Siedziałam na swoim tradycyjnym miejscu z którego dobrze widziałam arenę jednocześnie nie rzucając się nikomu w oczy. Patrzyłam głucho w przestrzeń wsłuchując się w spokojny szum wiatru. Słońce już dawno schowało się za horyzontem i panował nieprzenikniony mrok lecz nie przeszkadzało mi to. Z miasta dobiegły mnie stłumione głosy bawiących się ludzi i świętujących magów. Kolejny trudny dzień igrzysk dobiegł końca ale ja nie mogłam przestać myśleć o tym czego się dowiedziałam. Jak mam być spokojna skoro prawda była tak niebezpieczna. Moim zdaniem powinniśmy działać szybko ale zdaniem Esta musimy zachować spokój. W tej sytuacji zdam się na niego i poczekam na rozwój wydarzeń. Jedna rzecz tylko nie dawała mi spokoju. Dlaczego? Dlaczego on to robi? Jaki ma cel w niszczeniu nas... swojej rodziny i przyjaciół. Podciągnęłam nogi do brody i otuliłam je szczelnie ramionami. Nawet nie wiem co wtedy myślałam. Racjonalne myślenie zostało zagłuszone chęcią... sama nie wiem czego. Smutkiem...? Tęsknotą...? Złością...? Można tak powiedzieć. Jedno wiem na pewno, chciałam mu zrobić krzywdę a ta wizja mi się podobała.
- J-jestem.. POTWOREM... -wyszeptałam sama do siebie wlepiając wzrok w ziemię.
- J-jestem.. POTWOREM... -wyszeptałam sama do siebie wlepiając wzrok w ziemię.
Ale spartaczyłem dzień .. jakim sposobem oni uciekli -zapytałem sam siebie chowając ciało wcześniejszego gościa który stał na straży. Schowałem i zakopałem ciało gdzieś w lesie z daleka od miasta a stąd widziałem tylko arenę. Byłem w stroju The Legion z maską na twarzy więc co mi szkodzi pójść się przejść wokół areny. Ruszyłem w kierunku areny używając meteoryty byłem w stanie znaleźć się gdzieś obok areny widziałem ludzi którzy wybrali się na wieczorny spacer -ehh wieje nudą -mruknąłem pod nosem wskakując na jedno z drzew i leżąc na grubszej gałęzi opierałem się o pień.
Nie mogłam dalej usiedzieć w miejscu. Musiałam coś ze sobą zrobić żeby nie zwariować. Wstałam gwałtownie z ziemi odgarniając do tyłu włosy. -Opanuj się... nic się nie dzieje... Mówiłam sama do siebie chodząc w kółko. Nie mogłam się na niczym skupić. Czułam jak moja moc zaczyna wzrastać czego obawiałam się najbardziej. Potwór we mnie znowu chciał walki. Zacisnęłam pięści na włosach i z cichym krzykiem opadłam na ziemię.
Poczułem nagle jakby czymś dostał słysząc dźwięk czegoś odbijającego się od hełmu, lekko otworzyłem oczy zobaczyłem jak jakieś dzieci rzucają jakieś małe kamienie w moją stronę -ehh to już się robi irytujące -wstałem szybko i zeskoczyłem łapiąc jednego z nich za fraki i podnosząc do góry. -Słuchaj ty mały skurczybyku życie ci nie miłe ? -zapytałem się patrząc na niego a on się rozpłakał na cały głos aż ze względu bezpieczeństwa musiałem go odstawić bo beczał jak najęty. -Nienawidzę dzieci -powiedziałem i wróciłem do swojego poprzedniego zajęcia jakim jest opierdoling soł macz na drzewie.
Oddychałam głęboko próbując się się uspokoić. Uderzyłam pięścią w ziemię i wstałam. Ruszyłam przed siebie chcąc wrócić do hotelu gdy usłyszałam płacz jakiegoś dziecka. Niechętnie poszłam w tamtym kierunku rozglądając się za płacącą ofiarą. Stanęłam pod drzewem i zamknęłam oczy nasłuchując. -Gdzie jesteś mały...?
Nagle w jednej chwili instynktownie otworzyłem oczy i zobaczyłem tam znowu ją Katsumi która najwidoczniej czegoś szukała a ja nie chcąc jej przeszkadzać w poszukiwaniu dalej leżałem na drzewie.
Stałam wsłuchując się w noc gdy nagle wyczułam pewien bardzo dobrze znany mi zapach. Otworzyłam gwałtownie oczy i odskoczyłam z dala od drzewa wpatrując się w osobę na nim. Przykucnęłam w pozycji obronnej i zadrżałam delikatnie. Uśmiechnęłam się ukazując kły. -Akihiro....
-Znowu chcesz walczyć ? -zapytałem dalej mając zamknięte oczy.
Czy ja chcę walczyć... sama nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Ja nie chciałam ale mój organizm instynktownie szykował się na pojedynek. Westchnęłam cicho i nic nie mówiąc usiadłam na ziemi zamykając oczy.
Otworzyłem jedno oko patrząc na nią. -Co ty robisz ? masz okazję mnie zabić
Zaśmiałam się gorzko i spojrzałam mu prosto w oczy. -Gdybym chciała cie zabić to bym to zrobiła... Poza tym nie chcę walczyć...
-Czyżby smok przestraszył się człowieka ? -zapytałem irytując ją by ją sprawdzić jednak ona nic się nie odzywała -a więc po to tu przyszłaś ?
-Przyszłam tu za płaczem dziecka... wtedy wyczułam twój zapach. To był przypadek. Stęskniłam się za Tobą. -uśmiechnęłam się sztucznie i zdałam sobie sprawę jak wiele prawdy jest w tych słowach. Tęskniłam za nim.. za dawnym nim.
-Przecież dzisiaj już walczyliśmy -odparłem od razu
-To nie znaczy że nie mogłam zatęsknić... -wywróciłam oczami. Tak naprawdę byłam wciąż zmęczona po tej walce. Przydałoby się zjeść trochę żelaza...
-Powiedz mi dlaczego nie potrafisz zrozumieć tego co ja ? jesteś smoczym zabójcą wiesz jakbyś się mi przydała bardziej niż w Fairy Tail -poczułem ból z rany którą mi dzisiaj zrobiła.
Poczułam łzy piekące mnie pod powiekami. Dlaczego ty się tak zmieniłeś...? Zacisnęłam pięści na materiale płaszcza i wbiłam wzrok w ziemię. -Nie potrafię tego zrozumieć bo mimo iż opuszczam gildie zawsze do niej wracam... nie mogę ich zostawić. A moja siła służy tylko obronie bliskich.
-Ja po prostu przejrzałem na oczy -postanowiłem zmienić taktykę. Zeskoczyłem z drzewa i usiadłem obok niej patrząc na nią a ona na mnie. -Pamiętasz jak kiedyś byliśmy szczęśliwi bawiąc się razem ? ile było wtedy radości kiedy byliśmy przyjaciółmi? teraz też tak może być tylko wystarczy że do mnie dołączysz -próbowałem ją przekonać w ten sposób chociaż i tak sam nie wierzyłem w te słowa.
Nie potrafiłam spojrzeć na niego. Czułam że gdy tylko podniosę wzrok nie wytrzymam i pozwolę łzom płynąć. Nie wierzyłam w to co mówił. Nie chciałam mu wierzyć ale to był cios poniżej pasa. Grał nieczysto. -Pamiętam... Ale ja nie mogę. Zmieniliśmy się tamto już nie wróci...
-Gdzie jest teraz ta twoja żądza mordu? pamiętaj że w Fairy Tail na pewno by za tobą nie płakało jakbyś zaginęła oni tak naprawdę się boją twojej smoczej mocy tylko ja potrafię ją zrozumieć jak widzisz o mnie już wszyscy zapomnieli ale sobie przypomną gdy będą błagać mnie o litość a na pierwszy ogień poleci ten głupiec Jellal -powiedziałem pewny siebie
To co powiedział mną wstrząsnęło. Co jeśli ma rację...? Ja sama zaczynam się jej bać. Co jeśli...powinnam odejść...? -Kłamiesz! Nie boją się mnie. Umiem zapanować nad mocą.
-Właśnie dzisiaj pokazałaś jak bardzo nad nią panujesz ostatni raz daje ci szansę, dołącz do mnie lub giń razem z tymi fałszywymi przyjaciółmi - nie dało się podłamać jej silnej wiary w przyjaciół jest głupia każdy musi dbać o siebie.
Nie mogłam go dalej słuchać. Przejrzał mnie. Znał moją największą tajemnice. Moja moc stawała się coraz dziksza i czasem traciłam nad nią kontrolę. Wstałam gwałtownie pozwalając mojej mocy na chwilę mną zawładnąć. -Przestań! Nic nie zrobisz moim przyjaciołom! Nie pozwolę ci.
Zaśmiałem się cicho pod nosem -Zobaczymy a jednak myślałem że jesteś mądrzejsza jednak zawiodłem się na tobie jesteś głupia tak samo jak całe Fairy Tail idealnie tam pasujesz -znowu się zaśmiałem.
Stałam tak osłupiała jego słowami. Zaśmiałam się i założyłam ręce. -Obrażaj mnie ale nie Fairy Tail. Tylko ty zachowujesz się jak idiota...
-A może przy okazji zabiję Levy hmm to byłby dobry ruch w moim wykonaniu -odpowiedziałem
To już było za wiele. Zamknęłam oczy i pozwoliłam mojemu szaleństwu zapłonąć. Złapałam go za ramię i rzuciłam nim z całej siły o drzewo. Podeszłam i spojrzałam na niego zimnym pozbawionym uczuć wzrokiem. -Nie zbliżaj się do mojej matki, mojej rodziny. Precz od Fairy Tail!
-Czemu mnie nie zabijesz? To nie byłoby prostsze rozwiązanie? a Levy odpowie tak samo jak inni członkowie Fairy Tail w końcu zemsta się dokona na tej parszywej gildi.
-Dlaczego mnie do tego prowokujesz? Czemu chcesz nas zniszczyć? -ponownie tego dnia opadłam na kolana i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć. Okazywałam właśnie słabość dla swojego wroga ale w tym wszystkim najbardziej bolała mnie myśl że myślałam o nim jak o wrogu... Zakryłam twarz dłońmi i próbowałam powstrzymać płacz.
-Płaczesz przed wrogiem?, pytasz się dlaczego chce was zniszczyć? dla jednego powodu żeby pokazać, że jestem lepszy od was -odpowiedziałem jej wsłuchując się w jej płacz może i miała skorupę smoka ale w środku jest wrażliwą osobą od zawsze taka była od dniu w którym ją poznałem.
-Mylisz się.. Ja nie płaczę nad wrogiem. Płaczę nad przyjacielem, który zapomniał kim jest. Nie jesteś od nas lepszy, wszyscy jesteśmy równi... jesteśmy rodziną. A przynajmniej byliśmy... - Powstrzymywałam płacz jak mogłam ale marnie mi to wychodziło. Mimo wszystko nie mogłam go zabić. Wiedziałam że zraniłabym wtedy też samą siebie. Spojrzałam w bok przekrwionymi oczami i przygryzłam wargę.
Podszedłem do niej i kucnąłem patrząc jej prosto w oczy. -Powiedz mi kogo widzisz w tych oczach? porzuciłem już dawnego naiwnego siebie i tą fałszywą rodzinę, naszej przyjaźni już nie ma już nic tego nie zmieni ja patrzę z zupełnie innej strony niż ty i pozostali -powiedziałem patrząc się obojętnym wzrokiem.
Zaskoczona jego bliskością odchyliłam się lekko. Spojrzałam głęboko w jego oczy. Dostrzegłam w nich pustkę... pustkę wśród której dostrzec mogłam inne emocje. Widziałam w nich złość ale też coś innego... coś czego nie mogłam określić. Czy to był smutek..? Pokręciłam przecząco głową. - Może i naszej przyjaźni już nie ma... Ty możesz tak uważać. Ja zawsze będę pamiętać...dawnego ciebie.
-Ehh .. jesteś naiwna dalej żyj w tych kłamstwach -dodałem wstając i odwracając się plecami do niej. -Chroń swoich przyjaciół bo to jest twoja prawdziwa siła -dodałem powoli odchodząc.
Patrzyłam jak powoli odchodził i sama nie wiedziałam co mam zrobić. Moje ciało zareagowało instynktownie jakby wiedząc co tak naprawdę chciałam zrobić od dłuższego czasu. Wstałam chwiejnie i podeszłam do niego. Przytuliłam się do jego pleców pierwszy raz od dawna i kolejny raz pozwoliłam aby samotna łza spłynęła po moim policzku.
- Będę ich chronić przysięgam... - wyszeptałam i trwałam dalej w uścisku nie chcąc odchodzić... chcąc go zatrzymać.
- Będę ich chronić przysięgam... - wyszeptałam i trwałam dalej w uścisku nie chcąc odchodzić... chcąc go zatrzymać.
Poczułem nagle ciepło i dotyk kobiecych dłoni, spojrzałem za siebie i ucieszyłem się w duchu serca za te słowa .. niech zaopiekuje się Niv. -Może kiedyś się spotkamy i będziesz musiała mnie zabić
Otworzyłam zszokowana oczy. Z-zabić..? Nie chcę.. ale co jeśli będę musiała to zrobić..? Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się. - Miałeś rację... Nie panuję nad mocą. Ja naprawdę mogę stanowić dla nich zagrożenie. Mimo wszystko zostanę z nimi i będę ich chronić. A gry stracę nad sobą kontrolę, ucieknę. Będziesz mógł mnie wtedy zabić? Proszę...
-Możesz liczyć na to że zrobię to bez wahania -uśmiechnąłem się
-Dziękuję. Mam taką nadzieję... - uśmiechnęłam się i mocniej przytuliłam. Tak cudownie było móc go przytulić. Przed oczami stanął mi obraz nas z przeszłości. Szczęśliwych przyjaciół a nie wrogów...
-Dziękuję. Mam taką nadzieję... - uśmiechnęłam się i mocniej przytuliłam. Tak cudownie było móc go przytulić. Przed oczami stanął mi obraz nas z przeszłości. Szczęśliwych przyjaciół a nie wrogów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz