czwartek, 24 lipca 2014

Ojciec i syn

EthanNashiMamoru 


Siedziałem w gildii i piłem sok pomarańczowy. Nagle do gildii wbiła Nashi i Mamoru. Głośno się z czegoś śmiali aż zobaczyli mnie.
Nie wierzę, że Emily naprawdę to powiedziała w dzieciństwie.
Śmiałem się jak głupi, słysząc żenującą historię siostry Nashi, żeby mówić swojemu tacie, że z przodu w gaciach ma odstającą kupę. No nie wierzę.
-Zawsze była słodka! -gdy weszliśmy do gildii zwróciłam uwagę na Ethana i spytałam: -Może pójdziemy we trójkę na misję?
- Ja, ty i... - przełknąłem ślinę, aby zaraz pojawiły mi się gwiazdki w oczach - Ethaaaan-chan?!
Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, spoglądając to na Nashi, to na Ethan'a.
Ruszyli w moją stronę. Podniosłem jedną brew i z wyczekiwaniem czekałem aż coś powiedzą.
-Ethan-chan! -krzyknął Mamoru.- Chcesz iść ze mną i Nashi na misje?
-Misje -uśmiechnąłem się lekko.- Czemu nie.
Podniosłem się i ruszyliśmy do tablicy ogłoszeń
Przeszukiwałam wszystkie misje szukając tej za największą ilość diamentów. -A ta?-podałam kartkę z napisem nagroda na której widniała jedynka i baaardzo dużo zer.
Rzuciłem okiem na zlecenie i trochę się przeraziłem. Tyle zer, co musi znaczyć poziom trudności misji... Nie jestem przecież tak silny jak Ethan lub Nashi... Stoję mocno w tyle, lecz nie chce pokazać swojej słabości... Raz się żyje! Spojrzałem na Nashi i przytaknąłem głową z potwierdzeniem, chowając ręce do kieszeni.
-Świetnie-uśmiechnąłem się lekko.-Idziemy?
Ruszyliśmy w stronę stacji kolejowej. Mamoru dziwnie się zachowywał. Był jaki taki nieobecny.
Gdy wsiedliśmy do pociągu Lucyfer i Tetsu usadowili się na tyle pociągu, a ja zwinęłam się w kulkę cała zielona na twarzy. -Nie...dobrze...mi...
Usiadłem z dala od nich przy oknie. Kątem oka obserwowałem żałosną postawę Nashi. Pokręciłem głową i podziwiałem krajobraz za oknem, który zmieniał się z sekundy na sekundę. Strasznie mnie męczyły myśli, że nie dam rady na misji, mimo, że ćwiczyłem ostatnio.
Zmarszczyłem brwi.
-Nashi...Zauważyłaś że z Mamoru jest coś nie w porządku? - spytałem. Dziewczyna odpowiedziała jakimś nie zrozumiałym bełkotem.
-Ah przepraszam-mruknąłem i wrzuciłem do materiałowego worka parę kostek lodu. Położyłem go na czole Nashi i kontynuowałem rozmowę.
Gdy pociąg się zatrzymał od razu wyskoczyłam przez otwarte okno i pocałowałam ziemię. -Ro gdzie idziemy? - spojrzałam na Mamoru i Ethana pytającym wzrokiem.
Obserwowałem dzikie zachowanie Nashi i stałem z dala od niej, aby się nie przyznawać do tego stworzenia.
- Mamy wygonić Goliany z lasu, więc... Trzeba iść do lasu.
Wytłumaczyłem prosto, bo to same mówiło za siebie. Czułem na sobie wzrok Ethan'a, co mnie jeszcze bardziej peszyło.
Gdy Nashi się uspokoiła ruszyliśmy do pobliskiego lasu. Włożyłem ręce do kieszeni i zacząłem wypatrywać małp.
-Wychodźcie głupie małpki! Cip cip cip-krzyczała Nashi.
-Tak się małpy woła? - spytałem śmiejąc się. Dziewczyna zrobiła nadąsaną minę i szła dalej.
Spec się znalazł. Dałam Mamoru kuksańca w bok. -Co ty taki przygaszony? - spytałam uśmiechając się ciepło i rzucając do Ethana nieme: ,,Też coś powiedz,,.
Gdy poczułem ukucie w bok, podniosłem głowę i spojrzałem na Nashi, nawet nie zauważyłem kiedy do mnie podeszła. Za bardzo przejąłem się myślami. Ubrałem ręce za tył głowy i uciekłem wzrokiem, zaczynając oschle.
- Nie jestem przygaszony, tylko nie chce prowadzić konwersacji z idiotami.
Odparłem, aby zaraz spojrzeć kątem oka na ich reakcje.
Uniosłem brwi. Idiotami,co? Miłe.
W lesie było bardzo cicho. Czasami tylko przerywało ćwierkanie ptaków. Nashi zrobiła obrażona minę i i odwróciła wzrok na drzewa.
Zbyłam jego wypowiedź mimo uszy i dalej nawijałam. -Może wolałbyś inną misje? Zawsze możemy się cofnąć! - uśmiechnęłam się wskazując palcem drogę powrotną.
Spojrzałem na nią zdumiony. Chciała zmienić misję z powodu mojej niepewności...? Miło... Pokręciłem głową i udawałem twardego.
- Wycofanie się to nie moja rola. Wypełnimy tą misję bez problemu.
Powiadomiłem ją szorstko, patrząc takim samym wzrokiem.
Skinąłem głową i nagle przed nami opadło wielkie drzewo. Całą trójką uskoczyliśmy i usłyszeliśmy donośny ryk.
-To chyba nasz cel- mruknąłem. Ruszyliśmy za krzykiem omijając co kolejne drzewa.
-CHODŹ TU TY MAŁPISZONIE! - krzyknęłam i z płonącą pięścią ruszyłam na małpę. Po chwili już walczyliśmy gdzieś dalej od reszty grupy, których także atakowały te potwory.
Złapałem za swoją kartę i jeszcze raz wykonałem skok w tył. Butami szurałem o ziemie, aby wyhamować.
- Figura! - przyłożyłem łokcie na boki, a palce skierowałem ku ziemi. - Gryf!
Z moich rękawów zaczęła wylatywać fala talii, aby ułożyć się w niebezpiecznego stworzenia. Oczywiście sięgnąłem po wyższą półkę, bo czułem, że zwykłymi agresywnymi zwierzętami nie dałbym rady. Na moim czole pojawiły się krople potu dając oznaki, że podtrzymywanie tego zaklęcie już mnie marnuje, ale wytrwale stałem prosto. - Atak! - Rozkazałem, a Gryf ryknął - lecąc - i pazurami przejechał po klatce piersiowej przeciwnika, aby stworzyć rany cięta. Małpa od razu się wkurzyła, robiąc te swoje uderzenia o ziemie i coś tam marudząc...
Słyszałem odgłosy walki za plecami. Moi towarzysze radzili sobie dobrze, więc zająłem się stworem, który stanął na mojej drodzę. Przede mną stanęła wielka, biała małpa.
-Ice Make...-ułożyłem ręce do ataku.-Lanca!
Z mojej ręki wystrzeliły parę lodowych lanc lecących w stronę stwora. Potwór swoją wielką łapą odrzucił je i skoczył na mnie. Cofnąłem się i jeszcze raz zaatakowałem.
-Ice Make! Hammer! - krzyknąłem i w mojej ręce zmaterializował się ogromny młot. Uderzyłem nim w goryla i ten padł.
Małpa uderzyła mnie swoją wielką łapą przez co odleciałam kilka metrów dalej i uderzyłam o drzewo. Wstałam po woli i spojrzałam na małpę z uśmiechem. -Ryk Ognistego Smoka!
- krzyknęłam po czym wielki ogień wyleciał z moich ust dotykając małpę. -MASZ ZA SWOJE! - niestety po chwili wstała, a moim kierunku leciało drzewo.
Widząc jak małpa wstaje i łapie za drzewo bez wahania wydałem rozkaz.
- Obrona, już!
Wskazałem ręką w Nashi, a magiczne stworzenie od razu mnie zrozumiało. Poleciało, aby zaraz swoim dużym cielskiem rozwalić drzewo na pół. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc, że udało mu się szybko zareagować, ale nie spodziewałem się jednego.
- Zasłoniłeś się! - Odparł śmieszkowym głosem, łapiąc mnie w swoje wielkie dłonie. Próbowałem się poruszać i wyjść, ale z każdym ruchem, on ściskał mocniej. - Chcesz uciec? A jak zamienię Ciebie w placek, to nie uciekniesz!
Zaśmiał się, tańcząc jak to małpy i wykonał żelazny uścisk, a ja czułem, że zaraz żebra mi połamie. Krzyknąłem raz z bólu, aby zaraz wydawać niemy ryk z braku powietrza w płucach.
Spojrzałem w stronę gdzie usłyszałem rechot stworzenia.
-Mamoru! - krzyknęłem i zacząłem biec w jego stronę. Zwierze było bardzo duże. Chyba największe, które dotąd widziałem. Miało około czterech metrów.
-ICE MAKE! – ryknąłem.- GEJZER!
Z ziemi wyłonił się wielki lodowy gejzer. Małpa przez to podskoczyła do góry w locie upuszczając Mamoru. Chłopak zrobił zgrabne salto i wylądował na kolanach. Zaczął kaszleć ale po chwili mu przeszło.
-MAMORU! - krzyknąłem.-WYKOŃCZ GO!
Ufałem mu. Uda mu się to zrobić. Ja pobiegłem pomóc Nashi zostawiając chłopaka samego.
Otworzyłam szerzej oczy na widok gryfa ratującego mnie przed drzewem. Widząc biegnącego do mnie Ethana mruknęłam dzięki Mamoru nic mi się nie stało.- uśmiechnęłam się jednocześnie martwiąc czy u chłopaka wszystko okej. Niestety nie miałam tyle czasu, gdyż małpa biegła w moją stronę. -Pokonajmy go razem! - klasnęłam w dłonie, które zapłonęły ogniem. W tym samym momencie, gdy Ethan wymówił swoje zaklęcie. -Pięść Ognistego Smoka!
Gdy wylądowałem bezpiecznie na ziemi, wpierw co zrobiłem, to złapałem powietrze. Gdyby nie Ethan, na pewno można było wykorzystać moje kości do gier. Słysząc jego słowa, uśmiechnąłem się w duchu. Podniosłem się na nogi i spojrzałem w stronę Gryfa, który leciał moją stronę. Podskoczyłem, aby wejść na jego grzbiet. Chwyciłem mocno jego pióra, aby nie wypaść.
- Ej! Durna małpo! - Krzyknąłem do niej, prostując plecy i wycofując jedną rękę - Ja Ci zaraz pokaże, kto kogo zamieni w placek! Figura. Rękaw Pokera!
Krzyknąłem, aby zaraz moje napięta ręką schowała się w kopule z kart. Będąc już bardzo blisko wroga, wyskoczyłem z ,,pojazdu", aby zaraz dać prawego, mocnego sierpowego małpie, pomiędzy oczy. Od razu poleciała na ziemie, a ja lądując zrobiłem fikołka. Wszystkie moje moce rozsypały się na nieruchome karty, opadając na ziemie i znikając po kilku sekundach. Dyszałem z zmęczenia, bo podtrzymywanie dwóch figur łatwe nie jest... Chociaż dla mnie.
-Nashi mam pomysł! - krzyknąłem nie odwracając wzroku od małpy.-Co powiesz na atak łączony?
-Co?...Tylko raz go próbowaliśmy! - sprzeciwiła się.
-Może warto go teraz przećwiczyć - uśmiechnąłem się i wystawiłem rękę. Dziewczyna spojrzała na mnie z powątpieniem, ale po chwili na jej twarzy pojawił się wariacki uśmiech. Skinęła głową na znak że się zgodziła. Chwyciła moją rękę i zamknęła oczy. Również je zamknęłam i odczułem silną wibracje magii wokół nas. Krzyknęliśmy zaklęci i otworzyłem oczy. Przed nami w stronę małpy leciały ogromne, lodowe pociski. Na dobór tego każdy się palił, co było dość dziwne i zaprzeczało prawom fizyki. Każde z pocisków trafiło w cel na końcu wybuchając.
Gdy małpa padła od razu stwierdziłam, że ten atak jest nawet w miarę. -Chodź zobaczymy czy u Mamoru wszystko okej! - krzyknęłam i ruszyłam biegiem przez las. Uratował mnie i nie byłam pewna czy wszystko z nim okej. Powinnam mu jak i Ethanowi podziękować...Ale to już jak będziemy wracać!
Usłyszałem huk i poczułem wibracji na podłożu. To na pewno oni, podniosłem jeden kącik ust z myślą, że się uśmiechnę, ale zaraz poczułem jak mnie bolą boki żeber. Złapał się za jeden i skrzywiłem z bólu twarz. Może ich nie złamał, ale uścisnęło swoje piętno. Co za siara... Jedyny zostałem pokaleczony... No tak! Przecież to się zdarza, tylko i wyłącznie najsłabszemu magowi Fairy Tail!
Podbiegliśmy z Nashi z Mamoru. Kurczowo trzymał się za bok. Podniosłem go i zarzuciłem sobie jego rękę za szyje. Jęknął cicho. Nashi też nie wyglądała najlepiej. Była cała posiniaczona zresztą ja też. Właśnie sobie uświadomiłem że w czasie walki zgubiłem górną część ubioru.
Spojrzałam na chłopaków i westchnęłam cicho po czym sama w sumie nie wiem skąd wyskoczył Lucyfer i Tetsu. Usiadłam na Lucyferze pozwalając, żeby zawiózł mnie na stację. -ALE BYŁO ZABAWNIE! JA CHCĘ JESZCZE RAZ!
Spojrzałem na Ethan'a, który pomógł mi stanąć i chodzić. Krzywiąc dalej lekko twarz z bólu, odparłem cicho.
- Dam radę sam... Nie musisz się przemęczać...
Muszę Ci pomóc w końcu jesteś moim przyjacielem, nie? - wyszczerzyłem żeby w uśmiechu. Chłopak otworzył szerzej oczy jakby usłyszał coś bardzo szokującego. Przez chwilę nic nie mówił, ale zaraz bardzo delikatnie się uśmiechnął.
Spojrzałam na nich. Później na Tetsu i wreszcie spytałam. -Może Mamoru pojedzie na Tetsu, a Ethan ze mną na Lucyferze? - spytałam widząc krople potu na czole Ethana. No przecież jeśli wydam im komendę to ich nie zjedzą!
Spojrzałem na kota i przełknąłem głośno ślinę. Widząc te pazury, kły, dzikie oczy, miałem wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci.
- Eeee... Czy, aby na pewno to bezpieczne?
Zapytałem się dla pewności Nashi, bo niepokoiło mnie zachowanie panter.
 -Nie pojadę już na tym zwierzęciu - mruknąłem. Drogę na stację przebyliśmy piechotą.Gdy pociągiem już przyjechaliśmy do Magnolii zaprowadziliśmy Mamoru do cioci Wendy.
Gdy staliśmy tak w lecznicy powiedziałam do Ethana i Mamoru
-Bardzo dziękuję za ratunek! - pokłoniłam się lekko zaczerwieniona. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie przewyższę Natsu...
Słyszał słowa Nashi zdziwiłem się. On-ona mi podziękowała? Ktoś mi podziękował. Czułem przyjemne uczucie w żołądku, a na mojej twarzy rodził się szczery uśmiech. Nawet nad tym nie kontrolowałem. Podrapałem się za tył głowy, pokazując, że nie musi dziękować.
- Etto... Każdy by ruszył na ratunek...
- Nie ruszaj się! - Skarciła mnie Wendy, gdy poruszyłem górną kończyną.
- Przepraszam - Mruknąłem do niej i zaraz odstawiłem rękę na swoje miejsce.
Jako jedyna odmówiłam opatrunku, gdyż dzięki temu będę pamiętać o częstszych treningach! Mimo wszystko na widok uśmiech Ethana zrobiło mi się miło. Cała misja w końcu zakończyła się sukcesem, a ja zarobiłam parę(dużo) groszy.
Nagle do sali gdzie ciocia Wendy nasz przyjęła wpadł wujek Laxus. Podbiegł do łóżka z zmarszczonymi brwiami. Nigdy nie zapomnę miny Mamoru. Wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować, pomieszane z uczuciem niedowierzania.
- Ale na pewno nic Ci nie jest, tak? - Zapytał się mnie z paniką w oczach. Złapał moją głowę i spoglądał w oczy, chyba chciał sprawdzić czy łapie świadomość. Byłem w niezłym szoku, odkąd mój ojciec przeszedł przez próg drzwi i zadawał te wszystkie pytania Wendy, dotyczące mojego zdrowia. Osłupiały byłem dotykany przez Laxus'a jak manekin na lekcje medyczne.
- Wendy! Wendy! On się nie odzywa! Coś mu się dzieje! - Potrząsnął mną mocno z myślą, że wydam jakiś dźwięk. Dobrze myślał. Złapałem jego ręce.
- Tato! - Krzyknąłem, a ten zaprzestał czynności i popatrzył na mnie - Nic mi nie jest. - Wytłumaczyłem, a ten mnie przytulił. Otworzyłem szeroko oczy, bo nie mogłem uwierzyć, że on tutaj ciągle jest! No po prostu szczęka do ziemi. Chciałem jeszcze, aby mnie tak trzymał, ale grałem twardego. - No, no... - Poklepałem starego po plecach - Bo mi jeszcze złamiesz żebro.
Zaśmiałem się, a ten od razu mnie puścił, jakby to była prawda.

3 komentarze:

  1. EstebanL Nie taki zły Ojczulek jak go malują.

    OdpowiedzUsuń
  2. Yey, super notka :3 Podobał mi się łączony atak Nashi i Ethana.
    Niv: Jednak ojczulek nie taki zły, co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że Mamoru tego nie widział, bo by mu serce się złamało XD.

      Usuń