sobota, 22 listopada 2014

Pierwsza Miłość



MamoruShi

(Shi również jest zaznaczona na zielono, ponieważ jest ukazywana z widoku Mamoru.) 

Otworzyłem oczy, aby móc ponownie obserwować błękitne niebo. Zero białych puchów, tylko lazur na sklepieniu i gdzieniegdzie matka natura posyła swoich pracowników – ptaków, aby szybowały i przecinały swoimi popielatymi skrzydłami górne morze. Wziąłem głęboki wdech, ciesząc się świeżym powietrzem, wyciągnąłem na bok dłoń, aby zerwać pół, długiej zieleni, którą zaraz wsadziłem pomiędzy zębami używając jak słomy… albo papierosa. Ta cisza… Jest taka piękna, mogłaby trwać wiecznie… Strasznie mi wygodnie, leżąc na trawie i odczuwać masaż twarzy od promyków słońca. Zero hałasów, zero miast, zero targów, zero kłótni, a co najważniejsze… zero mojego ojca. Tylko ja i polana Cross… Uniosłem delikatnie kąciki ust i znów zamknąłem oczy… Zdrzemnę się godzinkę… ewentualnie pięć. Jest dzień wolny od Igrzysk, więc na spokojnie mogę sobie odpocząć od wszystkiego, raczej nikt się o mnie martwić nie będzie. Wsadziłem pod głowę ręce i ułożyłem się wygodnie do snu. Sądziłem, że padnę jak kawka, ale klops. Coś strasznie dziwnie mnie swędział nos, po za tym… Czy słońce się schowało, bo nie czuje już słońca?
- Hihihi…
Usłyszałem damski chichot, który akurat był tak wyraźny, że mogłem się zorientować, że dziewczyna pochyla się nad moją głową. Tylko kto to? Kto śmie przerywać moją niemowlęcą drzemkę przed obiadem?! Leniwie podniosłem lewą powiekę i ujrzałem węglowe włosy jak i… piękne, nie mające końca czarne oczy. Poczułem dreszcz, spowodowany jej ślepiami, miałem wrażenie jakbym spadał do czarnej dziury. Zaraz oderwałem wzrok od jej twarzy i spojrzałem na jej gałązkę z listkami, która mnie smyrała po nosie. Akurat właśnie w TYM momencie zrobiłem zeza.
- Nudzi Ci się?
Zapytałem się zniechęcony do rozmowy,  przecierając dłonią swoje prawo oko, które jeszcze się nie obudziło.
- No może troszkę.
Wystawiła swoje śnieżnobiałe zęby i podniosła się na równych nogach, ja w tym samym czasie uniosłem plecy, aby usiąść na ziemi i spojrzeć na nią. Miała na sobie białą, przewiewną sukienkę z koronkami na dekolcie jak i zakończeniu. Słomkowy kapelusz chronił jej głowę przed słońcem, a na ramieniu spuszczone ku dole dwa warkoczyki. Z tyłu trzymała koszyk z różnymi ziołami. Heh, znalazła się, Ania z Zielonego Wzgórza.
- Czego chcesz?
Spytawszy się szorstko, podrapałem się po głowię, między czasie otrzepując włosy z ziemi. Ciekawi mnie, co taka mała, bezbronna… czekaj, wróć. Może nie bezbronna, ale mała osóbka taka jak ona robi niedaleko lasu?
- Milion kryształów, bo inaczej zabije Ci matkę.
Rzuciła pierwsze, lepsze kłamstwo odwracając się do mnie tyłem dodając do sytuacji, że ma mnie w… i nic mi nie powie. Nie wiem czemu, ale ta dziewczyna zaczyna mi już grać na nerwach.
- Skoro nic ciekawego, to może mnie nie podrywaj, co?
Spytałem się, chowając dłonie do kieszeni, oczekując teraz prawdy, a nie kolejnego kłamstwa. Ona jedynie popatrzyła na mnie przez ramię i rzekła.
- Wolałbym już zginąć niż Ciebie podrywać.
Uniosłem szybko brew do góry zirytowany oraz sarkastycznie lewy kącik ust.
- Że co proszę?
- To co słyszałeś. – Odwróciła się znowu do mnie przodem, łapiąc za swój kapelusz, bo zerwał się mocniejszy wiatr. Stawiała powoli kroki do tyłu, patrząc na mnie ciągle.
– Człowiek zewnętrznie jest atrakcyjny na jakiś czas, wewnętrznie zawsze.
- Co to ma znaczyć?
Zapytałem, nie rozumiejąc jej mądrych słów, czułem, że pomiędzy tymi słowami jest coś…
- Że jesteś głupi i nikt Cię nie lubi.
ZABIJE TĄ BABĘ! A już myślałem, że mądrze do mnie gada jak jakiś Gandalf czy Dumbledor, a ona po prostu chciała po mnie pojechać, U-ka-tru-pie!
- Aaaa! – Krzyknąłem wkurzony i pogroziłem jej pięścią. – Wypluj to, bo Ci zaraz te kitki powyrywam!
- Co mówisz? Nie słyszę – Zaczęła dłubać w swoim uchu i sprawdzać brud na palcu. – Chyba jakaś mucha lata.
- Uszy się myje, a nie wietrzy o wannę!
Podniosłem głos, widząc jak mnie Shi lekceważy i zamierza mi tylko popsuć krwi. Jak nie ojciec, to TA zmora! Aaaa! Zwariuje na tym świecie!
- Kurczę pieczone – Położyła dłoń na swojej głowie. – Chyba od tego słońca dostaje jakiś  halucynacji. Słyszę oooobce głosy!
Uśmiechnęła się złowieszczo jak zauważyła, że od mojej głowy zaczyna wylatywać dym jak z pociągu parowego.
- Aaaa, czekaj, tylko niech ja Cię złapię!
Ryknąłem, biegnąc w jej stronę zapominając o bożym świecie, wyznaczyłem sobie ją jako cel. Muszą ją złapać i powiesić za te kitki! Nie dam tak sobą pomiatać, smarkula jedna. Czarnowłosa zaśmiała się uroczo i uciekała, grając ze mną w kotka i myszkę.
- Wolny jesteś! Daj z siebie więcej!
Zawołała, znikając co chwile z jednego do drugiego drzewa, zapierniczała w tych klapkach jak pantera. Kurde, dziewczyny to mają jakieś skille w tych butach. Nie ważne, czy sezon zimy, jesieni, nie ważne, czy szpilki, sandały one biegają w każdym obuwiu perfekcyjnie. Wyciągnąłem dłoń do przodu, aby ją złapać, już tak blisko… zaraz ją będę miał…
- Ouuuuuu!!!
Zawyłem, gdy poczułem, że coś mnie rwie do przodu, zawiązuje się wokół mnie i powiesza do góry nogami. Nieopanowany śmiech dziewczyny, zwrócił mnie na ziemie. Rozglądnąłem się i zorientowałem się, że wpadłem do jakieś  pułapki na ssaki.
- Hahahahahaha! – Śmiała się ciągle, prawie się dusząc, turlając po ziemi. – Nie wierzę… Hahaha! – Łzy cisnęły się do jej oczu oraz trzymała się kurczowo za brzuch. – Hahaha, wpadłeś jak śliwka w kompot, hahaha!
- Zamknij się! – Rozkazałem, aby się opanowała. Czułem jak moja krew spływa do mózgu, co nie było przyjemne. Machałem wolną, prawą ręką próbując się jakoś uwolnić, byłem tak pozginany w tej pułapce, jakby mi ktoś powykręcał kończyny. – Uwolnij mnie!
- Ja? Ciebie, ha! – Wytarła palcem łzy spod oka i usiadła na ziemi, patrząc na mnie jak królewna, która gardzi wieśniakami. – Po moim trupie. Zostaniesz tutaj. – Podniosła się i chwyciła za kosz.
- Że co?! Nie, nie! – Wyciągnąłem do przodu rękę, jakbym chciał ją zatrzymać, ale dzieliły nas dobre pięć metrów. – No proszę Cię… - Zatrzymała się i spojrzała na mnie. – Ładnie Cię proszę…
Zrobiłem oczy szczeniaka, a ona tylko zarzuciła swoimi i machnęła tylko ręką, a ja nawet nie zauważyłem gołym okiem, kiedy zacząłem spadać w dół. Spadłem na plecy i jęknąłem.
- A teraz dziękuj.
Moje jęczenie pod nosem, było dziękowaniem i trochę wierzgałem się po ziemi z powodu bólu.
- Dzięki…
Wydusiłem w końcu te jedno słowo, mimo to dalej czułem jakby mi ktoś w plecy wbijał kamienia. Prawą dłonią wymasowałem sobie bolące miejsce i popatrzyłem na nią. Na co ona jeszcze czeka? Nie powinna już iść do swoich Tygrysków? Patrzy się ciągle na mnie… Peszy mnie to!!! Na moich policzkach pojawiły się rumieńce i szybko odwróciłem głowę.
- Uroczo. – Skomentowała moją reakcje i podeszła do mnie. – Co powiesz na kolacje? Ty, ja oraz dooobre żarcie w The Head Bird?
Zaproponowała mi, popychając łokciem w moje ramię. Zdziwiłem się trochę, ale w sumie byłem głodny, a nie zamierzałem wracać do hotelu. Zrezygnowałem w ogóle z walki do finału… Nie zamierzam brać tam udziału, ponieważ dopóki mam dobrą reputację  o swojej sile, to niektórzy będą mnie czcić, więc nie chce ich po prostu rozczarowywać.
- Zgoda.
Podniosłem się z ziemi i otrzepałem tyłek dłońmi, po czym wraz z Deską skierowaliśmy się do danej restauracji.
Parę godzin później.
Wieczór.
- Nie gadaj! Hahaha, naprawdę?
Zaśmiała się Shi z mojej historii, wychodząc ze mną z restauracji. Trzymała się jedną ręką za brzuch, a drugą trzymała kapelusz, aby jej nie spadł przez te trzęsienie ciałem ze śmiechu.
- No na serio. Tak się przeraziłem tego kucharza, że później nie chodziłem do tej restauracji przez kilka miesięcy, ale kiedy dostałem bony na darmowy obiad, to można powiedzieć, że to miejsce to moja kuchnia.
- Nie wierzę. – Wytarła palcem łzę spod oka i spojrzała na mnie uśmiechnięta od ucha do ucha. – Opowiedz coś jeszcze!
Zachwycona moimi przezabawnymi opowieściami, nie zważała na to, że na jej ciele pojawiała się gęsia skórka. No tak, wieczór jest, więc temperatura spadła.
- Ej… Nie jest Ci zimno?
- Ano, faktycznie chłodno się zrobiło.
- To może Ci dam swoją blu… - już ściągałem z siebie ubiór, aby jej wręczyć, i być jakiś tam dżentelmenem, ale jak zobaczyłem, że otoczyła ją niebieska aura i już była w innym ubraniu, cieplejszym. Cała chęć pomocy pięknej dziewczynie, poszła się za przeproszeniem, jebać.
– Aha…
Jedynie tyle z siebie wydałem i ubierałem z powrotem ciuch.
- Skoro tyle masz niezwykłych historii. To… - ruszyła do przodu, przytulając się do mojego ramienia. Zdziwiło mnie to bardzo, ale poczułem syndrom ,,Wszystkie dziwki moje”. – To pewnie masz fajną rodzinkę.
- Hohohoh, oczywiście! – Zgodziłem się sarkastycznie, właściwie prawie się obrażając. Spędziłem miły wieczór, a ona mi przypomniała o tych debilach. Prychnąłem zły i spojrzałem w bok. – Strasznie. Ojciec kocha mnie, tak bardzo, że przez niego moje ¾ życia nie miało sensu.
Wycedziłem przez zęby, widząc przed oczami klisze tych wszystkich durnych wspomnień. Przez tyle lat… Cholera to sporo czasu, aż za dużo. Zatrzymałem się, sam nie wiem dlaczego, ale chyba oczy zaczynały mi się pocić. Mamoru, jaki ty jesteś beznadziejny. Rozklejasz się przy zwykłych wspomnieniach? Ścierwo!
- Mamoru? - Wyszeptała cicho moje imię, widząc, że nie odwracam w jej stronę głowy od jakiegoś czasu. Stanęła przed mną i położyła swoje dłonie na moich policzkach. Były takie delikatne i ciepłe. Spojrzałem jej w oczy, a ona mi, starła palcami łzy. – Przepraszam… Nie chciałam, abyś… Nie wiedziałam, że tak źle masz.
- Nie to ja przepraszam. – Ściągnąłem jej ręce z twarzy i wytarłem łzy. – Rozkleiłem się jak debil. – Odwróciłem się do niej plecami. – Po prostu nie poświęcał mi dużo czasu i teraz wymaga cudów. – Próbowałem wycierać oczy, ale co chwile przypływały nowe łzy.
- Mój też nie ma dla mnie dużo czasów, wiesz jest przyjacielem mistrza gildii. Najlepszym przyjacielem.
Podkreśliła i się uśmiechnęła pokrzepiająco, przytuliła mnie od tyłu, wtulając się w moje plecy. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na nią przez ramię. Czy ona mnie właśnie pociesza? Tak to wygląda? Czuje się lepiej, mimo, że oczy płaczą, ale serce… Uspokoiło się momentalnie. Zlustrowałem ją wzrokiem i odwróciłem się do niej. Położyłem jej dłonie na ramionach i wytarłem ostatni raz łzy, po czym zdeterminowany i pewny siebie, spojrzałem jej w oczy. To ona, na pewno. Czuje to. To musi być ona, nikogo jeszcze takiego nie spotkałem.
- Shi. Zakochaj się we mnie.
Odparłem poważnie, nie czując wstydu przed wyznaniem, nie umiem w sobie kryć uczuć.
- Co?!
Zdziwiona krzyknęła głośno i wybałuszyła oczy. Zdumiona chwyciła moje łokcie i przyglądała mi się, oczekując jakiejkolwiek reakcji. Ja jedynie uśmiechnąłem się łagodnie, bo czułem się przy niej… Szczęśliwy! Coś warty! Wiem, że zajmuje jakieś miejsce u niej.
- Nie tak od razu! – Zaśmiałem się niewinnie. – Powolutku. 


No i masz Esteban, nie wiem czy to zamieni Twoje plany z Shi xD, ale jak dla mnie to dość, no, nawet ważne xD. Ja chce sparingować Mamoru x Shi? D: Och, niemożliwe! Gez. Sama nie wiem, po prostu  mi się nudziło. A jakiś wątek miłosny musi być, bo cisza i nuda. Jedyna walka, walka... A gdzie Romeo i Julia?! Oni też muszą być! Wyobrażacie sobie Spidermana bez miłości? Tak? Ja też tak. NIe lubiłam tej rudej, mogła zginąć : P Tak samo Lucy może zginąć ;3 Hehe, ale krótko coś dzisiaj tylko cztery strony. Nie wiedziałam, że taki shit mi wyjdzie, ale czasami ma się gorsze dni i czasami lepsze. Nie jestem pewna czy coś jeszcze tutaj będę pisać, bo ostatnio gówno się dzieje, jezeli chodzi o przebieg Igrzysk. Życzę miłego dnia/nocy, kurwa nie wiem, kiedy to czytacie, ale ja idę się podrapać po dupie i pisać coś jeszcze. 

3 komentarze:

  1. Esteban:...Ja o czymś nie wiem?
    Cicho siedź...póki nie wiesz jakie piekło Ci przygotowałem...
    Esteban:..Wybornie.
    Shi, ty przyznaj się że po prostu chcesz rozwieść Mamoru z ręką. I o watki się nie martw, może z czasem będą... Na razie to to tak po woli idzie że....
    I nie, nic mi to planów nie zmienia :D
    A i tak piszesz lepiej niż ja... ilość opisów nieporównywalna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Yo: Piszę za Lucy, bo ta sierota zmartwychwstanie dopiero za parę dni. Więc jak by to powiedziała ta idiotka:
    "MAMORU X SHI!!! JEEEEEE"- ja tak bardzo nie umiem jej naśladować...
    Lucy: Zgiń. Notka jest super, ja mam swoje ciągle w Wordzie...wińcie T-Mobile...też nie lubiłam tej Rudej...trzeba znaleźć te moje trzy alkoholiczki bo wieki ich nie widziałam.
    Tsuki: Nie jestem alkoholikiem...
    Ashley: Wolę papierosy...
    Ame: Odwal się od moich procentów...
    Lucy: To będzie cud jak was zagonię do pracy...;-;
    I pytanko: Ta nasza konfa żyje? Bo tylko APZ mi spami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy żyje, a wyszłam, bo mnie zaczynaliście wkurzać i tyle I nie ma mnie i cisza i dupa. Nic nikt nie mówi. Beznadziejna organizacja. rozmyślam nad opuszczeniem tej grupy.

      Usuń