczek na czole i westchnąłem cicho.
No i pięknie. Całkowicie się pogrążyłam. Czy naprawdę musiałam mieć tą durną chorobę lokomocyjną? Na moi policzki powoli wpełz rumieniec, a niestety przez moją w miarę jasną cerę musiał być bardzo widoczny. -C-co..t-ty...w-wyprawiasz?!-wyjąkałam między mdłościami. Tył mojej głowy dotykał jego umięśnionego przycha, a jego chłodne ciało naprawdę miło na mnie działało. Co nie zmienia faktu, że powinnam go za to wyrzycić przez okno!
-Jestem już przyzwyczajony do twojej choroby lokomocyjnej-mruknąłem.-Poza tym...Chyba nie chcesz cierpieĆ co?
-N-n-iee...-mruknęła.Jechaliśmy tak przez jakiś czas.Nashi pojękiwała co jakiś czas ale nie przeszkadzało mi to.Gdy na dłuższą chwilę była cicho pytałem się czy żyję.Gdy w końcu dojechaliśmy wstałem i przeciągnąłem się.Jechanie w tej samej pozycji przez tyle czasu bywa męczące.
-Nashi-powiedziałem biorąc swój plecak.-Jesteśmy.
-W końcu!-krzyknęła i prawie ze szczęścia wyskoczyła przez okno.Nagle stanęła jak wryta i prawie się przewróciła.Złapałem ją za nadgarstek zdziwiony.
-Coś się stało?-spytałem.
-Kręci mi się w głowie!-mruknęła.
-Za szybko wstałaś! Przez tą twoją chorobę musisz nawet gdy pociąg stoi byĆ ostrożna.
-Długo mi będziesz prawił te kazania?-mruknęła znudzona.
Chociaż dalej lekko czerwona kątem oka spoglądałam na Ethana idącego tuż obok mnie. Nie chciałam, żeby mi wtedy pomagał, ale i tak jestem mu wdzięczna. Dzięki temu droga i tak minęła mi ,,znośnie,,, Po chwili staliśmy przed wielkim domem,które spokojnie nazwałabym willą. -A więc to tu!-powiedziałam jakby głośno myśląc. Pchnęłam wrota, które dzieliły nas od posesji zleceniodawcy. Nie czekając na mrożonkę wbiegłam do domu aby po chwili ujrzeć niską starszą panią i jej ,,kiciusia,,. Niestety ten mały jak myślałam kotek okazał się wielkim lwem spoglądającym na mnie niczym zabawkę. -Ethan...Powiedz, że lubisz większe koty..-powiedziałam, gdyż chłopak zostając w tyle jeszcze nie zdążył zobaczyć ,,niespodzianki,,.
-Lew-spostrzegłem.Nashi zrobiła minę mówiącą "No co ty nie powiesz?!"
-Tak-powiedziała staruszka trzęsącym się głosem.-Muszę niestety wyjechaĆ do mojej przyjaciółki i nie mam go gdzie zostawiĆ.
-Może w zoo?-skrzywiła się Nashi.Spiorunowałem ją wzrokiem.Uśmiechnąłem się ciepło do staruszki.Zaprosiła nas do swojego domu na herbatę.Jej dom był oszałamiający.W holu wisiały różne obrazy a wszystko było przyozdobione złotymi drobiazgami.Przeszliśmy prostym korytarzem do głównego salonu i napiliśmy się herbaty.
-No więc trzeba go karmiĆ pięĆ razy dziennie.Miska stoi w kuchni.Lubi sobie pobjegaĆ na ogrodzie.Powinniście się czasami z nim pobawiĆ...-staruszka mówiła w zastraszająco szybkim tempie.Starałem się nadąrzyĆ.Blondynka najwyraźniej się tym nie przejmowała i mówiąc coś do lwa wciąż go głaskała.
Gdy zbliżyłam się trochę do zwierzęcia nie okazało się takie złe, wręcz przeciwnie- można go było uznać za milszego niż zwykły kot. W między czasie staruszka zdążyła opuścić rezydencję, a ja jakby nigdy nic zostawiłam lwa i udałam się na poszukiwanie lodówki. -Emmm...Ethan...-zatrzymałam się w połowie drogi spoglądając na siedzącego na skórzanej kanapie czarnowłosego-Dzięki.-uśmiechnęłam się lekko i nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam ponownie schodami w górę. Po kilku minutach dotarłam do kuchni i jak się okazało w lodówce było dużo mięsa, ale wszystko surowe. Oczywiście dla mnie to nie problem! Gdy tylko znalazłam widelec nakłułam na niego pierś z kurczaka podpalając go moim ogniem z ręki. Niestety moje
22:07
Niestety moje szczęście dało o sobie znać, gdyż płomyk dotknął szafki, która po chwili stanęła w płomieniach. Szybko odkręciłam kran nabierając wody na ręce i rzucając nią w kierunku szafki. Po kilku takich powtórzeniach ogień został opanowany, ale niestety szafka zmieniła swój jasny kolor na przypaloną czerń. Postanowiłam jak najszybciej opuścić miejsce zbrodni wracając do mrożonki. Niestety na miejscu nie zastałam, ani Ethana, ani lwa.
Wróciłem zdyszany do salonu.Nashi stała na progu i przyglądała mi się bacznie.
-Lew...Uciekł...-wydyszałem.Blondynka otworzyła szerzej oczy i ruszyła biegiem przed siebie po drodze łapiąc mnie za nadgarstek.
-Jak można zgubiĆ lwa!?-krzyknęła.
-Czy ja czuje spaleniznę?
-Chyba widziałam go na dworzu!-powiedziała i przyśpieszyła.Wybiegliśmy na podwórze.Było dwa razy większe od domu.
-On może byĆ wszędzie-ruszyliśmy przed siebie spacerem.Wszędzie latały motyle i rosły różnokolorowe róże.W powietrzu unosił się słodki zapach.Sam był bym wniebowzięty żeby sobie tu chwilę odpocząĆ.
-Hej lewku! Kici kici!-Nashi zaczęła go wołaĆ. Nie miałam zielonego pojęcia jak wołać lwa, więc postawiłam na ,,kici,kici,,. Ethan spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem:-Kici, kici? Serio?-prychnął pod nosem, przez co żyłka na moim czole zaczęła pulsować.-Masz lepszy pomysł?-spytałam z powątpieniem. -A żebyś wiedziała! Wystarczy porozrzucać wszędzie mięso i już jest nasz!-klasnął w dłonie na potwierdzenie swoich racji. Dobra...Tym razem miał rację. Kilkanaście minut później siedzieliśmy ukryci za krzakami róż przyglądając się ze zniecierpliwieniem ostatniemu kawałkowi mięsa na naszym szlaczku. Oczywiście nie pozwaliłam mrożonce nawet zbliżyć się do kuchni przez co sama wszystko przynosiłam, a on roznosił. -Dłuuugo jeszcze?-spytałam ziewając.
-Cierpliwości-powiedziałem sam ziewając.Ten słodki zapach w powietrzu lekko mnie odurzał a do tego ta podróż pociągiem...Byłem wykończony.Modliłem się tylko żebym nie zasnął.Bacznie przyglądałem się każdemu zakątkowi ogrodu,którego byłem w stanie zobaczyĆ.W ogrodzie była strasznie cicho a wiatr lekko powiewał.Nashi siedząca obok mnie w znudzeniu przyglądała się krzakom.Usiadłem wygodniej i oparłem pod brudek o rękę.
Przeciągnęłam się, aby tylko nie zasnąć spoglądając kątem oka na Ethana. Po chwili usłyszałam szelest i krzyknęłam na cały regulator:-To lew!-nie czekając na reakcje chłopaka ruszyła przez krzaki rozdzierając sobie przy tym policzek z którego po chwili pociekła krew. Jak na takie wielkie zwierzę był cholernie szybki.
Wstałem po woli i ruszyłem za Nashi.Niech się dziewczyna wybiega.Spokojnie szedłem za krzykami Nashi aż nagle wpadłem do jakiejś dziury.A dokładniej do wielkiej przepaści.Rozejrzałem się dookoła.Były tam schody prowadzące do góry.Wspiąłem się po nich i znów rozejrzałem.Blondynki nigdzie nie było.
-Nashi!-krzyknąłem.
-Tutaj,mrożonko!-usłyszałam jej głos dochodzący z przepaści, od której wznosił się korytarz.
-Tak to na pewno ona-mruknąłem i ruszyłem w ciemności.
-Pośpiesz się!-zapach lwa z chwili na chwilę coraz bardziej się oddalał, a ja nie miałam czasu na spokojne czekanie, aż Ethan łaskawie ruszy te swoje czteru litery. Nagle dostałam olśnienia, a wredny uśmieszek wpełz mi na usta. -Ryk Ognistego Smoka!-krzyknęłam, gdy z moich ust wyleciał ogień skierowany w stronę Ethana. To powinno zadziałać jako szybki przyspieszenie. Nie czekając, aż chłopak wykona swoją zemste ruszyłam ciemnym korytarzem za lwem.
-Zabiję ją przysięgam!-zdjąłem z siebie osmaloną koszulę.Zacząłem biec jak dziki.Po paru chwilach byłem już obok Nashi.Złapałem ją za nadgarstek i zacząłem krzyczeĆ:
-No i co to miało byĆ?!
-To nie moja wina że się wleczesz! I czemu znowu się rozbierasz!?
-To moja wina że ktoś spalił moją koszulę!?
-Było się szybciej ruszaĆ!
-Nie wystarczało krzyknąĆ!?
Puściłem jej nadgarstek i poszedłem szukaĆ lwa.
-Cholerny pedofil...-burknęłam i z zaciśniętymi pięściami szybkim krokiem wyprzedziłam Ethana. O nie! Teraz mrożonce zachciało się prowadzić? A niech mnie w dupe pocałuje teraz! -Co tak będzisz, zapałko?!-spytał z żyłką pulsującą na czole i groźnym wyrazem twarzy. -Idź się utop w rzece, a nie sorry...Ty ją wcześniej w lód zamienisz chodząca lodówko!
Zacisnąłem pięści i zignorowałem ją.To nasz kłócenie się było normalką,lecz z czasem zaczęło mnie irytowaĆ.
-O! Teraz pan mrożonka ma focha tak!-zaczęła się ze mną drażniĆ.Przyśpieszyłem kroku ale ona zrobiła to samo.Zapanowała pomiędzy nami cisza i nie miałem ochoty jej przerywaĆ.Pomyślałem że jak się odezwę to palnę coś głupiego a ta się rozpłacze.Wyprostowałem się i szedłem w ciszy.
Gdy chłopak tak szedł szybkim tempem obok mnie podstawiłam mu nogę, a ten najzwyczajniej w świecie uderzył twarzą o ziemie. -Hmmm...Jaki słodki pocałunek!-prychnęłam i przeszłam obok niego specjalnie tak, aby kurz uniesiony od mojego buta uderzył niczym huragan w jego czarną czuprynę.
-Nie wiem dlaczego zgodziłem się z tobą iśc-mruknąłem jakby do siebie.Podniosłem się i otrzepałem z kurzu.Zacisnąłem zęby i przezwyciężałem chęĆ pobicia się z nią i nazwania od najgorszych.Mój tata nie miał podobnego problemu.Jeśli nie radził sobie z panem Natsu nadzwyczajniej się bili i wyzywali.Ale to jest dziewczyna.Muszę ją traktowaĆ bardziej...Ostrożnie.
-Wiesz może na jaką misję pojechali?-zagadnąłem.
-Niby kto?-odfurchnęla.
-No mój tata i twój.
Zamyśliłam się na chwilę zerkając przy tym w ciemność przed nami jak gdyby tam miała być odpowiedź. -Mieli chyba załatwić jakiegoś potwora i wrócić.-wzruszyłam ramionami w geście nie wiedzy. -A czemu to Cię tak nagle interesuje?-spojrzałam na niego. Na szczęście ogień we mnie już trochę ochłonął.
-Z ciekawości-mruknąłem i zarzuciłem koszule na przez ramię.-Czujesz jeszcze może tego lwa?
-Tak jest nie daleko-powiedziała patrząc w ciemnośĆ.Skinąłem głową.
-Ładna pogoda-powiedziałem nagle.
-Jesteśmy w jaskini.Tu nie ma pogody tylko ciemnośĆ.
-Założysz się?-uśmiechnąłem się szarmancko.-To patrz.
Pstryknąłem palcami i ze sklepienia jaskini zaczął padaĆ śnieg.
-Wow...Kiedy się tego nauczyłeś?
-Nie dawno.
-Świetne-powiedziała na prawdę szczerze.
Dobra zarobił u mnie plusa, ale to nic nie oznacza! Każdy debil umiałby coś takiego. -W sumie też się czegoś nauczyłam.-mruknęłam wyciągając dłoń od wewnętrznej strony. Pojawił się na niej ogień, który po chwili przybrał kształt znaku Fairy Tail po czym zmienił się w ognistą tańczącą wróżkę z ogonem, aby zgasnąć po kilku sekundach.-I jak?-spytałam lekko czerwona.
Świetne-uśmiechnąłem się lekko.Położyłem swoja rękę na jej głowie i pogłaskałem ją przyjacielsko.-WidaĆ że robisz postępy.
W ciemności widziałem tylko jej duże,brązowe oczy.Zwężyła je i przyśpieszyła kroku.Nagle weszliśmy do większego pomieszczenia.Wszędzie osadzone były szlachetne kamienie.Rubiny,diamenty i takie tam.Na samym środku siedział lew.
-Sugoii-dziewczyna zaczęła się rozglądaĆ.
Zamiast interesować się lwem w moich oczach pojawiły się pięciodolarówki, a sama zaczęłam zbierać wszystko co się błyszczało. Jeśli chodzi o pociąg do pieniędzy to byłam podobna do mamy. -Ethan masz pożyczyć bluzkę?-spytałam, gdy moje ręce, kieszenie, torebka i wszystko co się dało zapełniły drogocenne kamienie. Lew wstał i podszedł do mnie machając przy tym dziwnie ogonem. -Uciekaj kiciuś zajęta jestem!-burknęłam na co zwierzę głośno ryknęło, a włoski na karku stanęły mi dęba. -Upsssss...-pisnęłam i schowałam się za plecy Ethana dalej trzymając w ręku diamenty itp. Jak ja mam z nimi się bronić?!
-Nashi-próbowałem mówiĆ najspokojniej jak umiałem.-Proszę odłóż to.
-Nie ma mowy...
-Jeśli nie chcesz zostac pożarta rób co mówię.Wygląda na to że to jego i nie chcę się tym dzielic.
Nashi kucnęła i odłożyła diamenty.Lew przestał warczec i dumnie usiadł na bacznośc.
-Egoista!-burknęłam na lwa, który tylko ziewnął na te słowa. Czarnowłosy kazał zostawić mi moje drogocenne kamyczki, więc będzie musiał załatwić sprawę z lwem! -Ethan zajmij się lwem...Musi wrócić do domu na górę. -Dlaczego ja podpałko do grila?!-spytał najwyraźnien oburzony. Zrobił smutną minkę łapiąc się za ręke i mówiąc słodkim głosikiem. -Bo ja jestem tylko słabą dziewczynką, która podziwia tak silnych chłopaków jak ty.
-Ty mała...-zacisnąłem zęby.
-Oj no weź się w garśĆ!-krzyknęła.
Westchnąłem i ostrożnie zacząłem się zbliżac do lwa.
-No chodź kici kici...-wyciągnąłem do niego rękę.-Czy to nie ty miałaś z nim takie dobre kontakty?
-Ale zobacz jak ci dobrze idzie!-uśmiechnęła się.Położyłem swoją rękę na jego głowie i pogłaskałem go.Lew jakby zaczął mruczeĆ.Uniosłem brew do góry ale nie przestawałem.
-Ice Make...-wyszeptałem.-Lanca.
Z mojej ręki wystrzeliła lodowa lanca.Owinęła się wokół szyi lwa niczym jakaś obroża.Z tej wystrzelił jeszcze jeden szpikulec,którego złapałem.
-No i proszę! Smycz i obroża-wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
-Brawo, chodź już lepiej.-powiedziałam bez nuty zainteresowania ruszając przed siebie z cichym westchnieniem. Szliśmy tak jakiś czas w milczeniu, aż zobaczyłam schody. Weszłam po nich i gdy już słońce rozświetliło mi twarz krzyknęłam:-Jak ja kocham powierzchnię.-niestety okozało się, iż poszukiwania zajęły tyle czasu, że powoli zbliżał się wieczór.
-Starszej pani dalej nie ma-mruknąłem.-Nie dostane buzi za złapanie lwa?
-Jesteś niepoważny..-odpowiedziała i poszła przed siebie.
-Odezwała się pani poważna!-zacząłem się śmiaĆ.-Dobra biorę tego kotka na obiad musi coś zjeśĆ.
Dziewczynie rozszerzyły się oczy.
-Wiesz co ja go nakarmię ty idź znajdź nam pokój!-krzyknęła i zabrała mi smycz.
-C-co czekaj dlaczego?
-Widzimy się na kolacji w salonie!-pobiegła pędem do kuchni a lew ledwo za nią nadążał.
Gdy byłam w kuchni odetchnęłam z ulgą. Ciekawe jak długo uda mi się to ukrywać? Lew patrzył na mnie z wyczekującym wzrokiem oblizując pysk. -No już szukam!-powiedziałam i zaczęłam przeszukiwać szafki, aż znalazła udo od hmmm...krowy? Nieważne. Rzuciłam je kiciusiowi, który od razu wziął się za robotę. Pomyślałam, aby zrobić kanapki Ethanowi...z trutką na myszy, ale pewnie by się domyślił. Wyszłam z kuchni zostawiając lwa samego oczywiście wcześniej szczelnie zamykając okna na dwór. -MROŻONKOOO!-wydarłam, się, gdyż znalezienie chłopaka w tym wielkim domku mogłoby być niemożliwe. -O czego się drzesz?-spytał wychodząc zza drzwi po mojej lewej stronie. -I czego się rozbierasz?-odgryzłam się wskazując palcem na jego gołą klatę.
-Spaliłaś mi koszule pamiętasz?-zmrużyłem oczy.
-To się przebierz a nie paradujesz nago!
-Właśnie się przebierałem zapałko.Czego chcesz?!
-Co chcesz na kolację?-oparła się o framugę.
-Jak to słodko brzmi z twoich ust-zrobiłem zwycięską minę.
-C-co?-zrobiła się czerwona.-Po prostu spytałam cię co chcesz na kolację!
-No już,już..Spokojnie. Zrób cokolwiek...Tylko nie używaj trutki na myszy!
Kurna...domyślił się. Nic już mu nie odpowiedziałam tylko znów ruszyłam do kuchni. Co mogłoby być smaczne? NALEŚNIKI! Zaczęłam krzątać się po kuchni czując na sobie wzrok lwa. Po pewnym czasie naleśniki były gotowe, a czekolada znaleziona wcześniej w lodówce została stopiona i teraz ładnie robiła za polowe. Ruszyłam z talerzem i sztućcami do Ethana uważając, aby się nie potknąć i wreszcie otworzyłam drzwi z kopa i jak nigdy zaćwierkałam:-Kolacja gotowa!
Wyszedłem spod prysznica tylko w spodniach i z ręcznikiem przewieszonym przez ramię.Wszedłem do salonu gdzie Nashi już jadła naleśniki.Podniosłem rękę na przywitanie i uśmiechnąłem się.Dziewczyna przez chwilę patrzała się na mnie z wytrzeszczonymi oczami ale później wróciła do spożywania posiłku.Usiadłem obok niej i również zacząłem jeśĆ.
-Lew dostał żarcia?-spytałem.Dziewczyna skinęła głową i podnosząc na mnie wzroku.Zmarszczyłem brwi i wzruszyłem ramionami.
Skończyłam wcześniej niż Ethan i zostawiając talerz na stole opadłam na łóżko spoglądając za okno. Ciemność ogarnęło wszystko na zewnątrz. Po chwili usłyszałam ciche kapanie, które przerodziło się w wielką ulewę. -Mam nadzieję, że nie będzie burzy.-szepnęła pod nosem. Nienawidziłam piorunów głównie dlatego,że się ich bałam. Chociaż podobno ojciec kiedyś je wchłonął i zmienił się w Ognistego Smoka Błyskawicy, ale dla mnie to bynajmniej nie wykonalne.
Gdy również ja skończyłem jeśĆ poszedłem odłożyĆ nasze talerzyki do kuchni.Nagle oniemiałem.Górne szafki były całe osmalone.Wiedziałem dzięki komu to...Wkroczyłem do salonu gotowy wyrzuciĆ wszystkie zarzuty.Gdy skierowałem wzrok na Nashi nadal patrzała przez okno.
-Coś nie tak?-spytałem.
-Nie...Wszystko gra...
Zmarszczyłem brwi.Coś na pewno nie grało.
-Boisz się burzy?-uśmiechnąłem się lekko.
-Nie! To znaczy...Uch!-krzyknęła i schowała głowę w poduszce.
Chociaż bardzo nie chciałam płakać nie mogłam się powstrzymać. Bałam się i to bardzo. Leżąc tak w ciemności pod kołdrą objęłam rękoma nogi. Moje policzki były już całe mokre od łez. -Zostaw mnie!-krzyknęłam na Ethana. Nie chciałam by nikt wiedział, że ,,silna Nashi,, płacze.
Usłyszałem cichy szloch dochodzący spod kołdry.Uniosłem wysoko brwi.Nashi płaczę? Nadal nie mogłem w to uwierzyĆ ale podszedłem i usiadłem na skraju łóżka.Złapałem za kołdrę i odchyliłem ją nieco.Dziewczyna przez chwilę opierała się i trzymała ją zawzięcie.Pociągnąłem ją trochę mocniej i ujrzałem zapłakaną twarz Nashi.
-Nie patrz na mnie!-krzyknęła i chyba chciała mi przywaliĆ.Złapałem ją za nadgarstek.
-Aha.Boisz się burzy,chowasz pod kołdrę,krzyczysz na mnie a potem chcesz pobiĆ?Rany...Jesteś bardzo skomplikowana.-westchnąłem.Blondynka spuściła wzrok.
-Nie zapominaj jesteś bardzo dzielna.-uśmiechnąłem się ciepło i rozczochrałem jej włosy.-Nawet jeśli się boisz,tak?
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i spojrzała się na mnie.
-Oczywiście że tak!
Moje policzki oblał rumieniec, a gdy błyskawica znowu uderzyła samoistnie podskoczyłam i złapałam chłopaka za rękę.-Prze-przepraszam.-szepnęłam wściekła za to, że przez ten cholerny strach płaczę tylko bardziej. Puściłam rękę Ethana i zamiast przykrywać się pościelą przytuliłam poduszkę, która robiła za misia.
-Robi się późno-położyłem jej rękę na głowę i wstałem.-Lepiej idź już spaĆ.
Dziewczyna tylko skinęła głową ale nie ruszyła się z miejsca.
-Pójdę jeszcze zobaczyĆ jeszcze co z kiciusiem i wracam.
Poszedłem do kuchni i zacząłem szukaĆ tygrysa.Znalazłem go tam bawiącego się kłębkiem wełny jak prawdziwy kot.Wycofałem się powoli i wróciłem do pokoju.
Błyskawice się nasilały, a moje nerwy i zdrowy rozsądek coraz bardziej zanikały.Gdy tylko Ethan wrócił dosłownie rzuciłam się na niego wtulając się w jego zimne ciało.Pierwszy raz zwróciłam uwagę na coś takiego jak jego zapach. Kojarzył mi się z wodą morską, czymś zimnym i rześkim. -Proszę zostań ze mną.-wyszeptana wtulona w jego szyję. Moja twarz wyglądała jak buchający wulkan, a oczy dziwnie lśniły. Gdy kolejny piorun uderzył jęknęłam cicho i mocniej wtuliłam się w niego.
Ogłupiałem.Stałem tak z szeroko otwartymi oczami jak jakiś idiota.Takiej reakcji nigdy bym się po niej niespodziewał.Czułem żar na swoich policzkach.Było to trochę dziwne,ponieważ...Mag lodu...Sam zimny jak lód czuje że policzki mu płoną.
-Oczywiście że zostanę-powiedziałem najspokojniej jak umiałem i wziąłem ją na ręcę.Dziewczyna skuliła się.Moje serce waliło jak oszalałe,a myśli błądziły gdzieś w mojej głowie.Doszedłem do łóżka i położyłem ją na nim.Blondynka nadal kurczowo trzymała się mojej szyi i do głowy wpadł mi pewien pomysł,przez którego zaczerwieniłem się jeszcze bardziej.Ale widocznie nie miałem wyboru.Położyłem się obok niej i przytuliłem ją do siebie.
-"Rany...-pomyślałem.-Pierwszy raz jest mi tak gorąco..."
Z tą myślą zasnąłem.
Zasnęła czując się w miarę bezpieczna przytulona do Ethana. Bicie jego serca pomagało zagłuszyć pioruny. Wszystko pięknie, ładnie dopóki nie obudziłam się rano. -TY CHOLERNY ZBOKU JAK ŚMIAŁEŚ WLEŹĆ DO MOJEGO ŁÓŻKA!-obudziłam go moim krzykiem. Gdy otworzyłam rano oczy i ujrzałam jego twarz tak blisko mojej...Arrrr! ZABIJE! Zaczęłam rzucać w na w pół rozbudzonego chłopaka dosłownie czym się dało.
Rzuciłem w nią poduszką.
-ŚPIĘ!-ryknąłem.
-TO WSTAWAJ! Ta babcia zaraz tu będzie!-dziewczyna robiła parę rzeczy naraz.Czesała się,ubierała buty,sprawdzała czy tygrys ma jedzenie i oczywiście wydzierała się na mnie.Podniosłem się z łóżka i ziewnąłem.Nashi akurat czesała włosy obok mnie.
-Czy ty kiedyś widziałeś może szczotkę?-zaśmiała się.Spojrzałem w górę moje włosy jak zawsze rano wyglądały jakbym przeżył tornado.Podniosłem ręce i je nimi ulizałem.Opuściłem je ale włosy znowu stanęły jak na sprężynie.
-Widzisz?-mruknąłem ponurym głosem.
-Widzę że rano twoja radosna energia znika-zamrugała szybko.
Zdecydowałam się na nie wkurzanie chłopaka, bo jak się później zdecydowałam naprawdę mi wczoraj pomógł. Usiadłam koło niego i powoli się nachylając pocałowałam go w policzek. Nie byłam czerwona, gdyż to dla mnie w sumie nic nie znaczyło. -Dziękuje!-powiedziałam i wyszłam z pokoju jakby nigdy nic pozostawiając chłopaka samemu sobie.
Byłem zbyt nie ogarnięty żeby zrozumieĆ co się właśnie stało.Ubrałem swoją osmaloną koszulę i ruszyłem za nią.Dziewczyna czyściła górne szafki.
-Kiedy ona ma przyjechaĆ?-spytałem zapinając koszulę.
-Za chwilę-powiedziała próbując sięgnąc.
-Pomóc ci?
-Nie trzeba...-powiedziała ale i tak podszedłem do niej i wziąłem ją na barana.
-Ty głupku!-krzyknęła rozzłoszczona.
-CzyśĆ to zanim ta pani przyjdzie.
Dziewczyna energicznie pocierała szmatką drewniane szafki.Nagle usłyszałem zamykane drzwi.
-Wróciła! Spręż się!
Nashi zaczęła robiĆ to coraz szybciej.
-I jak sprawował się mój tygrysek?...O MÓJ BOŻE!-krzyknęła gdy nas zobaczyła.
-"No świetnie"-pomyślałem.
-Ale z was dobre dzieciaczki! Nawet tu posprzątaliście!
-Jasne psze pani!-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się pokazując wszystkie moje białe ząbki wraz z kłami jak u dzikiego zwierzęcia. -Ehem...Paniczu Ethanie może panicz mnie postawić?-natychmiast nabrałam inny akcent, a cała moja luzacka pozycja stała się wyprostowana jak struna. To się nazywa robić pozory!
Kucnąłem a dziewczyna zeskoczyła z moich pleców.
-Dobrze dzieciaczki chodźmy do salonu!-uśmiechnęła się a jej zwierzak wesoło podreptał za nią.
-Mało brakowało...-uśmiechnąłem się.
-Odbiło ci!?
-Już idziemy!-krzyknąłem i poszedłem pierwszy.
Ruszyłam za nim i to co zobaczyłam zamurowało mnie. Na miejscu lwa siedział mały kiciuś ziewający sennie. -Czy mówiłam, że ma on zdolność zmieniania się różne koty?-spytała staruszka, a ja siląc się na uśmiech powiedziałam;- Oj to tam mały problem milady!-machnęłam ręką lekceważąco, a gdy Ethan nic nie mówił dałam mu kuksańca w bok.
-He? Ah tak! Oczywiście!-uśmiechnąłem się sztucznie.
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiac ze staruszką.Była bardzo miła.Zapłaciła nam i ruszyliśmy do domu.Nashi coraz lepiej radziła sobie z chorobą lokomocyjną.Gdy wysiedliśmy ruszyliśmy w stronę gildii.Nagle na drodze rozpoznaliśmy swoich ojców.Szli jak zawsze kłócąc się.Jakbym widział siebie i Nashi.
Zaczęłam powoli liczyĆ diamenty jakie dostaliśmy za spełnioną misje, ale moje cholerne szczęście dało o sobie znać. Potknęłam sie upadając na Ethana. Ten złapał mnie za ramiona i próbował jakoś pomóc złapać równowagę, gdy usłyszałam krzyki. Jeden należał do taty:-Ethan gówniarzu jak Cię dorwę!-ręce Natsu płonęły ogniem tak samo jak oczy. Za to Gray wydawał się przeszczęśliwy i krzyczał: Dobry wybór synu, ale nie zrób TEGO za szybko! Na ostatnie słowa wujka Gray wytrzeszczyłam oczy. CO ONI SOBIE MYŚLĄ?! MOŻE ETHAM POKAZAŁ IM JAKIŚ TAJNY ZNAK? -Co żeś zrobił?!-krzyknęłam na granatowlosego, którego wyrazy twarzy nie potrafiłam nazwać żadnymi ze znanych mi uczuć
Miałem szeroko otwarte oczy pełne niedowierzania.
-Ja...Ona...My..
-TY MAŁY SZCZYLU!-usłyszałem krzyk wujka Natsu.
-JAK TY SIĘ ZWRACASZ DO MOJEGO SYNA!?-odparował mój ojciec. No i jak zawsze zaczęła się bójka.
Uwaga z góry ja Biała Ahri przepraszam za błędy z małą literą "Ć".Mój laptop chyba go nie lubi i gdy piszę małe "Ć" wyskakuje mi błąd.Dziękuje i jeszcze raz przepraszam ♥.
EthanxNashi Love story *trollface*
OdpowiedzUsuńTrzeba zrobić pairing XD
UsuńProszę nie ;-; xD
Usuńżartuję sobie nie zrobię wam paringu! Nie lubię ich... :)
UsuńHahahaha! To bylo świetne!
OdpowiedzUsuńMamoru - *Gryzie butelkę i jest związany doo krzesła. Ma mord w oczach.* Shi - Sorka, sle musiałam go zawiązać przy scenie z burza... To było PIĘKNE! Ten lek był odpowiedni! Już nie wspomnę o ich świetnych kłótniach! Mamoru -*Słychać jakieś bełkoty* Shi - Mamoru mówi, że zabije Nashi oraz popiera Natsu. Końcówka... Z grayem i nie rób za wcześnie TEGO! Zmusiło do gryzienie kołdry, aby nie obudzić rodziców śmiechem. Czułam się jakbym naprawdę oglądała Anime! Cudownie opisane!
Nashi: Etto...Też Cię lubię Mamoru! *ucieka do słonecznej krainy Oz*
UsuńTchórz...Cieszę się, że spodobała Ci się nasza notka! :D
Emily: Foch. Mi nie wolno ale ty se romansujesz na boku.
OdpowiedzUsuńEmilcia, to jest tylko Ethan.
Emily: Nie mów tak do mnie.
No dobrze. Emilka. Nitka super! Podoba mi się.
Emily: Ech... Mi też. A tak w ogóle to nie kryształy?
Tak. Zdecydowanie kryształy a nie diamenty.
Upsssssssssssssssss...;-;
UsuńNashi: Bo mnie nikt nie zgwałci, a Cb tak!
No racja...Za miła jesteś xD
Emily: Wcale nie! Umiem się bronić!
UsuńA co jeśli Ethan by cię zaatakował Nashi podczas snu? Co byś zrobiła?
Emily: Hhahahahaha.