Nivess, Esteban
Powoli posuwałam się na przód, flegmatycznie stawiając kroki przed siebie. Mój wzrok co chwilę przeskakiwał z jednej osoby na drugą, obserwując uważnie otoczenie. Dzień jak co dzień. Magnolia tętni życiem, każdy zabiegany goni za własnymi sprawami. Jedynie ja nie mam co robić.
Powoli posuwałam się na przód, flegmatycznie stawiając kroki przed siebie. Mój wzrok co chwilę przeskakiwał z jednej osoby na drugą, obserwując uważnie otoczenie. Dzień jak co dzień. Magnolia tętni życiem, każdy zabiegany goni za własnymi sprawami. Jedynie ja nie mam co robić.
- Życie mi się znudziło - wyjęczałam,
parskając pod nosem.
- Co? - Shade spojrzał się na mnie
swoimi złotymi ślepiami, wyraźnie wytrącony z obecnej sytuacji.
- Pstro i kolorowo - mruknęłam,
wzdychając. - Nie mam co robić. Przez ten upał nie chcę mi się żyć.
- Może przestań chodzić w bluzach? -
wtrącił ironicznie i usiadł w cieniu przy jednym z budynków. Przewróciłam tylko
oczami, sama kucając obok niego i czekając chyba na cud.
...To nie był dobry poranek ...nie dosyć że zupełnie na tej kanapie się nie wyspałem to w dodatku moje mierne umiejętności kucharskie dały o sobie znać... i zamiast zupy stworzyłem mocny roztwór soli..bleh. Cóż...musiałem zjeść coś na mieście..a potem znów wracać do Crocus...bo kto jak nie ja to zrobi hm? Raczej nikt...nie ważne kogo bym wziął do pomocy wyróżniałby się z tłumu tysiąca osób stłoczonych na dziesięciu metrach kwadratowych...pokręciłem głową zamykając za sobą drzwi i sprawdzając czy moje drzewko jest w porządku..
- Rusz się trochę! - warknął Shade, szczerząc kły. Podniosłam na niego wzrok, unosząc delikatnie jedną brew. Nie miałam zamiaru się ruszać. Tu było mi wygodnie. Poza tym tu był cień i nie musiałam czuć na sobie spojrzeń innych.
- Daj spokój - machnęłam lekceważąco ręką. Wilk jednak ani trochę nie chciał dać za wygraną. Jego puszysty ogon raz po raz szurał po ziemi, wzniecając w górę tysiące drobin kurzu, a pysk wykrzywiony był w złośliwym uśmiechu takim, jakie te bestie umieją posyłać.
- Ktoś tu jest ofermą życiową! - zawył i ile sił miał w łapach, popędził przed siebie.
- Nie tak szybko... - mruknęłam pod nosem, sama zrywając się z miejsca i biegnąc w ślad za wilczurem. Nie miałam jednak zbyt wiele szczęścia, gdyż po przebiegnięcia niecałych dwudziestu metrów - wpadłam na kogoś.
...Przynajmniej moja jabłoń nie ucierpiała tej nocy... Przeszedłem krok po czym zatrzymało mnie głośne burczenie w środku mojego żołądka...-Koniecznie muszę coś zjeść-powiedziałem sam do siebie...byłem tak zaobserwowany głodem że zapomniałem uruchomić mojego prywatnego ''radaru''...Poszedłem w kierunku mojego ulubionego baru w nadzieję że mają dziś na śniadanie coś dobrego...lecz moje roztrzepanie dało o sobie boleśnie znać...gdy wychodziłem zza rogu w mój lewy bok uderzył jakoś spory i dość ciężki przedmiot....wytrącając mnie z równowagi i spadając na leżącego mnie...
W net poczułam jak tracę równowagę, a grawitacja pokazuje mi serdeczny, środkowy palec. Nim zdążyłam spostrzec o co chodzi, znalazłam się na ziemi. Jednak może nie tak dosłownie "na ziemi", bo na kimś.
- Przepraszam! - krzyknęłam, szybko zbierając się z mężczyzny i trochę go przy tym turbując. Odskakując na bezpieczną odległość nadal uważnie przyglądałam się temu, kogo właśnie potrąciłam.
Kątem oka zerknęłam na Shade'a, który zjeżył sierść, cicho powarkując.
-To ja powinienem przeprosić Nivess- szybko rozpoznałem głos dziewczyny...w duchu przekląłem ..czemu to musiała być ona? Im dalej ode mnie tym dla niej lepiej-Gdyby nie mój głód spokojnie przebiegłabyś przede mną...- w tej chwili załączyłem to co powinien załączyć od razu po wyjściu z domu...po chwili uderzyło mnie wiele fal powietrznych odbijających się od pobliskich budynków oraz ludzi podając mi ich lokalizacje, pobieżny wygląd oraz kierunek ruchu...nie powiem żeby to było na początku miłe uczucie...ale da się przyzwyczaić.-Wiec....przepraszam..
- Nie szkodzi, to ja powinnam bardziej uważać i patrzeć, gdzie biegnę - powiedziałam, nadal uważnie go obserwując. Może i dla niektórych zdawało się to dziwne, gdy tak im się przyglądałam, jednak jest to po prostu taki nawyk i z tym nie mogę nic zrobić.
- Shade! - syknęłam i trzepnęłam wilka po uszach, słysząc narastający warkot. - Uspokój się.
Mam coś na twarzy?-spytałem spokojnie nie zwracając najmniejszej uwagi na wilka.
- Nie, nie - wyjaśniłam szybko, gestykulując rękami. - Taki nawyk, nic więcej. Wybacz za niego, nie wiem, co mu odbiło - dodałam, spoglądając tym razem na wilka. Shade zmrużył lekko ślepia, siadając przy mojej nodze. Widocznie mi nie ufa..-wzruszyłem ramionami-Jego wolna wola...a podobno wilki mają dobrą intuicje....dodając to że są bardzo wiernymi towarzyszami...wcale mu się nie dziwię.-odparłem lecz chwilę potem z mojego podbrzusza był słychać....głośny burkot który obudziłby pół magnoli..- ...Ponownie przepraszam...
Słysząc niezidentyfikowany dźwięk wydobywający się z brzucha czerwonowłosego zaśmiałam się cicho pod nosem. - Nie szkodzi - odparłam, jednak po chwili z mojego brzucha również wydobył się niebezpieczny burkot.
Przymknąłem na chwilę powieki nieznacznie się uśmiechając..-Chodź, jako przeprosiny lepiej postawię Ci właściwe śniadanie...-Włożyłem dłonie do kieszeni i ruszyłem w kierunku baru...-Może uda mi się też przekupić Shade'a...-dodałem nieco ironicznym tonem.
Kiwnęłam lekko głową, po chwili sama ruszając za Estebanem. Nie lubiłam, gdy ktoś miał zamiar płacić za mnie za cokolwiek, jednak stwierdziłam, że odwdzięczę się innym razem. W końcu czasami trzeba skorzystać z okazji zwłaszcza, że ostatnio nie mam czasu, aby przygotować sobie cokolwiek do jedzenia. Shade słysząc słowa chłopaka prychnął tylko cicho pod nosem, odwracając łeb w drugą stronę.
Kroczyłem powoli z wzrokiem skierowanym wprost przed siebie...a w głowie przeklinałem się za głupotę godną Nashii...w żadnym wypadku nie powinien się do niej zbliżać...za duże ryzyko, a ona i tak ma swoje problemy...z drugiej strony mogła być to dobra okazja do wybadania czy nie mógłbym w czymś pomóc....może to dziwne i nie właściwe...lecz czuje się nieco odpowiedzialny za nią....cholerne odbicie sfer....-Co chcesz zjeść?- zapytałem dochodząc do budynku.
- Hmm... - zastanowiłam się przez chwilę, przykładając wymownie kciuk do brody i unosząc lekko jedną brew. W net w mojej głowie pojawiły się nazwy tysiąca potraw, które z chęcią zaprosiłabym do swojego żołądka. Tak trudny wybór, a tak dużo pysznych rzeczy.
- Frytki - powiedziałam po krótkim namyśle i uśmiechnęłam się lekko. W końcu wybór padł na nie, a ja nie chciałam wybrzydzać.
Spojrzałem w bok na nią i przymrużyłem jedną powiekę...-Mam nadzieję tylko że nie jadasz ich codziennie-machnąłem jedynie dłonią po czym otworzyłem drzwi będąc pięć metrów od nich i powiedziałem wskazując otwarte wrota-Panie przodem.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i dygnęłam lekko jak to damy w średniowieczu. Dama ze mnie żadna, jednak zachować się jakoś przystoi. A co do frytek... Może przemilczmy ten temat.
Rozejrzałam się po wnętrzu, wzrokiem przeskakując po stolikach i szukając wolnych miejsc. Shade jednak był szybszy i zanim my zdążyliśmy cokolwiek zrobić, on odgonił grupkę osób zmierzających do stolika, który on wybrał.
- On się jednak nie umie zachować - westchnęłam zrezygnowana.
-Siadajcie...złożę zamówienia.-powiedziałem do nich po czym podszedłem do baru-Dzień dobry, to co zawsze..dodatkowo frytki dla tej młodej damy i kości dla psa. Na stały rachunek-po czym oddaliłem się do stolika..zdjąłem pochwę z pleców i postawiłem koło stołu by mieć szybki dostęp do katany.
- Chodź, Shade - zawołałam wilka, który zamiast usiąść grzecznie obok stolika, wskoczył bezceremonialnie na krzesło.
- No co, przecież mnie wołałaś - uśmiechnął się szatańsko, jednak widząc moją minę stwierdził szybko, że nie warto zaczynać. - No już, dobra - mruknął i na rozejm liznął mnie po policzku. Pokręciłam tylko głową z politowaniem i w końcu zajęłam swoje miejsce.
Po chwili kelnerka przyniosła dwa talerze plus miskę...tak jak zamówiłem Nivess dostała frytki...Shade kości....a ja...a przede mną stał talerz z ....Szarlotką z Jabłkami-Dziękuje rzekłem do swoją drogą nie brzydkiej kelnerki po czym chwytając sztućce...-Itadakimasu
Kiwnęłam głową w stronę kelnerki na znak "dziękuję", po czym mój wzrok natrafił na zamówienie Estebana, którym okazała się być szarlotka. - Również miłośnik jabłek? - uśmiechnęłam się, wgryzając jedną frytkę. Shade ku mojemu zdziwieniu tym razem nie marudził i sam zaczął obgryzać kostki.
-Hm, można tak powiedzieć...-chrząknąłem w dłoń-...Nie to za słabe stwierdzenie...powiedziałbym że mam nie małą obsesję na ich punkcie...I niestety nigdy mam ich niedobór....cholerny złodziejaszek...kiedyś go utopię.
- Dogadalibyśmy się - stwierdziłam, po chwili jednak zaczynając interesować się kataną Estebana, która była oparta w kącie niedaleko od nas. - Ulubiona broń? - spytałam po chwili. - Dość rzadko się chyba z nią rozstajesz, prawda?
Skierowałem głowę na broń...pokiwał głową- Mhm...właściwie prawie nigdy zazwyczaj wybieram dość niebezpieczne misję..i muszę czymś się bronić...a że jestem dość biegły w posługiwaniu się nią...-wzruszyłem ramionami, zdecydowałem się ujawnić część prawdy...może to kiedyś zmniejszyć ciśnienie na odkrycie kim jestem...-Po za tym jedna z nielicznych rzeczy która tutaj łączy mnie z przeszłością.
- Mhm, rozumiem - kiwnęłam lekko głową, przez chwilę sama się nad czymś zastanawiając. Szybko jednak znów powróciłam do mojej egzystencji i do miejsc, w którym aktualnie się znajduję. - Właściwie to mało kto, żeby nie mówić wcale, wie o tobie cokolwiek. Rzadko się pokazujesz w gildii. Ale każdy też ma swoje własne życie.
....Mówisz tak jakby budynek Gildii był oazą spokoju i rozsądku -uśmiechnąłem się nieco ironicznie- Po prostu nie przepadam za hałasem i chaosem...stare nawyki nie znikną chyba nigdy
- Fakt, oazą spokoju bym tego jednak nie nazwała - westchnęłam, wpakowując sobie kolejną frytkę do buzi. - Ja po prostu nie mam nic innego często do roboty, więc siedzę i podsłuchuję, o czym inni rozmawiają.
Uśmiechnąłem się pod nosem rozglądając się za czymś po sąsiednich stolikach-O wiele łatwiej jest gdy jesteś niewidoczna....wiem z doświadczenia.
- Niewidoczna? - zdziwiłam się trochę, podnosząc wzrok znad talerza z frytkami i przyglądając się mu. Esteban widocznie rozglądał się po innych stolikach, jakby szukał czegoś, bądź kogoś. Zmrużyłam delikatnie oczy, sama zaczynając omiatać wzrokiem pomieszczenie.
Znalazłem to co szukałem....cudowny...kwaśny...sos...cytrynowy na stoliku za Niv...już chciałem wstać po niego gdy zauważyłem że drogę blokuje mi jedzący kości wilk....lepiej go w tym momencie nie wkurzać...westchnąłem cicho i operując strumieniami powietrza przelewitowałem słoiczek z sosem nad głową dziewczyny wprost do mojej ręki, odparłem jej tylko-Właśnie tak.
Widząc, jak operując własną magią powietrza Esteban sprawia, że w jego dłoni pojawia się słoiczek z sosem, uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
- A więc o to chodzi - mruknęłam tylko. - Z moją magią cienia można by podobnie. On jednak byłby widoczny.
Hm?- spojrzałem po niej marszcząc brew, nie bardzo rozumiałem o czym ona mówiła
Czując niezrozumiały wzrok Estebana na sobie, stworzyłam niewielką smugę cienia tuż nad moim talerzem. Z cienia uformowała się ręka, która capnęła jedną z frytek i wsadziła mi do buzi.
- Cień można zobaczyć. Powietrze już nie.
-Hm. Bystra jesteś- uśmiechnąłem się pod nosem- Nie każdy po pierwszym kontakcie rozpoznaje tą magię...najczęściej ludzie mówią mi że operuje grawitacją...telekinezą...lub zgrozo technikami czasoprzestrzennymi..niezły nam wtedy ubaw wiedząc że rozwiązanie jest tak proste.
- Po prostu muszą mieć niezłą wyobraźnie, żeby natrudzić się z wymyśleniem, jaką masz magię. Techniki czasoprzestrzenne? Wow, nieźle - uniosłam wysoko brwi, po chwili uśmiechając się lekko. - Moją magię dość łatwo rozpoznać, gdy użyją ją. Po prostu cień.
-Ciekawa, lecz niestabilna magia...tak samo jak magie bazujące na świetle
- Niestety. Czasami więc cień po prostu mnie nie słucha i robi co chcę nawet, jeżeli umiem nim operować. Dziwne uczucie, jednak po jakimś czasie się to uspokaja.
-Konkretnie cień?-spytałem spoglądając na nią z nieco przechyloną głową.
Spojrzałam na niego z nad talerza, przez chwilę milcząc. Zmrużyłam delikatnie oczy, znów gryząc frytkę, po czym westchnęłam.
- Okej, czasami ja nawalam - uniosłam ręce w geście poddania.
Zaśmiałem sie...widocznie zupełnie mnie nie zrozumiała, pokręciłem głową-Nie, nie o to mi chodziło...właściwie może mam coś co może Ci się przydać-odrzekłem kropiąc ćwierć szarlotki jaka mi została sosem.
- Coś, co może mi się przydać... - wymruczałam pod nosem słowa przed chwilą przez niego wypowiedziane. - Co to takiego? - spytałam po chwili, kończąc swoje jedzenie i odsuwając od siebie talerz.
- I tak muszę wrócić po motor, dowiesz się na miejscu.
Kiwnęłam tylko lekko głową, a ciekawość wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Nie miałam zupełnie pojęcia, o co mogło mu chodzić, dlatego też chciałam się tego dowiedzieć.
- Shade, chodź - mruknęłam do wilka, który skończył swój obiad. Spojrzał się na mnie złotymi ślepiami, po czym oblizał pysk i wstał z miejsca.
Wstałem powoli przeciągając kark, otworzyłem drzwi po czym powiedziałem-Mieszkam niedaleko więc wiele czasu nie stracisz jeśli gdzieś się spieszysz.
- Nie, nie śpieszę się - powiedziałam, wychodząc z baru. - Czasu mam aż nad to i nie mam go jak wykorzystać - dodałam. Po chwili mój wzrok natrafił na Shade'a, który przechodząc obok Estebana burknął tylko coś pod nosem i poczłapał dalej przed siebie.
- Shade dziękuje za obiad - wyjaśniłam i uśmiechnęłam się lekko.
-A więc jednak jest wychowany-uśmiechnąłem się wkładając dłonie do kieszeni, po pięciu minutach byliśmy pod moim domem...Jabłoń sprawdziłem...cała...odetchnąłem z ulgą, po czym otworzyłem zamek.
- Wychowany, tylko trochę nieśmiały - odparłam złośliwie, przyglądając się reakcji Shade'a, który prychnął tylko pod nosem. Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową i pogładziłam wilczura po łbie.
- A więc to jest twoja jabłoń?
Spojrzałem za siebie-W rzeczy samej, ale to sprawa poboczna-zawiesiłem kurtkę na wieszaku i zamknąłem za nią drzwi gdy weszła, podszedłem do szafy po czym ją otworzyłem...nie czekając na nic wykonałem parę znaków dłonią po czym rzekłem- Dissipatio...-a drobna iluzja skrywająca przejście się rozmyła-Tędy.
Swoją drogą dom był dość ładny i uporządkowany. Meble w kolorze mahoniu które miały swoje już swoje lata lecz byly w idealnym stanie jak na staruszków,,,nie lubię zaniedbywać przeszłości.
Zamrugałam kilkakrotnie oczami, widząc, jak przed nami otwiera się wcześniej niewidziane, tajemne przejście. Nie odzywając się ani słowem podążyłam za czerwonowłosym, rozglądając się uważnie. W tym momencie doszło do mnie, jaki panował u niego porządek. Nie słyszałam, a co lepsze nie widziałam nigdy, aby w domu jakiegokolwiek chłopaka panował taki porządek.
Zeszliśmy po schodach do podpiwniczenia...mimo że było parę ładnych metrów pod ziemią było jasno, najbardziej rzucały się duże regały z ogromną ilością różnych ksiąg i książek, oprócz tego zwojów...Notatników, czy szkiców zawieszonych na tablicy. Na jednym z szkiców było widać kolisty obraz gęstych szarych chmur wirujących wokół jakiegoś obiektu...podpisane bylo tylko ''Bomba Króla Wiatru-Faza początkowa''
Rozdziawiłam lekko usta, przyglądając się temu wszystkiego z niemałym szokiem. Najbardziej chyba dziwił mnie sam fakt, iż było tu tak jasno, pomimo tego, że znajdowaliśmy się w piwnicy, gdzie na zdrową logikę powinno być ciemno... albo chociaż panować półmrok.
Rozglądałam się jeszcze przez chwilę, stojąc w miejscu, aż w mój wzrok znów znalazł się na Estebanie widocznie oczekując od niego wyjaśnień.
Szukałem czegoś na jednym regale...wiedziałem że gdzieś to miałem...eh, nieco czasu minęło odkąd to przeglądałem...w końcu znalazłem księgę, Wyjąłem ją i spojrzałem do środka, kiwnąłem po czym podałem ją dziewczynie-Proszę- na okładce widać było zdobiony tytuł ''Zaawansowana Magia Iluzji Cienia''.
Widząc jak Esteban wyciąga w moją stronę dość sporych rozmiarów księgę z ozdobnym napisem, który głosił "Zaawansowana Magia Iluzji Cienia" spojrzałam się na niego i palnęłam głupio:
- To dla mnie?
Tak-kiwnąlem głową spokojnie opierając się o biurko-Cienie nie są tylko częścią ciemności...lecz też Iluzji.. właściwie to ich połączenie. A samymi iluzjami cienia mogą poprawnie posługiwać się tylko ludzie którzy opanowali ciemność...lecz nie koniecznie są przez nią przeżarci. Same iluzje wymagają od użytkownika sporej bystrości i analizy otoczenia...nawet głupek może ją rzucić, ale co z tego jeśli od razu będzie widać że nią jest?-chyba znów wpadłem w teoretyczny słowotok..eh...-Ustaliliśmy już że to posiadasz. Dodatkowo iluzje Cienia są quasi-materialne i nie wyróżniają się.
Wysłuchawszy do końca słów Estabana na moje usta wpłynął samoistnie szatański uśmieszek.
- Dziękuję, na pewno mi się przyda - uśmiechnęłam się promiennie. - Gdy ją przestudiuje na pewno oddam.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie, że rozumiem i będę trzymać buzię na kłódkę. Objęłam księgę podarowaną przez Estebana ramionami i przytuliłam ją, jakby w obawie, że zaraz ktoś miałby mi ją ukraść. Po chwili razem z czerwonowłosym opuściliśmy jego tajemnie, wracając do mieszkania.
- I jeszcze jedno....-spojrzałem na nią już bardziej poważnym wzrokiem- Nie chciałbym by kiedykolwiek jej celem stał się członek Fairy Tail.
Usłyszawszy słowa Estebana spojrzałam się na niego.
- Nigdy nikt z Fairy Tail nie stanie się jej celem - obiecałam, po czym chcąc potwierdzić jakby pewność moich słów, kiwnęłam głową.
-Cieszę się -powiedziałem z lekkim uśmiechem po czym skierowaliśmy się do wyjścia, oczywiście przepuściłem ją przodem po czym zamknąłem drzwi do domu...podszedłem do motoru zabierając zawieszony na kierownicy hełm po czym wsiadłem na pojazd-Nie będzie mnie w Magnolli przez parę dni..jednak, gdybyś kiedyś coś potrzebowała. Wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Mhm - mruknęłam. - Jeszcze raz dzięki za księgę. Dzisiaj zacznę studiować. Mam nadzieję, że coś do mnie dotrze - zażartowałam, po czym pomachałam mu. - Powodzenia!
-Dzięki...nawet nie wiesz jak bardzo się przyda-założyłem kask...nie musiałem przecież używać jeszcze kluczyków co? ..tym razem szybko odpalił po czym zacząłem oddalać się...podniosłem jednak w górę prawą dłoń wystawiając znak wskazujący po czym skręciłem w wylotową ulicę.
...To nie był dobry poranek ...nie dosyć że zupełnie na tej kanapie się nie wyspałem to w dodatku moje mierne umiejętności kucharskie dały o sobie znać... i zamiast zupy stworzyłem mocny roztwór soli..bleh. Cóż...musiałem zjeść coś na mieście..a potem znów wracać do Crocus...bo kto jak nie ja to zrobi hm? Raczej nikt...nie ważne kogo bym wziął do pomocy wyróżniałby się z tłumu tysiąca osób stłoczonych na dziesięciu metrach kwadratowych...pokręciłem głową zamykając za sobą drzwi i sprawdzając czy moje drzewko jest w porządku..
- Rusz się trochę! - warknął Shade, szczerząc kły. Podniosłam na niego wzrok, unosząc delikatnie jedną brew. Nie miałam zamiaru się ruszać. Tu było mi wygodnie. Poza tym tu był cień i nie musiałam czuć na sobie spojrzeń innych.
- Daj spokój - machnęłam lekceważąco ręką. Wilk jednak ani trochę nie chciał dać za wygraną. Jego puszysty ogon raz po raz szurał po ziemi, wzniecając w górę tysiące drobin kurzu, a pysk wykrzywiony był w złośliwym uśmiechu takim, jakie te bestie umieją posyłać.
- Ktoś tu jest ofermą życiową! - zawył i ile sił miał w łapach, popędził przed siebie.
- Nie tak szybko... - mruknęłam pod nosem, sama zrywając się z miejsca i biegnąc w ślad za wilczurem. Nie miałam jednak zbyt wiele szczęścia, gdyż po przebiegnięcia niecałych dwudziestu metrów - wpadłam na kogoś.
...Przynajmniej moja jabłoń nie ucierpiała tej nocy... Przeszedłem krok po czym zatrzymało mnie głośne burczenie w środku mojego żołądka...-Koniecznie muszę coś zjeść-powiedziałem sam do siebie...byłem tak zaobserwowany głodem że zapomniałem uruchomić mojego prywatnego ''radaru''...Poszedłem w kierunku mojego ulubionego baru w nadzieję że mają dziś na śniadanie coś dobrego...lecz moje roztrzepanie dało o sobie boleśnie znać...gdy wychodziłem zza rogu w mój lewy bok uderzył jakoś spory i dość ciężki przedmiot....wytrącając mnie z równowagi i spadając na leżącego mnie...
W net poczułam jak tracę równowagę, a grawitacja pokazuje mi serdeczny, środkowy palec. Nim zdążyłam spostrzec o co chodzi, znalazłam się na ziemi. Jednak może nie tak dosłownie "na ziemi", bo na kimś.
- Przepraszam! - krzyknęłam, szybko zbierając się z mężczyzny i trochę go przy tym turbując. Odskakując na bezpieczną odległość nadal uważnie przyglądałam się temu, kogo właśnie potrąciłam.
Kątem oka zerknęłam na Shade'a, który zjeżył sierść, cicho powarkując.
-To ja powinienem przeprosić Nivess- szybko rozpoznałem głos dziewczyny...w duchu przekląłem ..czemu to musiała być ona? Im dalej ode mnie tym dla niej lepiej-Gdyby nie mój głód spokojnie przebiegłabyś przede mną...- w tej chwili załączyłem to co powinien załączyć od razu po wyjściu z domu...po chwili uderzyło mnie wiele fal powietrznych odbijających się od pobliskich budynków oraz ludzi podając mi ich lokalizacje, pobieżny wygląd oraz kierunek ruchu...nie powiem żeby to było na początku miłe uczucie...ale da się przyzwyczaić.-Wiec....przepraszam..
- Nie szkodzi, to ja powinnam bardziej uważać i patrzeć, gdzie biegnę - powiedziałam, nadal uważnie go obserwując. Może i dla niektórych zdawało się to dziwne, gdy tak im się przyglądałam, jednak jest to po prostu taki nawyk i z tym nie mogę nic zrobić.
- Shade! - syknęłam i trzepnęłam wilka po uszach, słysząc narastający warkot. - Uspokój się.
Mam coś na twarzy?-spytałem spokojnie nie zwracając najmniejszej uwagi na wilka.
- Nie, nie - wyjaśniłam szybko, gestykulując rękami. - Taki nawyk, nic więcej. Wybacz za niego, nie wiem, co mu odbiło - dodałam, spoglądając tym razem na wilka. Shade zmrużył lekko ślepia, siadając przy mojej nodze. Widocznie mi nie ufa..-wzruszyłem ramionami-Jego wolna wola...a podobno wilki mają dobrą intuicje....dodając to że są bardzo wiernymi towarzyszami...wcale mu się nie dziwię.-odparłem lecz chwilę potem z mojego podbrzusza był słychać....głośny burkot który obudziłby pół magnoli..- ...Ponownie przepraszam...
Słysząc niezidentyfikowany dźwięk wydobywający się z brzucha czerwonowłosego zaśmiałam się cicho pod nosem. - Nie szkodzi - odparłam, jednak po chwili z mojego brzucha również wydobył się niebezpieczny burkot.
Przymknąłem na chwilę powieki nieznacznie się uśmiechając..-Chodź, jako przeprosiny lepiej postawię Ci właściwe śniadanie...-Włożyłem dłonie do kieszeni i ruszyłem w kierunku baru...-Może uda mi się też przekupić Shade'a...-dodałem nieco ironicznym tonem.
Kiwnęłam lekko głową, po chwili sama ruszając za Estebanem. Nie lubiłam, gdy ktoś miał zamiar płacić za mnie za cokolwiek, jednak stwierdziłam, że odwdzięczę się innym razem. W końcu czasami trzeba skorzystać z okazji zwłaszcza, że ostatnio nie mam czasu, aby przygotować sobie cokolwiek do jedzenia. Shade słysząc słowa chłopaka prychnął tylko cicho pod nosem, odwracając łeb w drugą stronę.
Kroczyłem powoli z wzrokiem skierowanym wprost przed siebie...a w głowie przeklinałem się za głupotę godną Nashii...w żadnym wypadku nie powinien się do niej zbliżać...za duże ryzyko, a ona i tak ma swoje problemy...z drugiej strony mogła być to dobra okazja do wybadania czy nie mógłbym w czymś pomóc....może to dziwne i nie właściwe...lecz czuje się nieco odpowiedzialny za nią....cholerne odbicie sfer....-Co chcesz zjeść?- zapytałem dochodząc do budynku.
- Hmm... - zastanowiłam się przez chwilę, przykładając wymownie kciuk do brody i unosząc lekko jedną brew. W net w mojej głowie pojawiły się nazwy tysiąca potraw, które z chęcią zaprosiłabym do swojego żołądka. Tak trudny wybór, a tak dużo pysznych rzeczy.
- Frytki - powiedziałam po krótkim namyśle i uśmiechnęłam się lekko. W końcu wybór padł na nie, a ja nie chciałam wybrzydzać.
Spojrzałem w bok na nią i przymrużyłem jedną powiekę...-Mam nadzieję tylko że nie jadasz ich codziennie-machnąłem jedynie dłonią po czym otworzyłem drzwi będąc pięć metrów od nich i powiedziałem wskazując otwarte wrota-Panie przodem.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i dygnęłam lekko jak to damy w średniowieczu. Dama ze mnie żadna, jednak zachować się jakoś przystoi. A co do frytek... Może przemilczmy ten temat.
Rozejrzałam się po wnętrzu, wzrokiem przeskakując po stolikach i szukając wolnych miejsc. Shade jednak był szybszy i zanim my zdążyliśmy cokolwiek zrobić, on odgonił grupkę osób zmierzających do stolika, który on wybrał.
- On się jednak nie umie zachować - westchnęłam zrezygnowana.
-Siadajcie...złożę zamówienia.-powiedziałem do nich po czym podszedłem do baru-Dzień dobry, to co zawsze..dodatkowo frytki dla tej młodej damy i kości dla psa. Na stały rachunek-po czym oddaliłem się do stolika..zdjąłem pochwę z pleców i postawiłem koło stołu by mieć szybki dostęp do katany.
- Chodź, Shade - zawołałam wilka, który zamiast usiąść grzecznie obok stolika, wskoczył bezceremonialnie na krzesło.
- No co, przecież mnie wołałaś - uśmiechnął się szatańsko, jednak widząc moją minę stwierdził szybko, że nie warto zaczynać. - No już, dobra - mruknął i na rozejm liznął mnie po policzku. Pokręciłam tylko głową z politowaniem i w końcu zajęłam swoje miejsce.
Po chwili kelnerka przyniosła dwa talerze plus miskę...tak jak zamówiłem Nivess dostała frytki...Shade kości....a ja...a przede mną stał talerz z ....Szarlotką z Jabłkami-Dziękuje rzekłem do swoją drogą nie brzydkiej kelnerki po czym chwytając sztućce...-Itadakimasu
Kiwnęłam głową w stronę kelnerki na znak "dziękuję", po czym mój wzrok natrafił na zamówienie Estebana, którym okazała się być szarlotka. - Również miłośnik jabłek? - uśmiechnęłam się, wgryzając jedną frytkę. Shade ku mojemu zdziwieniu tym razem nie marudził i sam zaczął obgryzać kostki.
-Hm, można tak powiedzieć...-chrząknąłem w dłoń-...Nie to za słabe stwierdzenie...powiedziałbym że mam nie małą obsesję na ich punkcie...I niestety nigdy mam ich niedobór....cholerny złodziejaszek...kiedyś go utopię.
- Dogadalibyśmy się - stwierdziłam, po chwili jednak zaczynając interesować się kataną Estebana, która była oparta w kącie niedaleko od nas. - Ulubiona broń? - spytałam po chwili. - Dość rzadko się chyba z nią rozstajesz, prawda?
Skierowałem głowę na broń...pokiwał głową- Mhm...właściwie prawie nigdy zazwyczaj wybieram dość niebezpieczne misję..i muszę czymś się bronić...a że jestem dość biegły w posługiwaniu się nią...-wzruszyłem ramionami, zdecydowałem się ujawnić część prawdy...może to kiedyś zmniejszyć ciśnienie na odkrycie kim jestem...-Po za tym jedna z nielicznych rzeczy która tutaj łączy mnie z przeszłością.
- Mhm, rozumiem - kiwnęłam lekko głową, przez chwilę sama się nad czymś zastanawiając. Szybko jednak znów powróciłam do mojej egzystencji i do miejsc, w którym aktualnie się znajduję. - Właściwie to mało kto, żeby nie mówić wcale, wie o tobie cokolwiek. Rzadko się pokazujesz w gildii. Ale każdy też ma swoje własne życie.
....Mówisz tak jakby budynek Gildii był oazą spokoju i rozsądku -uśmiechnąłem się nieco ironicznie- Po prostu nie przepadam za hałasem i chaosem...stare nawyki nie znikną chyba nigdy
- Fakt, oazą spokoju bym tego jednak nie nazwała - westchnęłam, wpakowując sobie kolejną frytkę do buzi. - Ja po prostu nie mam nic innego często do roboty, więc siedzę i podsłuchuję, o czym inni rozmawiają.
Uśmiechnąłem się pod nosem rozglądając się za czymś po sąsiednich stolikach-O wiele łatwiej jest gdy jesteś niewidoczna....wiem z doświadczenia.
- Niewidoczna? - zdziwiłam się trochę, podnosząc wzrok znad talerza z frytkami i przyglądając się mu. Esteban widocznie rozglądał się po innych stolikach, jakby szukał czegoś, bądź kogoś. Zmrużyłam delikatnie oczy, sama zaczynając omiatać wzrokiem pomieszczenie.
Znalazłem to co szukałem....cudowny...kwaśny...sos...cytrynowy na stoliku za Niv...już chciałem wstać po niego gdy zauważyłem że drogę blokuje mi jedzący kości wilk....lepiej go w tym momencie nie wkurzać...westchnąłem cicho i operując strumieniami powietrza przelewitowałem słoiczek z sosem nad głową dziewczyny wprost do mojej ręki, odparłem jej tylko-Właśnie tak.
Widząc, jak operując własną magią powietrza Esteban sprawia, że w jego dłoni pojawia się słoiczek z sosem, uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
- A więc o to chodzi - mruknęłam tylko. - Z moją magią cienia można by podobnie. On jednak byłby widoczny.
Hm?- spojrzałem po niej marszcząc brew, nie bardzo rozumiałem o czym ona mówiła
Czując niezrozumiały wzrok Estebana na sobie, stworzyłam niewielką smugę cienia tuż nad moim talerzem. Z cienia uformowała się ręka, która capnęła jedną z frytek i wsadziła mi do buzi.
- Cień można zobaczyć. Powietrze już nie.
-Hm. Bystra jesteś- uśmiechnąłem się pod nosem- Nie każdy po pierwszym kontakcie rozpoznaje tą magię...najczęściej ludzie mówią mi że operuje grawitacją...telekinezą...lub zgrozo technikami czasoprzestrzennymi..niezły nam wtedy ubaw wiedząc że rozwiązanie jest tak proste.
- Po prostu muszą mieć niezłą wyobraźnie, żeby natrudzić się z wymyśleniem, jaką masz magię. Techniki czasoprzestrzenne? Wow, nieźle - uniosłam wysoko brwi, po chwili uśmiechając się lekko. - Moją magię dość łatwo rozpoznać, gdy użyją ją. Po prostu cień.
-Ciekawa, lecz niestabilna magia...tak samo jak magie bazujące na świetle
- Niestety. Czasami więc cień po prostu mnie nie słucha i robi co chcę nawet, jeżeli umiem nim operować. Dziwne uczucie, jednak po jakimś czasie się to uspokaja.
-Konkretnie cień?-spytałem spoglądając na nią z nieco przechyloną głową.
Spojrzałam na niego z nad talerza, przez chwilę milcząc. Zmrużyłam delikatnie oczy, znów gryząc frytkę, po czym westchnęłam.
- Okej, czasami ja nawalam - uniosłam ręce w geście poddania.
Zaśmiałem sie...widocznie zupełnie mnie nie zrozumiała, pokręciłem głową-Nie, nie o to mi chodziło...właściwie może mam coś co może Ci się przydać-odrzekłem kropiąc ćwierć szarlotki jaka mi została sosem.
- Coś, co może mi się przydać... - wymruczałam pod nosem słowa przed chwilą przez niego wypowiedziane. - Co to takiego? - spytałam po chwili, kończąc swoje jedzenie i odsuwając od siebie talerz.
- I tak muszę wrócić po motor, dowiesz się na miejscu.
Kiwnęłam tylko lekko głową, a ciekawość wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Nie miałam zupełnie pojęcia, o co mogło mu chodzić, dlatego też chciałam się tego dowiedzieć.
- Shade, chodź - mruknęłam do wilka, który skończył swój obiad. Spojrzał się na mnie złotymi ślepiami, po czym oblizał pysk i wstał z miejsca.
Wstałem powoli przeciągając kark, otworzyłem drzwi po czym powiedziałem-Mieszkam niedaleko więc wiele czasu nie stracisz jeśli gdzieś się spieszysz.
- Nie, nie śpieszę się - powiedziałam, wychodząc z baru. - Czasu mam aż nad to i nie mam go jak wykorzystać - dodałam. Po chwili mój wzrok natrafił na Shade'a, który przechodząc obok Estebana burknął tylko coś pod nosem i poczłapał dalej przed siebie.
- Shade dziękuje za obiad - wyjaśniłam i uśmiechnęłam się lekko.
-A więc jednak jest wychowany-uśmiechnąłem się wkładając dłonie do kieszeni, po pięciu minutach byliśmy pod moim domem...Jabłoń sprawdziłem...cała...odetchnąłem z ulgą, po czym otworzyłem zamek.
- Wychowany, tylko trochę nieśmiały - odparłam złośliwie, przyglądając się reakcji Shade'a, który prychnął tylko pod nosem. Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową i pogładziłam wilczura po łbie.
- A więc to jest twoja jabłoń?
Spojrzałem za siebie-W rzeczy samej, ale to sprawa poboczna-zawiesiłem kurtkę na wieszaku i zamknąłem za nią drzwi gdy weszła, podszedłem do szafy po czym ją otworzyłem...nie czekając na nic wykonałem parę znaków dłonią po czym rzekłem- Dissipatio...-a drobna iluzja skrywająca przejście się rozmyła-Tędy.
Swoją drogą dom był dość ładny i uporządkowany. Meble w kolorze mahoniu które miały swoje już swoje lata lecz byly w idealnym stanie jak na staruszków,,,nie lubię zaniedbywać przeszłości.
Zamrugałam kilkakrotnie oczami, widząc, jak przed nami otwiera się wcześniej niewidziane, tajemne przejście. Nie odzywając się ani słowem podążyłam za czerwonowłosym, rozglądając się uważnie. W tym momencie doszło do mnie, jaki panował u niego porządek. Nie słyszałam, a co lepsze nie widziałam nigdy, aby w domu jakiegokolwiek chłopaka panował taki porządek.
Zeszliśmy po schodach do podpiwniczenia...mimo że było parę ładnych metrów pod ziemią było jasno, najbardziej rzucały się duże regały z ogromną ilością różnych ksiąg i książek, oprócz tego zwojów...Notatników, czy szkiców zawieszonych na tablicy. Na jednym z szkiców było widać kolisty obraz gęstych szarych chmur wirujących wokół jakiegoś obiektu...podpisane bylo tylko ''Bomba Króla Wiatru-Faza początkowa''
Rozdziawiłam lekko usta, przyglądając się temu wszystkiego z niemałym szokiem. Najbardziej chyba dziwił mnie sam fakt, iż było tu tak jasno, pomimo tego, że znajdowaliśmy się w piwnicy, gdzie na zdrową logikę powinno być ciemno... albo chociaż panować półmrok.
Rozglądałam się jeszcze przez chwilę, stojąc w miejscu, aż w mój wzrok znów znalazł się na Estebanie widocznie oczekując od niego wyjaśnień.
Szukałem czegoś na jednym regale...wiedziałem że gdzieś to miałem...eh, nieco czasu minęło odkąd to przeglądałem...w końcu znalazłem księgę, Wyjąłem ją i spojrzałem do środka, kiwnąłem po czym podałem ją dziewczynie-Proszę- na okładce widać było zdobiony tytuł ''Zaawansowana Magia Iluzji Cienia''.
Widząc jak Esteban wyciąga w moją stronę dość sporych rozmiarów księgę z ozdobnym napisem, który głosił "Zaawansowana Magia Iluzji Cienia" spojrzałam się na niego i palnęłam głupio:
- To dla mnie?
Tak-kiwnąlem głową spokojnie opierając się o biurko-Cienie nie są tylko częścią ciemności...lecz też Iluzji.. właściwie to ich połączenie. A samymi iluzjami cienia mogą poprawnie posługiwać się tylko ludzie którzy opanowali ciemność...lecz nie koniecznie są przez nią przeżarci. Same iluzje wymagają od użytkownika sporej bystrości i analizy otoczenia...nawet głupek może ją rzucić, ale co z tego jeśli od razu będzie widać że nią jest?-chyba znów wpadłem w teoretyczny słowotok..eh...-Ustaliliśmy już że to posiadasz. Dodatkowo iluzje Cienia są quasi-materialne i nie wyróżniają się.
Wysłuchawszy do końca słów Estabana na moje usta wpłynął samoistnie szatański uśmieszek.
- Dziękuję, na pewno mi się przyda - uśmiechnęłam się promiennie. - Gdy ją przestudiuje na pewno oddam.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie, że rozumiem i będę trzymać buzię na kłódkę. Objęłam księgę podarowaną przez Estebana ramionami i przytuliłam ją, jakby w obawie, że zaraz ktoś miałby mi ją ukraść. Po chwili razem z czerwonowłosym opuściliśmy jego tajemnie, wracając do mieszkania.
- I jeszcze jedno....-spojrzałem na nią już bardziej poważnym wzrokiem- Nie chciałbym by kiedykolwiek jej celem stał się członek Fairy Tail.
Usłyszawszy słowa Estebana spojrzałam się na niego.
- Nigdy nikt z Fairy Tail nie stanie się jej celem - obiecałam, po czym chcąc potwierdzić jakby pewność moich słów, kiwnęłam głową.
-Cieszę się -powiedziałem z lekkim uśmiechem po czym skierowaliśmy się do wyjścia, oczywiście przepuściłem ją przodem po czym zamknąłem drzwi do domu...podszedłem do motoru zabierając zawieszony na kierownicy hełm po czym wsiadłem na pojazd-Nie będzie mnie w Magnolli przez parę dni..jednak, gdybyś kiedyś coś potrzebowała. Wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Mhm - mruknęłam. - Jeszcze raz dzięki za księgę. Dzisiaj zacznę studiować. Mam nadzieję, że coś do mnie dotrze - zażartowałam, po czym pomachałam mu. - Powodzenia!
-Dzięki...nawet nie wiesz jak bardzo się przyda-założyłem kask...nie musiałem przecież używać jeszcze kluczyków co? ..tym razem szybko odpalił po czym zacząłem oddalać się...podniosłem jednak w górę prawą dłoń wystawiając znak wskazujący po czym skręciłem w wylotową ulicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz